Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2016, 22:48   #4
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
O godzinie 18.55 prywatny samolot wystartował z lotniska w Paryżu. Przewidywany czas przybycia do Wiednia 21.48. Mieli więc spędzić dwie godziny pod niebem. Tutaj Sophie nie musiała obawiać się snajpera. Na pokładzie samolotu była tylko ona, Andre, kamerdyner i asystent. Niemłody już Mauriccio postanowił wykorzystać ten czas na drzemkę, podczas gdy jego pan i Jules półgłosem rozmawiali na temat jakiejś inwestycji.

Sophie widząc, że mężczyźni zajęli się sobą sięgnęła po lekturę, na której starała się uczyć niemieckiego. Czytała “Proces” Franza Kafki po angielsku i na szczęście udało się jej znaleźć wersję niemiecką w przepastnej bibliotece Burtha. Mimo, że byli “bezpieczni”, cały czas zerkała na drzwi od pomieszczenia pilota, albo tylne.

Kiedy lot miał się już ku końcowi, a z nadajników nadano komunikat, by zapiąć pasy, z kabiny pilota wyszedł... pilot. Mężczyzna kierował się wprost do Andre. W dłoni trzymał pistolet.

Kobieta, gdy tylko dostrzegła broń, rzuciła się naprzód starając się odgrodzić mężczyznę od wampira. Sama sięgnęła do kabury. Powinna go ogłuszyć, strzelanie na pokładzie nie wróżyło nic dobrego. Tymczasem mężczyzna, nie mogąc iść dalej przystawił sobie lufę do skroni.

- Witamy w Wiedniu, zdrajco - powiedział i... wystrzelił. Z kabiny pilotów dobiegł siostrzany strzał.

Sophie ruszyła biegiem w stronę kabiny pilotów. Obawiała się najgorszego… właśnie stracili obu pilotów. Pozostawała jej nadzieja…, że samolot jest cały i nie ma w nim bomby.

Kiedy jednak wypięła się z pasów i już ruszyła przed siebie biegiem, dokładnie w chwili gdy przeskakiwała nad ciałem pilota, samolot runął dziobem w dół. Kobieta poleciała gwałtownie do przodu, rozbijając się boleśnie o ściankę przedziałową. W głowie jej szumiało.

Kobieta przeklęła z bólu i zerknęła na wampira i pozostałych, chcąc się upewnić w jakim są stanie. Ruszyła dalej w stronę kabiny pilotów. W momencie przeciążenia Jules najwyraźniej stracił przytomność ( a może to widok rozbryzganego na tapicerce mózgu pilota tak na niego zadziałał), kamerdyner siedział w swoim fotelu, nerwowo podążając za instrukcją “w razie wypadku”, zaś Andre jak gdyby nigdy nic rozpiął pasy i ruszył spacerkiem w stronę Sophie. Uśmiechnął się nawet, gdy na niego spojrzała, jakby dla niego cała sytuacja była igraszką.
- Cholerny wampir… - Sophie wsunęła się do kabiny pilotów chwytając się drzwi. Rozejrzała się jakie spustoszenie zafundowali im piloci nim postanowili popełnić samobójstwo. Pamiętała, że ma nie zadawać pytań ale była jedna rzecz, którą bardzo chciała teraz wiedzieć. - Umiesz latać, Andre?

Drugi pilot leżał martwy, swoim korpusem przygniatając drążek sterowniczy. Tymczasem Andre znalazł się obok kobiety.
- A czy ja ci wyglądam, jakbym miał skrzydła? Przyszedłem po spadochron. - wskazał luk bagażowy nad przejściem.

- Warto było zaryzykować, choć miałam na myśli pilotowanie samolotu. - Cofnęła się i sięgnęła do luku. Podała spadochron Andre i zerknęła czy jest drugi. - Zrzucano mnie raz, ale na froncie jest to dosyć proste.

- Mamy 3 spadochrony. I 3 przytomnych. Dobrze się składa. - powiedział beznamiętnie wampir.

Sophie spojrzała na wampira. No tak… współczucie to coś co przydarza się innym.
- Spadochron ma udźwig około 120 kilo, od biedy mogę zgarnąć twojego doradcę. Najwyżej będę miała mniej przyjemne spotkanie z ziemią.

- Żartowałem. Jest 6 spadochronów. To luksusowy samolot. - wampir uśmiechnął się jakby zrobił niezłego psikusa.

Kobieta nie odpowiedziała na to. Założyła spadochron i chwyciła dwa kolejne. Szybkim krokiem podeszła do kamerdynera.
- Proszę to nałożyć zgodnie z instrukcją i skakać.
Wróciła do leżącego na ziemi Julesa i zaczęła go cucić. Nie oglądając się na wampira powiedziała. - Zalecałbym skakać. - Uderzyła mężczyznę w twarz i widząc, że się przebudza wcisnęła mu spadochron. - Ubieraj i skacz. Szybko.
Podeszła do wampira i otworzyła drzwi przy kabinie pilotów.
- Andre… mogę czekać na nich, ale odpowiadam tylko za ciebie i twoje bezpieczeństwo. - Sophie patrzyła wampirowi prosto w oczy. Zbliżali się do ziemi i nie miała czasu na zajmowanie się zbędnym balastem. - Więc albo Pan teraz skacze, albo Pana wypchnę.

Burth wyszczerzył się, widać humor mu dopisywał. Wyminął Sophię i podszedł do Julesa, który wciąż dochodził do siebie. Zaczął zakładać spadochron na plecy mężczyzny. Tymczasem kamerdyner był już gotów do skoku.
Kobieta podeszła i chwyciła go za marynarkę.
- Nie żartowałam. Proszę skakać. - Była poirytowana. To nie była zabawna sytuacja, a już tym bardziej nie moment na spacery po samolocie. - Jak ci na nim zależy to się nim zajmę. - Ostatnio słowo już niemal wywarczała.

- Uspokój się, Sophie. - powiedział Andre, patrząc jej w oczy i nie przerywając ogarniać asystenta. Faktycznie poczuła się spokojniejsza. - Już, jesteśmy gotowi. - dodał zaraz potem Kainita, podnosząc współpracownika z siedzenia. Tymczasem silniki zaczęły wyć przeraźliwie.

Nie chciała tego spokoju. Adrenalina ułatwiała jej pracę.
- To skaczcie. - powiedziała choć już miała gdzieś co wampir z tym zrobi. - Jestem tuż za wami.

Dalsza ewakuacja przebiegła bez problemów, kiedy jednak znaleźli się w powietrzu, wyszkolone oko Sophie podpowiedziało jej, że jeszcze 10... 15 sekund i byliby zbyt blisko ziemi na ewakuację - przynajmniej ci, którzy nie posiadali nadprzyrodzonych zdolności. Czy wampir o tym wiedział? A może po prostu szastał ich życiem jak pieniędzmi, których miał przecież dużo i w każdej chwili wiedział, że jest w stanie sięgnąć po więcej?
 
Aiko jest offline