Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2016, 12:15   #1
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Poena Cullei [18+]

Dom Cycerona nie był duży. Jego ściany zewnętrzne wyróżniała przesadna skromność i stateczność. Budynek był parterowy, bez najdrobniejszych zdobień. Do ulicy zwracał zupełnie pustą ścianę, szafranowożółtą płaszczyznę przebitą tylko przez wąskie drewniane drzwi.

Zewnętrzna skromność domu Cycerona niewiele znaczyła, budynek znajdował się bowiem w jednej z najdroższych dzielnic Rzymu, gdzie rozmiar nie świadczy o zamożności. Nawet najmniejszy dom mógł być tu wart tyle, ile cały zespół willi w Suburze. Poza tym bogatsze klasy rzymskie tradycyjnie gardziły wszelką ostentacją w dekoracji swych domostw, w każdym razie na zewnątrz. Twierdziły, że to sprawa dobrego smaku, choć tak naprawdę chodziło tu o ich obawę, iż wulgarne okazywanie bogactwa mogłoby wzbudzić zazdrość motłochu. Poza tym kosztowne ozdoby zewnętrznych ścian o wiele łatwiej ukraść, niż gdy są bezpiecznie wystawione gdzieś wewnątrz domu. Takiej surowości i powściągliwości nigdy nie przestano uznawać za ideał. Tym niemniej ostatnio uwidoczniła się tendencja do wystawności. Dotyczyło to zwłaszcza ambitnej młodzieży, szczególnie tych, których fortuny rozkwitły w wyniku wojny domowej i triumfu Sulli. Tacy dobudowywali piętra, dodawali ozdobne portale, instalowali rzeźby sprowadzone z Grecji.

Niczego takiego nie można było zobaczyć na ulicy, gdzie mieszkał Cycero. Królował tu dobry smak i powściągliwa godność. Nawet pośród ogólnej architektonicznej powściągliwości jego dom wyróżniał się szczególną surowością formy. Ironią było, że w swej prostocie aż zwracał na siebie uwagę – można by powiedzieć: oto idealny dom dla zamożnego Rzymianina o cnotach najbardziej godnych szacunku.

Drzwi gościom otworzył siwobrody niewolnik, dotknięty chyba jakimś porażeniem nerwów, bo jego głowa była w nieustannym ruchu, kiwając się i przekrzywiając z boku na bok. Kiwanie głową nie ustawało ani na chwilę. Wreszcie uśmiechnął się bezzębnymi ustami i usunął się na bok, otwierając drzwi na oścież. Sień miała kształt półkola. Półokrągła ściana miała troje drzwi, ze smukłymi kolumnami po bokach i nadprożem nad nimi. Korytarze prowadzące od nich w głąb domu były przesłonięte zasłonami z grubej czerwonej tkaniny z wyhaftowanym u dołu żółtą nicią motywem akantu. Dekoracji dopełniały dwie greckie lampy stojące w rogach oraz mozaika na podłodze, niezbyt dobra, przedstawiająca Dianę w pościgu za dzikiem. Sień była urządzona powściągliwie i ze smakiem, by nie kontrastowała nadmiernie z surowością fasady, a przy tym na tyle bogato, by nie sprawiać wrażenia ubóstwa.

Stary odźwierny wskazał gestem, by goście zaczekali. Milczący i uśmiechnięty zniknął za zasłoną drzwi po lewej, a jego pomarszczona głowa nie przestawała się kiwać i kołysać jak korek na łagodnej fali.

Po chwili powrócił odchylając zasłonę, a za nim pojawił się sam gospodarz.
Cycero miał duże czoło, mięsisty nos i rzednące włosy. Był średniego wzrostu, o wąskiej klatce piersiowej i ramionach, miał długą szyję z wystającą grdyką. Wyglądał na znacznie więcej niż dwadzieścia sześć lat. Przywitał wszystkich serdecznie i czyniąc honory gospodarza przedstawił sobie tych, którzy się nie znali. Po czym zaprosił gości do jadalni.

Korytarz był krótki, ledwie zasługiwał na takie miano. Poszli wzdłuż nie ozdobionych niczym ścian. Po prawej stronie rozwieszona była szeroka kotara z bładożółtej gazy, tak delikatna, że można było zajrzeć przez nią do małego, lecz nienagannie utrzymanego atrium. Otwarte dla słońca i nieba, było jakby wybitą w bryle domu studnią, wypełnioną światłem i ciepłem. Pośrodku pluskała mała fontanna. Przejrzysta zasłona falowała na wietrzyku niczym mgła poruszana poranną bryzą, żywa błona drgająca pod najmniejszym podmuchem powietrza.

Po przeciwnej stronie znajdował się duży, przestronny pokój, oświetlony przez wąskie okna w suficie. Ściany miał biało tynkowane; meble były z ciemnego, polerowanego drewna, o rustykalnej formie, ozdobione delikatnymi intarsjami, srebrnymi klamrami oraz inkrustacją z macicy perłowej, karnelianu i lapisu. Pośrodku stał ciężki stół, a wokół niego ustawione były krzesła. W jadalni nie było ani jednej sofy. Na początku posiłku podano jajka, następnie na stole pojawiły się przeróżne sałatki z kapusty, porów, ciecierzycy, bobu gotowanego i prażonego, koziego sera i oliwek. Później podano prawdziwy przysmak. Ślimaki tuczone mlekiem, usmażone na oleju i skropione octem winnym. Do dyspozycji gości pozostawało garum, biały chleb i rozcieńczone korzenne wino. Na koniec podano owoce i słodkie wino z Sycylii.
Cycero wydawał się być w doskonałym nastroju i starał się, aby i jego goście w takim byli. Prowadził rozmowę na błahe tematy zręcznie omijając powód dla którego zaprosił swych gości. Po skończonym posiłku wszyscy przeszli do gabinetu gospodarza.

W pomieszczeniu oczekiwał ich zaufany niewolnik Cycerona Askaniusz, który nie brał udziału w posiłku. Gdy już wszyscy usiedli Cyceron łaskawie pozwolił, by i niewolnik zajął miejsce w pobliżu.
- Askaniusz jest bardziej mym przyjacielem, jak niewolnikiem. Mam nadzieję, że Was nie urazi jego obecność i wybaczycie mi nadmierną familiarność z jaką się do niego odnoszę.
Usprawiedliwił obecność niewolnika. Cycero zawiesił na chwilę głos … po czym spytał:
– Powiedzcie mi, moi przyjaciele, czy kiedykolwiek rozważaliście zabicie własnego ojca...

Pytanie było zaskakujące i odpowiedzią było pełne zdumienia milczenie.
Cycero uśmiechnął się w ów przesadnie skromny sposób, jak zwykli to czynić oratorzy, czujący, że z powodzeniem manipulują swym audytorium. Aktorzy odczuwają ten sam rodzaj satysfakcji, ten sam miły dreszczyk świadomości swej władzy. Pasterz wyjawia prawdę Edypowi i jednym słowem wywołuje przyspieszony oddech tysięcy płuc, jakby na dany znak. Pasterz uśmiecha się pod maską i opuszcza scenę.
- Oczywiście sprawa jest czysto hipotetyczna. Przypuśćmy więc, tylko przypuśćmy, że macie ojca, którego chcielibyście się pozbyć. Jak byście się do tego zabrali?
Uśmiech zniknął z jego twarzy, a figlarny ognik w jego oczach zgasł. Zmarszczył brew.
- Askaniuszu, chciałbym też poznać twoje zdanie. Dodam tyle, że ojciec jest człowiekiem majętnym, a więc?
 
Tom Atos jest offline