Denver; centrum; Ruiny; Dzień 2 - widno, późny ranek; umiarkowanie ciepło
Młynarz i Tristan Nolan
Kierowca furgonetki już pod lufami zdołał odpalić pojazd i wycofać go kawałek. Furgon zgrzytnął biegami, wyrzucił spod kuł chmurę piachu i pyłu odjeżdżając prędko na wstecznym szybko zwiększając odległość od luf i Łowców i tych co wciąż do niego strzelali. Jednak gdzieś tu Fortuna do niego przestała się uśmiechać gdy obie lufy Łowców wypaliły prawie jednocześnie. Głowa kierocwy wybuchła obryzgując swoim wnętrzem kierownicę, resztki szyby, siedzenie a kierowcą rzuciło w głąb siedzenia po czym opadł bezwładnie na nie. Pojazd jednak wciąż miał przywoitą prędkość i sunął dalej póki nie zderzył się z jakąś ścianą przydrożnego budynku.
Tristanowi została ostatnia z pary kul w jego sztucerze, Młynarz chyba nie przekroczył jeszcze połowy wystrzelanego magazynka gdy zauważyli jak z pokancerowanych, tylnych drzwi furgonetki ktoś wyskakuje. Zaraz jednak zniknął im z pola widzenia i pewnie tych pozostałych tez przeskakując w głąb budynku z jakim zderzyła się furgonetka. Nie przeszkadzało mu to jednak posłać strzał osłonowy w tą inna grupkę Latynosów. Ci ścigali go również ołowiem ale w końću chyba też zorientowali się w uczestnictwie trzeciej strony tego konfliktu. Pociski rozryły ścianę budynku w jakim kryli się łowcy a jeden z nich przy okazji przeorwał ramię Młynarza. Rana nie była poważna ale zauważalnie piekła i krwawiła.