Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2017, 10:06   #46
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Ferro sprawdził to co zobaczyli na ekranie.
- Samochód jest firmowy, Asian Panda serwuje standardowe jedzenie azjatyckie, działają od dziesięciu lat.
Leah wyjęła z kieszeni swój notatnik. Zapisała ołówkiem numery blach.
- Mogą mieć więcej wozów dostawczych - myślała na głos. - Możesz mi zrobić zrzut ekranu z gębą tego Żółtka?
Czekała na ciąg dalszy filmu. Jeśli nikt więcej się nie pojawi stawiało to dostawcę żarcia jako pierwszego i jedynego podejrzanego. Nic więcej się nie wydarzyło, następna podjechała karetka, a potem radiowóz na sygnale. Później samochód Ferro i Leah zobaczyła roztrzęsioną samą siebie.
- Wysłałem ci na holo, ale już go mam. To Hiko Ahu, pracownik tej firmy od… trzech lat. Brak wpisów w kartotece, jest czysty.
- Nie wiem jak ci dziękować, chociaż nie, właściwie to wiem - przygarnęla go bliżej, choć z wyrazu jej twarzy dało się wyczytać, że wcale nie jest wyluzowana i nawet jej słowa były na wyrost. - Ale, to później. Na razie… - gestem wskazała holograficzny zapis monitoringu. - Właśnie dostrzegłam, że wyglądam jak siedem nieszczęść i zaczynam histeryzować. Mnie się to nie zdarza. No… nie zdarzało.
Lekko zakłopotana i ewidentnie na siebie wkurwiona spojrzała na przesłane na holo dane dostawcy.
- Trzeba go przepytać.
- Pewnie już to zrobili lub robią. Jak się pojawi następny detektyw z tym samym zestawem pytań, to będzie dziwne - Ferro zrobił zakłopotaną minę. - Nie możesz tu działać w standardowy sposób, bo szybko się zorientują i usadzą.
- Ale z blachą dostałabym najszybciej odpowiedzi na interesujące mnie pytania - cofnęła się krok w tył, czyli pod same drzwi. - Mogę się podać za prywatnego detektywa, albo… - wygładziła bałagan włosów i zamrugała serią, co nie wyszło wcale uroczo, co najwyżej dziwnie - podać się za wkurwioną klientkę żądającą wyjaśnień.
- Pytanie, jakie to będą odpowiedzi. To dostarczyciel, więc będziemy potrzebowali informacji jeszcze skąd mają jedzenie i kto je przyrządza i kto ma do tego dostęp. Policja jeszcze nie przejęła nagrań z Asian Panda, albo nie mają kamer albo to dopiero nastąpi, bo w systemie tego nie widzę - Scott faktycznie ciągle grzebał w systemie.
- Mógłbyś się włamać do ich monitoringu? Tak żeby zobaczyć moment przejęcia zamówienia przez dostawcę? - zapytała.
- Włamać? - Ferro zamrugał. - Nie, Leah. Nie przekraczaj tej granicy.
- Jakiej? Przecież to tylko niegroźne zerknięcie na zapis z kamery. Nikt na tym nie straci a moja siostra może zyskać. Wolność - ostatnie zdanie wypowiedziała z naciskiem.
- Nie - powiedział zdecydowanie i wyłączył ekran, wstając. Spojrzał głęboko w oczy. - To przekroczenie granicy pomiędzy nagięciem zasad a podeptaniem ich. I może kompletnie nic nie dać, bo to oficjalna ścieżka, jaką podąży oficjalne śledztwo. Murray nie jest nowicjuszem. Chcesz się dowiedzieć, jedź do Pandy, powiedz, że chodzi o siostrę. To nie firma zawodowych morderców, oni też chętnie oczyszczą się z zarzutów.
- Skoro tak stawiasz sprawę chyba nie mam wyjścia - bąknęła zapinając kurtkę. - Jedziesz ze mną? Zastanów się czy chcesz. Bo jeśli będę musiała złamać parę zasad żeby Joanna uniknęła pierdla to, do cholery, złamię je. I nie chciałabym żeby mój własny facet mnie za to aresztował.
- Wolisz bym pojechał, czy zajął się tym androidem Tomkinsa? Bo tego twój nowy partner raczej nie zrobi - odpowiedział ze swoim zwykłym spokojem.
- Jest niedziela a ty zdaje się masz wolne. Do poniedziałku android nie ucieknie - odparła czując, że zrobiło się odrobinę niezręcznie. - Chciałabym żebyś pojechał ze mną, ale nie próbował mnie na każdym kroku moralizować. Szanuję twoje granice i nie poproszę cię więcej abyś je dla mnie naginał. Ale i ty uszanuj, że ja, dla ważnych dla mnie osób, jestem w stanie o tych granicach zapomnieć.
Potarła punkt pomiędzy brwiami niezadowolona jak to zabrzmiało.
- Do cholery, nie mam zamiaru zamienić się w złoczyńcę - nie podobało się jej, że musi się spowiadać z grzechów, których jeszcze właściwie nie popełniła. - To moja siostra. Poza tym, dla ciebie zrobiłabym to samo.
Przeszło jej przez myśl, czy wobec powyższego on nie zgodziłby się na takie ustępstwa względem regulaminu aby ratować jej dupę? Chociaż czy właściwie nie łamał regulaminu pokazując jej tą taśmę? Może za dużo od niego wymagała?
- Ufam kompetencjom Murraya, ale niech ci będzie. Android to w sumie nie moja sprawa - wzruszył ramionami. - Możemy jechać, nie mam tu w takim razie nic do zrobienia - zerknął na biurko i wyłączył resztę urządzeń.
- Dzięki. Doceniam twoją pomoc - powiedziała mu już w drodze do Asian Panda.

Asian Panda okazało się niczym więcej, jak niewielką knajpką na skraju Chinatown, na pierwszy rzut oka bardzo podobną do wielu, wielu innych. W niedzielę rano mieli zamknięte, otwierali dopiero w południe, lecz zapachy z kuchni sugerowały, że ktoś już w środku pichci te standardowe, pseudochińskie potrawy. Według holonetowego menu w ofercie mieli także sushi, a pokazane tam zdjęcia nie przywoływały na myśl rarytasów, jakie teoretycznie zwykle jedzą ci znani i bogaci. Leah przysunęła nos bliżej szyby aby dojrzeć czy krząta się ktoś od frontu czy powinni spróbować raczej od zaplecza. Zapukała kilka razy otwartą dłonią w drzwi, a dzwonek zamontowany po przeciwnej stronie zadrgał nieznacznie. Nikogo nie zobaczyła, ale mocniejsze pukanie wywabiło z kuchni starszą, niską Azjatkę w fartuchu.
- Samknięte! - krzyknęła łamaną angielszczyzną, z mocnym orientalnym akcentem. - Przyjdzie po dwunasta!
- Chcę tylko pomówić! - odkrzyknęła Leah. - Proszę mnie wpuścić, to ważne!
Kobieta zmarszczyła brwi, po czym zbliżyła się do drzwi.
- O czym? - spytała podejrzliwie. - Ja nic nie wiem! - dodała na wszelki wypadek.
- Na temat wczorajszej dostawy. - Ciężko rozmawiało się przez zamknięte drzwi ale na razie Leah stawiała na potulny ugodowy ton. - Do domu państwa Hunt.
- Nic nie wiem! Wczoraj dużo dostaw. Kim jesteś? - Niestety, rozmawiało się z nią jak z większością mieszkańców Chinatown. "Nic nie wiem, nic nie widziałam, nie było mnie tam, to nie moja ręka." Azjaci zawsze trzymali się razem, a zaprzeczali nawet oczywistościom jeśli chodziło o coś "z zewnątrz".
- Należę do rodziny państwa Hunt. Muszę zapytać o dostawę do nich. Do Jersey. W nocy wydarzył się wypadek i wasz dostawca może coś o tym wiedzieć.
- Dużo dostaw! Ludzie klikać, my wieźć. Ja nazwisk nie znać - kobieta ciągle nie kwapiła się do otworzenia drzwi. - Ja tylko gotuję. Od wożenia pracownicy.
- Mój szwagier został postrzelony, muszę się dowiedzieć co się tam wydarzyło. Na pewno może pani sprawdzić rejestry. Zresztą, pewnie niebawem będą tu węszyć gliny. Może niech lepiej pani sobie na spokojnie wszystko sprawdzi przed ich pojawieniem. Upewni, że nie było żadnych uchybień - Leah zerknęła z ukosa na Ferra czy doceniał jej wysiłki, że nie zamachała jeszcze odznaką przez szybę. Zdecydowanie była przyzwyczajona do tego aby odpowiedzi żądać a nie o nie skamleć. To zresztą było słychać i widać w minie Ferro. I Azjatki, tak po prawdzie.
- Policja już była - odparła, przyglądając się Leah bardzo uważnie. Wreszcie otworzyła drzwi. - Ja nic nie wiem, oni o Hiko pytać. Coś zrobił? - zapytała zaniepokojona. - Postrzelił? - pokręciła głową. Być może rozumiała tylko z połowę słów wypowiadanych przez Wierzbovsky.
- Nie - zapewniła ją spokojnie i weszła do środka. - Ale może wiedzieć jak do tego doszło.
Rozejrzała się po lokalu w poszukiwaniu kamery, choć zdawała sobie sprawę jakie marne są na to szanse.
- Macie tu monitoring?
Azjatka zamrugała. Uśmiechnęła się po chwili, także się rozglądając.
- To znaczy kamery? Tu dla klientów, tak - pokazała na umiejscowione przy suficie urządzenie. - Hiko dobry chłopak. Ale on tylko pracownik.
- Czy mogłaby pani odtworzyć wydarzenia z kamer z wczorajszego wieczora? Kiedy szykowano jedzenie dla państwa Hunt i później, kiedy Hiko odebrał pakunki? - poprosiła. - Chodzi o to, że ktoś coś do tego jedzenia dosypał. I nie wierzę, że to ktoś z personelu, działacie na rynku od dziesięciu lat i na pewno dbacie o reputacje. Ale ktoś mógł się posłużyć waszym kosztem i chcę się dowiedzieć dlaczego. Ale najpierw muszę obejrzeć zapisy z kamer.
Znowu zamrugała. Było w tym dużo trudnych słów, ale chyba pojęła ogólny koncept.
- Hiko tylne wejście. I my też. Nie wychodzić tędu, tu klienci. I jedna kamera. Ja nie umieć obsługiwać, syn może. Zadzwonić? Ale tędy tylko klienci.
Nic nie mogło być proste. Ferro właśnie obchodził całą salę, zerkając co chwilę na kamerę, ale nadal nic nie mówił. Jeśli była tylko jedna, a cała obsługa wchodziła przez zaplecze, to mogliby liczyć wyłącznie na kogoś, kto odwracając ich uwagę wślizgnął się na zaplecze tędy. Tylko czy zrobiłby to widząc wyraźnie zamontowaną tu kamerę?
- A od strony podwórza nie ma innych kamer? Choćby w sąsiednich lokalach? - zapytała wskazując palcem na zaplecze, czy może je obejrzeć i zlustrować ulicę po przeciwnej stronie. - To pani osobiście wydawała to zamówienie? Proszę poszukać w zamówieniach. Może sobie pani przypomni czy był w środku ktoś jeszcze, poza panią i Hiko? Czy coś odbiegało od normy?
- Mój mąż, syn i córka. Pracujemy razem. Pracownicy wożą, nikt inny nie był. Dostawy rano. Zamówień dużo, nie pamiętam - przyglądał się Leah uporczywym spojrzeniem. - Tu Chinatown. Kamery niedużo.
Albo nic o nich nie wiedziała, ale monitoring miasta w ostatnich miesiącach i tak miał coraz więcej dziur. Nie kwapiła się do pokazywania zaplecza.
- Wy kontrola? - dopytała podejrzliwie.
- Mówiłam pani, badam sprawę wypadku z mieszkania państwa Hunt - wyjaśniła po raz kolejny Leah. Jeśli nie było wtedy nikogo poza rodziną Chińczyków i dostawcą to winny musiał być jednym z nich. - Poda mi pani numer do Hiko? O której stawia się zwykle w pracy?
- Różne pory. Dziś ma wolne. Numer dam. Ale to dobry chłopak. Nie ma kłopoty? - w tonie kobiety pojawiło się zmartwienie. Numer jednak podała.
- Możemy przejść przez kuchnię tylnym wyjściem? - Leah chciała choć rzucić okiem na pomieszczenia gdzie przygotowują jedzenie, choć istniała marna szansa, że niezauważony dostał się tam ktoś jeszcze. No i na ulicę biegnącą za lokalem. - Policja pytała o coś więcej niż ja?
Wzruszyła ramionami na oba pytania. Nie zaprotestowała, kiedy weszli na zaplecze, gdzie generalnie nie było nic poza kuchnią i mini łazienką. Metalowe, nieco poobijane drzwi wychodziły na tylną alejkę i nie było tu innych możliwości wejścia - nawet okna. Zamek w drzwiach jednakże też nie sprawiał wyjątkowo solidnego wrażenia. Na elektrycznej kuchence gotowały się ryż i warzywa.
Cztery osoby pracujące na tak małej powierzchni nie mogłyby nie zauważyć nieproszonego gościa. Jeśli ktoś dosypał coś do żarcia, to nie tutaj.
Wyszli na uliczkę za barem. Leah podziękowała Chince i wzięła od niej namiary, na wszelki wypadek.
- Dostawca musiał maczać w tym palce - wyraziła swoją opinię Leah kiedy zostali już sami. - Do lokalu nikt niezauważony by się nie dostał. Nie przy czterech pracujących osobach.
Rozejrzała się czy na którymś z okolicznych budynków nie znajduje się działająca kamera.

Chinatown rządziło się swoimi prawami. Ulice stawały się tu z każdym rokiem węższe, budynki bardziej ścieśnione i obwieszone przeróżnym znaczkami, banerami i neonami. System monitoringu miejskiego nie nadążał za tymi zmianami i Leah dostrzegła tylko jedną kamerę przy tylnej alejce, nie w pełni idealnie mającą wgląd na drzwi do baru. Poza tym zaułek był bardzo klasyczny - otwarty tylko z jednej strony, zastawiony kontenerami na śmieci i wyposażony w zawieszone na wysokości schody ewakuacyjne. Przed nim stały dwa samochody firmowe, jeden z nich należał do Asian Panda. Policja nie zdążyła go jeszcze zabrać.
- O ile nie bawimy się w incepcję, to pewnie masz rację. Z drugiej strony miało to miejsce późnym wieczorem, wtedy mogło tu nie być całej rodziny. Na upartego nawet wystarczyłoby odwrócić na chwilę ich uwagę. Albo Hiko dostał to samo co twoja siostra, tylko on pod tego wpływem wrzucił coś do wiezionej porcji… nie to bez sensu - Ferro pokręcił głową, trochę za daleko galopując w przypuszczeniach. - Z tego co słyszałem, Odlot to tabletki. Jak wrzucili to do jakiegoś gara, pod wpływem mogło znaleźć się znacznie więcej osób.
- Tu nie ma miejsca na przypadkowość. Gdyby skarżono cały gar wyszłoby to raczej na działanie maniaka, który chciał wywołać jak największy chaos. Akcja równoznaczna ze strzelaniem do przypadkowych przechodniów z dachu biurowca - Leah wskazała na pojedynczą kamerę z monitoringu miejskiego. - Mógłbyś później sprawdzić zapisy z poprzedniego wieczora?
Uśmiechnęła się kwaśno wiedząc, że nadużywa jego pomocy.
Spuściła oczy na ekran holo, otworzyła zrzut kamery przedstawiający samochód Asian Panda pod domem Huntów i przeczytała na głos numery tablic porównując z wozem zaparkowanym tutaj. Prawdopodobnie firma miała kilka wozów dostawczych i to nie musiał być ten sam. Ale był. Być może nawet specjalnie sprowadzony na polecenie policji, kto wie. Niedaleko stały rzędem przykryte pokrowcami skutery, skuteczniejsze pojazdy w małych uliczkach Chinatown. Samochód pewnie wybierał się na dalsze trasy.
- To miejski monitoring. Mogę albo na podstawie nakazu, albo przez policyjny rejestr, o ile Murray już wysłał polecenie udostępnienia nagrania. O ile w ogóle ta kamera działa - westchnął, chyba nie mając nadziei na cokolwiek w tym miejscu. - Równie dobrze ta kobieta może chronić swoich lub sama coś dorzuciła.
- Jasne, tego nie wykluczamy - Leah przyłożyła ręce blisko szyby aby choć rzucić okiem na wnętrze samochodu. Czego właściwie się tam spodziewała? Pigułek rozsypanych na tapicerce albo rozbryzgów krwi jak z obrazów Pollocka?
Nie zobaczyła nic interesującego, pojazd nie był zbyt nowy, ale utrzymany we względnej czystości.
- Mówiła, że gliny już z nią rozmawiali. Dlaczego nie zabezpieczyli wozu? - wydawało się to co najmniej dziwne. Z dowodami zawsze należy postępować szybko, zanim zwali się ktoś trzeci i zatrze ślady, nawet nieumyślnie. - Korci mnie żeby rzucić okiem, ale chyba najlepiej zostawić to technikom i później rzucić okiem na raporty. Chyba, że… nie zamierzają tak wnikliwie tego sprawdzać.
- Jest niedziela - zauważył Ferro. - Mogą zwyczajnie czekać na lawetę. Nie wiadomo jakie są priorytety, szczególnie w obecnym gorącym okresie. Pewnie zabronili Chińczykom używać tego samochodu, albo już wszystko sprawdzili - podsuwał Scott, znacznie mniej tym zainteresowany. Ciągle wyglądał na takiego, który wierzy w umiejętności kolegów po fachu.
Leah, niby bezwiednie, sprawdziła czy wóz jest na pewno zamknięty. Różne cuda się zdarzały. Ale nie tym razem, samochód był zamknięty.
- Może masz rację - przez chwilę zastanawiała się, czy nie zadzwonić do Messera, może wie czy samochód należy do zadań przydzielonych technikom. Istniała jeszcze opcja sprawdzania wydanych nakazów, które w większości przechodziły przecież przez sekretariat, ale na policji wszystko działo się bez pośpiechu i mało kto panował nad administracyjnym burdelem. Zanim dogrzebie się do papierów sprawa się zdeaktualizuje.
Leah wróciła pod tyły knajpki i załomotała. Gdy Chinka pojawiła się we framudze drzwi Leah wskazała na samochód.
- Policja go nie zarekwirowała? Niech mi go pani otworzy, niczego nie naruszę. - Wyjęła z kieszeni paczkę z lateksowymi policyjnymi rękawiczkami.
Kobieta - ciągle bardzo spokojna na twarzy i w głosie - znowu wzruszyła ramionami.
- Klucze zabrali, auto zabiorą. Mówią, że oddadzą.
Wyglądało na to, że nie wierzy w to ostatnie.
- Nie macie zapasowych? - Leah zniżyła głos i dodała na zachętę. - Może znajdziemy pierwsi coś, co chłopaka uratuje przed kratami, jeśli go chcą wrobić?
Otrzymała tylko kolejny przeczący ruch głową.
- Policja przeszukiwała wstępnie wóz? - Leah miała jasność, że Chinka jej nie zaufa i nie zrobi nic ponad to co zrobić musi. A Leah na komfort zamachania odznaką, co zazwyczaj rozwiązywało ludziom języki, nie mogła sobie pozwolić. Jak fakt, że prowadzi prywatne śledztwo dotrze do jej kapitana narobi się smród.
- Grzebali chwilę. Zamknęli i poszli - padła sucha odpowiedź.
- Rozumiem - Leah skinęła jej na pożegnanie. - Spróbuję pomóc Hiko oczyścić się z zarzutów bo osobiście nie wierzę w jego winę. - Kłamała. Osobiście to nie wykluczała nikogo z roli winnego. - Ale lepiej aby nie wspominała pani o mojej wizycie śledczym.

Nie pozostało nic innego jak pożegnać się i podążyć za kolejnym tropem - Hiko Ahu. Leah zadzwoniła do niego z samochodu, gdy byli w drodze na trzynasty posterunek. O ironio, Hiko również przebywał na komisariacie, ale innym. Zapewne na jedynce, przesłuchiwany przez Murraya. Leah skrzywiła się w efekcie gafy, przeprosiła oznajmiając, że skontaktuje się z nim wieczorem i sprawa nie jest aż tak pilna.
- Przesłuchują go - wyjaśniła Scottowi odpalając papierosa. - Wtopa. Spróbuję go złapać wieczorem, o ile go zwolnią.
Wysłała wiadomość do Moty ustawiając się na spotkanie na komisariacie. Jeśli chciała działać w sprawie Joanny musiała równocześnie trzymać w ryzach śledztwo Tomkinsów. Dowie się czy Mota ruszył zabójstwo, wyznaczą dalsze priorytety, choć podskórnie napawały ją obawy, że żółtodziób nie poradzi sobie w pojedynkę. Trzeba mu dać od siebie więcej i jakoś pogodzić to w czasie.
Złapali wspólną windę. Scott wybierał się wyżej, do działu technicznego, gdzie miał sprawdzić czy spłynął już nakaz na sprawdzenie kamery w alejce za barem.
- Zejdź do Zabójstw jak skończysz. Mnie pewnie zejdzie z Motą dłużej.
W windzie jechali sami, co Leah wykorzystała w sposób, który niezmiennie wprawiał Ferra w zakłopotanie. Na szczęście dla niego zanim dojechali na czwarte piętro nie zdołała na dobre dotrzeć do drugiej bazy. Kamera w rogu windy nie krępowała Wierzbovsky, w przeciwieństwie do sparaliżowanego Scotta, który od lufy kamery nie odrywał oczu.
- Wyluzuj. - Poprawiła ciuchy i wydmuchała ciężki haust powietrza. - Może później skoczymy na moment do domu?
Zamieszanie z Joanną wywindowała u Leah poziom stresu do nienormalnego poziomu, a stres odreagowywała od czasu liceum w jedyny skuteczny sposób.
Ruszyła do gabinetu układając w głowie pytania dla Moty.
 
liliel jest offline