Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2016, 19:54   #3
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Atmosfera panująca w karczmie zmieniała się w zależności od dźwięków jakie elf wydobywał ze swojej giterny. Słowa ballady płynęły, niczym złodziej wkradadając się do serc słuchaczy. Przed oczami jawiły się im sceny, które opisywał melodyjny głos Ellisara. Cierpieli, walczyli i przeżywali radosne chwile wraz z bohaterami opowieści. Byli z nimi gdy upadali i gdy się podnosili. Gdy tracili nadzieję i na nowo ją odnajdywali.

W końcu jednak i ta pieśń dobiegła końca. Powoli, jeden za drugim, goście karczmy odzyskiwali władzę nad sobą, budząc się z transu. Ciszę, która zapadła przerwały pierwsze, nieśmiałe oklaski. Za nimi rozbrzmiały kolejne i już wkrótce sala wypełniła się nimi. Do hałasu dołączyły uderzenia kufli o blaty stołów i tupanie. Trwało to jednak krótko, acz powodem tego nie był brak uznania dla twórczości barda, a on sam. Ludzie szybko sobie przypomnieli kim jest, a kim byli oni. Przy tej długowiecznej istocie ich własne życia były tylko krótką, nic nie znacząca chwilą. Co odważniejsi zaproponowali napitek, nikt jednak spoufalać się nie zamierzał. Ot, nie wypadało. Może gdyby to w jakimś mieście stała karczma, albo chociaż dalej od ziem królowej Solitane. Gdyby elf należał do leśnych, których częściej się spotykało i które uważane były za bardziej przystępne. Był to jednak elf śnieżny, po złotych stojący najwyżej w hierarchii. Jak nic szlachcic jakiś co dodatkowo status jego podnosiło. Może jeszcze do wysokich należący… Lepiej było zostawić go w spokoju.

Zarówno demon, jak i anielica, także do barda nie podeszli by zagadać. Pierwszy dokończył trunek, wstał i skierował się schodami na górę, gdzie znajdowały się pokoje. Kobieta z kolei siedziała dalej na swoim miejscu lekko się uśmiechając i wodząc wzrokiem za elfem. Przez chwilę przynajmniej, bowiem szybko owa obserwacja się jej znudziła i przeniosła na talerz jadła, który przed nią postawiono. Mimo iż przy stole, który zajmowała, było sporo miejsca, nikt się nie kwapił by przy nim usiąść. Szacunek, jakim ludzie darzyli anioły, nie pozwalał na to.

Elf podziękował za oklaski skinieniem głowy i zabrał się do kolacji, którą to postawiono przed nim na stole. Dziewczyna, która ją przyniosła, skłoniła głowę zerkając na barda z uwielbieniem po czym oddaliła się do innych obowiązków. Bez dwóch zdań, gdyby tylko Ellisar wyraził na to ochotę, mógł liczyć na jej towarzystwo w nocy. Urodą co prawda nie dorównywała elfkom, to brzydka także nie była. Wiadomo zaś było, że noce o tej porze do szczególnie przyjemnych nie należały, gdy się je w samotności spędzało.

Jadło było proste, acz smaczne, dobrze doprawione. Do tego wino, które wcale gorsze nie było od tego, do którego przywykł. Nie powinno zresztą dziwić, że karczma znajdująca się tak blisko granicy Śnieżnego Królestwa, posiada w swych zapasach coś lepszego od zwykłego sikacza.

Po zamienieniu kilku słów z właścicielem przybytku, Ellisar dowiedział się, że na trakcie jest spokojnie tej zimy. Zdarzały się co prawda napady, jednak nie tak liczne jakby się można było spodziewać biorąc pod uwagę porę roku. Za dwa dni miał się odbyć zimowy festyn w Lisan, mieście, które to miało być kolejnym przystankiem dla białowłosego elfa. Fryderyk poinformował także, zniżając głos do szeptu, że ta para nieludzi, która również gośćmi “Kufla” była, także na ów festyn się wybiera. Wraz z większością jego gości, co jednak dodał już bez konspiracyjnego tonu.

Noc minęła spokojnie. Pokój, który Ellisar wynajął, okazał się skromnie urządzonym ale czystym pomieszczeniem. Pościel pachniała mrozem i świerkami, na stoliku pod oknem stała karafka wina i kielich, a obok talerz kruchych ciasteczek posypanych lekkim, niczym śnieżny puch, cukrem. Światła dostarczał lichtarz, także stojący na stoliku. Nadawał pomieszczeniu przyjaznej atmosfery. Pokój zaopatrzony był także w kominek, w którymś czyjaś usłużna ręka rozpaliła ogień. Tlił się on jednak dość słabo, więcej ciepła dając niż światła, co jednak było dokładnie tym, czego oczekiwano. Nie było szafy. Zamiast tego, w nogach łóżka postawiono skrzynię z prostym, acz solidnie wyglądającym zamkiem. Klucz tkwił wetknięty do środka, czekając na moment, w którym będzie on potrzebny. Na drzwiach, od wewnątrz, przybito trzy haki, zapewne po to by można było na nich zawiesić płaszcz, sakwę i co tam jeszcze gość sobie by życzył. Fotel, który stał przy kominku, sprawiał wygodne wrażenie acz zdecydowanie miał on swoje lata. Wystroju wnętrza dopełniało krzesło stojące przy stoliku i ciemne, grube zasłony, którymi można się było odgrodzić od ciekawskiego spojrzenia księżyca, który tej nocy ukazywał światu pełnię swego oblicza.

Ranek przywitał Ellisar’a hałasem. Dźwięk nie dochodził jednak z wnętrza pokoju, ani też z karczmy. Dochodził z zewnątrz, zza zasłoniętego okna, zza ścian. Uderzenia, jeden po drugim wstrząsały budynkiem zupełnie jakby jakaś siła chciała unicestwić ten twór rąk ludzkich. Lub nieludzkich, wszak kiedyś miejsce to do krasnoluda należało. Słychać także było wycie, głośne i pełne zawodzących nut. Całkiem jakby matka opłakiwała śmierć swego syna. Wszystkie te dźwięki, gdy połączyć je w jedno, dawały odpowiedź na pytanie o przyczynę ich istnienia. Burza śnieżna. Siła natury, która w okolicach Naszyjnika potrafiła całe wioski zrównać z ziemią. Niektórzy zwali ją karą boską, inni winili za nią śnieżne elfy i ich magię. Ci bardziej zorientowani wiedzieli, że prawda leży mniej więcej pośrodku. We wnętrzu pasma górskiego było bowiem wiele skupisk mocy, największe zaś znajdowały się na odcinku, który do królowej Solitane i śnieżnych elfów należał. Biorąc zaś pod uwagę, że nawet potężni magowie mieli z okiełznaniem takich burz problemy, nazywanie tych fenomenów karą boską, przestawało brzmieć jak zabobonne gadanie wieśniaków.
Czy jednak to właśnie z jedną z owych słynnych burz miał Ellisar i goście “Kufla” do czynienia, czy też z jej mniej niszczycielską odmiana, czas miał pokazać. Póki co jednak, wyglądało na to, że młody elf utknął w karczmie na dłużej niż to na początku planował.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 21-12-2016 o 22:59.
Grave Witch jest offline