Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2016, 11:12   #43
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Jak tylko kawałki gruzu przestały stukać o furgonetkę, schowana pod siedzeniem Psyche uniosła się. Natychmiast dostrzegając nowe zagrożenie, nie zawracała sobie na razie głowy Mikiem. Mogła mu pomóc obecnie w jeden tylko sposób.
- Potrzebne wsparcie, Róg Franklin Avenue i East Sandford Boulevard. Cele w dwóch furgonetkach, potrzebujemy jednego żywego!
Wykrzykując to do komunikatora, jednocześnie uruchamiała samochód. Silnik na szczęście nie został uszkodzony, bo włączył się, a Psyche nacisnęła pedał gazu, ustawiając furgonetkę w poprzek drogi. Otworzyła drzwi i wyskoczyła z niej, tak, żeby osłaniała ją od nadjeżdżających. Zsunęła z siebie krępujący ruchy płaszcz i wyciągnęła z torebki pistolet maszynowy, dodatkowe magazynki wsuwając w kieszenie kamizelki. Wychyliła się i posłała krótką serię w pierwszy samochód.
- Mik? Słyszysz mnie? - zapytała, nie licząc na odpowiedź. Do czasu przybycia wsparcia musiała zatrzymać tamtych, wykorzystując do tego ruiny budynku. Następne kilka pocisków skierowała w drona, licząc, że trafi i strąci tego szpiega z nieba.
Już kiedy parkowała furgonetkę w poprzek, nadjeżdżający zorientowali się, że ich cel miał wsparcie. I choć seksowna kobieta w krótkiej sukience na pierwszy rzut oka nie była groźna, to pierwsza seria z karabinku wybiła im z głowy te myśli. Pierwsza furgonetka zahamowała z piskiem opon i stanęła bokiem. Z miejsca pasażera ktoś zaczął strzelać, kule załomotały o bok pojazdu, za którym kryła się Psyche. Z paki wysypali się natomiast ludzie w czarnych kombinezonach. Przynajmniej dwóch z nich skierowało się od razu w stronę Mc'Donaldsa, skąd właśnie próbował odjechać jakiś pechowy klient. Druga furgonetka najpierw ominęła pierwszą i zamierzała przejechać obok prowizorycznej blokady, ale leżący na ulicy gruz szybko wybił im to z głowy i oni także zatrzymywali się już. Przewagę mieli przygniatającą, a odległości nie były duże. Seria z pistoletu maszynowego przynajmniej strąciła delikatnego drona. Resztki spadły na zniszczony budynek, z którego ostało się głównie najniższe piętro, w środku jednak przygniecione pozostałymi. Nie było szans, by ktokolwiek w środku przeżył, ale pozostały fragmenty ścian, za którymi można się było schować.
Komunikator Mika milczał, lecz po chwili odezwał się jego numer na holo.
- Wspominałem, że nie tak łatwo mnie zabić? - usłyszała zachrypnięty głos cyborga.
- Będziesz musiał udowodnić to jeszcze kilka razy, idą do ciebie! Nie wychylaj się, posiłki w drodze - krzyknęła mu przez holofon, posyłając kolejną serię, tym razem celując w tych, którzy wybrali sobie Mc’Donalda za cel. Starała się ostrzeliwać po trochu wszystkich, aby choć trochę spowolnić i robiła to aż do zmiany magazynka, jednocześnie przekazując rozkazy najemnikom przez komunikator.
- Kierujcie się od razu do Maca, tam jest Key-Head i zbliża się kilku wrogów! Ja spróbuję zająć resztę.
Zdając sobie sprawę, że bycie w ruchu jest jej przewagą, włączyła wspomaganie, a potem rzuciła się biegiem w stronę zniszczonego budynku, już kilka metrów przed nim skacząc do przodu i wpadając przez resztki otworu okiennego do środka. Mik musiał poradzić sobie przez chwilę sam, ona krótkimi mierzonymi seriami spróbowała przyciągnąć jak najwięcej uwagi. Zrzuciła też buty, pozbywając się ostatniego ograniczenia dla swoich nieludzko szybkich ruchów.

Tych, których ostrzelała padli na ziemię i sturlali się na dół. Nie jak trafieni, a jak doświadczeni w tego typu sprawach żołnierze. Z drugiej furgonetki też wysypali się ludzie, wszyscy uzbrojeni w broń długą lub półdługą, same stroje też wydawały się być nie tylko nocnym kamuflażem, ale również pancerzem. Osłonięte twarze nie pozwalały się rozpoznać, a ogień którym odpowiedzieli był celny i oszczędny. Pomimo szybkości, tarcza Psyche ucierpiała, błyskając od jakiegoś trafienia, zanim kobieta wskoczyła za ruiny i wyjrzała zza resztek muru. Dostrzegła pięciu przeciwników, przeskakujących już do pozostawionego przez nią wozu. Poruszali się krótkimi skokami i osłaniali się nawzajem, a ogień osłonowy nie dawał Psyche wielu możliwości. Tynk i kawałki cegieł pryskały na boki, a w co cieńszych miejscach kule przechodziły na wylot. Byli coraz bliżej i nie wahali się atakować. Nie potrafiła stwierdzić, ilu zostało z tyłu lub atakowało obecnie Mc'Donaldsa.
- Zbliżamy się do celu - zakomunikował męski głos. Zaraz po nim odezwała się kobieta z drugiej grupy.
- Wystartowaliśmy. Spróbujcie oznaczyć cele, ostrzelamy ich z wysokości.
~Bardzo śmieszne~
Źrenica oka Psyche zawirowała, generując obraz otoczenia na podstawie wszystkich odbieranych przez zmysły warunków. Nałożyła na to mapę widzianych wczesniej przeciwników. Adrenalina i stymulanty w żyłach pozwalały na pracę mięśni ponad ich przeciętne możliwości. Wychyliła broń, strzelając w przewidywane miejsce przebywania najbliższego z wrogów. Sekundę później zrobiła to samo, wykorzystując inny załom muru i strzelając do drugiego z nadchodzących. W tym czasie komputer wyliczył najbardziej optymalną trasę odwrotu, z wykorzystaniem wszystkich możliwych osłon. Ruszyła, przeturlała się i natychmiast wyskoczyła na wysokość pierwszego piętra, przetaczając się po zwale gruzu i oddając w tym samym czasie kolejną serię z karabinka. Cofała się, ale na tyle powoli, aby nie porzucili jej jako celu.
- Jestem w ruinach budynku, Key-Head w maku, wszystko inne na Franklin Avenue i przyległościach to wróg - podała przez komunikator.
Jeśli przez chwilę myśleli, że mieli przeciwko sobie zwykłą kobietę, to szybko wyprowadziła ich z błędu. Przynajmniej jeden dostał, bo widziała jak pada, kiedy była już w ruchu. Skoczyła i trafiła kolejnego, choć i jej tarcza rozbłysła. Kiedy znalazła się za zwałą gruzu, była niemal pewna, że bateria jest już wyczerpana lub niewiele jej do tego brakuje. A tamci już doskoczyli do resztek muru. Nie zabiła żadnego, pistolet maszynowy nie miał tyle mocy, aby eliminiować ich od razu. Jeśli chciała cofać się dalej, to za sobą miała ulicę, a z boku inny czteropiętrowy budynek, uszkodzony częściowo przez eksplozję, lecz podobnie niezamieszkany i przeznaczony do wyburzenia. Wychylając się na krótki moment zarejestrowała nowe szczegóły. Dwóch ruszyło na obieg, wzdłuż budynku, chcąc zajść ją z boku. Przy furgonetkach zauważyła dwóch ciężej uzbrojonych, ze sprzętem do niszczenia pojazdów, a nie jedynie zabijania ludzi. Były też pozytywy. Od strony parkingu Mc'Donaldsa rozległo się głuche dudnienie i jednocześnie jeden z wrogów krzyknął, a inni bliżej skarpy padli na ziemię, kiedy najemnik w potężnym egzoszkielecie przykrył ulicę ogniem z działka. Zaraz za nim podążała furgonetka. Śmigłowiec miał dalej, ale Psyche wiedziała, że ten nadleci niespodziewanie. Co więcej, w oddali już było słychać dźwięki syren.
Niedaleko niej nagle wylądował granat. Od razu zaczęła przetaczać się dalej, w dół, w stronę ulicy.
- Cele ciągle głównie na Franklin Avenue i w Macu! - Poinformowała nadciągającą odsiecz. - Mają ciężką broń, uwaga!
Przez ułamek sekundy rozważała dalszą ucieczkę do drugiego budynku, lecz to nic nie dawało. Zamiast tego miała inny plan. Wykorzystać szybkość i zaskoczenie i wyjść naprzeciw tym zbliżającym się wzdłuż ruin. O ile wybuch granatu nie uszkodzi jej na tyle, aby to uniemożliwić. Odłamkowy eksplodował ze dwa metry od niej, sypiąc odłamkami i gruzem, ale tarcza zabłysła słabo. Psyche będąc już poniżej eksplozji nawet nago nie ucierpiałaby mocno. Stoczyła się na chodnik i poderwała na tyle szybko, aby zaskoczyć zbliżającego się do rogu pierwszego z przeciwników. Seria z pistoletu maszynowego z tej odległości nie miała dużego problemu z przebiciem się przez hełm. Bezwładne ciało poleciało na ziemię, ale kobieta nie zdążyła wycelować w drugiego z nich. Złapał ją za ramię i z siłą porównywalną do Mikowej cisnął o resztki ściany. Łupnęła o cegły, gubiąc broń i zdążyła poderwać kiedy zobaczyła opancerzoną pięść lecącą w swoją głowę. Uniknęła jej w ostatniej chwili, cegły nie miały tego szczęścia. Druga ręka przeciwnika chwyciła Psyche za gardło i uniosła do góry. Bez wątpienia nie miała za przeciwnika normalnego człowieka! Od strony Mc'Donaldsa dochodziła kanonada przeplatana z wybuchami, ale nie widziała obecnie co tam się dzieje. Nie próbowała patrzeć, miała większe problemy. Nie spodziewała się, że ich przeciwnik jest w stanie zaangażować profesjonalistów ze wszczepami do pozbycia się jednego problemu w formie Mika. Czy miało to związek ze sztuczną inteligencją i jej sposobem myślenia, o czym jeszcze kilka godzin temu wspominali Remo i jego przyjaciółka? Ten problem zostawiła sobie na później. Duszenie na nią nie działało, Boor testował to często. Sam uścisk jednak też miażdżył krtań i szyję. Zamiast próbować się wyrwać w siłowy sposób, uniosła nogi i zarzuciła je na szyję przeciwnika, szarpiąc w bok, z zamiarem przewrócenia ich obojga i wykorzystania chwili na oswobodzenie się. Jednocześnie z jednego z palców wysunęła się stalowa igła. Substancja, jaką była pokryta paraliżowała ofiarę. Wystarczyło przebić gdzieś ubranie celu…

Siła nóg okazała się wystarczająca, aby wyrwać się z uścisku jego dłoni i skrętem ciała przewrócić ich oboje na ziemię. Tamten nie dał się jednakże złapać, ani trafić dłonią, blokując uderzenie i przetaczając się w bok. Od razu zaczął wstawać, sięgając po boczną broń, kiedy jego własna oraz karabinek Psyche leżały ze dwa metry od kobiety. Co gorsza, dwóch następnych przeciwników było już tuż obok, mijając prawie róg budynku. Wtedy zupełnie znikąd - zajęta czym innym Psyche także nie wychwyciła tego dźwięku wcześniej - pojawił się czarny kształt nad ich głowami. Przemknął błyskawicznie, ale razem z nim przez ulicę przeleciały pociski z ciężkiego miniguna, orając wszystkie cele. Skosiły dwóch nadchodzących wrogów, choć widziała, że przynajmniej jeden z nich ciągle jest w stanie się poruszać. Wszystko wydarzyło się w obrębie może dwóch sekund. Ten, który sięgał po pistolet, miał już go w ręku, gotowy unieszkodliwić swój cel: Psyche.
Nie czekała, aż zdąży nacisnąć spust. Rzuciła się na niego, celując w nogi i próbując zwalić z nich na ziemię, jednocześnie rękę z bronią odsunąć na bok, a stalową szpilę wbić w jego ciało. Pomoc nadeszła w odpowiedniej chwili, teraz gdyby udało się unieszkodliwić tego przeciwnika, mogłaby użyć go jako tarczy, a jego pistoletu jako broni przeciwko tym, co przeżyli nalot śmigłowca. Zdążyła. Zanurkowała pod pistoletem, który wystrzelił w ziemię i podbiła nogi przeciwnika, wywracając go na ziemię. Udało się jej nawet wbić szpilkę pomiędzy łączeniami ochronnego ubrania, zanim tamten nie odturlał się, korzystając z tego, że skupiła się na skutecznym wybiciu mu z ręki pistoletu. Błyskawicznie działająca trucizna musiała krążyć w jego żyłach, bo spowolniła jego ruchy. Tylko spowolniła. Czymkolwiek byli ich przeciwnicy, do zwykłych ludzi było im coraz dalej. Jeden ze skoszonych przez helikopter wstał i schował się za murkiem. Zabicie porażonego trucizną byłoby formalnością.
~Robisz się miękka…~
Ze względu na Mika i odpowiedzi, których potrzebowali, zamiast tego dwoma szybkimi strzałami trafiła w kolana spowolnionego przeciwnika i błyskawicznie ruszyła do drugiego, skacząc po gruzie i kawałkach ściany. Przeskoczyła ten murek, za którym tamten się krył, obróciła w locie i zaczęła strzelać. Tu już bez skrupułów, prosto w głowę celu. Niczym kpina z grawitacji, wyprostowana Psyche przeleciała nad murem i przeciwnikiem, a każdy strzał z pistoletu okazał się być celny. Pierwszy naruszył hełm, drugi strzaskał jego bok, trzeci trafił w środek. W tym czasie jednakże nie było mowy o tym, aby tamten czekał. Seria z karabinu poleciała wprost w Psyche. Pierwsze kule zatrzymała tarcza, która cichym buczeniem powiadomiła o rozładowaniu. Następne trafiły w ciało i kamizelkę. Na nodze pojawiły się trzy szramy, jedna kula otarła się o policzek. Normalny człowiek by nie przeżył, ale przecież ona nie była normalnym człowiekiem - tak samo jak i Mik. Oraz ci, z którymi walczyli, choć ta trzecia kula unieszkodliwiła cel i ramię z karabinem opadło.

Kobieta lądując na zagruzowanym chodniku od razu dostrzegła, że jedna z furgonetek właśnie rusza.
- Tu Delta, mamy ich na celowniku. W środku trzech plus jedno na podłodze vana. Ranny lub jeniec - poinformował kobiecy głos przez komunikator.
- Spróbujcie ich zatrzymać i upewnić kto leży! - odkrzyknęła. - Szukamy kobiety, cywila w zwykłym ubraniu!
Mówiąc to kopnęła karabin zabitego do góry i złapała go, podbiegając do sparaliżowanego z lufą skierowaną w jego stronę. Zamierzała zdjąć mu hełm i ogłuszyć.
- Mam jednego żywego, reszta nie będzie potrzebna - rzuciła do komunikatora.
Był już prawie przy porzuconej na chodniku broni maszynowej, czołgając się do niej w zwolnionym tempie. Bez paraliżującej dawki dawno by zdążył. Szarpnęła za hełm, odsłaniając coś, czego nie do końca się spodziewała. Jej przeciwnik miał głowę ludzką i nieludzką jednocześnie. Wszystko było na swoim miejscu - oprócz włosów. Nie było ani jednego, nawet rzęsy. W dodatku sam kształt gładkością i owalem bardzo przypominał jajko.
Trzaśnięcie kolbą w tył głowy zdało jednakże egzamin i osobnik padł nieprzytomny.
- Czekam na rogu wraz z paczką - zakomunikowała, zbierając swoją broń i przeładowując. Ze swoją szybkością mogłaby gonić ruszającą furgonetkę, ale bez potwierdzenia kto leży na podłodze wolała zabezpieczyć jeńca. Jego wygląd poruszył bolesne struny w jej głowie.
~Kto wie, może jest taki jak ty?~
Zacisnęła powieki na krótką chwilę, tłumiąc ten głos w swojej głowie. Obawiała się jedynie, że jeńcy ponownie nie dadzą im żadnych odpowiedzi.
 
Lady jest offline