Bernhardt na odgłos konnych nie mitrężył czasu. Zgarnął kurtkę skórzaną do podróżnego worka. Pozostałe klamoty chwycił w garść i przezornie skrył się z nimi za zbrojnym ramieniem towarzyszy. Gotów był do ucieczki w każdej chwili, lecz intuicja podpowiadała mu, że na piechotę nie na wiele się zda. - No trudno - westchnął przeciągle zmieniwszy zdanie. Przypasał byle jak miecz i splunął w dłonie. Chwycił nimi drzewce i oparł włócznię na ziemi. Grot skierował ku nadjeżdżającym. - Jak mam umrzeć jako bohater, to niech to się stanie szybko. |