Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2017, 14:25   #13
Ramp
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Jakiś pajac zostawił mu list poleceniami. Ani podpisu ani nic. Może to jest szansa dla Maćka. Może znajdzie robote, i bedzie żył normalnie? Kto to wie. Ogarnął trochę mieszkanie. Być może nie wróci już do niego. Jeśli w pobliżu kantoru były kamery, to albo policja albo SPdO zorientują się że Lisicki jest Obdarzonym i go dopadną. Dlatego wolał zostawić po sobie porządek, względny, ale zawsze coś. Wykąpał się, założył czyste ubrania. Musi w końcu wyglądać jak człowiek. Zawsze tak miał, że chciał fajnie wyglądac, i nie miał zamiaru tego zmieniać.
Poza męczącym go wczorajszym kacem, nic więcej nie sprawia mu kłopotu. W końcu jak to Nowy Rok, trza to oblać. A że jest koneserem alkoholu i za ukradzione pieniądze nakupił sobie tego sporo, to mógł sobie pozwolić na wieczorną degustację Whisky, Brandy i tak dalej. Dużo by tu wymieniać.
Dobrze że jest akurat poniedziałek. Wyszedł wieczorem z mieszkania, zabrał jeszcze pistolet, tak w razie czego. Nigdy nie wiadomo kto to będzie. W ludzkiej postaci jest łagodny, miły, grzeczny. W postaci zbroi jest agresorem, i gdy ktos go zdenerwuje, ma ochote się go pozbyć.
Wolał uniknąc kolejnego rozlewu krwi.
Taksówki chodziły w ten dzień jak oszalałe, bez problemu umiał znaleźć kierowce. Pod płaszcz wział sobie reszte Balantines’a, który od zeszłęgo wieczora został.
Dojechał na Stare Babice, w zasadzie w okolice Góry Śmieciowej od strony ulicy Estrady. Wysiadł na stacji benzynowej, dał taksówkarzowi spory napiwek i pożegnał się grzecznie.
O tej porze wszystko było już dawno pozamykane. Wysoki płot służył tylko temu, żeby komuś nie wpadło do głowy przerzucać worków na drugą stronę. Lisicki przeskoczył go bez problemu.
List był bardzo ogólny. Musiał się trochę przejść, poszukać. W końcu zbliżała się północ.
Zaczęło dosłownie pizgać złem i naszła go ochota na przemianę, żeby poczuć się lepiej. Na szczęście miał przy sobie coś odpowiedniego na tą pogodę. Łyknął whiskacza i zaraz zrobiło mu się cieplej.
W tym momencie wyszedł zza nasypu i zobaczył trzy czarne limuzyny na przygaszonych światłach. W lichym świetle pobliskich lamp trudno mu było rozpoznać marki, ale zapewne któreś z niemieckich.
Z środka wysypała się grupka ludzi, wszyscy w eleganckich garniakach i narzuconych na to płaszczach. Większość z obecnych wypychała mięśniami każdy centymetr swoich marynarek i każdy z nich trzymał gnata na widoku.
Odległość pomiędzy nimi a Lisickim wynosiła raptem trzydzieści metrów.
Jeden z gangusów wyszedł kilka kroków przed szereg i krzyknął.
- Ty z wczoraj z kantoru na Pradze?!
- Zależy kto pyta - odparł z głębokim spokojem.
- Jak to, kurwa kto?! - dres był zaskoczony jego pytaniem - Nie pyskuj łazjo! Bossu pyta! - nie wskazał jednak kto jest jego szefem.
- Czekam tu na kogos, więc jeśli nie jesteście to wy to nie przeszkadzaj - mógł bez problemu zniknać wszystkim z oczu, nikogo przy tym nie raniąc, i wrócić do swojego mieszkania, skoro jednak miał szanse zacząć nowe życie, wolał poczekać.
Być może to są Ci pracodawcy, tylko nie chcą się ujawnić? Któż to wie? Może chcą wycisnąć ze mnie troche informacji, a potem przejść do konkretów? Na razie pozostawało jedynie grać na zwłokę.
- Ty chuju złamany! - heroldowi skoczyło ciśnienie. Przeładował broń podnosząc ją w kierunku Maćka.
- Spokój Sosna - ciche i spokojne polecenie zatrzymało go w pół kroku. Z samochodu wyszedł jeszcze jeden mężczyzna.
W przeciwieństwie do reszty nie był tak nakoksowany i zamiast garnituru nosił wygodną, skórzaną kurtkę.
[media]http://cdn1.stopklatka.pl/dat/artykul/0000000179/0000179191/large.jpg[/media]
- Uspokójcie dupy - mówił cały czas cicho i spokojnie, jakby był myślami gdzieś indziej. Patrzył na wszystko i wszystkich wokół ze znużeniem.
Dopiero po chwili skierował wzrok na Lisickiego.
- Rozwaliłeś wczoraj lokal i zabiłeś lojalnego mi człowieka. Musisz za to zapłacić. Rozumiesz, prawda? - to nie była groźba, tylko stwierdzenie, ale Maciek poczuł jak zimny pot spłynął mu po plecach. W tamtym ulizańcu czaiło się coś strasznego.
Ten koles był dość dziwny. Nie trzeba było się domyślać, że ten tu w kurtce to wysoko postawiona szycha.
Zniszczony kantor, na pewno kamery tam były i także wszystko widział. Wiedział gdzie Lisicki mieszka.
Maciek czuł do tego kolesia duży dystans i strach. Nie duży, ale jednak coś było w nim takiego, że nawet mięśniaki w skórze maja do niego respekt.
Jako człowiek nie miał z nimi szans, ale jako Obdarzony? Wyłączy ich na chwile z gry, a sam ucieknie i będzie miał problem z głowy.
Spróbuje także coś wymyślić w trakcie rozmowy.
- A co jeśli nie będę chciał zapłacić?- czuł lekki strach, ale zawsze mógł się zmienić, i to sprawiało że był bardziej pewny siebie.
- Jak człowiek dźwiga własne ciało, a ciężaru jego nie czuje, tak nie dostrzega własnych błędów - odpowiedział dziwnie melancholijnym tonem. - Zapłacisz - dodał równie spokojnie, pewny siebie. - Zaczniesz od tego, że klękniesz i wycałujesz buty każdego z chłopaków, za to że zabiłeś ich kolegę.
-HA HA HA - zaśmiał się z pogardliwym tonem - Ani mi się śni! - w plecaku który zabrał ze sobą miał drugą parę ubrań na wszelki wypadek. Odrzucił go delikatnie na bok i przybrał postać zbroi. Biegnie w ich stronę i atakuje ich, jeśli pojawi się wrogi Obdarzony, który będzie chciał go atakować, to użyje swojej mocy i zabierze swój plecak a potem ucieknie.
 
Ramp jest offline