Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2016, 23:03   #6
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Hola wędrowcy! zatrzymajcie się, gdy was prosi… niewiasta…

Na widok dziewczyny, która pojawiła się przed nimi niczym zjawa, Rashad wyszczerzył zęby w grymasie i przywołał rapier do swojej dłoni, gotowy do walki. - Kim jesteś, samotna niewiasta w tym miejscu to potwór najpewniej albo przynajmniej pułapkę musi oznaczać!

Minerva zarzuciła mokry lok. - Doprawdy… czyż wyglądam tak potwornie mój panie, że zamiarujesz przebić mnie tym to żelazem? - uniosła brew. - Błądzę godzinami, po tym zapomnianym przez bogów piekielnym lesie, wasza trupa zbrojna, silna magią i stalą, straszną mi się zdała, jednakoż rozpoznałam waszą mowę i ufam, że nie z dzikiego pomiotu się wywodzicie, lecz ludu cywilizowanego, hen daleko zza morza.

- Nie z jednego ludu... a cywilizacja tu nie dociera - Katon stał wyciągając przed siebie swoją broń. Intuicja podpowiadała, że dziewczyna nie jest ich wrogiem. Inaczej nie ujawniałaby się sama całej ich grupie. Z drugiej zaś strony… - Kim jesteś i jak dostałaś się tutaj?

Rashad był nieco skonfundowany słowami dziewczyny, miała niezwykle melodyjny głos i była piękna, zbyt długo nie był z godną go kobietą, tęsknił do masaży w łaźniach Viridistanu robionych przez niewolnice o doskonale wyćwiczonych palcach… jednak użycie magii iluzyjnej i instrumentu wskazywało na jednego z bardów, magów pieśni i słowa, nie mógł dać się zauroczyć...

- Proszę wybaczyć mój brak manier, ta wyspa źle wpływa na nerwy - powiedział dworskim sarkastycznym tonem - jestem Rashad z potężnego rodu Al-Maalthir, wraz z moimi towarzyszami podążamy zbadać ruiny pradawnego Tlan, natomiast waćpannę co sprowadza w te dzikie rejony... ktoś kto przeżył samotną wędrówkę po dżunglach tej wyspy musi mieć doprawdy niewiarygodne szczęście lub umiejętności… Shillen, czy twój wilk wyczuwa jeszcze jakąś istotę w pobliżu?

Minerva pochyliła się do przodu opierając dłonie o złączone kolana i wydęła całuśne usta spoglądając na psa.
- O… piesek… - powiedziała słodko, a gdy zwierzę odpowiedziało warknięciem, czy innym tam pienieniem, kobieta przestała poświęcać mu uwagę i ponownie skupiła ją na Rashadzie.

- Och… potężny konkwistador więc… Każdy cywilizowany mąż pojmuje przecież, że skarby dzikusó… och… - Minerva zatrzepotała rzęsami - cóż ja powiedziałam “skarby”? Miałam oczywiście na myśli “ruiny”, tak ruiny dzikusów wymagają “zbadania” - to powiedziawszy chwyciła instrument i podjęła pieśń:

“Stał tam zamek pełen złota,
pełen złota i klejnotów,
była ponoć w nim królewna,
choć to rzecz nie całkiem pewna.
I nie bardzo wiemy, czemu
w jakąś chmurną, straszną noc
zamek zapadł się pod ziemię,
a z nim razem skarbów moc.”

Minerva zakończyła na wysoką nutę i zakołysała włosami po czym powiedziała spoglądając też na Katona:

- Miałam ja ci statek, ludzi wielce zainteresowanych sztuką… i bogactwem. W pewnym sensie “przedsiębiorców - wolnych strzelców” - los chciał, że po burzliwej rozmowie w interesach z inną grupą wielbicieli sztuki, wylądowałam na tej zapomnianej przez bogów wyspie - puściła oko do Anlafa. - Ale zaraz… czy ja kilku z was nie widziałam kiedyś w jakimś porcie hm?

-Wydaje mi się, że wiem gdzie mogliśmy się spotkać. Jesteś piratem…..tylko nie z naszej załogi - Katon uśmiechnął się ironicznie.
- Cóż, widzę, że to, co przyzwała nasza pani kapitan okazało się nad wyraz… łaskawe - zachichotał elf. - Czy zamierzasz kontynuować to, co zaczęło się na morzu, czy zakopiemy dawny….konflikt interesów…...w tej błotnistej mazi pod naszymi stopami?

Minerva fuknęła teatralnie i zaplotła dłonie na piersi.
- Jestem Kapitan Minerva Czarna, skoro zaś wy tutaj z tym to czarującym mężczyzną… - zerknęła uprzejmie w stronę Rashada - “badacie” ruiny, oznacza to, że wasza… Kapitan albo was zostawiła na śmierć, albo sama leży w błotnistej mazi. Z wami, załogą bez przywódcy zwady nie mam.

Elfka przyglądała się kobiecie z nieufnością: “Kapitan Czarnej Wdowy… Już na pierwszy rzut oka wydawało się, że coś z nią nie tak” pomyślała. Nachyliła się w stronę Anlafa i szepnęła mu do ucha - Jakoś jej nie wierzę… Pośniemy w nocy, a ona poderżnie nam gardła... - po czym przykucnęła przy szczerzącym kły, warczącym wilku i objąwszy jego kudłaty łeb, zaczęła go uspokajać.

Anlaf zmarszczył brwi patrząc na zalotne wręcz zachowanie bardki. - Ja też - odpowiedział Shillen przypominając sobie jak nieraz wpadał w kłopoty przez podobne dziewki klejące się w tawernach do podpitych awanturników szczodrze wydających świeże łupy. - Jest sama i nie pogardzi pomocą, ale kiedy nie będzie już nas potrzebować pewnie zechce pomścić swój okręt i załogę.

- Fakt nie mamy zwady, twe zdolności mogą okazać się przydatne, a ty znajdziesz w naszym towarzystwie pomoc i obronę - powiedziała Amira spoglądając nowej w oczy wyzywająco - pamiętaj jednak, że nie nie potrzebujemy tu kapitana, bo my tu stanowimy prawo jeśli chcesz się poddać naszym decyzjom możesz do nas dołączyć, jeśli nie idź swoją drogą.

Rashad wymienił spojrzenie z Amirą, spoglądając też na wyraźnie niechętną bardcę reakcję Shillen, która wcale go nie obeszła. Dołączenie do grupy Minervy mogło poprawić ich sytuację względem piratów Bellit, skoro oni byli jej wrodzy… Na tyle na ile można było ufać tej bardce, jej towarzystwo mogło się okazać użyteczne i znacznie zwiększyć komfort tej wyprawy (szczególnie jeżeli będzie nadal taka słodziutka)… ale czy piratom Bellit też mogli ufać?

- Moja droga Mivervo, to prawda, że według naszej wiedzy kapitan Bellit zwana też Lwicą albo nie żyje albo też jest właśnie przyuczana przez łowców zwanych Poławiaczami Pereł do pełnienia roli niewolnicy, która za niemałą fortunę zostanie sprzedana jakiemuś możnowładcy lub zamęczona na rynku ku uciesze gawiedzi, jeżeli nie okaże pokory. Myślę więc, że nie musisz się przejmować dawnymi z nią zatargami… może skłonna byś była ustąpić z funkcji kapitana bez załogi i zgodzić się przyjąć stanowisko nadwornego barda rodu Al-Maathir? Jestem pewien, że nasi sojusznicy nie będą mieli nic przeciwko…. Kiedy wrócimy z tej wyprawy ze skarbami i artefaktami starożytnych, nagroda na pewno przekroczy twoje oczekiwania - powiedział Rashad z chytrym uśmiechem.

Minerva przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się niewinnie.

- W tych ciężkich ekonomicznie czasach… Pańska oferta, lordzie Al-Maathir wydaje się całkiem rozsądna. A może to jedynie wpływ pańskiego osobistego czaru na moje słabe niewieście serce…? - uniosła zalotnie brew. - Alito rzecz oczywista i niepodobna, coby białogłowa drobna jako ja takiemu mężowi jak waćpan za buławę chwytała… Toteż nawet bym nie śmiała autorytet wasz podkopywać.

- I prawidłowo - odpowiedziała Amira uśmiechem łagodząc ostrość tonu - bo tu i komenda i buława do kogo innego należy. Swoją drogą musimy spocząć niedługo no i kąpiel przydałaby się nam wszystkim, może po drodze rozejrzymy się za jakimś dogodnym miejscem.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 25-12-2016 o 23:06.
Lord Melkor jest offline