Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2016, 16:08   #4
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ellisar nigdy nie był żądny pochwał, ale nie ukrywał sam przed sobą, że uznanie dla jego talentu zawsze było sercu miłe. Nie na tyle jednak, by miał wmieszać się w tłum i ściskać dłonie każdego, komu przyjdzie do głowy i serca pomysł złożenia bardowi gratulacji i podziękowań, wyrażanych uściskami czy poklepywaniem po plecach.
Porcja otrzymanych oklasków była wystarczająca nawet dla dużo bardziej wymagającego artysty, zaś ilość trunków, jakimi chciano go częstować, zwaliłaby z nóg konia (gdyby te gustowały w piwie i winie). Jako że nie mógł skorzystać ze wszystkich ofert, oraz nie chciał obrażać żadnego z ofiarodawców, dziękował tylko uśmiechami i skinieniami głowy. Potem zabrał się za kolację, miłym uśmiechem dziękując kelnerce, podobnie jak i pozostali słuchacze oczarowanej występem. A może i oczarowanej samym elfem?

Nie dało się ukryć, że tak pod względem obsługi, jak i jakości serwowanych potraw, 'Kuflowi' (wbrew prymitywnej nazwie) nie można było nic zarzucić.
Dodatkowy plus gospody stanowiła łaźnia.
Co prawda latem każdy mógł się do woli kąpać w jednym z licznych strumieni, to w środku zimy tylko nieliczni byli na tyle zahartowani i zapaleni, by wyrąbać dziurę w lodzie i zażywać kąpieli w lodowatej wodzie.
Od czasu do czasu Ellisar korzystał z takich rozrywek, ale nigdy nie miał nic przeciwko temu, by skorzystać z tak zwanych dobrodziejstw cywilizacji. Teraz również zamierzał.

- Łaźnię, poproszę - powiedział, podchodząc do karczmarza po skończonej kolacji.
- Z łaziebną? - Wzrok Fryderyka na moment powędrował w kierunku dziewczyny roznoszącej posiłki, po czym powrócił do elfa.
- Tak, chętnie - odparł Ellisar.

Kąpiel była wyśmienita, łaziebna młoda, ładna i uczynna. W sumie pobyt w łaźni przeciągnął się. Znacznie. No i rachunek za pobyt w gospodzie wzrósł odrobinę. Woda, gorąca, nie była za darmo. W przeciwieństwie do towarzystwa dziewczyny. Za to Fryderyk nie pobierał opłat. W wolnych chwilach dziewczyny mogły robić, co chciały.
W nocy również.

Tuż przed świtem dziewczyna wymknęła się z pokoju, a Ellisar zapadł w sen, z którego wyrwały go odgłosy sugerujące, że magia i natura sprzymierzyły się, wywołując śnieżną burzę. Te dwa słowa niektórym kojarzyły się tylko z zimą, wiatrem i opadami śniegu, lecz tu, niedaleko Naszyjnika, miały one nad wyraz groźny wydźwięk. Śmiertelnie groźny.
Żywot tych, co mieli pecha, których śnieżna burza zaskoczyła z dala od bezpiecznego schronienia, był bardzo krótki i po niejednej burzy można było znaleźć to, co zostało z podróżnych, którym szczęście nie dopisało. Ellisar nie spotkał nikogo, kto by burzę śnieżną przeżył, będąc pod gołym niebem. Ba, nie słyszał nawet o takich, prócz paru nad wyraz potężnych magów.
Na szczęście 'Kufel' był solidnie zbudowany i przynosił chwałę swym krasnoludzkim budowniczym. Okiennice również były w stanie stawić czoła furii śnieżnej burzy. Jednak nawet najsolidniejsza budowla stawała się równocześnie więzieniem, z którego nie można było wyściubić nosa, chyba że się chciało go stracić, bo ze śnieżną burzą nie było żartów. Jedyne, co można było zrobić, to spokojnie siedzieć i czekać. Dzień, dwa, najwyżej trzy.

Ellisar powoli zaczął się ubierać, uważnie wsłuchując się w odgłosy, jakie wydawała burza. Starał się zapamiętać każdy dźwięk, każdy odgłos, by w wolnej chwili zamienić wszystko na melodię - opowieść o burzy śnieżnej, opowieść, której z pewnością chętnie wysłuchają osoby, które mieszkają daleko od Naszyjnika i z taką burzą nigdy się nie spotkały.
Moc burzy była taka, że zaklęcie jej w nuty wystarczyłoby, by wzbudzić wśród słuchaczy odpowiednie emocje. Nie trzeba by wymyślać żadnych dodatkowych faktów, by ubarwić opowieść.
Na szczęście Ellisar miał pamięć i do faktów, i do dźwięków. Nie potrzebował nawet zapisywać nut. Wystarczyło uważnie słuchać.

Po chwili sięgnął po giternę, by spróbować odtworzyć kawałek wymyślonej przed momentem melodii. A potem kolejny. I następny.
Gdy w końcu przerwał, poczuł, że zrobił się głodny, że pora coś wreszcie zjeść - niekoniecznie w swoim pokoju. Może warto by było zejść na dół, zobaczyć, w jaki sposób goście reagują na burzę, na "uwięzienie" i, ewentualnie, wpłynąć na poprawienie nastrojów.
Zbyt wielka grupa, zamknięta w jednym miejscu - różnie mogło się to skończyć. Czy była to prawdziwa śnieżna burza, czy jedna z jej młodszych i słabszych sióstr - w tej chwili trudno było to przewidzieć i określić. Ale, jak powiadano, lepiej było zapobiegać.
Ellisar, w towarzystwie giterny, zszedł na dół, na spóźnione nieco śniadanie.
 
Kerm jest offline