Wątek: Strefa Junty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2016, 12:22   #2
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Postawiono przed nimi szklanki z wodą, a generał wstał. Pojawiła się holograficzna mapa Kambodży, klient zaznaczył całą północną jej stronę i sporą część zachodniej.
- To teren na którym panoszy się nasz wróg! Posuwają się na południe, ale to nie jest wasza sprawa i zadanie. Uderzono zdradziecko, chciano mnie pojmać, ale ich niedoczekanie. Musiałem porzucić swoje posiadłości, zatrzymano moją rodzinę - kropka wskazała miejsce określone jako "Sandan' - w tej okolicy. Chcę odzyskać kilka rzeczy. Dostaniecie listę i miejsca, gdzie ich szukać. Są ukryte i jest ogromna szansa, że ich nie znaleziono. Nie są duże. Jednak najważniejsze zadanie dla was to poznanie lokalizacji mojego syna. Będzie przetrzymywany w jednym z tych miejsc, jestem pewien. Nie musicie go uwalniać, tym zajmie się kto inny. Spodziewają się ataków, będą się bronić, a straty w ludziach ich nie zdziwią. Ważne tylko to, by nie wiedzieli, że coś zabraliście, bo zaczną rozbierać wszystko na kawałki. Moją rodzinę trzymają jako zakładników, ale nie mogą ich zabić - nie podał powodu dlaczego. - Najważniejszy jest syn. Dostaniecie mapę i zdjęcia. Teraz pytania.
- Jak wygląda sytuacja obcokrajowców w tamtym rejonie? - Zapytała zwiadowczyni.
- Obcy będą legitymowani i bez przepustki zatrzymywani - odpowiedział generał. - Możemy dać przepustki, ale niepewne. Lepiej unikać.
- Czyli udawanie turystów raczej nie przejdzie? - Kobieta uśmiechnęła się lekko.
- Albo reporterów? - dodał drugi najemnik, na co generał zastanowił się.
- Turyści nie, nie wpuszczani - odparł wreszcie. Jeden z mężczyzn powiedział coś w ichnim języku w odpowiedzi na spojrzenie Khemera, zdaje się, że tłumaczył pytanie. - Dziennikarze, tak. Ale oni też ze specjalna przepustka. Reuters? Nie mamy dostępu do takich.
- Ok, dajcie przepustki jakie możecie. Jakoś będziemy musieli sobie radzić. Poza tym potrzebujemy porządny samochód terenowy i sprzęt do przetrwania w dżungli. Coś przeciwdeszczowego do spania, maczety, żywność na powiedzmy - Shade spojrzała uważnie na mapę - dziesięć dni. Dodatkowo bardzo przydatny byłby pełny czip językowy z tamtejszym dialektem oraz tłumaczeniem tekstów pisanych.
Generał ponownie wysłuchał tłumaczenia, zanim odpowiedział.
- To ostatnie nie wiem czy zdołamy. Jak można gdzieś kupić, zapłacimy - nie wszędzie wszczepy rozwinęły się tak mocno jak na ogólno pojętym zachodzie czy Chinach. - Resztę dostaniecie od naszych. Możemy też zamiast tego zrzucić was z samolotu.
- Legitki reporterów mogę załatwić jak dacie mi kilka godzin. Ja operator, ona dziennikarka - najemnik zerknął na Shade i uśmiechnął się. - W razie co może nas tylko deportują.
- Oni tylko nie mogą wiedzieć, że z nami współpracujecie - wtrącił jeszcze Khiev. - Jako dziennikarze też.
- Jeśli nie zdobędziecie czipa przyda się nawet prosty tłumacz w miniaturowych komunikatorach dousznych - Powiedziała kobieta. - Ten ostatni także dla przewodnika. Musimy mieć ze sobą dobry kontakt w razie potrzeby rozdzielenia. Nikt nie może poznać celu naszej wyprawy dla naszego bezpieczeństwa. To zupełnie oczywiste. - Posłała jeszcze uspokajający uśmiech nowemu klientowi. Potem przeniosła spojrzenie na swojego nowego współpracownika. - Ja też mogę spróbować załatwić całkiem legalne legitymacje, a jak masz być operatorem, to przydałaby ci się profesjonalna kamera.
- Coś się znajdzie - skinął głową. - Nowoczesność tworzy świetne miniaturki.
- Tłumacz, tak. Przewodnik zna angielski - generał znów potwierdził coś z mężczyzną w garniturze. - Dostaniecie krótkofalówki.
- Może lepiej załatwmy to sobie sami? Mam na pewno trochę tego typu sprzętu - długowłosy najwyraźniej wątpił w jakość sprzętu z Kambodży.
Shade spojrzała na niego porozumiewawczo. Krótkofalówki brzmiały przerażająco. Chyba rozpuściła ją ostatnio praca dla korporacji. Najlepsza jakość za doskonałą cenę. Z drugiej strony nawet dla nich już nigdy nie wybierze się na Syberię. To było jej zdecydowane postanowienie.
- Jak się skontaktujemy na wypadek niespodziewanych okoliczności i potrzeby szybkiej ewakuacji z niebezpiecznego terenu? - Zapytała z nadzieją, że chociaż to im zapewnią.
- Radiostacja niebezpieczna, będziecie musieli podać miejsce przez telefon - generał potarł dłonie, chyba nie do końca wcześniej zastanawiał się nad tym pytaniem. - Musicie wyjść z niebezpiecznej strefy, wtedy helikopter. Jak nie, to musicie sami.
- Mam nadzieję, że potrafisz prowadzić pojazdy latające. - Shade mruknęła do najemnika. - Pewnie będzie trzeba coś ukraść, by wrócić w bezpieczne miejsce.
- Umiem ukraść ciężarówkę - odpowiedział jej podobnym tonem i skrzywił się. - Może awionetkę bym podniósł, ale helikopter to za dużo guziczków.
- Świetnie. - Zwiadowczyni skrzywiła się. - Czyli w razie kłopotów, czeka nas długa przeprawa przez wilgotne, tropikalne lasy.
- Sama przyjemność - zgodził się długowłosy.
- Czy to wszystkie pytania do mnie? Na miejscu będą znali aktualne szczegóły. Przewodnik doświadczony - zapewnił generał.
- Taaa… Nie ma jak doświadczeni przewodnicy. - Stwierdziła Shade wspominając tego, którego przydzielono im w Mogadiszu. - Jeśli o mnie chodzi to nie mam więcej pytań.
Mający jej towarzyszyć mężczyzna także skinął głową.
- Kiedy wyruszamy?
- Dziś wieczorem jest samolot, potem zostaniecie przewiezieni pod granicę - odpowiedział generał. - Dziękuję wam - dodał. - Jesteście moją wielką szansą na odwrócenie losów.
 
Eleanor jest offline