Otwarły się bez problemu i zobaczyłaś... ciemność. Kolejny pokój nie miał chyba okien, przy braku zasilania w budynku był tylko plamą ciemności.
Na szczęście miałaś już przy sobie mini-latarkę.
Niewiele... ale snop światła z niej pozwolił ci nieco rozproszyć mrok i przyjrzeć się temu co było w następnym pokoju. Znacznie większym.
W świetle smugi z latarki dojrzałaś biurko z epoki wiktoriańskiej, duże masywne. Na nim postawionego jakiegoś maszkarona... czaszkę.
Zupełnie jak na Halloween. Za biurkiem jakaś ściana starych,oprawionych w skórę książek ze złotymi i srebrnymi literami wytłoczonymi na grzbietach. Po drugiej stronie reflektory i... chyba kamery. Zupełnie jak w studiu nagraniowym, a może jak wyposażenie do sesji zdjęciowych?
Nie miałaś czasu na zastanawianie się nad tym, bowiem usłyszałaś za sobą skrzypnięcie. Odwróciłaś się i... zamarłaś w przerażeniu próbując jakoś rozsądnie wytłumaczyć to co widziałaś na własne oczy. Ale logika szybko się poddała.
Dave... ożył. Jego zwłoki powoli podniosły się z krzesła na którym siedział. Martwe oczy wpatrywały się w ciebie. Usta wyginały się w złośliwym uśmiechu.
Dave ruszył... w twoim kierunku. Ruszył niezgrabnie, jak marionetka w rękach niewprawnego lalkarza. Ale z każdym krokiem truposz radził sobie coraz lepiej. W tej chwili, chyba wołałabyś żeby Dave był gwałcicielem ale żywym. Po żywym wiedziałabyś czego się spodziewać. Na żywego Dave'a miałaś broń... ową łyżkę do zmiany opon.
Ale czego spodziewać się i jak sobie poradzić z istotną ewidentnie martwą, a jedna poruszającą się. I najwyraźniej wrogą.