Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2016, 21:41   #13
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Krasnoludy okazały się bardziej niż chętne do pilnowania orka, naradzając się nawet między sobą, jak się najlepiej wędzi zielonoskórych. Choć ta krwiożerczość mogła być raczej na pokaz. Mimo wszystko brodaty ród był rasą wielce cywilizowaną. W każdym razie można było być pewnym ich gorliwości w pilnowaniu jeńca i zastraszaniu go, gdy się obudzi.
Lyre zabrała się za zbieranie łupów, których nie było aż tak dużo wartych uwagi. Ale… zdobyli wszak co najmniej jeden magiczny przedmiot. Ognistą maczugę przywódcy bandy.
Zinbi zaś ruszyła w kierunku przywódcy wilków, czyli samca alfa na którym jeździł szefu. Najbardziej wyrośnięty ork, dosiadał wszak najbardziej wyrośniętego wilka.
Na szczęście dla drużyny wilki i orki nie łączyła taka lojalność, by te walecznie rzuciły na zabójców ich panów. Uwolnione od ciężaru jeźdźców, skołowane zwierzęta powoli zaczęły się rozpraszać.
Zinbi samcowi alfa oddalić się nie dała zachodząc go od frontu i blokując odwrót taktyczny zachodzącym od tyłu Puchatym w bojowym nastroju.
Druidka podrapała się po głowie i odstawiła butelkę na ziemię. Mało które zwierzę lubiło alkohol, a samemu pić podczas rozmowy nie wypadło.
Kucnąwszy, przybrała rozluźnioną i swobodną pozycję, po czym przypatrzyła się samcowi. Nie wyglądało by chciał walczyć, a do straszenia się jeszcze nie zabrał. Rzuciwszy szybko czar, przemówiła warkotem i krótkimi szczękami do zwierzęcia.
- Aleee się narobiło, co? Zieloni padli, wolność zawitała w nozdrza, nic tylko się radować… Gorzej, że wojna dookoła. Za dzień, za dwa, jak nie rebelianci to kolejne orcze stado stanie na waszej drodze. A co z żarciem? Słyszałam, że druidzi wyprowadzili wiele istot poza granice objętej wojną ziemi, a te co zostały same przypominają zmasowaną armię. - Zinbi pokręciła w zrezygnowaniu głową, a zielone warkoczyki ułożyły się we floresy na trawie.
- Co ty na to by stado połączyć? Bezpieczniej, no i z mięsem nie będzie problemu, przynajmniej przez większość czasu… Pomożemy sobie nawzajem. Zwiady, polowania, ranę mogę uleczyć. He?
- Stado lepiej wyżywi się wolne… samo… gdy dwunogi polują… dużo mięsa zostaje. A ty… wy ubiliście mego towarzysza - przypomniał z niechęcią wilk. -Razem polowaliśmy…
- Aaahahaha, nie, nie… nie będę wam na dzikie świnie polować… ale jest wojna i dwunogi dwunogów wyżynają… a mięso jest mięsem… i to w dodatku całkowicie darmowym. - gnomka wzruszyła ramionami. - Nie chce was zaganiać w zaprzęg… ot będziemy po prostu razem podróżować czerpiąc od siebie korzyści… Jeśli jednak uważasz, że dasz radę zaopiekować się swoją watahą na tych ziemiach, nie będę cię zatrzymywać.
- Brak samic… rozejdzie się większość… stad poszuka - ocenił złowieszczy wilk rozglądając się dookoła, po swych futrzastych kamratach. - Stada nie ma… musi powstać.
- Nie musicie podróżować z nami ramię w ramię… wystarczy, że będziecie blisko na przykład na zawołanie… mam kilka fajnych gwizdków. Mogłabym dawać wam znak gdy będzie darmowa wyżerka… w zamian, moglibyście użyczyć nam czasem swoich czujnych nosów i powęszyć po okolicy… czasem ostrzec przed niebezpieczeństwem. A jeśli nie chcesz bawić się w tworzenie stada… lub inni twoi pobratymcy, przyjmiemy was do siebie. - Zinbi przekręciła głowę w bok, przypatrując się w zaciekawieniu masywnemu cielsku stworzenia.
- Będziemy w pobliżu… i może… wam pomożemy - stwierdził po dłuższej chwili wilk.
- Jeśli będziecie ranni to szybko mnie wytropicie, wolę załatać dziurę na zadku czworonożnemu niż takiemu drętwemu eee… tam. - Druidka kiwnęła głową w kierunku w którym tłoczyli się leśni rebelianci. Sama zaś wstała, prostując nogi i sięgając po flaszkę.
- Nie rozumiem… - stwierdził wilk trochę nerwowo ruszając uszami, co przypomniało druidce, że zwierzęta nie bardzo rozumieją przenośnie.
- Jestem po stronie lasu i wam pomogę. - odpowiedziała dumnie gnomka. - I żaden sztandar ani dowódca tego nie zmienią.
Wilk wyglądał na skonfundowanego jeszcze bardziej. Rozejrzał się poszukując owego “lasu” o którym gnomka mówiła. I ostatecznie pokiwał ogonem. Zawył próbując zwołać swoich sojuszników, odpowiedziały mu trzy wycia… Reszta wilków pewnie uznała, że raczej poszuka szczęścia na własną rękę.
- Powodzenia! - Zinbi zeszła z drogi wilczura, z zaciekawieniem przypatrując się poczynaniom Puchatego, który uskuteczniał szturm na stare mrowicho. Rozbawiona powiodła wzrokiem po wrzosowiskach w poszukiwaniu samotnej psiny, bo a nuż skołuje ją na swojego nowego wierzchowca? Z samcem alfą to by nie przeszło… ale z takim szarym kłaczkiem?

Cóż.. były takie w okolicy… trochę nerwowe, ale z pewnością dadzą się podejść przez taką małą druidkę, bo wszak jak takie małe coś mogło stanowić zagrożenie dla dużego wilka?
- Puchaty? - zaordynowała Zinbi pokazując paluchem na jednego z wilków.
- Mrówki! - odpowiedział skupiony na kopaniu niedźwiedź.
- To się wal… sama idę… - I jak powiedziała tak zrobiła. Niczym rozpędzona locha obrała azymut na jednego z psowatych i ani jej było w myśli rezygnować ze wspaniałego pomysłu jakim było… - Tyyy!!! - zawołała do powoli oddalającego się wilka. - Stój!
Zaskoczony jej wrzaskiem złowieszczy wilk zatrzymał się podkulając ogon. A potem siadł na zadzie nie spodziewając się takiej werbalnej napaści, po takiej mikrusce.
“Ale ciamciak… biere go!” pomyślała gnomka, podbiegając do zwierzęcia i starając się wyglądać na dumną i waleczną w swoim niecałym metrze wzrostu. - A ty dlaczego za liderem nie poszedłeś co? Wolności się zachciało? - zapytała buńczucznie.
- To nie jest mój lider.- warknął wilk wstając i małymi kroczkami starając się oddalić od druidki.
- Powiedziałam stój! Gdzie leziesz… wiesz gdzie leziesz? - zapytała lecz było to pytanie retoryczne. - Jesteś mądrym wilkiem a odłączyłeś się od watahy… Co sam poczniesz? Zjedzo cie, jak nie tu to tam. Idziesz ze mną i nie ma ale… chyba, że oświecisz mnie swoim jakże sprytnym planem co zamierzasz dalej począć… a może wracasz do tych zielonych śmundaków co?
Wilk zapomniał języka w gębie, także dlatego, iż nie zrozumiał połowy z tego co do niego mówiła. I przyciśnięty jej paplaniną zapiszczał tylko nerwowo.
- Och no już, już… taki duży a piska jak kruszynka… - Zinbi odezwała się już cieplej, tak jak miała w zwyczaju do Puchatego, do którego żywiła niemal matczyne uczucia. Wyciągnęła otwartą dłoń przed siebie, by wilczur mógł ją obwąchać jeśli będzie chciał. - Nie musisz się mnie bać, będę cię czesać i karmić, dużo podróżuje więc się wybiegasz… a jak napotkamy na jakieś fajne stado co cię przygarnie to puszczę cię wolno. Co ty na to?
Powąchał ostrożnie dłoń gnomki, coraz żwawiej merdając ogon, zgadzając się niemo na ten układ.
- No widzisz? - odparła wesoło. - Nazywam się Zinbi a niedźwiedzia którego czujesz to Puchaty, nim też się opiekuję, jest jeszcze młody niczym szczenie ale myślę, że się dogadacie. - gnomka postarała się pogłaskać po łbie wilczura, może nawet skrobnąć za uchem. - Jak cię zwą?
- Szary. - odparł krótko wilk. Raczej ork nie nadał mu takiego imienia. Było proste… zwierzęce.
- Wspaniale, będę się do ciebie tak zwracać… a teraz chodź przedstawię cię reszcie swojego stada. Są dobrzy i łagodni, choć udają groźnych. - Druidka wskazała na ruiny domku, przy okazji gwiżdżąc na misia, który tylko wypiął się do niej zadkiem… najwyraźniej zniewaga starego mrowiska wymagała natychmiastowego przelewu krwi.
A Szary potulnie podążał za nią. Nie aż w tak dobrym humorze jak sama druidka, niepewny tego w co się wpakował.
- Żeby było jasne… jesteś wolny, nie będę cię zmuszać do walki i nie będę cię karać. Oni też nie będą. Czasami… poprosimy cię o pomoc… możesz się zgodzić albo i nie. Widzisz jak mnie Puchaty olał… woli polować na mrówki zamiast biegać za mną… jego wybór. - Zielonowłosa poklepała go delikatnie. - Sam możesz wpaść w sidła, albo zaatakują cię orki… ale ze mną ci to nie straszne. A jak będziesz ranny to cię ulecze. No i łatwiej o jedzenie.
Wilk skinął tylko łbem, ale też i nadstawił go pod dalsze pieszczoty, a druidka ochoczo zabrała się do drapania i głaskania.

***

Ranny zaś mężczyzna był wdzięczny za ratunek, co potwierdził uśmiechem. A rany jego choć nadal poważne, to na szczęście pomoc lecznicza oddaliła go od zgonu i pozwoliła zachować przytomność.
- Jestem Yearan z Wybrzeża. Bard, łowca… podróżnik i badacz. I szukam kogoś w związku… z obecną sytuacją. Nazywa się Harvek i Srebrne Marchie nazywa domem. Podążałem do jego kryjówki, która jest tu w okolicy.- wyjaśnił Yearan siląc się na uśmiech do Silke. Magiczne leczenie co prawda pomogło z najgroźniejszymi ranami, ale bólu nie uśmierzyło. - A podróżowałem sam. Wielu z nas tak podróżuje. Właściwie dziwi mnie tak duża grupka z waszej strony. Orki nie lubią tak licznych i tak dobrze uzbrojonych podróżnych… I najwyraźniej mają ku temu dobre powody, skoro żeście ich wybili.
- Louie Oppenheimer z Silverymoon. Obecnie...także podróżnik - zamaskował nagły grymas pokazowym przewracaniem oczami - No ale gdzie moje maniery. Oto Silke, nasza medyczka - i przepraszam że przerwałem. Diabli, wrzosowiska- skłonił się lekko
-Diabli… wrzosowiska? Przepraszam… nie rozumiem.- odparł zdezorientowany Yearan.
- Tak rzekła, i ot, udzielił mi się humor. Bo w sumie to prawda - nie jesteśmy tu z wyboru - sprecyzował gnom.
-Jeśli to konieczność was zagnała, to jaka ona? I jaki cel podróży wam wskazuje?- zapytał zaciekawiony Yearan.
- Cel? Ja nie mam celu. Pochodzę z Everlund, a ostatnim razem gdy widziałam miasto, płonęło po przegranej bitwie. W zasadzie mam się za rozbitka. Powiedziałeś “wielu z nas”... Mówisz o jakiejś grupie?-wtrąciła Silke.

Gdy Eryk był pewien, że krasnoludy przypilnują orka i nie okażą w tym zbytniej nadgorliwości, Eryk ruszył powoli w stronę zabudowań, wcześniej uważnie obserwując Zinbi i wilka. Gdy nie zobaczył przejawów agresji ze strony wilka, przyspieszył kroku i wszedł do domu, przysłuchując się rozmowie.
- Mówi - Louie przycupnął na zwalonym murku - I tylko pytanie czy zechce powiedzieć coś więcej….- gnom patrzył na pobojowisko. Miał mieszane uczucia co do tego co się tutaj stało - Bo, Yearan, przecież byłeś w tej grupie jeszcze przed tą wojną, prawda? -
-Nas... znaczy no… wędrownych bajarzy, bardów… ludzi drogi.- zaczął się mętnie tłumaczyć Yearan. Po czym widząc jak nieprzekonująco mu to wychodzi rzekł w końcu.- ...Harfiarzy.
Oppenheimer dalej tkwił nieruchomo. Z jakiegoś powodu ta informacja nie wywołała wrażenia stosownego do legendy Harfiarzy. Przez dobrą chwilę milczał. W tym momencie odezwał się Eryk:
- W takim razie może jesteś dość dobrze poinformowany. Wiesz może, jak wygląda sytuacja w Nesme? Jak są traktowani mieszkańcy? - zapytał. - Och, wybacz maniery. Mów mi Eryk - dodał pospiesznie. Zaraz chciał jeszcze zapytać rozmówcę o imię, ale po chwili uznał, że ten prawdopodobnie już się przedstawił. Sammelion nie odezwał się już więc, nie chcąc zadręczać ocalonego ciągle tym samym pytaniem.
-Jest wojna… wielu naszych zaginęło. Harvek na przykład… a Nesme jest okupowane. Ludzie i nieludzie są traktowani jak niewolnicy. Siła robocza. Nie za dobrze, ale znacznie lepiej niż przy zwykłych najazdach orków.- wyjaśnił Yearan.
Silke wyszła z domu w czasie gdy Eryk mówił. Dziewczynę zaczął przygniatać absurd sytuacji - do ich i tak barwnej zbieraniny dołączył właśnie Harfiarz, który nie potrafi utrzymać tajemnicy. Postanowiła poszukać Pogwizda, który jakoś nie był zbyt chętny by udzielać się w walce.
- Dokąd teraz zmierzasz? - zapytał Eryk Harfiarza. - I w którą stronę?
Yearan zamyślił się i wskazał kierunek palcem. Gdzieś mniej więcej ten sam, w którym oni szli.
- Niż przy zwykłych najazdach - Louie powtórzył jak echo - Myślę że mamy o czym pogadać. Wszyscy, razem - stęknął kiedy zsunął się na nogi - Może wyjdzie z tego coś dobrego dla wszystkich - poklepał się po kieszeni na piersi.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 29-12-2016 o 19:52.
sunellica jest offline