Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2016, 18:55   #101
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora i kilku towarzyszących jej mężczyzn biegło ile sił w nogach. Nawet gdyby Arthon nie zwrócił uwagi na tchórzliwą naturę goblinów, rycerka miała świadomość, że szaman musi zostać prędko schwytany inaczej ucieknie i nici będą z zasadzki.
Ciężkie zbroje robiły straszny rumor po całej okolicy. Paladynka jako pierwsza dotarła do miejsca, gdzie ostatni raz widziała szamana z szczytu wzniesienia, po czym skręciła za róg chatki, gdzie zniknął gobliński przywódca. Kobieta ściskając z całej siły swój miecz w dłoni wyskoczyła zza rogu i dopiero teraz dotarło do niej iż była to zwyczajna pułapka, albowiem za chatą krył się nieco większy komitet powitalny niż się spodziewała. Rycerka ujrzała kilku zielonoskórych pokurczy, szamana gdzieś z tyłu, lecz w pierwszej linii frontu czekało ją starcie z paskudnym hobgoblinem dosiadającym masywnego worga. To już nie były przelewki. Nim cokolwiek zdążyła powiedzieć do Arthona, paladynka dostrzegła jak dwójka goblinów stojacych kawałek z boku mierzy do niej z łuku. Na szczęście długie i ciężkie miesiące treningów, oraz dość dobry refleks sprawiły, że zdążyła zasłonić się swoją zacną tarczą na czas. Dwie, goblińskie strzały złamały się na stali podstawy defensywy Venory.


Jako pierwszy inicjatywę przejął Arthon. Mężczyzna spojrzał gniewnie na swych przeciwników i szczerząc zęby zakręcił w powietrzu młyńca dwuręcznym mieczem.
-Za Cormyr!- krzyknął na tyle głośno, na ile pozwalał mu ból w piersi. Widząc to dwójka goblinów, która miała ostrzeliwać przeciwników z tyłu, od razu dała nogę uciekając w popłochu.
Na całe szczęście żołnierze Venory, nie czuli lęku i od razu rozpoczęli ostrzał przeciwników. Pierwszy strzelał Kirk, lecz jego pocisk śmignął pół metra obok golińskiego szamana.
Drugi z strzelców miał więcej farta, lecz ten celował w worga, którego dosiadał hobgoblin. Pocisk przebił niezwykle twardą skórę bestii, a ta zaskamlała żałośnie.
W tym samym czasie gobliński szaman podskakiwał w miejscu, gestykulując energicznie rękami. Jego prosta, szamańska magia skupiła się w jednym miejscu, tworząc ledwie zauważalny dysk z esencji magicznej mocy, która pewnikiem miała chronić go przed strzałami żołnierzy Venory.

Paladynka uśmiechnęła się pod nosem, gdy kątem oka spojrzała na strzały które nie były w stanie przejść przez jej osłonę. Zaraz jej uwagę przykuł okrzyk brata. Szczerze to nie miała tak naprawdę okazji widzieć go w bitewnym nastawieniu.
- Strzelcy, celować w worga! - rozkazała Venora widząc, że kierowanie strzał na szamana było całkowitym marnotrawstwem. Zaraz też i sama zaszarżowała na jeźdźcę, który stał jej na drodze do szamana. Miała nadzieję zająć hobgoblina, by dać wolną drogę Arthonowi do czarującego goblina. Rycerka zaszarżowała wprost na worga i ujeżdżającego go hobgoblina. Kobieta zdecydowała, że w pierwszej kolejności wyeliminuje z walki złowieszczego wilka i prędko wprowadziła swój plan w życie. Rozpędzona Venora dźgnęła z całej siły czworonoga, trafiając w udo. Worg zaskomlał kolejny raz wierzgając nerwowo. Stwór spojrzał złowrogo na kobietę w lśniącej zbroi i człapnąj jej potężnymi szczękami tuż przed twarzą. Helm trzymał nad nią pieczę tego dnia.
Venora miała szczęście, to niepodważalny fakt. Hobgoblin, zakręcił młyńca mieczem w powietrzu i zamachnął się, lecz pół sekundy wcześniej worg wierzgnął przez co zielonoskóry jeździec fatalnie minął się z celem. Venora uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem.


-Agrrr!- krzyknął Arthon nacierając na worga z drugiej flanki z równie wielkim impetem co Venora. Rycerz rozorał bok worga swoim dwuręczniakiem, że jego ciemnoczerwona krew trysnęła Purpurowemu Smokowi na twarz i pancerz. Worg zawył z bólu. Bestia była ciężko ranna i hobgoblin niemalże stracił nad nią kontrolę. Stwór cofnął się o krok w tył odsłaniając się w pełni. To był idealny moment dla strzelców.
Kirk posłał swoją strzałę celnie, lecz pocisk ledwie drasnął grubą skórę worga. Drugi z strzelców nie miał dość szczęścia i jego pocisk śmignął gdzieś obok.
Venora w pełni skupiona na unikaniu zębatej paszczy worga oraz ostrza jego jeźdźca, nawet nie zauważyła czarującego gdzieś z tyłu goblińskiego szamana. Kobieta dostrzegła rozpędzoną kulę skoncentrowanej energii magicznej pędzącą w jej kierunku, tuż przed tym jak ta uderzyła ją w pierś. Cios migoczącego jaskrawymi barwami pocisku był bolesny i bardzo nieprzyjemny. Venora musiała zacisnąć szczękę by stłumić w sobie ból.

Paladynka od razu spojrzała w kierunku tego kto ją ranił i jeśli tylko miałaby czystą drogę do zaszarżowania na szamana to natychmiast to zrobi. W innym wypadku rycerka skupi się na wykończeniu hobgoblina i jego wierzchowca.
Niestety by ruszyć na swój główny cel, Venora musiałaby odsłonić się na atak hobgoblina i jego worga. Owszem, paladynka mogłaby zawierzyć swojemu pancerzowi, lecz lata nauki, wbijania do głowy zasad walki wręcz sprawiły, że rycerka nie była w stanie tego zaryzykować.
Osłaniając się tarczą przed zębami worga, Venora wyczekała dogodnego momentu by zadać cios bestii, która jeśli padnie, to sprawi to, że jej jeździec będzie miał spory problem z utrzymaniem równowagi.

Rycerka wyczekała idealny moment. Stwór próbował capnąć ją jak wcześniej swoimi potężnymi szczękami. Kobieta odskoczyła w tył i wbiła swój miecz w odsłoniętą szyję bestii, niemalże pod samą rękojeść. Bestia zamarła w bezruchu, a pyska pociekła jej cieniutka stróżka krwi. Venora wyszarpnęła swój miecz z cielska worga, nim ten stracił kompletnie władzę w łapach i runął na bok. Kobieta była pewna, że w ten sposób pozbyła się zarówno wierzchowca jak i jeźdźca, lecz hobgoblin jakimś cudem zdołał unieść swoją nogę uwalniając się z ewentualnego przygniecenia i w ostatniej chwili zeskoczył z grzbietu czworonoga spadając tuż obok Venory. Mało tego, Hobgoblin zdołał zamachnąć się swoim mieczem, lecz ostrze tylko zaiskrzyło ocierając się o naramiennik Venory. Kobieta spojrzała swemu przeciwnikowi głęboko w oczy, tuż przed tym jak ostrze dwuręcznego miecza Arthona przebiło go na wylot, tym razem tryskając krwią Venorze w twarz. Hobgoblin zakasłał i upadł na kolana. Arthon wyszarpnął swój miecz z oponenta, a ten runął na pysk, na ziemię Venorze pod stalowe buciory.
-Lady Venoro! Szaman! Ucieka!- krzyknął Kirk wskazując palcem pokurcza.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline