Postawiono przed nimi szklanki z wodą, a generał wstał. Pojawiła się holograficzna mapa Kambodży, klient zaznaczył całą północną jej stronę i sporą część zachodniej.
- To teren na którym panoszy się nasz wróg! Posuwają się na południe, ale to nie jest wasza sprawa i zadanie. Uderzono zdradziecko, chciano mnie pojmać, ale ich niedoczekanie. Musiałem porzucić swoje posiadłości, zatrzymano moją rodzinę - kropka wskazała miejsce określone jako "Sandan' - w tej okolicy. Chcę odzyskać kilka rzeczy. Dostaniecie listę i miejsca, gdzie ich szukać. Są ukryte i jest ogromna szansa, że ich nie znaleziono. Nie są duże. Jednak najważniejsze zadanie dla was to poznanie lokalizacji mojego syna. Będzie przetrzymywany w jednym z tych miejsc, jestem pewien. Nie musicie go uwalniać, tym zajmie się kto inny. Spodziewają się ataków, będą się bronić, a straty w ludziach ich nie zdziwią. Ważne tylko to, by nie wiedzieli, że coś zabraliście, bo zaczną rozbierać wszystko na kawałki. Moją rodzinę trzymają jako zakładników, ale nie mogą ich zabić - nie podał powodu dlaczego. - Najważniejszy jest syn. Dostaniecie mapę i zdjęcia. Teraz pytania.
- Jak wygląda sytuacja obcokrajowców w tamtym rejonie? - Zapytała zwiadowczyni.
- Obcy będą legitymowani i bez przepustki zatrzymywani - odpowiedział generał. - Możemy dać przepustki, ale niepewne. Lepiej unikać.
- Czyli udawanie turystów raczej nie przejdzie? - Kobieta uśmiechnęła się lekko.
- Albo reporterów? - dodał drugi najemnik, na co generał zastanowił się.
- Turyści nie, nie wpuszczani - odparł wreszcie. Jeden z mężczyzn powiedział coś w ichnim języku w odpowiedzi na spojrzenie Khemera, zdaje się, że tłumaczył pytanie. - Dziennikarze, tak. Ale oni też ze specjalna przepustka. Reuters? Nie mamy dostępu do takich.
- Ok, dajcie przepustki jakie możecie. Jakoś będziemy musieli sobie radzić. Poza tym potrzebujemy porządny samochód terenowy i sprzęt do przetrwania w dżungli. Coś przeciwdeszczowego do spania, maczety, żywność na powiedzmy - Shade spojrzała uważnie na mapę - dziesięć dni. Dodatkowo bardzo przydatny byłby pełny czip językowy z tamtejszym dialektem oraz tłumaczeniem tekstów pisanych.
Generał ponownie wysłuchał tłumaczenia, zanim odpowiedział.
- To ostatnie nie wiem czy zdołamy. Jak można gdzieś kupić, zapłacimy - nie wszędzie wszczepy rozwinęły się tak mocno jak na ogólno pojętym zachodzie czy Chinach. - Resztę dostaniecie od naszych. Możemy też zamiast tego zrzucić was z samolotu.
- Legitki reporterów mogę załatwić jak dacie mi kilka godzin. Ja operator, ona dziennikarka - najemnik zerknął na Shade i uśmiechnął się. - W razie co może nas tylko deportują.
- Oni tylko nie mogą wiedzieć, że z nami współpracujecie - wtrącił jeszcze Khiev. - Jako dziennikarze też.
- Jeśli nie zdobędziecie czipa przyda się nawet prosty tłumacz w miniaturowych komunikatorach dousznych - Powiedziała kobieta. - Ten ostatni także dla przewodnika. Musimy mieć ze sobą dobry kontakt w razie potrzeby rozdzielenia. Nikt nie może poznać celu naszej wyprawy dla naszego bezpieczeństwa. To zupełnie oczywiste. - Posłała jeszcze uspokajający uśmiech nowemu klientowi. Potem przeniosła spojrzenie na swojego nowego współpracownika. - Ja też mogę spróbować załatwić całkiem legalne legitymacje, a jak masz być operatorem, to przydałaby ci się profesjonalna kamera.
- Coś się znajdzie - skinął głową. - Nowoczesność tworzy świetne miniaturki.
- Tłumacz, tak. Przewodnik zna angielski - generał znów potwierdził coś z mężczyzną w garniturze. - Dostaniecie krótkofalówki.
- Może lepiej załatwmy to sobie sami? Mam na pewno trochę tego typu sprzętu - długowłosy najwyraźniej wątpił w jakość sprzętu z Kambodży.
Shade spojrzała na niego porozumiewawczo. Krótkofalówki brzmiały przerażająco. Chyba rozpuściła ją ostatnio praca dla korporacji. Najlepsza jakość za doskonałą cenę. Z drugiej strony nawet dla nich już nigdy nie wybierze się na Syberię. To było jej zdecydowane postanowienie.
- Jak się skontaktujemy na wypadek niespodziewanych okoliczności i potrzeby szybkiej ewakuacji z niebezpiecznego terenu? - Zapytała z nadzieją, że chociaż to im zapewnią.
- Radiostacja niebezpieczna, będziecie musieli podać miejsce przez telefon - generał potarł dłonie, chyba nie do końca wcześniej zastanawiał się nad tym pytaniem. - Musicie wyjść z niebezpiecznej strefy, wtedy helikopter. Jak nie, to musicie sami.
- Mam nadzieję, że potrafisz prowadzić pojazdy latające. - Shade mruknęła do najemnika. - Pewnie będzie trzeba coś ukraść, by wrócić w bezpieczne miejsce.
- Umiem ukraść ciężarówkę - odpowiedział jej podobnym tonem i skrzywił się. - Może awionetkę bym podniósł, ale helikopter to za dużo guziczków.
- Świetnie. - Zwiadowczyni skrzywiła się. - Czyli w razie kłopotów, czeka nas długa przeprawa przez wilgotne, tropikalne lasy.
- Sama przyjemność - zgodził się długowłosy.
- Czy to wszystkie pytania do mnie? Na miejscu będą znali aktualne szczegóły. Przewodnik doświadczony - zapewnił generał.
- Taaa… Nie ma jak doświadczeni przewodnicy. - Stwierdziła Shade wspominając tego, którego przydzielono im w Mogadiszu. - Jeśli o mnie chodzi to nie mam więcej pytań.
Mający jej towarzyszyć mężczyzna także skinął głową.
- Kiedy wyruszamy?
- Dziś wieczorem jest samolot, potem zostaniecie przewiezieni pod granicę - odpowiedział generał. - Dziękuję wam - dodał. - Jesteście moją wielką szansą na odwrócenie losów. |