Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2016, 23:37   #4
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ella i Tytus

Dom Marka Tulliusza Cicerona, uczta popołudniowa

Młody człowiek imieniem Tytus siedział po lewej ręce Cicerona zachowując kamienną twarz po słowach przyjaciela. Aczkolwiek jedynie dlatego, że jego myśli nieco błądziły po co ciekawszych miejscach pewnej młodej dziewczyny, którą nagle ofiarowano mu dzisiaj rano jako urodzinowy prezent. Jednak stanowczo ku jego radości.
- Rozumiem, że to bardzo hipotetyczne, drogi przyjacielu – odezwał się po chwili do Marka Tulliusza ważąc swoje słowa. - Nie, nie zastanawiałem się nad taką opcją, aczkolwiek domyślam się, iż zadając takie pytanie masz coś konkretniejszego na myśli – inaczej trudno byłoby przypuścić, że Ciceron zebrał grupę swoich dobrych znajomych dla retorycznych rozważań dotyczących ojcobójstwa.

Tytus Vasco wyglądał całkiem przyzwoicie. Miał na sobie kremową tunikę, oczywiście bez jakichkolwiek pasków, które przynależały wyłącznie klasom wyższym. Na przykład Cicero miał prawo do tuniki z dwoma wąskimi paskami po obydwu bokach. Na tunice Tytus nosił togę virilis, najprostszą, wykonaną z czystej, białej wełny. Także ona wskazywała na jego status obywatela. Znacznie bowiem strojniejsze, odpowiednio barwione przysługiwały jedynie wyższym stanom oraz urzędnikom. Osobiście raczej Tytus nie przepadał za trudną do odpowiedniego przewiązania togą. Zazwyczaj wolał, jak wielu obywateli, którzy przeszli służbę legionową, płaszcz zwany lacerna, zamiast togi. Jednak na spotkanie z Ciceronem przywdział bardziej uroczysty strój. Wprawdzie mało co nie schlapał go po drodze błotem poganiacz mułów, ale jakimś sposobem udało mu się uniknąć plam. Udało mu się jednak odpędzić laską zwierzę, które niedbale prowadzone rozchlapywało brudną, podszytą fetorem wodę na wszystkie strony.

Dziwił się owemu zaproszeniu, ale nie mógł oraz nie chciał odmówić. Wszak byli przyjaciółmi, choć widywali się oczywiście znacznie rzadziej niżeli podczas czasów szkolnych. Nie do pogardzenia był również smakowity obiad. Niewolnica bowiem Tytusa, Mirufa Azjatka, doskonale gotowała, ale mimo wszystko dysponowała ograniczonym repertuarem dań oraz blokadami finansowymi na luksusowe produkty. Dlatego Tytus, choć uwielbiał jej kuchnię, lubił od czasu do czasu postołować się poza własnym domem. Choć odkąd niespodziewanie zjawiła się w nim Ella przypuszczał, iż będzie tu bywał częściej. Wszystko zaś było niezwykle zaskakujące.

Dom Tytusa Vasco, tegoż dnia, wspomnienie poranka

Willa Tytusa nie była wielka i po prawdzie nie zarobił na nią własną pracą, ale otrzymał od ojca. Podobnie zresztą gro kosztów utrzymania spływała na Valeriusza Vasco, który starał się dbać nie tylko o starszego, ale i młodszego syna. Wprawdzie doświadczony lichwiarz nie był już takim bogaczem, jak przed okresem proskrypcji, kiedy to musiał wydać większość swojego majątku na łapówki, ale i tak zostało mu sporo. Powoli zresztą odkuwał się pożyczając na procent niewielkie sumy oraz handlując wszystkim i niczym. Stać było przedsiębiorczego mężczyznę na przyzwoite utrzymanie siebie oraz synów. Przy czym starszy Septimus pomagał mu przy interesie, zaś młodszy Tytus poszedł drogą prawnika.

Dzień zaczął się dosyć zaskakująco, od listu Marka Tulliusza Cicerona, zapraszającego swojego starego przyjaciela Tytusa Vasco na popołudniowy posiłek. Dodatkowa notka wspominała, że Cicero pragnie omówić jakąś istotną sprawę. Młody niewolnik o ciemnobrunatnej skórze, prawdopodobnie Afrykanin, czekał oddawszy list w przejściu zwanym vestibulum. Prowadziło ono z ulicy do wewnętrznego atrium i oczywiście było normalnie mocno zamknięte. Zazwyczaj przebywał tam Dictus Azjata, jeden z trójki niewolników Tytusa, który wśród swoich obowiązków miał wprowadzanie gości oraz odpędzanie przybłęd, którzy mogliby próbować dostać się do środka przez bramkę. Przeczytawszy list oraz zastanowiwszy się, iż nie ma na dzisiaj istotnych spraw, pan domu wezwał niewolnika.
- Przekaż Markowi Tulliuszowi – odpowiedział – że może na mnie liczyć.
- Oczywiście panie, dziękuję w imieniu mojego pana – niewolnik skłonił się lekko, jak to zwykle robi zaufana służba domowa, którą właściciel traktuje odpowiednio. Zresztą Tytus zgadzał się z takim postępowaniem, jego ojciec Valeriusz także. Potrzebował bowiem nie niewolników, ale zaufanych służących, którym mógł powierzyć także istotne dla interesu sekrety. Każdy niewolnik domowy panów Vasco zawsze dostawał niewielka kwotę miesięczną, którą mógł odłożyć, żeby po latach wykupić się i odtąd otrzymać status wyzwoleńca. Valeriusz prowadził tyle dziwnych interesów, że nie miał ochoty, by którykolwiek niewolnik chciał na niego donieść władzom, zaś Tytus odziedziczył po nim ową tradycję.

Dzień był wyjątkowo ładny, nawet jak na lato. Można było założyć się, że po południu skwar zaleje ulice Rzymu, ale obecnie jeszcze pogoda była całkiem miła, daleka od jakiejś duchoty, tym bardziej, że powiewał lekki wiatr ze wschodnich, górskich okolic. Tytus już planował wykąpać się domowej, niewielkiej łaźni, bowiem na miejskie termy było zbyt mało czasu, kiedy kolejny raz przez odgłos ulicznych hałasów przebiło się walenie do zewnętrznej bramki.
- Ej, Dictus, otwieraj – usłyszeć się dało donośny, choć nieco zgrzytliwy oraz zużyty głos Valeriusza. Ojciec doskonale wiedział, jak ma na imię niewolnik pilnujący bramki oraz miał oczywiście prawo wejść.
- Już już ojcze – Tytus skoczył zamiast niewolnika otwierając rodzicielowi wejście. Widać było, iż ta dwójka się lubiła, gdyż obydwaj mężczyźni serdecznie uścisnęli się.


Valeriusz swoją postawą oraz patrzeniem spode łba na wszystko oraz wszystkich robił groźniejsze wrażenie, niźli niosła ze sobą prawdziwa rzeczywistość. Oczywiście prowadził biznes twardą ręką, ale wbrew ostremu wyglądowi nie był jakimś okrutnikiem. Nosił wąsy i brodę, które farbował na brąz, zaś szatę nosił skromniejszą, niż mógłby, gdyby mu się akurat chciało.

Za Valeriuszem weszła Ella! Niewolnica uśmiechnęła się lekko do Tytusa, na co on odruchowo odpowiedział. Kompletnie zaskoczywszy go swoją miłą wizytą, bowiem nie spodziewał się, iż ojciec przyjdzie właśnie z nią. Odkąd wrócił z wojska Tytus podczas odwiedzin ojca starał się także spotkać z Ellą, która należała do zaufanej służby Valeriusa. Dziewczyna była nie tylko po prostu ładna, jak wiele innych niewolnic, które mogły swoim panom zaoferować jedynie powab ciała, ale miał też inteligencję, charakter oraz zdroworozsądkowe podejście do swojego losu. Tym razem jednak przyszła z Valeriuszem do Tytusa, który zadziwiony wpatrywał się to na nią, to na ojca.
- Haha – huknął nieco skrzekliwie Valeriusz – zaskoczenie się udało. Gratuluję 23ech lat, a to – wskazał na dziewczynę – mój prezent. Widziałem jak się na nią gapisz, niechaj więc zdobi twój dom swoją urodą. Niechaj nikt nie powie, że Valeriusz Vasco nie dba o swoje potomstwo.
- Tato, dziękuję, proszę – widać było, że Tytus jest nie tylko zadowolony, ale wręcz wstrząśnięty owym pięknym podarkiem. - Wejdź, może masz ochotę na miętę, lub wino, akurat mam dzban rodyjskiego.
- Przykro – Valeriusz wzruszył ramionami ewidentnie zadowolony z wrażenia, które wywarł swoim prezentem – interesy czekają. Wpadnij przy okazji. Septimus także się ucieszy - dorzucił wychodząc.
Niewolnica miała na sobie bogate jak na służącą szaty. Najwyraźniej Valeriuszowi zależało by ładnie zapakować prezent dla syna. Na jej twarzy widniał typowy dla kobiety lekki uśmiech. Ciemne blond włosy miała upięte zgodnie z obowiązującą modą. Tytus znając ją dobrze widział w jej oczach zaciekawienie. Od kiedy ją poznał, kobieta bardzo odżyła, stawała się teraz coraz śmielsza, cały czas jednak mając na uwadze swój status. Kilkukrotnie delikatnie wypytywał jak trafiła w ręce Valeriusza, widać było jednak, że niechętnie zdradza nawet najmniejsze szczegóły. Ojciec zdradził mu, że odkupił ją od centuriona Marcusa. Mężczyzna znany był z nie najlepszego traktowania swoich niewolników, jednak na ciele dziewczyny nie było widać, żadnych śladów po przemocy.


Ella skłoniła się nisko swojemu nowemu panu. Powstrzymywała się by nie zacząć się rozglądać po swoim nowym domu.
- To będzie zaszczyt służyć ci Panie. - odezwała się cicho dopiero gdy mężczyźni skończyli rozmowę.
Ojciec miał pomysły! Tym razem nad wyraz ciekawe..
- To będzie bardzo miłe mieć cię pod swoim dachem, Ello - wspomniał spoglądając na młodą Germankę. - Planowałem odwiedzić ojca oraz zobaczyć się z tobą, a tymczasem, proszę. Zjawiłaś się u mnie.
Pomyślał chwilkę.
- Pokaże ci twój pokój. Później zaś poznasz resztę mojej familii - użył tego słowa na określenie swoich domowych niewolników. - Zresztą Dicusa już spotkałaś przy wejściu - wskazał jej młodego, doskonale zbudowanego mężczyznę o inteligentnym wejrzeniu oraz nieco rozwichrzonej czuprynie. Pozostałej dwójki chwilowo nie ma, bowiem wybrali się rankiem na targ, mają czas wolny do popołudnia.


Kobieta ruszyła za Tytusem.
- Wieczorem powinien pojawić się tragarz z moimi rzeczami, jeśli nie będzie to dla Pana problemem. - Teraz już z zaciekawieniem oglądała villę. Była sporo mniejsza od domu Valeriusza.
- Nie będzie. Wprawdzie mam wizytę u mojego przyjaciela z dawnych lat na popołudnie, która może się przeciągnąć, jednak ktoś będzie w domu cały czas - wyjaśnił jej. - Najpewniej Dicus, dlatego jeśli się pojawi tragarz, odbierze twoje rzeczy oraz przeniesie je do twojego pokoju.

Wprowadził ją dalej, z atrium do głównej części zwanej compluvium. Tutaj mieściły się pokoje jego oraz służby. On miał swój, zaś pozostała trójka także pojedyncze, choć bardzo małe. Takiż pokój, choć najbliższy jego sypialni dostała Ella. Z niewielkim, dosyć wąskim łożem, stolikiem, na którym stało wypolerowane, miedziane lusterko oraz skrzynią. Inna sprawa, że jego własny także nie był specjalnie bogatszy w akcesoria, lecz trochę zdobniejszy. Oprócz tych pokoików był jeden większy, służący do przyjmowania gości, z kilkoma sofami, krzesłami oraz stołem. Wszelkie pomieszczenia gospodarcze mieściły się na tyle. Tam była kuchnia, spiżarnia, mała łazienka. Jednak obecnie najważniejszy był jej pokój. Musiała wszak się w nim odnaleźć oraz przyzwyczaić. Tytus lubił, żeby ludzie wokoło niego byli zadowoleni. Także niewolnicy.
- Proszę, tutaj będziesz spała - wskazał jej pomieszczenie. - Kiedy zjawi się moja gospodyni, poinformuję ją, żeby przygotowywała odtąd więcej strawy. Cieszę się z pomysłu ojca - położył dłoń na jej ramieniu takim po prostu naturalnym ruchem. - Wydawało mi się, że był do ciebie przywiązany, albo raczej do twojej pomocy przy leczeniu stawów - wspomniał, bowiem właśnie te kłopoty doskwierały Valeriuszowi. Dlatego właśnie zdziwił się, iż ojciec zrezygnował z pomocy medycznej wewnątrz własnego domu.
- Może chce cię częściej widywać Panie. - Kobieta z zainteresowaniem rozejrzała się po pokoju, dotychczas zazwyczaj dzieliła z kimś miejsce spoczynku. - To wspaniały pokój. Dziękuję.
- Chcę, żebyś czuła się tutaj dobrze - powiedział spokojnie. - Oraz cieszę się, że trafiłaś do mnie. Zaś ojciec, hm, może masz rację - zastanowił się. - Wobec tego będziemy bywali u niego trochę częściej, jeśli tylko obowiązki pozwolą. Ja zabawię go rozmową, ty zaś doglądniesz jego stawy. Przy okazji, wspomniałem wcześniej, że idę do domu swojego przyjaciela Cycerona na popołudniowe spotkanie. Nie mam dla ciebie obowiązków, tak naprawdę w ogóle jestem zaskoczony, choć bardzo mile - spoglądał na nią z pewną dozą intensywności, mieszającej w sobie radość, zadowolenie oraz iskierki pożądania. Niewolnica zsunęła z głowy aliculę, ale nie zdjęła jej jeszcze. Podeszła spokojnym krokiem do lustra i przejrzała się w nim. Była piękna i nagle stała się taka dostępna. Dotychczas dziewczyna stanowiła własność ojca, teraz należała do niego, co zasadniczo mogło zmienić relacje formalne pomiędzy nimi, choć niekoniecznie relacje towarzyskie. Znali się wszak, rozmawiali ze sobą nie raz i już wcześniej polubił Ellę. Obecnie tak samo jak przedtem nie chciał jej sprawiać jakiejś przykrości. - Dlatego jeśli chcesz, możesz iść ze mną. Jeśli wolisz odpocząć w domu, zaznajomić się z innymi oraz sama odebrać paczkę, możesz zostać wedle swych pragnień? - spojrzał na dziewczynę pytająco.
- Zaszczytem będzie dla mnie towarzyszyć ci dzisiejszego wieczoru. - Ella uśmiechnęła się i skłoniła mężczyźnie. - Wygładziła aliculę, którą miała na sobie. Valeriusz polecił jej by jako prezent założyłą najlepsze szaty, teraz była z tego zadowolona. - Chcę ci służyć wszelką pomocą i pozwalam sobie wierzyć, że zapoznanie się z Pańskimi przyjaciółmi mi to ułatwi.
- Szczerze mówiąc liczę również na to, ale nawet wiecej. Wszak wiadomo mi, że masz wiedzę medyczną, ja zaś jestem prawnikiem. Siłą rzeczy więc podczas niektórych spraw, wejrzenie takiej osoby może okazać się bardzo wskazane oraz wręcz niezbędne. Dotychczas musiałem prosić rozmaitych lekarzy o jakąś opinię, ale oczywiście było to kosztowne oraz obarczone pewnym ryzykiem. Teraz zakładam, że ty zajmiesz się ewentualnymi ocenami kwestii medycznych, gdyby takie się pojawiły - to było rzeczywiście doskonałe. Umiejętności dziewczyny mogły być bardzo przydatne przy niektórych problematycznych sprawach. Natomiast inne rodzaje wsparcia czy pomocy … oczywiście także byłyby mile widziane, aczkolwiek oczywiście nie teraz, bowiem czas mijał powoli, lecz nieubłaganie. Zaproszenie od Cycerona było na tyle istotne, iż nie wypadało się spóźnić, zaś jeszcze musiał się umyć oraz dojść do jego domu. To zaś także był kawał drogi. - Czy chciałabyś coś zjeść, posilić się, może napić? - spytał - Wprawdzie jak wspomniałem, gospodyni jest na targu, ale coś w domu zawsze sie znajdzie, przynajmniej placki jęczmienne oraz wino.
- Czy nie potrzebujesz Panie pomocy przy przygotowaniach do wyjścia? - Kobieta zsunęła z siebie aliculę pozostając w samej todze. Przez cienkie płótno przebijało się delikatnie zgrabne ciało niewolnicy. Ostrożnie złożyła materiał i ułożyła go na skrzyni. - Chciałabym dowiedzieć się trochę o Panu Cyceronie, by nie zawstydzić cię Panie, swoją niewiedzą.
- Chciałbym - przyznał uczciwie spoglądając na dziewczynę. Jej kształty wzywały go do siebie, jednak Tytus miał w sobie swego rodzaju uczciwość oraz obowiązkowość. Jako prawnik musiał posiada wspomniane cechy. - Obawiam się, że to wtedy nie skończyłoby się na prostej pomocy, ale spóźnilibyśmy się - stwierdził ponuro. - Jednak wieczorem, liczę, że uda nam się znaleźć więcej czasu na wzajemne poznanie. Cyceron zaś jest taką osobą, do której spóźniać się nie należy. Zaś cóż, kim on jest. Właściwie nikim, ale na mój nos ma podstawy stania się kimś. Prawnik, syn ekwity oraz senatorskiej córy, świetny mówca, doskonały jurysta, człowiek dosyć zamożny oraz mający znajomości. Niecałkiem się zgadzam z jego poglądami politycznymi, przynajmniej tak, jak to przedstawiał podczas rozmów, ale cóż. Przyjmijmy, że pod tym względem się różnimy - Tytus jednak nie powiedział, jakie poglądy posiadają obydwaj. - Ponadto jest to bardzo przyzwoity człowiek. Taki ludzki i dla służby i niewolników oraz wierny syn Rzymu. Bądź jednak u niego ostrożna, raczej słuchaj niż mów oraz staraj się obserwować. Mam do Cycerona zaufanie, ale trochę wiedzy nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Ella skłoniła się nisko.
- Nie chcę cię zatrzymywać Panie. Te informacje będą mi bardziej niż wystarczające. - Wyprostowała się i uśmiechnęła do Tytusa. - Jeśli pozwolisz przespaceruję się po domu i chwilę porozmawiam ze służbą. - Podeszła do niego. Zatrzymała się na dystans, na jaki zazwyczaj rozmawiali z sobą w domu Valeriusza. Chwilę przyglądała się mężczyźnie i pozwoliła sobie na podejście bliżej. Stanęła tak, że mężczyzna mógł ją spokojnie chwycić gdyby tylko miał chęć. - Pozostaje mi mieć nadzieję, że wieczorem będę bardziej pomocna.
- Och, wierzę w to piękna Ello - naprawdę dziewczyna uderzała do głowy niczym cypryjskie wino. Była niewinna oraz prowokująca jednocześnie. Ach, oczywiście, chciałby się z nią kochać już i zaraz, ale musiał mieć chłodną głowę u Marka Tulliusza Cicerona. Sprawy przedstawiane przez niego bywały zazwyczaj mocno skomplikowane. Ponadto znając swoje wewnętrzne pragnienia chyba nie zdołałby znaleźć w sobie tyle siły woli, żeby oderwać się od jej kształtnego ciała, pięknie prezentującego się pod tuniką. - Oczywiście, do chwili wyjścia jesteś wolna. Spośród służby jest jedynie Dicus. Jego matka wróci pewnie dopiero po południu, zaś mój kancelista pewnie wcześniej. Pewnie spotkasz go przed wyjściem. Czuj się swobodnie - powiedział odchodząc do mycia.

Ella odprowadziła mężczyznę wzrokiem. Dzisiejsze spotkanie z Cyceronem było jej bardzo w niesmak. Tyle czasu krążyli wokół siebie z Tytusem, a teraz gdy już jest w jego domu, gdy należy do niego musi znów poczekać. Powstrzymała westchnienie, na wypadek gdyby był w pobliżu Dicus i ruszyła spokojnym krokiem na spacer po willi. Jeśli miała dobrze służyć nowemu panu musiała znać każdy zakamarek tego miejsca. Na dłuższą chwilę przysiadła w atrium. Tu przysiadł się do niej Dicus. Chwilę porozmawiali o tym jak funkcjonuje posiadłość Tytusa.

Widząc kancelistę Vasco zdała sobie sprawę, że powinna się przygotować do wyjścia. Przywitała się informując o planowanym wyjściu i udała się do swojego pokoju po aliculę. Przysiadła przed lustrem układając ostrożnie tkaninę na ramionach. Służące Valeriusza wiele ją nauczyły, jeszcze trzy lata temu nie miałaby pojęcia, że w ogóle powinna coś takiego założyć. Podeszła do pokoju Tytusa i widząc, że drzwi są otwarte weszła do środka. Tytus stał w samej tunice, ale obok leżała już przygotowana toga. Nabierający popularności element męskiego ubioru, musiał być prezentem od ojca. Ella podeszła do mężczyzny uśmiechnęła się i wskazała na pas materiału. Widząc przyzwolenie, uważnie zaczęła układać tkaninę. Nie omieszkała przy tej okazji kilkukrotnie dotknąć, rozgrzanego kąpielą, ciała mężczyzny. Kończąc odsunęła się by zobaczyć efekt. Była zadowolona.
- Powinniśmy wyruszać Panie. - Skłoniła się lekko i prostując się nasunęła na głowę aliculę.
- Powinniśmy – zgodził się spoglądając na dziewczynę. - Pięknie wyglądasz Ello, gdybyś była klejnotem, stanowiłabyś obiekt pożądania każdego jubilera. Ale jesteś kobietą, ja zaś się cieszę, że należysz do mnie – zabłąkany promień słońca igrał z lśniącymi włosami dziewczyny dodatkowo rozświetlając jej twarz. Ella miała niezwykłą piękność córek germańskiej krainy. Jasną karnację, dumne spojrzenie, niezwykle regularną buzię, mającą w sobie coś niepokojąco subtelnego. Wyglądem stanowiła świetne połączenie północnej, jasnej urody oraz elegancji południa. Była wiotka, smukła gdzie trzeba i zaokrąglona tam, gdzie radowałoby to męskie spojrzenie. Dlatego nic dziwnego więc, że Tytus spoglądał na nią i nie wiadomo tylko, czy więcej w nim było podziwu dla platonicznego piękna klasycznej kobiecości, czy pragnienia zakosztowania upojnego nektaru gorącej nocy.

Dom Cicerona, ponownie popołudnie

Wieczór zapowiadał się przyjemnie. Ella szybko oswoiła się z pozostałymi służącymi i pomogła przy podawaniu posiłku. Teraz widać było jak bardzo odstawała od przeciętnej służby. Gdy Cicero zaprosił ich na rozmowę wycofała się z pozostałymi, kobietami. Natomiast Tytus ruszył wraz z innymi zaproszonymi. Szczerze mówiąc był dumny z posiadania Elli. Wszystko było sympatyczne, dopóki Cicero nie zadał swojego pytania. Zabicie bowiem ojca stanowiło potworność ledwo mieszczącą się wewnątrz rzymskiego prawa, a Tytus właśnie był prawnikiem. Och nie takim znawcą, jak Cicero, który doskonale potrafił interpretować naciągane przepisy na korzyść swojego klienta, ale jednak był. Pater familias stanowił dla Rzymianina nie tylko absolutną głowę rodziny, właściciela oraz dysponenta jej majątku, ale także kapłana, który sprawował duchową opiekę nad rodem. Możnaby powiedzieć, że ojciec rodziny stanowił właściwie wolę rodu, które to uprawnienia stosował nawet po uzyskaniu dorosłości oraz ożenku synów. No, chyba, że ktoś postanowił zastosować emancipatio oznaczające zwolnienie spod władzy sprawowanej przez pater familias, który jednakże musiał wyrazić na to zgodę. Stanowiło to akt prawny, na podstawie którego dziecko stawało się osobą sui iuris. Głównym powodem takiego postępowania była zazwyczaj chęć zachowania majątku w rękach mniejszej ilości dzieci. Ktoś bowiem, poza rodziną, nie mógł dziedziczyć, chyba że specjalnym postanowieniem woli ojca rodziny. Jednak akurat ją nowy pan i władca domu mógł próbować podważyć prawnie. Tytus przerabiał już taką właśnie sytuację z rodziną pewnego kupca, który zaginął na morzu podczas podróżny do Egiptu.

Oprócz tego Tytus znał podobną sytuację z własnego życia, bowiem tak postąpił wobec niego jego własny ojciec Valeriusz, właśnie dla dokładnego sprecyzowania podziału zadań rodzinnych. Tytus nie miał mu tego za złe, zaś więzi rodzinne pomiędzy członkami rodu Vasco utrzymywały się zażyłe. Likwidacja relacji agnatycznej nie rozłączała bowiem capitis deminutio minima, czyli po prostu więzów krwi. Dlatego właśnie formalnie tworzyli jakby oddzielne rodziny, jednak bliskie więzi trwały oczywiście dalej. Wszystko wedle prawa. Wspomniane kwestie były akurat oczywiste, ale pozostałe części prawa rodzinnego przypominały jazdę na wystraszonym koniu pomiędzy straganami na zatybrzańskim bazarze.

Tytus doskonale znał Cicerona z lat wspólnego pobierania nauk u doskonałych prawników rzymskich i greckich. Później ich drogi się rozeszły, lecz zachowali pewne więzi, od czasu do czasu korespondując ze sobą. Później spotykali się niekiedy konsultując pewne kwestie prawne. Cicero bowiem był osobowością, pomimo iż latami wydawał się niewiele starszy od Tytusa. Umysł miał bystry, wiedzę olbrzymią, wymowę zaś gładką niczym lira w ręku Ariona. Tak jak tamten grał na instrumencie, tak podobne efekty potrafił wywołać swoimi słowy Cicero. Dodajmy jeszcze doskonałe pochodzenie, Marek Tulliusz był bowiem ekwitą, ale po kądzieli pochodzącym z rodziny senatorskiej, zaś Tytus zwykłym plebejuszem, acz nienarzekającym na swój stan majątkowy. Podniesienie do rangi ekwitów, wedle prawa, wymagało posiadania 400u tysięcy sesterców zainwestowanych w ziemię Lacjum. Niektórym stanowczo się to nie opłacało. Choćby ojcu Tytusa, zwłaszcza, że chociaż ciężar proskrypcji już minął, zawsze mógł się czaić gdzieś w pobliżu jakiś drań pokroju Marka Krassusa.

Tytus uśmiechnął się nieco krzywo.
- Zadałeś pytanie, na które wydaje mi się, sam znasz odpowiedź – uzupełnił swoje poprzednie słowa. - Taka zbrodnia nie ujdzie rzymskiemu prawy, to zaś oznacza, że czysto hipotetycznie, iż gdyby ktokolwiek chciał ją uskutecznić, potem zaś nie być posądzonym, miałby trzy możliwości. Pierwszą oczywiście jest ukrycie morderstwa pod pozorem przypadkowości. Trucizna nie pozostawiająca śladów, lub przypominająca objawami chorobę. Czasem przypadkowe potknięcie się, upadek, wypadek podczas jazdy konnej oraz wszelkie podobne. Coś sprawiającego, że osoby badające ową trudną sytuację uznałyby ją za naturalny przypadek. Druga hipotetyczna możliwość, to upozorowanie samobójstwa. Trudniejsza, bowiem wymaga zaistnienia dodatkowych okoliczności, typu symulacja jakiegoś niepowodzenia, szaleństwa, czy ogólnie powodu, dla którego ktoś miałby się targnąć na siebie samego. Takiemu rozwiązaniu pomógłby oczywiście list napisany ręką owej osoby potwierdzający ów właśnie czyn oraz świadkowie, którzy wspomnieliby, że człowiek rzeczony wcześniej wspominał, lub rozmawiał na taki temat. Jeśli pierwsza wspomniana możliwość wymaga niekiedy po prostu wykorzystania okazji, to druga w każdym przypadku wiąże się ze stertą przygotowań. Trzecia wreszcie, także wymagająca skrupulatności, to po prostu wrobienie kogoś. Wtedy główne przygotowania takiego hipotetycznego uczynku powinny iść nie w celu ukrycia zbrodni, ale powiązania z nią osoby, która miałaby motyw, okazję oraz ewentualną korzyść. Niektóre bowiem osoby dosyć lekko podchodzą do zbadania kwestii oraz potrafią po prostu przyklepać taką sprawę – rzucił całkowicie ogólnie, nie chcąc oskarżać wprost żadnego pretora, że jest głupi oraz strasznie skorumpowany. Jednak sprawa była oczywista, wielu urzędników za pieniądze byłoby w stanie klepnąć taką sprawę, szczególnie, jeśli mieliby jakikolwiek pozór wskazujący na daną osobę. Szczególnie wtedy, jeśli taki człowiek byłby nieustosunkowany, ewentualnie niespecjalnie mógłby się bronić przed takim właśnie zarzutem. Jednak wybacz, doskonale sam znasz wspomniane uwarunkowania. Dodam jeszcze, iż osobiście obawiałbym się wspomnianego donosu, jako że mogłoby to oznaczać przejście rodzinnego majątku na skarb Rzymu. Czyli utratę prawdopodobnych, spodziewanych przychodów.
 
Kelly jest offline