Posiwiały i wyłysiały przedwcześnie Rosa uśmiechnął się smętnie słysząc pytanie Cycerona. Pokiwał też głową, słysząc odpowiedź Aratusa.
-Marku, mój drogi... - zwrócił się do Cycerona.-Czy mógłbyś zrobić łatwiejszą rzecz, niż oskarżyć swojego ojca o to, że obecne porządki w Republice nie znajdują jego uznania i że działania Korneliusza Sulli nie są tym, o co składa ofiary nieśmiertelnym bogom? Krótki donos, komu trzeba, a jeszcze ludzie przyklaskiwać ci będą, że cenisz wyżej lojalność ojczyźnie niż własnemu ojcu. A pluć będą i ci złorzeczyć, ale nie w twojej obecności. Bo tylko na hańbę tak straszliwy czyn zasługuje. Hipotetycznie - uśmiechnął się gorzko.-Wydawało mi się, Marku, że piękniejsze hipotezy stawiałeś nam w Tusculum do rozważań. Czy mrok naszych czasów tak bardzo cię ogarnął, że musisz uciekać się do takich strasznych myśli? O ojcobójstwie chyba się wystarczająco wypowiedzieli starożytni. Ze wszystkich ojcobójców jedynie Dzeus Nieśmiertelny wyszedł bez szwanku, a to dlatego tylko, że zespolił swoją wolę z Przeznaczeniem, co oznaczało wiele wyrzeczeń. A tak, to czy mam wymienić wszystkich ojcobójców, świadomych i nieświadomych, o których ostały nam się przekłady? Co takiego strasznego ten ojciec miałby uczynić, żeby w ogóle rozważać taki czyn? Czy jak Kronos pragnąłby zagłady syna, czy proroctwo może przepowiedziało jego upadek? A może się zhańbił jakimś czynem, jak Klitajmestra, że ją własne dzieci zasiekły?
Upił łyk wina. Wpatrywał się z niepokojem i smutkiem w Cycerona. Od momentu, kiedy Sulla mu kazał przyjechać z Rodos do stolicy imperium, by ponownie zasiadł w Senacie, Rosa chętnie spędzał czas właśnie z Markiem Tuliuszem, a wspólne zainteresowania zacierały zupełnie różnicę wieku między młodym prawnikiem a starszym kwestorem. Temat rozmowy jednak zaskoczył senatora, podobnie jak otaczający ich rozmówcy. |