- Nie żebym narzekała... ale nie znam Krakowa. - Sabina zerknęła na Marka. Na plecach czuła wciąż ten nieprzyjemny chłód. Jakąś obecność, która przytłaczała ją.
Kątem oka, między krzakami, dostrzegła skrawek białej tkaniny. W myślach cały czas powtarzała sobie, że musi się uspokoić, że to tylko zwidy.
- Może byłoby lepiej gdybyśmy się nie rozdzielali? - Jej głos drżał. Nie mogła już tego powstrzymać. |