Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2016, 12:20   #28
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację

- Idźcie do JRC – rzuciła Sara do wychodzącej z lasu trójki. – Przyjdziemy tam pewnie z piętnaście minut później niż wy.

Sara pozostała z Andrzejem aby zasypać kości do końca. Co jakiś czas oglądała się za siebie lub na boki. Chyba bez przyczyny. Za każdym obróceniem głowy wydawała z siebie ciche jęknięcie. Dlaczego to robiła? Nie wiadomo. Dało się jedynie dostrzec, że czegoś się boi. Jej oczy wyrażały jakby obawę, źrenice były poszerzone, biegały po całej okolicy. Gdyby był tutaj jakiś maniak hamerykańskiego kina, to mógłby stwierdzić, że wyglądało to nieco jak z jakiegoś filmu. Dziewczyna w środku lasu rozglądająca się nad wychodzącym zza drzew złem. Cały czas jednak zasypywała dół.

* * *

Pozostali ruszyli w dół. Mniej więcej tą samą drogą, co tutaj przyszli. Dziwne było to, że cały czas zimno się nasilało. Powietrze wydychane przez niektórych z nich znaczyło swoją obecnością obłoczkiem pary. Dodatkowo tak samo jak tam na górze, zwierzęta jakby uciekły. Cisza była przytłaczająca. Dopiero gdy zaczęli zbliżać się do ulicy ich uszy zarejestrowały pierwsze dźwięki.

Idąc w stronę przystanku minął ich jakiś mężczyzna. Ubrany był w śnieżnobiały garnitur, czerwoną koszulę, chodził o prostej lasce. Jego twarz pokrywała już sieć zmarszczek. Delikatny, równo przystrzyżony zarost nadawał mu jedynie charakteru. Gdy przechodził obok grupki spojrzał Julii w oczy i uśmiechnął się na jedną stronę. Coś na jego szyi błysnęło metalicznie.

... Skręcił w uliczkę z której wyszli ...

* * *

Wysiadając z tramwaju linii 18 ujrzeli centrum. Byli jakieś dwieście metrów od rynku. Ruszyli tłumną ulicą Szewską. Lokal, jaki Sara określiła skrótem JRC nazywał się JazzRock Cafe. W sumie z Jazzem i z cafe to on wiele wspólnego nie miał. Zejście do podziemia wymagało otworzenia ciężkich metalowych drzwi. Schody prowadzące w dół były oświetlane tylko i wyłącznie czerwonymi burdel-lampkami. Ze środka słychać było już gwar i muzykę.


Sam lokal był faktycznie w stylu Sary. Ciężkie metalowe stoliki i krzesła. Kilka kanap, miejsce do tańczenia, no i oczywiście długi bar, wiecznie zatłoczony.
Ceny były w miarę przystępne jak na centrum Krakowa. Miejsce się zwolniło zaraz po tym jak łysy ochroniarz wyprowadził grupkę, która była własną wódę pod stołem. Usiedli przy stoliku, gdzie widać było dlaczego Sara lubi ten lokal. Cała ściana była przyozdobiona gablotkami z uroczymi powieszonymi lalkami, narzędziami tortur... znalazła się nawet kosa.



* * *

Gdy ziemia, którą zasypywali już niemal zrównywała się z poziomem gruntu Sara spojrzała prosto na Andrzeja. Jej usta delikatnie otwarły się. Oczy powiększyły się do rozmiarów niemalże pięciozłotówki. Nie była w stanie z siebie wykrztusić ani słowa. Upadła. Cofała się niezdanie na łokciach upadając na ziemię, dokładniej mówiąc na grób.
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline