Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2016, 22:40   #28
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Przeciągnął się na łóżku i sięgnął ku omnikluczowi. Uruchomił dwa programy, które włamały się do sieci monitoringu i udostępniły mu widok na korytarz.
- Hehehe - nie mógł się powstrzymać od poczucia triumfu widząc stojącą pod jego drzwiami porucznik Zayn. Nie była w pancerzu, tylko w mundurze, więc wizyta nie oznaczała wezwania na pole bitwy.
”Ciekawe jak by to było pomiędzy nimi, jeśli chodzi o gibkość i zasięg”przeleciało mu przez głowę.
Wstał i przeciągnął przez głowę bluzę. Nadal był boso, ale to już nie przeszkadzało. Co prawda można było jej pokazać się w gołej klacie, ale był pewny, że Zayn nie należała do tych turianek, którym by takie coś zaimponowało.
Podszedł do drzwi i rozsunął je bez żadnego ostrzeżenia.
- Witam pani porucznik - uśmiechnął się miło. Nadal miał nadzieję, że to nie jest oficjalna wizyta.

Zayn odwzajemniła uśmiech spoglądając mu prosto w oczy. Widmo, choć spojrzenie kobiety było bardzo przyjazne, to poczuł dreszcz na plecach bo jej błękitne oczy przypomniały mu ostatni sen.
- Jestem po służbie. Proszę, mów mi Arantia - odezwała się spoglądając za niego, na wnętrze jego kajuty. - Mogę wejść?
- Pewnie, zapraszam - odsunął się robiąc jej miejsce. Na szczęście, w przeciwieństwie do Kentina, z natury nie był bałaganiarzem, więc oprócz łóżka, pokój był posprzątany. - Co cię sprowadza? - wskazał jej miejsce na krześle przy stoliku, sam zgarnął kołdrę i usiadł na łóżku.

Kobieta wyraźnie zadowolona z zaproszenia weszła do środka i rozglądając się na boki podążyła za Yrthunem. Nieco skrzywiła się gdy wskazał jej by usiadła przy burku, ale wciąż wydawała się być w dobrym humorze.
- Wypoczęty? - zapytała przysiadając na brzegu stołu, podparła się rękami o blat. - To był nie lada wyczyn, to czego tam dokonałeś - stwierdziła z podziwem w głosie. Widmo dostrzegł, że była ona żywo zainteresowana jego osobą. Ewidentnie porucznik nie podzielała zdania majora co do tego co Yrthun zrobił na Koryfeuszu.
- Twardo spałem - zełgał bez mrugnięcia okiem - i teraz już jest w porządku. Cieszy mnie też fakt, że udało nam się uratować sporą grupę cywili. Mam nadzieję, że z powodu mojego… - chciał powiedzieć niesubordynacji, nie było to właściwe określenie, gdyż Widmo nie był pod dowództwem Tellisa - braku współpracy nie wyniknęły dla ciebie żadne negatywne konsekwencje. Niektórym dowódcom zdarza się rozładowywać frustracje na podwładnych… - westchnął.

Pokręciła głową.
- Nie, Tellis jest świetnym dowódcą - odparła mu lekko się pochylając w jego kierunku. - Wściekł się tylko na ciebie - wyszczerzyła ząbki w uroczym uśmiechu. Oczywiście tylko turianin mógłby tak określić tą minę.
- Mam wrażenie, że bardziej bał się ewentualnej reakcji pewnego generała na ewentualne złe wieści odnośnie misji niż dbał o los cywili - mruknął Yrthun. - Pal to licho, przecież nie przyszłaś tu chyba rozmawiać o majorze, co? - zaśmiał się.

- Major po prostu obawiał się, że może stać się krzywda synu generała, który przydzielił mu dowodzenie Tarquinem - wyszczerzyła się jeszcze szerzej, przez co jej mimika nabrała jeszcze większej drapieżności. - Wiadomo, że życie każdego jest równie cenne - odepchnęła się od stołu i powoli zaczęła zbliżać do Yrthuna. - I masz rację, nie przyszłam tu by rozmawiać o moim przełożonym - spojrzała na niego pożądliwie.

Wieść o tym, że Tellis został mianowany przez jego ojca bardzo dużo wyjaśniała. Gdyby major odniósł jakieś niepowodzenie, to niesława spadłaby właśnie na generała. Widmo poczuł się trochę zawstydzony i żuwaczki mu zadrżały. Nawet bardziej niż z tego powodu, że obecna tutaj turianka pożerała go w tej chwili wzrokiem i najwidoczniej nie zamierzała na tym poprzestać. Ona mogła to oczywiście inaczej odczytać.
Yrthun będąc szczerym z samym sobą, musiał przyznać, że Zayn bardzo mu się podobała. Jednak w tym momencie został przez nią trochę onieśmielony. Prawdopodobnie dlatego, że to ona przejęła inicjatywę i kontrolę nad sytuacją w pokoju. Do tego Widmo nie był przyzwyczajony i szybko musiało to wrócić na właściwe tory. Było to o tyle trudne, że dobrze wychowany przez matkę, nie chciał w żaden sposób urazić pani porucznik.
Z drugiej strony…
- Ale jak to tak?! - wzburzył się teatralnie. - Bez ślubu? - z drugiej strony misja się udała, wkrótce opuści ten statek, a z Zayn będzie go łączyć jedynie miłe wspomnienie.

Porucznik zastygła w bezruchu i zamrugała oczami. Wyraźnie nie taiej reakcji spodziewała się po Widmie.
- Żartujesz sobie? - zapytała tracąc część z tej pewności siebie jaką wcześniej miała przychodząc do niego. Powiedziała to takim tonem, jakby prosiła go by tylko sobie żartował.
Wybuchnął śmiechem. Ale takim szczerym, bez cienia złośliwości. “Chyba udał mi się rzut na blef”.
Wstał i stanął przy niej.
- Trochę mnie onieśmieliłaś i musiałem nieco rozładować napięcie, przepraszam - uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
Zayn uniosła głowę. Yrthun jak przystało na mężczyznę tego gatunku był od niej wyższy i mocniejszej budowy w przeciwieństwie do kobiety, której sylwetka była drobna i smukła.
- Uważaj, bo uwierzę, że jesteś taki delikatny - mruknęła zalotnie i naparła na niego popychając go w kierunku łóżka.
Nie opierał się i upadł na plecy.
- Nie wkładaj mnie do jednego worka z twoimi komandosami. Kiedy zachodzi potrzeba jestem twardy - założył ręce za głowę. - Preferuję jednak rozwiązywać sytuacje inaczej niż za pomocą zasady większego młotka.

Arantia z zadowoleniem dołączyła do niego na łóżku. A raczej na nim. Pochylając się, sięgnęła do jego bluzy i niecierpliwie zaczęła mu ją rozpinać, gdy usiadła na nim okrakiem.
Zdawała się nie być zainteresowana tym co mówi.

Przymknął na chwilę oczy. ”I bądź tu cholera romantyczny…”

Gdy je otworzył w pełni się zaangażował w rozwinięcie sytuacji. Przerzucił przez głowę bluzę i w tym momencie został w samych spodniach. Sięgnął ku zapięciom jej munduru i sprawnie, jedną ręką się ich pozbył i w następnej sekundzie pozbawił ją marynarki.
Porucznik pocałowała go namiętnie i oplotła jego tułów nogami. Yrthun podniósł ją i przewrócił na plecy, zmieniając pozycję, ale nie przerywając pocałunku. Zayn wbiła pazury w jego kark przytrzymując go przy sobie, a on mocno ścisnął obie dłonie na jej twardych pośladkach, które pod jego dotykiem nagle zrobiły się bardzo miękkie.
W następnym ruchu ściągnął z niej spodnie. Pod spodem była już zupełnie naga. Jeszcze bardziej go to podnieciło. Sekundę później on również był już zupełnie nagi i rzucił ją na łóżko i ponownie był na niej, wgryzając się jej szyję.
Arantia jęknęła i to wcale nie cicho.

.. :: :: :: :: ..

Niecałą godzinę później Widmo stał przy hologramie i pozwalał się okłamywać, że wpatruje się w niezgłębioną przestrzeń kosmosu. “Czy to jest ten moment, w którym ludzie palą te swoje papierosy?”
Czuł się świetnie. Umysł miał niesamowicie czysty, a ciało zrelaksowane. W sumie to miałby nawet ochotę na rundę drugą. Odwrócił się i spojrzał na porucznik Zayn. O żadnej drugiej rundzie nie było mowy.
Rozleniwiona turianka przeciągała się na łóżku ziewając mocno. Ewidentnie największą ochotę miała w tym momencie na sen. Mocno ją wymęczył.
Przez moment Yrthun się zaniepokoił, że podczas stosunku nieświadomie użył na niej spustoszenia. Jednak nic oprócz zmęczenia jej nie było, więc nie było się czym martwić.
Wszedł pod prysznic, który zajął mu raptem kilka minut. Kiedy wrócił Arantia zdawała się drzemać.
Zaczął się ubierać. Pod wpływem emocji jeszcze tego nie czuł, ale za chwilę będzie bardzo głodny. Spojrzał na wyświetlany na ścianie zegar.
Wyglądało na to, że do umówionego obiadu z panią doktor miał niecałe pół godziny. Włączył omniklucz i wysłał prośbę o kontakt do generała z T minus dwie godziny.
- Wstawaj śpiochu - usiadł przy pani porucznik gładząc ją po zgrabnej łydce.

Kobieta przeciągnęła się cicho pomrukując. Uniosła lekko głowę spoglądając na Yrthuna.
- Podaj mi ubranie - westchnęła od niechcenia i z powrotem opuściła głowę na poduszkę.
Sięgnął po nie i położył jej mundur tuż obok.
- Coś do picia? - wstał i nie czekając na odpowiedź sięgnął do podręcznej lodówki, wyciągając napój energetyczny. - Proszę - podał jej.
Zayn obróciła się na plecy i wyciągnęła rękę w jego kierunku. Próbowała złapać, ale puszka z napojem wyślizgnęła się jej spomiędzy palców. Turianka skrzywiła się.
- Przyznaj, użyłeś na mnie tej swojej biotyki - mruknęła wzdychając ciężko.
- Nie byłabyś przytomna, gdyby tak było - odparł neutralnym tonem wyjaśnienia.
Zaśmiała się, uznając to za żart i powoli podniosła do pozycji siedzącej. Pokręciła głową.
- Jak dobrze, że jestem już po służbie - zakryła twarz dłonią. Z pomiędzy palców zaczęła rozglądać się za swoim mundurem.
- Masz go na łóżku - podpowiedział. Sam był już praktycznie ubrany.
Do poruszania się po okrętach gwiezdnych po cywilnemu korzystał z wygodnego uniformu turiańskich inżynierów, tylko bez oznaczeń stopni. Narzucił na to skórzaną kurtkę, prezent od Kentina.
[media]https://www.black-leatherjacket.com/image/cache/data/Tom-cruise-top-gun-leather-jacket/top-gun-bomber-jacket-for-sale-900x900.jpg[/media]
Było na niej kilka naszywek przedstawiających jakieś dawne, ziemskie jednostki wojskowe, wszystko po to, by odwzorować ubiór jaki miał główny bohater ziemskiego filmu o szkole pilotów. Jeszcze za dzieciaka odkopali to z jakichś archiwów i oglądali w kółko.
Do tej pory miał zagwozdkę, skąd Kentin zdobył to cacko.

Zayn w tym czasie nieśpiesznie ubrała się i wstała z łóżka. Nieco zachwiała się, ale utrzymała pion. Przyjrzała się Yrthunowi i choć wydawało się, że o coś zapyta to jednak zrezygnowała, a gdy złapała równowagę to od razu ruszyła do wyjścia.
- Na razie Widmo - machnęła do niego na dowidzenia i zniknęła za drzwiami zostawiając go samego.

On też już nie tracił czasu. Posprzątał pokój i pościelił łóżko. W końcu nie wiedział jak ten obiad z panią Mcbright może się zakończyć. Lubił być przygotowany na każdą ewentualność.
Kiedy wychodził z pokoju, zaczynało mu burczeć w brzuchu.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 20-12-2016 o 22:44.
Turin Turambar jest offline