Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2016, 10:47   #20
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Kukułka 021-S
Ostatecznie jedynie Yul wszedł w skład załogi Tatiany. Ich statek, mimo iż wyglądał prawdziwie “fantastycznie” był przez mężczyznę określany mianem “latającego kontenera mieszkalnego” Zdaniem Yula, jednostka latająca powinna w pierwszej kolejności dobrze latać, tutaj zaś, w pojazdach klasu Kukułka, na pierwszym miejscu była wygoda.
- Takie zwierze kiedyś chyba było, może jeszcze gdzieś w afryce jest. - Yul wyjaśnił nazwę pojazdów.
- Dobra, widzę co w tym rezerwacie jest dla ciebie do roboty - Yul przeglądał coś co wyglądało jakby dotykał niewidzialnej konsolety. - Rezerwat ucierpiał w trakcie burzy słonecznej, mieszkańcom nic się nie stało, ale większość przekaźników audio i wideo siadła. Będzie dużo wspinaczki, umiesz się wspinać prawda? - były milicjant odwrócił się i spojrzał na wampirzycę.
- Jestem pewna, że nawet jeśli nie, będziesz chętnie ochraniał moje tyły, co? - uśmiechnęła się Tatiana, odgarniając włosy z czoła - Ile tutaj jest słońca i... co to w sumie ta burza słoneczna jest? Wiesz, dla mnie szczególnie nie brzmi to dobrze.
- Stany aktywności słonecznej zmieniają się co jakieś sto lat, obecnie na powierzchni gwiazdy zachodzi dość sporo wyładowań. W przeszłości, atmosfera Ziemi była bardziej gęsta i takie “języki”... “macki” elektromagnetyczne dotykały powierzchnię rzadziej. Wciąż, nawet w antycznych czasach zdarzało się, że w jakimś mieście brakowało energii elektrycznej. Teraz jest to jednak spory problem, między innymi dlatego nasze osiedla znajdują się często pod ziemią. To też dlatego są problemy z podróżą i nawigacją. Wiesz, łatwiej jest polecieć na Lunę niż przez ocean.
- Chcesz powiedzieć, że nigdy nie będę mieć pewności, czy zaraz słoneczko mnie nie popieści? -
wampirzyca poczuła pierwszy raz nerwowość na myśl o zadaniu, które ją czeka.
Yul uśmiechnął się.
- Głupia ta nazwa, takich “burz” nie widać gołym okiem raczej, wątpię by mieszkańcy rezerwatu byli nawet tego świadomi. To nie promienie świetlne “spadają”.
Tatiana zmarszczyła brwi. “Ale jak to tak” - wydawało się mówić jej spojrzenie.
- W takim razie nie odpowiedziałeś na moje pytanie odnośnie ilości słońca, którego mogę się tu spodziewać? Jest w ogóle jakiś wyraźny podział na wschód i zachód?
- Och, oczywiście, astronomicznie nic się nie zmieniło od twoich czasów. Wiesz przecież, że Ziemia nie jest płaskim dyskiem? -
zerknął zupełnie poważnie - Trudno czasami uświadomić sobie, że jest dzień bez jakiejś aplikacji, to przez te chmury, są wszędzie na tej półkuli. Czasami jak się rozwiewają w czasie kiedy jest dzień, to robi się strasznie jasno w przeciągu kilku sekund. Pogody nie da się dokładnie przewidzieć, za dużo zmiennych, ale wystarczy liczyć czas, na przykład teraz mamy cztery godziny piętnaście minut do astronomicznego wschodu, to wiemy na pewno, a czy będzie wtedy jasno, to już nie wiemy.
- Rozumiem. Powiedz... zejdziemy jakoś do tych ludzi czy będziemy się ukrywać? Wolałabym chyba to drugie... o ile Starsza zaopatrzyła nas w tę cudowną maszynkę do klonowania krwi. Nie mogę jeść ciągle tego samego. -
mrugnęła do mężczyzny porozumiewawczo.
Yul wyszczerzył się.
- Na mnie nie patrz, to ty jesteś szlachcicem, mi nie wolno wychodzić z tego “kontenera” kiedy znajdujemy się w rezerwacie. Oczywiście mamy małe ambulatorium, tylko na naszym zasilaniu ta krew powstaje strasznie wolno, wiesz w razie poważnego zagrożenia życia, ludzi wkłada się do suspensera, wiesz ten czarny worek, i przewozi gdzieś, gdzie posiadają odpowiedni sprzęt. - mężczyzna podrapał się po głowie - możesz przecież pić ze mnie.
- A chciałbyś żebym patrzyła na ciebie cały czas jak na jedzenie? Nie, zdecydowanie nie mogę cię tak osłabiać, to raz, a dwa... jeśli mamy się bawić, to zdecydowanie muszę być najedzona. Zawsze. Chyba będę musiała zaprzyjaźnić się z miejscowymi. -
westchnęła.
Yul odpłynął na moment uwagą do czegoś niewidzialnego.
- pół litra na godzinę, jeśli przekażemy tam większość energii ambulatorium. - uściślił. - Ale to jak już wylądujemy.

Przez kolejne godziny, Tatiana mogła spokojnie buszować po sieci - przynajmniej w takim zakresie w jakim było to możliwe. Z jednej strony można było bez problemu uzyskać informacje o najdziwniejszych eksperymentach, z drugiej strony, zagadnienia z historii jakby w ogóle nie istniały. Przynajmniej z historii jaką znała Tatiana.
Rezerwat do którego się teraz udawali, był rezerwatem potrójnym, co w zasadzie było bardzo typwe. Oznaczało to, ze prócz ludzi, żyły tam również inne badane gatunki. W tym przypadku Niedźwiedź jaskiniowy oraz Wilk straszny. Jeśli chodzi o ludzi, rezerwat zamieszkiwali biali, co nie było wedle opisu rdzenne dla tego kontynentu. Tatiana nie była jakąś szczególną prymuską z geografi, ale znała linie brzegowe kontynentów na tyle dobrze, by rozpoznać zatokę meksykańską. Tam właśnie znajdował się ich cel. Klimat był określany jako umiarkowany, to jest około 5 stopni w dzień i -5 w nocy o tej porze roku. Statystycznie, było tam też znacznie mniej chmur, więc było całkiem prawdopodobne iż słońca w czasie dnia będzie tam jednak więcej niż mówił Yul.
Rezerwaty dzieliły się na historyczne - mieszczące się w miejscach gdzie dane gatunki naprawde rezydowały w przeszłości, oraz eksperymentalne. Ten oczywiście należał do tych drugich.
- Za godzinę wschód - zakomunikował Yul gdy maszyna zniżyła pułap. - zatrzymamy się na trochę, będziesz mogła się… no zdrzemnąć.
- Te szyby... są w jakiś sposób zaciemniane, czy mam się schować do luku bagażowego? -
uśmiechnęła się niepewnie wampirzyca. Oderwała się teraz od KO i spoglądała przez ekrany na otoczenie, w którym mieli zrobić postój.
- To nie są szyby… - Yul nacisnął ikonkę na panelu obok dłoni, “szyby” zgasły, okazały się być jedynie ekranami.
- Jeśli maszyna przestałaby działać kiedy jesteśmy w powietrzu i zaczęliśmy spadać, potrzebowaliśmy czegoś mocniejszego niż szyba by wytrzymać impakt uderzenia.
- Yhm... -
powiedziała wampirzyca, bo co mogła więcej powiedzieć. Ilość nowych bodźców trochę ją przybijała. Choć cały czas starała się “nadrabiać” wiedzę o otaczającym świecie i postępie, cały czas popełniała jakieś gafy. Właściwie nigdy wcześniej nie dostrzegała w sobie tej nuty pedantyzmu. Czyżby jednak miała więcej wspólnego z mężem Ventrasem, niż jej się zdawało? Zatonąwszy w myślach, zamilkła na dłużej.
Kukułką faktycznie telepało przy lądowaniu, zupełnie jak tymi małymi samolotami którymi biedniejsi turyści poruszali się ze stanu do stanu w “starożytności”
- Gotowe… - Yul westchnął i przeciągnął się w fotelu pilota.
Ten komunikat przywrócił Tatianę do teraźniejszości. Spojrzała na Yula, rozpinając pasy.
- Chyba powinieneś coś zjeść, prawda? Wiesz, ja wyszłam z wprawy i lepiej żebym nie gotowała, ale jeśli mogę ci jakoś pomóc, to powiedz.
- Moglibyśmy usiąść i zjeść razem, uruchomię syntezę krwi w ambulatorium i zabiorę tą która już tam jest, znając życie coś tam pewnie jest. Ty będziesz miała snaka, ja zjem jak wielki Pan - jeśli cokolwiek działa dobrze w tym kontenerze to dystrybutor żywności.

- To od razu naucz mnie tego produkowania krwi. Iiiii - zająknęła się - Nie będzie cię to brzydzić? Ty będziesz sobie jadł, a ja będę siorbać jakąś breję krwi... Wiesz, naprawdę mogę to zrobić później.
- Widziałem filmik z jednego rezerwatu, ludzie jedli mięso upolowanych zwierząt, to nie może wyglądać dużo… -
szukał słowa - dobitniej. Ale jednocześnie zawsze jedli w grupie. Wspólne posiłki są ważne dla budowania i podtrzymywania więzi w grupie. Dlatego pracownicy, milicjanci czy partnerzy jedzą wspólnie kiedy tylko mogą.
- No dobra, ale... jakbyś miał dość to powiedz. Albo odejdź. Nie obrażę się.
- w tym momencie wampirzyca poczuła dziwny, nieracjonalny żal z powodu utraconej śmiertelności. Wampiry nie jadały razem zazwyczaj, a w rzadkich przypadkach gdy już do tego dochodziło, miało to raczej wymiar chorych orgii niż wspólnoty.

Yul i Tatiana ruszyli najpierw do ambulatorium, gdzie faktycznie udało się znaleźć nieco krwi - tak z pół szklanki i była strasznie zimna. Samo ambulatorium było malutkie, w zasadzie ograniczało się do “szafy” w której znajdowała się medyczna kozetka.
“Salon” oznaczony jako “kajuta rekreacyjna” był za to całkiem spory, niewiele tylko mniejszy niż sypialnia Yula w Wieży. Mężczyzna podszedł do dystrybutora i wybrał coś, co wyglądało jak batoniki. PRzy otwieraniu szeleszczącej folii i zetknięciu z powietrzem, “czekoladka” zaczynała parować i pachnieć spalenizną.
- Jedzenie na ciepło. - podsumował mężczyzna, siadając przy stoliku.
- Myślałam, że ci pozazdroszczę, ale... jednak wygląda to równie smętnie jak u mnie. - zachichotała wampirzyca, po czym uniosła kubek z krwią - Smacznego!
- Smacznego. -
odpowiedział uśmiechnięty mężczyzna.
Przez chwilę spożywali swoje posiłki w milczeniu. Tatiana bardzo starała się zachowywać jak człowiek, który pije, a nie wampir, który wysysa, jednak od czasu do czasu jej kły stukały o powierzchnię kubka. Patrzyła wtedy kontrolnie na Yula, by ocenić jego reakcję.
Yul natomiast nie spoglądał kontrolnie na Tatianę, nawet jeśli zauważył jej kły, nie poczytywał tego jako zagrożenie.
Kiedy z westchnieniem ulgi wampirzyca skończyła jeść, wstała i podeszła do mężczyzny, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Yul sam skończył jeść dość szybko.
- Dobrze, - spojrzał na nią ciekawie - usiądziesz obok? czy jesteś już zmęczona i chcesz się położyć? łóżka w kukułkach są naprawdę wygodne.
- A jedno czy dwuosobowe? -
spojrzała na niego wyzywająco - Wiesz, chętnie bym się położyła jak pierwszej nocy, gdy mnie pilnowałeś. Czułam się wtedy taka bezpieczna... tylko tym razem bez egzo - dodała z miną niewiniątka.
Mina Yula mówiła iż właśnie został oficjalnie połechtany.
- Czy wy mieliście kiedyś takie łóżka domowe robione tylko dla jednej osoby? - spytał.
- Owszem. Cieszę się jednak, że zadałeś pytanie w ten sposób. A jak z prysznicem w naszym ptaszku?
- To nie cysterna, jest prysznic gazowy, bardzo skuteczny i bardzo… szybki.
- Nie można mieć wszystkiego. Zatem... widzimy się w sypialni? -
mrugnęła porozumiewawczo, ruszając w kierunku łazienki.
- Jasne - Yul nie starał się kryć zadowolenia.
Łazienka miała rozmiar nieco większej kabiny penisowej prysznicowej, no może budki telefonicznej. Tatiana odnalazła zielony przycisk z graficznym wyobrażeniem pary, tudzież dymu. Naciśnięcie go spowodowało nagły huk, podobny do tego, jaki wydaje z siebie stary piecyk gazowy przy zapłonie. Tyle że z dziesięć razy głośniejszy. Podmuch powietrza uderzył na wampirzycę spod kratki na której stała, oraz z kratki na suficie. Cały proces trwał jakąś minutę, powietrze, czy może raczej gaz, miał dość wysoką temperaturę i Tatiana mogła poczuć lekki zapach palonych włosów. Fakt, gdyby nie to, iż wiedziała że to jedynie zabieg sanitarny, mogłaby wpaść w panikę.
Pospiesznie wyszła z kabiny... wręcz uciekła. Nie kwapiąc się nawet ubieraniem czy ocieraniem ciała, wypadła do sypialni, szukając Yula.
- Jak kwestia skażenia wód lądowych tam, gdzie lecimy?! - napadła go pytaniem.
Mężczyzna sam był nagi a jego skóra lekko zaróżowiona, czuć na niej było lekki swąd spalonych włosów, widocznie skorzystał z drugiej kabiny.
- Przecież ludzie i zwierzęta nie mogły by tam żyć gdyby nie było to bezpieczne, w najczystrzych regionach świata lokuje się właśnie rezerwaty. W tym do którego lecimy jest nawet las. - Podszedł do Tatiany i strzepał jej z ramienia nieco naskórka.
- Chyba trzeba podregulować twoją łazienkę. - wyjaśnił.
- Nie trzeba - warknęła - Nigdy więcej! Masz zaparkować tę brykę przy jakimś strumieniu. Nigdy więcej! - wygrażała milicjantowi palcem, jakby to on był winien jej strachowi.
- Wielu cywilów ich nie lubi, jeszcze te historie o wypadkach… - Yul był rozbawiony, ale szybko dodał - jasne, nie musisz się tym więcej przejmować, załatwię to. Z parkowaniem zaś… w rezerwacie jest konkretne miejsce gdzie wolno nam wylądować i od tego momentu Kukułka będzie tam uziemiona.
- No to będziemy jak pradawne ludy robić wyprawy do źródła. Ja już tam nie wejdę, rozumiesz? I nie śmiej się! Bo ci zmarzę uśmiech z tej pooranej buziaczki -
zmrużyła oczy wyzywająco.
Yul uniósł przepraszająco ręce.
- oczywiście, przepraszam jeśli cię uraziłem - powiedział spokojnie, po czym dodał - Widziałaś wyjściowy kostium? - uniósł brew
Tatiana mogła zobaczyć ubranie na wyświetlaczu swoich okularów.
- Jest całkiem sporo opcji dla kogoś twojego rozmiaru. - zauważył mężczyzna. - Weterani z wystającymi implantami mają bardziej ograniczony wybór.
Wampirzyca przytuliła się do pleców mężczyzny.
- Niezłe. Chociaż przywykłam już do tego wdzianka od Ulrix. No dobra. Mam dla ciebie rozkaz. I to taki permanentny. Przestań się spinać, gdy się z tobą droczę. Jesteś lepiej przystosowany i wyszkolony niż ja, więc lepiej potrafisz ocenić sytuacje, w których się znajdujemy. Dlatego uważam, że to ty powinieneś rozkazywać. Czy cię będę słuchać... to inna sprawa - uśmiechnęła się uroczo - Niemniej przestań zachowywać się jakbyś był moim podkomendnym. Może formalnie tak jest, ale jeśli chodzi o... kwalifikacje, to bijesz mnie na łeb. No i co to za para, która się nie kłóci? - skubnęła płatek jego ucha zadziornie.
Yul pogładził biodro wampirzycy.
- Skoro tak, to wskakuj do łóżka. - zakomenderował wesołym tonem.
- Ale pamiętasz, ty masz mnie chronić... tylko stoisz i patrzysz. - Tatiana wolnym krokiem ruszyła w kierunku sypialni.
- Będę cię chronił własnym ciałem - uśmiechnął się Yul idąc zaraz za wampirzycą.
- A jeśli się nie zgodzę? - obróciła się w progu i popatrzyła na mężczyznę wyzywająco zadzierając głowę.
- Będę zawiedziony? - odpowiedział jej spojrzeniem. - Jeśli się nie zgodzisz i tak powinienem cię chronić.
- I już? -
podeszła do niego, tak że jej nagie piersi dotykały jego torsu - Tak po prostu odpuścisz? - przygryzła ze smutkiem wargę, po czym odwróciła się i nie patrząc na milicjanta, ruszyła w stronę łóżka. - Zatem się nie zgadzam.
Yul zaśmiał się i w trzech susach znalazł się na łóżku przed wampirzycą.
- Czyli mam cię chronić z twoim ciałem na sobie?
- O widzę, że zaczynasz kombinować. -
wampirzyca weszła powoli na łóżko, krocząc na czworakach przez materac aż jej usta zetknęły się z wargami Yula. pocałowała go niespiesznie, rozbudzając zmysły.
Mężczyzna uniósł dłonie do głowy kobiety, choć nie były to jedyne kończyny unoszące się ku górze. Delikatnie odczesał włosy z twarzy wampirzycy i oddał pocałunek.
- Widziałaś jak spędzam wolny czas, tak intensywne myślenie jest dla mnie nowością, choć bardzo miłą…
- Ach, więc to myślenie jest takie intensywne... -
wymruczała wampirzyca, ocierając sie nosem o nos partnera. - Wiesz, muszę cię zmartwić. Będzie tylko gorzej…
Yul przeniósł jedną z dłoni na wyprężony kobiecy grzbiet i zaczął delikatnie go miziać.
- Uważaj mnie za oficjalnie ostrzeżonego lecz kiepsko zmartwionego.
Tatiana odruchowo przeciągnęła się czując na sobie dłonie, po czym zdecydowanie przywarła do mężczyzny, siadając na nim. Jej biodra ocierały się o niego, lecz była to jedynie drażniąca zabawa. Kobieta odgarnęła jedną ręką włosy z twarzy i przyjrzała się milicjantowi.
- Więc przed czym zamierzasz mnie tak chronić? Bo chyba nawet przede mną samą nie byłbyś w stanie... - rzuciła wyzywające spojrzenie.
- Racja, może więc zacznę od… nudy? - powiedział zanim pocałował ją namiętnie.
- To cię nudzi?! - Tatiana udała oburzenie, gdy ich wargi oderwały się od siebie.
Oczy Yula rozszerzyły się dając dowód na to iż w pierwszej chwili nie załapał.
- Chyba nie starczy mi życia na nudę z tobą - znów ją pocałował, jego dłonie cieszyły się teraz fakturą wampirzych pośladków. W odpowiedzi wampirzyca tylko zaśmiała się i przylgnęła do mężczyzny, pozwalając jego dłoniom błądzić po swoim ciele. Przymknęła oczy, rozkoszując się tym i samą chwilą. Dziwne wydarzenia przyniosła jej przyszłość. Naprawdę dziwne... i choć wciąż wypływała na powierzchnię, czuła że gdzieś kotłują się czarne chmury. W końcu jej gatunek był przeklęty i od zawsze podążała za nim wstęga śmierci. Kobieta musnęła ustami szyję kochanka. Raz, drugi, trzeci... delikatnie badała każdy zakamarek skóry, zastanawiając się czy gdy coś się stanie... gdy jej obawy sie spełnią, albo też czas minie nieubłagalnie, czy będzie miała dość siły by zrezygnować z tego mężczyzny? Z każdym dniem przywiązywała się do niego bardziej i mocniej. Właściwie liczyła na to, że z czasem przyjdzie znużenie. Yul jednak zmieniał się i to w taki sposób, który chciała widzieć i czuć... szczególnie to drugie było dla niej nowością.
Oddech mężczyzny był ciepły, podobnie jak jego ciało. Yul cieszył się kobietą, jak dziecko otwierające prezent. Jego usta całowały teraz szyję wampirzycy, dekolt. Tatiana słyszała jak mężczyzna zaciąga się jej zapachem. Jedna z jego dłoni gładzila wewnętrzną stronę wampirzego uda.
- Czy jaśnie Pani chciałaby się odwrócić? - zapytał z uśmiechem, choć zaczynalo mu być już bardzo gorąco.
Usta, a potem język wampirzycy pełzając po jego szyi, skierowały się do uszka. Tutaj też odrywając się na moment, Tatiana szeptem sparodiowała wypowiedź kochanka:
- A Czy jaśnie Pan chciałby mnie odwrócić? A może chciałby też zrobić mi inne rzeczy? Mało szlachetne? - warknęła wyzywająco.
Znów Yul w pierwszej chwili miał lekka zawiechę nie będąc pewien sensu słów, w końcu, popchnął Tatianę na bok i pogładził dłonią po brzuchu wampirzycy.
- Jaśnie Panie? - Tatiana bardzo starała się powstrzymać śmiech, patrząc na mężczyznę spod długich rzęs.
Yul obrócił się na materacu i znalazł się przy stopach Tatiany, ujął je w dłonie i zaczął pieścić ustami spoglądając pożądliwie w oczy kobiety.
To był odruch. Wampirzyca wierzgnęła nogą, trafiając prosto w twarz mężczyzny.
- Aaaaj, nie chciałam! - ze strachem przyskoczyła od razu, by sprawdzić czy nic mu się nie stało.
Yul miał dobry refleks, zakrył się przedramionami kiedy odfrunął do tylu i zderzył się plecami ze ścianą.
Tatiana błyskawicznie pojawiła się obok, oceniając skalę “kataklizmu” jakim była.
- Przepraszaaaam. - zawyła cicho.
Yul powoli odkaszlnął łapiąc oddech, miał rozbity łuk brwiowy i chyba pękniętą kosć przedramia, pachniało to całkiem przyjemne... Mężczyzna zamrugał oczami po czym parsknął śmiechem.
- Nie możesz tak robić - zaczęła mu robić wyrzuty - Przecież mógłbyś zginąć. Czy ty jesteś jakimś masochistą? - wciąż jeszcze przyglądała mu się uważnie.
Mężczyzna zaczął się podnosić powoli z pozycji na czworaka, mimo iż wyglądał jakby spadł z roweru na zakręcie, wydawał się wciąż dość sprężysty… przynajmniej w pewnym częściach.
- Nie przypuszczałem, że dorosła osoba może mieć tak wrażliwe stopy… - wyjaśnił radośnie trzymając się za rozbitą głowę.
- super. Następnym razem upewnię się że jestem z boku…
- To nie jest śmieszne! -
wampirzyca starała się ignorować zapach, ale było jej coraz trudniej. Odruchowo sięgnęła do nadgarstka, by podać Yulowi swoją krew, ale... odsunęła dłoń od ust. Spojrzała na niego poważnie.
- Chodź. Musimy Cię opatrzyć. Tylko nie wiem czy dam radę... Nie zdziw się, jak się nagle wycofam. - wyznała.
- Ej.. gdyby było ze mną bardzo źle wiedziałbym o tym, mam CCI w momencie zagrożenia życia zaproponuje mi możliwość ograniczenia aktywności w celu ochrony życia. - wyjaśnił idąc powoli we wskazane miejsce.
- Nałykam się tylko jakiś suplementów.
- To ja jestem dla ciebie zagrożeniem -
powiedziała ponuro, idąc za nim w pewnym oddaleniu - poza tym ta ręka wygląda na złamaną. Na to chyba witaminki nie pomogą. Eh... strasznie mi głupio.
Yul odwrócił wzrok i spojrzał kontrolnie na Tatianę, rozbryzgując przy tym nieco krwi.
- Myślisz, że gdyby kopnęła mnie Ultrix poleciał bym dużo krócej? przecież widziałaś bójki zalotne. Czasami to jest bardzo niebezpieczne, zależy tylko jak daleko partycypanci chcą to pociągnąć. - mężczyzna oparł się o kozetkę i wystukał komendę na wyświetlaczu, chwilę później cztery rurki zakończone igłą,zawisły z sufitu.
- Ale badziewie… - skwitował zdejmując jedną z nich i zwyczajnie ssąc zawartość przewodu.
- Myślę, że żadna zalotnica nie chciała cię zjeść. - odparła wampirzyca, zatrzymując się w przejściu i przywierając do ściany, jakby w ten sposób mogła wzmocnić własną samokontrolę.
Zapach krwi był kuszący, ale z jednej strony Tatiana była najedzona, z drugiej Yul sprawiał wrażenie spokojnego, nie winił jej ani nie okazywał strachu, w żaden sposób nie powodował swoim zachowaniem stresowej sytuacji która mogłaby wpłynąć na temperamentność Brujahów.
- No… nie naprawdę i nie całego… fakt, ale przecież ty też nie chcesz mnie zjeść, tylko napić się mojej krwi. W dodatku to jest strasznie przyjemne, mogłabyś się trochę napić teraz, strasznie boli mnie głowa… - mężczyzna przerywał co jakiś czas na siorbnięcie z gumowej rurki.

Tatiana powolnym ruchem oderwała się od ściany. Cały czas była zła. Była zła na swoje instynkty, na swoją siłę, na swoją głupotę, na swoje odruchy... Była zła na siebie, przestając widzieć w tym wszystkim partnera.

Dopiero teraz zrozumiała, że ciągłym obwinianiem się i epatowaniem złości najwyżej robiła przykrość Yulowi, który - choć był ofiarą - szybko przeszedł nad sytuacją do porządku dziennego. I dlatego wampirzyca też powinna się tak zachować.

Podeszła do mężczyzny i przyciągnęła pozostałe rurki, by łatwiej mu było po nie sięgać. Spojrzała na niego. Z łuku brwiowego wciąż sączyła się krew.
- Napiję się później, jak już będziesz w łóżku. Żebyś miał przyjemne sny. - powiedziała cicho, po czym uśmiechnęła się niepewnie - Teraz będziesz moją zakąską.

Podsunęła się bliżej i czule zaczęła oblizywać zalany krwią policzek Yula. Potem przesunęła język wyżej, skrupulatnie zbierając słodkie zacieki. Aż wreszcie, gdy poza kilkoma smugami, twarz była czysta, kilka razy pocałowała zranioną brew, starając się swoją śliną pomóc w gojeniu rany.

Wreszcie odsunęła się, ocierając krew z kącików ust. Oglądając swoje dzieło, powiedziała z uśmiechem:
- Widzisz jak się kończy takie kozaczenie? Buziaczkiem w czółko!
Tatiana wyczuwała w krwi mężczyzny ogromne ilości cukru, to zapewne witaminy jaki właśnie pił. Rana Yula szybko przestała krwawić, a ramie nie puchło już bardziej.
- Zostałem właśnie wylizany przez najbardziej gorącą kobietę na świecie, myślę że było warto… - Yul uśmiechnął się zawadiacko.
- Taa... biorąc pod uwagę temperaturę mojej skóry, gorszego komplementu nie mogłeś mi powiedzieć. - wampirzyca zachichotała po czym odwróciła się i położyła dłonie na nagich biodrach. Kolebiąc lekko pupą skierowała się do sypialni.
- Patrząc na ciebie i twoje zrywy, aż trudno uwierzyć, że twój gatunek jeszcze nie wyginął. - rzuciła przez ramię.
- Mamy siebie - bez namysłu odpowiedział Yul z pełną wiarą w swoje słowa, kierując się za wampirzycą - a teraz, mamy też ciebie. Szanse przeżycia mają się dobrze, inne dzieci Niebian mogą przybywać, poradzimy sobie.
Nie wiedziała co na to powiedzieć, dlatego nawet się nie obejrzała. Po prostu przystanęła przy krawędzi łóżka i uczyniła zapraszający gest dłonią.
- Kładź się. Normalnie. - dodała po chwili, na wypadek gdyby Yul czuł się za dobrze i chciał kontynuować zabawę.
Mężczyzna nie był niezniszczalny, usiadł posłusznie na łóżku przymrużając oczy gdy chwytał się za słusznie obolałą głowę.
Tatiana wdrapała się na materac i usiadła za jego plecami. Delikatnie pogładziła go po policzku, po czym podparła jego głowę i położyła na swoim ramieniu.
- Ostatnie słowa skazańca? - szepnęła z uśmiechem, muskając płatek jego ucha.
- Nie rób sobie ze mnie jaj jak będę chrapał dobra? - pół żartem pół serio powiedział mężczyzna.
- No i tyle z zabawy. - prychnęła, po czym pocałowała mężczyznę w szyję. Drugi pocałunek był już ugryzieniem. Yul westchnął jak w chwili uniesienia, a wampirzyca niespiesznie, z rozkoszą sączyła jego krew, tuląc się do szerokich pleców mężczyzny. Kiedy poczuła, że jego ciężar zaczął się na niej opierać, oderwała kły i przejechała czubkiem języka po ugryzieniu. Ułożyła Yula na materacu, podsuwając mu pod głowę poduszkę. Okryła mężczyznę lekką, ale bardzo ciepłą kołdrą i na koniec pocałowała jeszcze raz zranioną skroń.
Wstała i ruszyła do wyjścia z zamiarem ułożenia się do snu w drugiej sypialni. Przystanęła jednak w progu, patrząc na uśpionego milicjanta. W wyobraźni już słyszała jego jutrzejsze wyrzuty, których bynajmniej nie złagodzi perspektywa bycia zagryzionym przez zaspaną wampirzycę. Cóż to był za dziwny człowiek...
Targana wątpliwościami Tatiana stała w przejściu jeszcze jakiś czas, marszcząc gniewnie brwi. W końcu wróciła do łóżka. Wpełzła pod kołdrę obok Yula. Opuszkiem palca dotknęła jego ciepłych, wilgotnych ust, po czym z westchnieniem, wyrażającym irytację, obróciła się na drugi bok, zakrywając kołdrą aż po czubek głowy. Tylko nagie pośladki wampirzycy dotykały teraz uda mężczyzny. Tatiana zasnęła z kocim wyrazem zadowolenia na twarzy.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 31-12-2016 o 11:55.
Amon jest offline