Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2017, 12:10   #1
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Płaczący las [D&D 3,5ed FR]

Płaczący las

Rozdział I: Mgła i łzy



Dwadzieścia pięć mil na południe od Brodu Ashabe. Dzisiaj



Pogoda tego dnia była wyjątkowo piękna. Błękitnego nieba nie przysłaniała nawet najmniejsza chmurka. Lekka bryza roznosiła po okolicy mieszankę zapachów okolicznych lasów, kwitnących łąk, oraz wody rzeki Ashabe. Ptactwo dawało swój codzienny koncert, a dzika zwierzyna z oddali obserwowała ospale poruszający się orszak.
-Dlaczego płaczący las?- spytał młody chłopak w mundurze strażnika. Mundury straży kolonii karnej były charakterystycznie czerwono żółte, zaś w skład ich podstawowego wyposażenia wchodziła kolczuga, charakterystyczna tarcza, oraz długi miecz. Żółtodziób nie miał pojęcia o sztuce szermierki, lecz był siostrzeńcem kapitana Burgly'ego i nie odstępował go na krok. Niektórzy więźniowie szydzili nawet, że chłopak usługuje wujowi jako służący a ci odważniejsi nazywali go "kurwą".
-Nocą, kiedy robi się nieco chłodniej las pokrywa warstwa szronu, cienkiego lodu. Rankiem, kiedy słońce wspina się po niebie i ogrzewa las, lód się topi i skrapla, a roztopiony lód skrapla się i wygląda jakby drzewa płakały- wyjaśnił Birn, najstarszy stopniem po Burgly'm oficer z kolonii.

Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na prowadzonych za sobą więźniów. Nie obchodził go los skazańców, albowiem następnego dnia czekał go powrót do kolonii, gdzie przyjdzie mu pilnować kilkudziesięciu pozostałych rabusiów, gwałcicieli, morderców i innych oprawców. Birn miał minę, jakby nawet nie wierzył, że ochotnicy dożyją następnego dnia.
-Nie lękasz się, że ci zwyrodnialcy zbiegną i słuch po nich zaginie?- spytał młodzieniec nie spuszczając wzroku z Huldry – jedynej w całym tym towarzystwie kobiety.
-Rozesłaliśmy po patrolach listy gończe za nimi. Jeśli pojawią się w jakiejkolwiek karczmie w promieniu wielu mil, zostaną rozpoznani i schwytani- odrzekł Birn.
-Jak to? Przecież nie uciekli...- zastanawiał się młodzik.
-Ale jeśli to zrobią, będziemy mieli mniej zachodu- Birn uśmiechnął się złowieszczo spoglądając przez ramię na prowadzonych skazańców. Nie dbał o niczyj los, z wyjątkiem swojego.

Płaczący las już z oddali dało się dostrzec ze względu na unoszący się nad nim obłok pary. Granica lasu ciągnęła się wzdłuż brzegu Asheby od północy i wiele mil na południowy zachód.
Birn zatrzymał orszak dobrą milę przed granicą lasu. Mężczyzna klasnął w dłonie i dwoje jego podkomendnych wartko zrzuciło z końskiego grzbietu wielki pakunek, w którym były niedbale pochowane wszystkie rzeczy skazańców, które odebrano im pierwszego dnia, kiedy trafili do obozu.
-Bierzta mi te śmieci i wypierdalać!- wycedził przez zęby. Strażnicy cisnęli worami na ziemię pod nogi więźniów.
-Każdego dnia o wschodzie będzie tu pojawiał się goniec. Będzie tu równo dekadzień. Jeśli do tego czasu nie uda wam się nic dowiedzieć, to lepiej sobie tam zostańcie...- warknął -No? Potrzeba wam zaproszenia? Brać graty i ruchy!- pogonił ich mężczyzna.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 08-01-2017 o 19:32.
Nefarius jest offline