Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2017, 12:52   #8
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Sophie ruszyła biegiem zanim zdążył zareagować. Na chwilkę obróciła się na chwilę w stronę mężczyzny.
- Mam nadzieję, że jesteś strptizerem.
- O ty... - tego się Martin najwyraźniej nie spodziewał. Nie tracąc jednak czasu i nie poddając się, pognał za Sophie, przeskakując barierki na półpiętrach, co znacznie przyspieszało jego pogoń.

Widząc co robi meżczyzna, Sophie sama przeskoczyła barierkę na ostatnim pólpiętrze i wpadła na 3 piętro. Zatrzymała się pod drzwiami jego pokoju, opierając się o nie plecami. Łapała oddech. To już druga przebieżka tej nocy. Czekając na mężczyznę patrzyła na drzwi do pokoju 311 - salonu Andre. Ciekawe czy wszystko było w porządku. Na korytarzu panował spokój... nie licząc ich dwoje.

Martin dopadł ją przy drzwiach i przycisnął do nich, całując namiętnie w usta. Nie odrywając się od warg kobiety, zaczął jedną dłonią szukać w kieszeni magnetycznej karty do otwierania, podczas gdy drugą opierał nad głową Sophie. Wreszcie mu się udało i po zaledwie dwóch próbach drzwi ustąpiły, a oni wpadli do wąskiego korytarzyka. Martin w dalszym ciągu napierał, nie chcąc ani na moment zostawić ust Sophie w spokoju.
Dziewczyna oddawała jego pocałunki, jednak gdy znaleźli się w pokoju chwyciła jego twarz i delikatnie odsunęła od siebie.
- Ty rozbierasz się pierwszy. - Pragnęła go. Coraz bardziej czuła jak bardzo jej tego brakowało. Powoli zrobiła krok w tył by zrobić mu miejsce.
- Lubisz wygrywać... - wymruczał mężczyzna, cofając się odrobinę. Utrzymując ciągły kontakt wzrokowy zrzucił marynarkę i zaczął rozpinać koszulę. Uśmiechnął się widząc jaką uwagą obdarza go Sophie.
- Zarumienię się, jak się będziesz tak wpatrywać. Przydałoby się trochę twojego ciałka... na odwagę. - koszula poleciała na ziemię, a Martin zaczął rozpinać pasek spodni.

Sophie zsunęła marynarkę razem z kaburą i powiesiła je na oparciu krzesła tak by nie było widać tej drugiej. Sama usiadła na tym krześle i skupiła wzrok na dłoniach Martina majstrujących przy spodniach.
- Chcę się tobą nacieszyć nim uciekniesz. - uśmiechała się ale jej głos nie był radosny. Nie raz widziała mężczyzn, którzy po zobaczeniu blizn wycofywali się rakiem. - Ten “ciężki” czas w policji odcisnął się na mnie.
Mężczyzna mrugnął do niej porozumiewawczo.
- To jest ten moment, w którym wolałbym aby światła były przygaszone, ale jak mówiłem - nie mamy nic do stracenia poza odrobiną czasu, a wiele do wygrania...
Martin ściągnął spodnie, a uwagę Sophie zamiast wybrzuszenia w jego bokserkach z batmanem przykuła paskudna blizna na udzie. To musiała być rana szarpana i wyglądało na to,że jej właściciel omal nie stracił kiedyś nogi.
- Pies sąsiadów. Bernardyn. - wytłumaczył nawet nie zapytany, po czym spojrzał badawczo na kobietę. - Jedziemy dalej czy to już pani przystanek?

Sophie podniosła się i zaczęła rozpinać koszulę. Znała swoje blizny na pamięć. Często gdy naćpana patrzyła w lustro każda z nich zdawała się świecić… każda swoim własnym specyficznym światłem.
Gdy rozpięła trzeci guzik powinien zobaczyć przypalenie na obojczyku. Czwarty - ślad po nożu gdy cieli ją dla zabawy. Piąty, szósty - rozcięcie po kuli, która ją drasnęła. Siódmy - znów zabawa nożem. Zsunęła koszulę nie wyjmując jej z spodni, tak że teraz rękawy wisiały wzdłuż jej nóg. Do tych kilku wymienionych śladów dołączyły kolejne. Ślad na piersi, którą niemal odcięto, kolejne przypalenia i rany postrzałowe. Do tego podcięte nadgarstki.
Sophie uśmiechnęła się.
- Moje życie. - wytłumaczyła - chcesz jechać dalej?

Martin przestał się uśmiechać. Podszedł do Sophie i pocałował ją czule w usta. Szybko jednak podmuch wiatru przerodził się w prawdziwy huragan namiętności. Mężczyzna nerwowymi, szarpiącymi ruchami pozbawił partnerkę jeansów i ująwszy jej pośladki w dłonie,uniósł na rękach, nie przestając językiem penetrować jej ust.
Sophie oddała pocałunek. Ręce oparła na ramionach mężczyzny, jednocześnie oplatając go swoimi nogami. Współczuł jej, pragnął jej czy też był świrem? Teraz to nie było istotne, jeśli się jej nie bał to go chciała. Chciała by wypełnił to poorane bliznami ciało. Wsunęła dłonie w jego włosy, naparła na jego dłonie swoim ciężarem tak by jego członek ocierał się o nią i cieszyła się… cieszyła się jego ciepłem.
Mężczyzna kopniakiem posłał krzesło w drugi kąt pokoju, podchodząc do wielkiego łóżka i dosłownie rzucając się na nie z Sophie. Ciężar mężczyzny wyrwał z ust kobiety gwałtowny wydech. Choć wciąż miał na sobie bokserki, dokładnie czuła kształt jego gotowego do działania członka, ocierający się o jej podbrzusze. Martin zaczął teraz gwałtownie całować dekolt kobiety, a gdy materiał stanika przeszkodził mu w tej wędrówce, po prostu zdarł go zębami niżej, odsłaniając w ten sposób najpierw jedną, a potem drugą pierś.
W tej sekundzie Sophie naprawdę cieszyła się z tego, że hotel postanowił mieć bardzo miękkie materace. Gdy Martin uwolnił jej usta i zsunął się niżej, wsunęła obie dłonie w jego włosy. Bawiła się nimi, powoli, delikatnie masując jego głowę. Była mokra, chciała by w nią wszedł, ale nie śpieszyła się. Nie spodziewała się po “historyku” takiego temperamentu i to zaskoczenie sprawiało jej sporo frajdy.

- Wiesz, że możesz go zdjąć? - Ją samą zaskoczyło rozbawienie, które pojawiło się w jej głosie. Sięgnęła jedna ręką do jego twarzy i podniosła ją tak by musiał na nią spojrzeć. - Z resztą, nie odebrałam jeszcze mojej wygranej. Nie rozebrałeś się do końca.
Mężczyzna spojrzał na nią, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Ojej... a co jeśli jestem zachłanną gnidą, która nie dotrzymuje umów? - zapytał, po czym przyssał się zachłannie do sutka kobiety, jednocześnie próbując dłońmi pozbawić ją majtek.
Kobieta uniosła się lekko ułatwiając mu zdjęcie bielizny.
- A co jeśli nie lubię ludzi, którzy nie dotrzymują umów? - Zmusiła się by zabrzmieć poważnie, jednak gdy mężczyzna spojrzał na nią, uśmiechnęła się. - Co tam masz do ukrycia, poza urządzonkiem, które już powinno być we mnie?
- Chciałem zobaczyć jak zareagujesz a brak posłuszeństwa... a może liczyłem na parę klapsów? - mrugnął do niej, sięgając teraz do własnych bokserek. Już miał je zsunąć, gdy... telefon Sophie rozdzwonił się.

Dziewczyna westchnęła ciężko i podniosła się z łóżka.
- Koniec przerwy. - Nago podeszła do wiszącej na krześle marynarki i wydobyła telefon. Zerknęła kto dzwoni i odebrała. - Tak?
To był Eliott.
- Sophie? Wszystko gra? - zapytał - Właśnie gadałem z recepcjonistką.Podobno składałaś skargę na jakiegoś kolesia…
- Na kolesia, o którym rozmawialiśmy. - Sophie zerknęła na Martina by zobaczyć co robi. - Chciałam się czegoś dowiedzieć, ale wiesz że nie jestem w tym dobra. Bardzo namieszałam?

Martin wyszczerzył się i podszedł do kobiety. Znów do niej mrugnął, po czym zsunął się na kolana i... zaczął całować podbrzusze Sophie.
- Nie no, po prostu się martwiłem. - mówił tymczasem Eliott. - Chciałem ci powiedzieć jak Andre ustawił zmiany na jutro, ale nie znalazłem cię ani w pokoju, ani w barze.
Sophie znów zaczęła się bawić włosami Martina. Będzie musiała opowiedzieć o tym Eliottowi.
- Mogę do ciebie wpaść za pół godziny? Obgadamy wszystko.

Poczuła jak język mężczyzny pełznie coraz niżej po jej ciele, a delikatne, acz zdecydowane dłonie rozdzielają jej uda, by stanęła w lekkim rozkroku.
- Jestem i raczej będę pod gabinetem Andre. - odpowiedział głos w słuchawce, gdy poczuła gorący oddech mężczyzny na swojej łechtaczce - Na pewno wszystko gra?

Dziewczyna odsunęła na chwilę telefon by Eliott nie usłyszał jak nagle wciąga powietrze. Jakoś udało się jej powstrzymać od jęknięcia.
- Wszystko w porządku. To tam będę ciebie szukać. Jakby coś się działo to dzwoń.
- Ok, nie szalej za bardzo i się wyśpij. Zaczniesz zmianę o 8 rano. Potem o 16 cię zmienię. - odpowiedział Eliott, kiedy wilgotny język wpełzł tam, gdzie sam został zalany sokami rozkoszy, co bynajmniej go nie zrażało. Martin skrupulatnie spijał te kropelki, zanurzając twarz między nogami Sophie.
- Przyjęłam. - Sophie rozłączyła się i rzuciła telefon na krzesło.

Dopiero widząc, że nie odebrał się przypadkiem lub nie próbuje się z kimś połączyć, skupiła uwagę na pieszczącym ją mężczyźnie.
- Wywalą mnie przez ciebie z roboty. - Gdy znów poczuła jego język, jęknęła głośno, ciesząc się, że już nie musi tego powstrzymywać.
- Nie wywalą. - spojrzał na nią z dołu, a kiedy i ona na niego spojrzała, zaczął językiem zwiedzać okolice jej bikini - Ale jesteś okrutna... tylko pół godziny! Muszę się streszczać. Koniec gadania - warknął i znów poczuła ten ciekawski języczek w swoim wnętrzu.

Czuła jak jej ciało przeszywają kolejne fale dreszczy. Jej kolana miękły. Powoli zaczynała coraz bardziej napierać na mężczyznę swoim ciałem, aż zaczęła się obawiać, że jak tak dalej pójdzie na nim usiądzie. Chwyciła głowę Martina i odrobinę brutalnie zadarła ją do góry.
- Skoro mamy się “streszczać”, proponuję zakończyć tą nocną przekąskę. - mrugnęła do niego.

Mężczyzna w odpowiedzi tylko zachichotał, a jego dwa palce zanurzyły się we wnętrzu Sophie. Kobieta napięła się cała gdy jego palce weszły w nią. Brakowało jej tego… bardzo brakowało. Zacisnęła palce na jego ramionach wbijając w nie paznokcie.
- Co zatem proponujesz moja pani? - zapytał, po czym dodał - Bo wiesz, jeśli mamy przejść do kolejnych dań, to ja chyba nie posiadam właściwego stroju.

Spojrzał znacząco na swoje bokserki. Najwyraźniej jednak nie zamierzał odpuścić łatwo, jego palce pieściły wnętrze kobiety, raz za razem napierając na ścianki.

Sophie podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem.
- Do takich dań człowiek powinien zabierać się nago. - Uśmiechnęła się. Oderwała lewą dłoń od jego ramienia i przejechała nią po jednej z blizn, które zdobiły wewnętrzną stronę jej uda. Martin mógł nie zwrócić na nie uwagi skupiając się na innym “problemie”. Jej pośladki, uda, dolną część brzucha też pokrywały blizny. Sophie doskonale wiedziała, że miała ich też pełno wewnątrz. Jednak powiedzenie tego po raz kolejny i to do obcego człowieka trochę ją bolało. Była wadliwa… a raczej została uszkodzona. Ciekawe jak zareaguje na to. Skupiła wzrok na jego twarzy. Jego dotyk sprawiał jej tyle przyjemności. Nie chciała tego przerywać. Zmusiła się by utrzymać pogodny nastrój.
- Nie mogę mieć dzieci… - Powstrzymała się by nie odwrócić głowy. Musi się do tego przyzwyczaić, to się nie zmieni. Po dłuższej chwili dodała - ...więc jeśli wciąż masz apetyt życzę smacznego.

Przystojny blondyn przestał ją penetrować palcami i podniósł się na nogi, górując nad Sophie o jakieś pół głowy. Spojrzał na nią marszcząc brwi gniewnie.
- Klęknij. - trudno powiedzieć czy był to rozkaz czy prośba.
- A co jeśli nie klęknę? - Sophie oparła dłonie na biodrach. To, że mężczyzna górował nad nią nie przeszkadzało jej. Nie uważała też by Martin był w pozycji do rozkazywania jej.
- To znów to możesz przeoczyć - odparł Martin, ściągając bokserki i obnażając swoją męskość, która chyba bardziej gotowa do dzieła być nie mogła. - Przyjrzyj się. Nowe blizny, które mi pokażesz, tego nie zmienią. Pragnę cię. - pogładził dłonią jej policzek.
- Jesteś świrem. - Sophie przysunęła się ściskając jego nabrzmiałą męskość między ich brzuchami. Zaplotła dłonie za jego głową, kładąc je na jego ramionach. - Też ciebie pragnę.

Nic na to nie powiedział,po prostu ją pocałował, spychając ciałem na zimną taflę lustra. A gdy Sophie nie miała już gdzie się odsunąć, uniósł jej nogę, opierając na swoim biodrze i wszedł w nią zdecydowanym pchnięciem.
Odchyliła głowę do tyłu, czując jak Martin rozpycha się w niej, jak jej mięśnie zaciskają się na nim. Jęknęła czując, że wbił się w nią cały. Szybko podciągnęła się, opierając też drugą nogę na jego biodrze. Teraz sama biła się w pierś, że dała sobie tylko pół godziny. Mężczyzna przycisnął jej plecy do zimnej powierzchni zwierciadła, coraz mocniej poruszając się w jej wnętrzu. Ani na moment jednak nie przerywał istnego deszczu pocałunków, którymi obsypywał jej twarz, jej szyję... czuła go w sobie i na sobie. Nagle ten obcy blondyn po prostu wypełnił jej świat.
Sophie wtuliła się w niego zaciągając się jego zapachem. Chciała zapamiętać wszystko, jego dotyk, to jak ją wypełniał, ten zapach. Zakładała, że jutro Martin zniknie, trochę jak sen, który toż kiedyś musi się skończyć. Teraz jednak był tu... był bardzo mocno i intensywnie. Podkręcając tempo, mężczyzna uniósł Sophie na rękach i obrócił się z nią. Teraz to on plecami szturmował bogu winne lustro, a ona mogła patrzeć jak raz za razem jej minika zmienia się pod wpływem pchnięć. Martin wtulił się w jej szyję i nagle, zupełnie niespodziewanie ugryzł ją - tak po ludzku. Ugryzł ją dokładnie tam, gdzie robił to Andre.
Sophie zamarła zaskoczona. To był przypadek… to musiał być przypadek. Skupiła swój wzrok na mężczyźnie. Zacisnęła na nim nogi tak by niemal uniemożliwić mu poruszanie się. Jej serce waliło tak, że miała wrażenie, że zaraz się z niej wyrwie. Ciało całe drżało od podniecenia, które nagle powróciło z jej wspomnień. To było szaleństwo Martin nie mógł mieć nic wspólnego z Andre. Tymczasem on zacisnął jeszcze mocniej zęby, wykonując kilka gwałtownych pchnięć biodrami. Sophie poczuła jak dochodzi w niej, tryskając gorącym strumieniem. Wspomnienie tego jak Andre z niej pił, w połączeniu z gorącem, który nagle wypełnił jej ciało, sprawiły że Sophie doszła. Głośny jęk wyrwał się z jej ust, a ciało naprężyło się odchylając do tyłu. Czuła jak jej mięśnie zaciskają się na nim, jak wszystko w niej pulsuje, chcąc wypić co do ostatniej kropli nasienia mężczyzny. Wbiła w niego paznokcie, starając się nie spaść, jednocześnie czując, że przecina nimi jego skórę.

Na moment czas jakby zamarł. Dopiero gdy Sophie usłyszała jak mężczyzna wypuszcza z płuc powietrze, sama pozwoliła sobie na jakikolwiek ruch. Ostatkiem sił, wciąż tuląc się do jej szyi, Martin zaniósł kobietę na łóżko,po czym położył się obok. Na jego barkach można było zauważyć kilka krwawych śladów po paznokciach - z których on sam chyba nie zdawał sobie sprawy.
- Przepraszam, poniosło mnie - powiedział z miną, która chyba miała wyrażać skruchę. Zbyt mocno błyszczały mu jednak oczy, by w to uwierzyć.
Sophie zgarnęła trochę krwi z jego ramienia i pokazała mu.
- Mnie też, więc nie ma za co przepraszać.
Kobieta obróciła się na plecy i wzięła kilka głębszych oddechów. Powoli podniosła się czując jak wszystko z niej wypływa. Zamarła na chwilę. Odzwyczaiła się od tego uczucia.
- Powinnam uciekać.
- Skoro musisz - Martin leżał na boku i przyglądał jej się - Ja cię nie wyganiam... i nie zatrzymuję, choć powiem szczerze, że mam genialny żel pod prysznic. Zostawia na ciele lekką warstwę oliwki. Idealnie pod masaż... - mrugnął okiem porozumiewawczo.
- Przed sekundą powiedziałeś, że mnie nie zatrzymujesz. - Mrugnęła do niego i wstała z łóżka. Podniosła z podłogi majtki i nałożyła je. Czuła, że nadal ma słabe nogi. SIęgnęła do telefonu. Miała jakieś 5 minut, więc nawet nie zajrzy do pokoju. Zaczęła się szybko ubierać.
- Może uda mi się jeszcze kiedyś skorzystać z tego żelu. Choć przyznam , że niepokoi mnie, że nadal nie mam twojego numeru telefonu.
Założyła marynarkę, razem z kaburą. Wszystko było lekko pogniecione. Niestety nie za bardzo miała na to wpływ.

- No tak, nie wiesz gdzie mieszkam. - zaśmiał się blondyn, po czym wyciągnął się w stronę nocnego stolika. Tam z szuflady wyjął notes i długopis. Po chwili podał karteczkę z numerem telefonu i swoim imieniem Sophie. Położył się teraz na brzuchu, obserwując ubierającą się kobietę.
- Sam powiedziałeś, że mogę dzwonić jak mi coś wypadnie. - Sophie wsunęła karteczkę do tylnej kieszeni spodni, nawet na nią nie zerkając. Zapięła marynarkę, ukrywając pogniecioną koszulę. - Jutro powinnam być wolna po 16-tej.

Podeszła do niego i ucałowała go w czoło.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - odparł, lecz gdy miała już wychodzić dodał:
- A co do twoich blizn... już je znam. Jak pojawią się nowe, to się policzymy. Masz dbać o siebie. - pogroził jej palcem.
- Moja praca nie zakłada dbania o siebie. - Nim zdążył coś odpowiedzieć opuściła pokój. Ruszyła bezpośrednio do salonu Andre. Nadal czuła w sobie jego ciepło. Zerknęła na zegarek było 5 minut po drugiej. Raczej się nie wyśpi tej nocy.
 
Aiko jest offline