Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2017, 11:19   #15
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Transport z Chicago do Elwood pamięta jak przez mgłę. Lulu grzała jej kolana, a jej dłoń machinalnie głaskała suczkę, która spała spokojnie, wycieńczona po ostatnich wydarzeniach. Burza rudych włosów, nie chciała się słuchać swojej właścicielki i niesforne kosmyki wysuwały się z niedbale związanego kucyka. Kilka pasemek przysłaniało piegi na jej zmęczonej twarzy. Młody obdarzony siedział obok niej, a Jack na krótką chwilę pozwoliła sobie oprzeć głowę o jego ramię przymykając oczy. Nie zasnęła jednak, miliony myśli kotłowały się w jej głowie, próbując zagarnąć choć chwilę uwagi Jack i utrudniały jej zaśnięcie. Otulona kurtką Deana silniej czuła jego zapach i choć myśli młodego, na jej temat niepokoiły rudowłosą, nie chciała rozstawać się z jego ubraniem. Było ciepłe, a jego ramię wygodne, co było przyjemnym doznaniem, po spędzeniu kilkudziesięciu godzin na przerzucaniu gruzu.

Martwiła się Deanem. Nie tylko tym, że nie chciał przybrać formy zbroi. nie raz widziała to i nie raz rozmawiała z młodymi obdarzonymi, by jednak zaufali instynktowi. Wiele razy przekonywała podobnych Deanowi, że strach jest naturalny, jednak zupełnie niepotrzebny. Jack zdawała sobie sprawę, że nie jest to rozmowa na teraz, miała jednak zamiar znaleźć chwilę sam na sam z chłopakiem, by z nim o tym pomówić, gdy cała sytuacja się już uspokoi. To była sprawa, którą mogła się zająć i do której wiedziała jak podejść, jednak jego myśli skoncentrowane na niej były dla Jack czymś nowym i czymś co naprawdę ją przerażało. Nie powinien stawiać jej ponad innymi, nie była ideałem, nie była nawet bliska temu co o niej myślał. Jack daleko było, do bycia idiotką, a jego zachowanie było dość jednoznaczne, więc rudowłosa zdawała sobie sprawę, że wpadła w oko Deanowi, jednak myśli, które dotarły do niej gdy była w formie zbroi zszokowały ją. Nie zasługiwała na uwagę jaką jej poświęcał.
Być może rozumiała go, odrobinę przynajmniej. Bo ona miała podobne odczucia kiedy widziała pracującego Smauga. Bez wytchnienia, bez chwili oddechu i odpoczynku. Był piątko, to prawda, jednak piątki też musiały odpoczywać, co jej imiennik zdawał się ignorować. Wykorzystywał swoje zdolności dla innych i nawet nie liczył na słowa podziękowania.

W Elwood, gdy otrzymała wojskowe ciuchy oddała kurtkę Deanowi z uśmiechem na ustach. Wysłała go z Lulu spać do namiotu, a sama udała się po kolejne rozkazy. Nogi powoli odmawiały jej posłuszeństwa ale Jack była uparta i wiedziała ile jest jeszcze rzeczy do zrobienia. Nie chciała odpuścić, choć jej organizm wołał o sen. Martinez musiał to dostrzec dlatego ostatnim co miała zrobić było tylko odebranie kogoś z płyty lotniska, zaprowadzenie do przygotowanej dla niego lub niej kwatery, a później poprowadzenie na naradę. Bułka z masłem w porównaniu z tym co robiła przez ostatnie kilkadziesiąt godzin.
 
Lunatyczka jest offline