- Dobrze dla odmiany zobaczyć przyjazną twarz - zaczyna Lothar chowając broń. Szlachcic ma raczej pozytywne wspomnienia z kontaktów ze stróżami prawa i traktuje ich z sympatią jako przedstawicieli Imperium, zwłaszcza, że dowodzi nimi inny szlachcic - Co tu się stało? Mutanci zaatakowali powóz Czterech Pór Roku. Co najmniej sześciu, w tym jeden kusznik. Najpierw strącili woźnicę, później musieli przewrócić powóz. Jeden z mutantów zginął w trakcie walki, tu leży. W międzyczasie nadjechał nasz dyliżans - z Zębatki, którym podróżowaliśmy razem z Panią Isolde von Strudelhoff - zabiliśmy pierwszego mutanta przy tym strąconym woźnicy kawałek stąd, później usłyszeliśmy okropne dźwięki więc pospieszyliśmy na pomoc. Po drodze starliśmy się z mutantami, uciekli po tym jak zabiliśmy jednego. Gdy dotarliśmy do tego powozu okazało się, że podróżni nie żyją. U nas, nie licząc poobijanych woźniców, kiedy urwały się konie - bez strat. - wtrąca, ale szybko wraca do opowieści:
- A później usłyszeliśmy konnych i przybył Wasz oddział, Panie...? - zawiesił głos szlachcic.