Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2017, 18:07   #12
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Sophie niepewnie spojrzała na wampira. Wolałaby się nie oddalać… powoli ruszyła za resztą kobiet, jednak cały czas, niby się przeciskając, zerkała na Andre.
Wampir posłał jej uspokajający uśmiech, po czym ruszył w głąb tłumu, wkrótce znikając dziewczynie z oczu. Kiedy towarzystwo się podzieliło,na środek sali weszło około 30 służących, każdy z koszem, wypełnionym karnawałowymi maskami.


Sophie przygryzła wargę. To tyle jeśli chodzi o jej bycie ochroniarzem. Uśmiechnęła się do jakiejś zagadującej ją, podekscytowanej sąsiadki.
Czuła jak jej zmysły wyostrzają się gdy nasłuchiwała jakiegokolwiek zamieszania. Jej wzrok cały czas szukał Andre.
- A zatem przyszedł ten moment, dla którego tej wieczór nazywany jest Balem Tysiąca Masek. Panie i Panowie - mówił dyrektor - zaraz przywdziejecie maski i na dwie godziny staniecie się tym, kim chcecie. Wszystkie zobowiązania, troski, nawet osoba, z którą tu przyszliście - nie dotyczą was już. Liczy się tu i teraz oraz tajemnice... które możecie odkryć.
Dalej kontynuowała minister:
- Jak zawsze wśród was będą goście specjalni i tak zwani kurierzy, którzy w zamian za wykonane zadania będą Wam przydzielać tantiemy w postaci zawieszek do waszych masek. Dzięki nim dostaniecie prawo wejścia do ukrytych komnat na piętrze i w podziemiach filharmonii. Każda komnata to oczywiście inne atrakcje, a w sumie jest ich w tym roku aż 25. Spieszcie się więc, szukajcie kurierów i odkrywajcie tajemnice. Za dwie godziny bowiem wszyscy maski zdejmiemy. I czar nowego życia pryśnie!
Kobieta wykonała znaczący gest dłońmi, a jej towarzysz zbliżył jeszcze raz twarz do mikrofonu.
- Na koniec przypomnę tylko, że osoby bez masek będą, niestety, wyprowadzane. Jeśli ktoś zgubi swoją maskę, powinien niezwłocznie zgłosić się w punkcie informacyjnym przy głównym wejście. No to co? - dyrektor spojrzał na kobietę obok, a jakaś hostessa podała im maski.
- ZACZYNAMY! - krzyknęli oboje jednocześnie, chowając swoje twarze w ceramicznych obliczach mimów.
Rewelacyjnie. Sophie skrzywiła się. Pozostaje mieć nadzieję, że wampiry pójdą do jednej z sal i tam będzie bezpieczny. Spokojnie czekała, aż podadzą jej maskę, obserwując czy są różne typy. Sama jeszcze nie wiedziała czy dołączy do zabawy czy przeczeka te dwie godziny… czemu faceci jak zwykle mają prawie takie same stroje. Jedyne co pamiętała to jakie spinki ma Andre.
Trudno było poruszać się w non stop tasującym się tłumie, który teraz bardziej przypominał rój pszczół rzucając się od miejsca z jednym kurierem, do kolejnego. Sophie próbowała wielokrotnie przebić się na drugą stronę sali, lecz bez rozpychania się łokciami nie miała szans odnaleźć Andre’a.

W pewnym momencie znalazła wyjątkowo blisko kanapy z baldachimem, która wcześniej ją zaintrygowała. Postanowiła więc zajrzeć do środka... i to był jej błąd.

Kobiety, z którą rozmawiał Burth już dawno tutaj nie było, znalazła się natomiast parka w maskach, która postanowiła poszukać intymności.


Co ciekawe, gdy zauważyli Sophie, nie speszyli się, wręcz przeciwnie. Kobieta zaczęła jęczeć głośniej, a ruchy bioder mężczyzny były agresywniejsze, mocniejsze.
- Zapraszamy... - usłyszała cichy szept spod jego maski.
Sophie chwilę obserwowała mężczyznę.
- Nie wyglądasz jakbyś miał podołać nam obu, a i ja nie przepadam za trójkątami. - powoli rozejrzała się po skrytej za baldachimem przestrzeni. - Przepraszam za najście.

Wycofała i ponownie rozejrzała po sali. Ludzie szaleli. “stanę się tym kim chcę?” Czuła jedno. Nie chciała być jak ten przyozdobiony w piórka motłoch. Co jednak miała do roboty? 2 godziny...Andre ma tutaj coś obserwować? Rozejrzała się w poszukiwaniu kamer. Były praktycznie w każdym rogu pomieszczenia,umieszczone na półobrotowych ramionach.

Maska ją irytowała, ale zdjęcie jej zwróci na nią uwagę. Powoli ruszyła w stronę pierwszego lepszego kuriera. I gdy już miała zaczepić jegomościa z zawieszkami w kształcie złotych serduszek, jeden kurier sam ją zaczepił.


Choć na początku na kuriera nie wyglądał, to skłoniwszy się przed Sophie, wyciągnął przed jej oczami wisiorek z czerwonym kamieniem w kształcie kropelki krwi.

- Zainteresowana? - zapytał cicho.
- A jakie jest zadanie? - W jej głosie dało się usłyszeć rozbawienie. Kropelka krwi… chyba dostawała paranoi na tym punkcie. Starała się dostrzec oczy kuriera ukryte w cieniu maski. Chciała wiedzieć, jak patrzy na nią Te maski były dziwne dziwne... irytujące. Nie jest w stanie ocenić swego rozmówcy, równie dobrze ten facet mógłby jej zaraz wbić nóż w plecy.

Mężczyzna tymczasem przysunął się jeszcze bliżej, by szepnąć Sophie do ucha: - Ucieka wiecznie od jasności, chociaż wie, że zginie w ciemności. O czym mowa?
Zagadka? No tak, to zabawa dla bandy bogatych ludzi. Cały czas miała wątpliwości, czy rzeczywiście są tu wampiry. “Ucieka od jasności… tak bardzo by to pasowało do opisu pijawki.
- Wydaje mi się, że mówisz o cieniu. Mylę się?
- Czy to było twoje pierwsze skojarzenie?
- Najpierw pomyślałam o wampirach. - Była rozbawiona. Ta cała noc… ten dzień wydawał się być taki irracjonalny. Sophie przysunęła się do kuriera tak by szepnąć do niego w miejsce, najbliższe uchu. - A skąd podejrzenie, że miałam też inne skojarzenie?
Mężczyzna nie odpowiedział,po prostu podał zawieszkę Sophie.
- Teraz znajdź przejście, Alicjo - powiedział, oddalając się.

Kobieta uśmiechnęła się pod maską. Alicjo? Ma teraz szukać białego króliczka. Jedno musiała przyznać zapowiadało się zabawnie. Rozejrzała się po sali. Biały króliczek z zegarem… będzie miał taki kostium czy ma szukać białej kobiety, którą jakby wyciągnęli z okładki playboya. Ruszyła dalej, zerkając na innych kurierów. A może coś co wygląda jak królicza nora… obejrzała się na baldachim skrywający, zabawiającą się parę.

Czas mijał, a podpowiedzi brakowało. Sophie obchodziła salę, szukając wskazówek, lecz nigdzie nie potrafiła dostrzec jednoznacznych znaków świadczących o tym, gdzie powinna się skierować. Z głównej sali było aż 6 wyjść - jedno za sceną, jedno główne i dwa przejścia na piętro z każdej strony, czyli w sumie 4. Przy każdym wyjściu stał strażnik - oczywiście, z maską na twarzy.

Jeśli było jakieś wyjście, które ją interesowało to było to wyjście za sceną. Nie zastanawiając się ruszyła w tamtą stronę. Najwyżej ktoś ją przegoni. Idąc rozglądała się czy są inni z taką zawieszką jak jej. Zerkała też na innych kurierów. Co ciekawe, u nikogo takiej zawieszki nie widziała. Natomiast gdy podeszła do strażnika przy przejściu za scenę (które rzadko było używane przez pozostałych gości) i pokazała mu swoją “kropelkę krwi”, ten bez słowa przepuścił ją dalej. Znalazła się tym samym w długim, wąskim korytarzu, którego
Główne wyposażenie stanowiły lustra i wąskie, rozsuwane drzwi do garderób.


Sophie odruchowo spojrzała w lustro. Widok ją zaskoczył. Zupełnie jakby patrzyła na zupełnie obcą osobę. Rozejrzała się, uważnie nasłuchując, po czym powoli ruszyła dalej. Czuła jakby znalazła się w pałacu złej królowej, a nie w króliczej norze. Jej zmysły były wyostrzone. Musiała sie zmusić by iść spokojnym krokiem. Czy to już było przejście, czy może mogła je znaleźć dopiero, w którejś garderobie. Potwornie ją kusiło by zajrzeć, do którejś. Jednak do której. Zerkała na wiszące na nich tabliczki, szukając jakiegoś znaku, jakiejś wskazówki, co ma robić dalej. I gdy już jej się wydawało, że to zły trop, na ostatnich drzwiach zauważyła na rogu tabliczki namalowaną flamastrem krwawą łzę. Gdy nacisnęła klamkę, wydawało się, że pomieszczenie dopiero co zostało opuszczone przez jakiegoś aktora - świadczył o tym ogólny bałagan i rozrzucone po blacie przybory do malowania.


Ot ktoś tu się przebierał i wyszedł. Pytanie czy wróci? I czy powinna nań czekać?
Sophie otworzyła drzwi szerzej i zerknęła na zamek, upewniając się, że jeśli wejdzie do środka nikt jej tu nie zamknie. Gwarancji nie było. Gdzieś był klucz, który pasował zarówno od środka, jak i od zewnątrz. Była jednak rzecz, na którą nawet jej “nowe ja” nie miało ochoty i było to bycie zamkniętym. Po chwili namysłu wyjęłą jeden z pędzli do makijażu, który Igna postanowiła z jakiegoś niewyjaśnionego powodu załadować jej do torebki i wetknęła go w zamek. Weszła do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Teraz, ktoś będzie musiał je otworzyć i wyjąć pędzelek, by ją tu zamknąć.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. W sumie ciekawiło ją kim była osoba, która była tu przed chwilą. Mężczyzna, kobieta? Tylko jak to rozpoznać. Szukała jakichś ubrań na wieszakach. Jakiejś sugestii za co mógł przebrać się użytkownik garderoby.

Kiedy przyglądała się garderobie, nagle w lustrze dostrzegła ruch, jakby mały błysk. Zaraz potem na jej gardle zacisnęła się metalowa żyłka do duszenia a spomiędzy ubrań, za jej plecami wyszedł dusiciel ubrany na czarno, w czarnej kominiarce. Choć była to kwestia ułamków sekund, Sophie od razu poczuła, że ma do czynienia z profesjonalistą, który chce ją zabić. Kobieta zamarła. Szamotanina mogła tylko pogorszyć sprawę. Jeśli chce się wydostać będzie potrzebowała by mężczyzna się zawahał… by poluzował chwyt na garocie.
- Przepraszam, ale to chyba pomyłka. - Mówiła cicho, by nie pracować za bardzo krtanią. - Biorę tylko udział w dzisiejszej zabawie.

Napastnik jednak się nie zawahał. Przyskoczył do pleców kobiety i zacisnął jeszcze mocniej żyłkę, odbierając jej resztki powietrza. Przed oczami zaczęły jej latać czarne punkciki.
Cóż, to ją zaboli. Sophie wykonała atak prawym łokciem wprost w twarz napastnika, jednocześnie starając się wsunąć lewą dłoń między krtan, a żyłkę gdy tylko pojawi się tam odrobina miejsca. Jeśli ta odrobinka krwi, którą dziś wypiła mogła jej pomóc, to niech to będzie teraz… przypomniała sobie jak zaleczała swoją ranę krwią. Musiała być szybka… szybsza od niego. Faktycznie, mężczyzna dał zaskoczyć się atakiem i gdy dostał łokciem w twarz odruchowo poluzował ucisk żyłki, przynajmniej na tyle, by Sophie mogła zaczerpnąć oddechu i złapać metalową nitkę. W mgnieniu oka napastnik jednak opanował się i z furią skoczył na plecy kobiety, dusząc brutalnie i przewracając ją na blat garderoby. Wokół rozbryzgły się przybory do malowania i puzdereczka. Pod palcami dziewczyna wymacała coś zimnego o gładkiej, podłużnej powierzchni - czyżby nożyczki? Nie potrafiła dostrzec czy przedmiot ma jakieś ostre zakończenia. Będzie się tym martwiła później. Chwyciła przyrząd i zamachnęła się mierząc na razie w rękę napastnika. Bez jednej ręki ciężko obsłużyć garotę. Jednocześnie biorąc zamach, spróbowała nadepnąć obcasem na nogę napastnika.
Zamaskowany typ uchylił się przed łyżką (czy raczej szpachlą) do nakładania podkładów koloryzujących na ciało - czym okazał się być tajemniczy przedmiot - jednak ciosu obcasem nie przewidział. A Inge wybrała dla Sophie bardzo wysokie obcasy, dzięki którym równała się nawet z postawnym Andre. Napastnik zaryczał boleśnie, znów poluzowując uchwyt. Dziewczyna postanowiła skorzystać z okazji i zaatakować rękę. Uderzyła od spodu w łokieć nie myśląc o tym czy go złamie czy nie. Drugą ręką starała się poluzować garrote na tyle by wysunąć głowę. Tym sposobem nie tylko się oswobodziła, ale też zdobyła przewagę nad przeciwnikiem, który zaczął nerwowo szukać jakiegoś przedmiotu, którym mógłby wznowić walkę. Kobieta już odruchowo wymierzyła cios w bok głowy, by ogłuszyć przeciwnika. Szamotanie się z suknią, w celu wyciągnięcia broni, przy tak sprawnym przeciwniku nie wchodziło w rachubę. Mężczyzna poleciał przodem wprost na lustro toaletki, rozbijając je głową i tym samym przebijając je na wylot. Nie podniósł się już. Natomiast uwagę Sophie przyciągnęło nagłe odkrycie - za lustrem toaletki znajdował się sekretny korytarz! Dokąd mógł prowadzić? Niestety, wszelkie wyobrażenia ginęły w nieprzeniknionej ciemności, która go wypełniała. Kobieta chwyciła pierwszą lepszą chustę i związała ręce mężczyzny. Wrzuciła garrote do torebki i ściągnęła kominiarkę. Była ciekawa kto sprawił jej tyle kłopotów i czy go zabiła czy nie. Nie znała go, ale zdziwił ją fakt, że chłopak był młody. Miał może 20 lat? Na szczęście nie zabiła go, choć z rozciętego łuku brwiowego dość obficie sączyła się krew. Wtem usłyszała hałas od strony korytarza, jakby coś zostało potrącone, a potem znów zapadła cisza.

Nie zastanawiając się ruszyła korytarzem, dotykając dwoma dłońmi ścian. Miała nadzieję, że ciemność pochłonie ją nim ktoś wejdzie do garderoby. Po przejściu kawałka przesunęła maskę na bok głowy by przestała ograniczać jej widoczność. Niestety, po kilkudziesięciu krokach i pokonaniu zakrętu, to i tak nie miało znaczenia. Sophie poruszała się w kompletnych ciemnościach. W sumie zastanawiała się czy nie powinna zawrócić, gdy jej stopa napotkała zamiast podłogi pustkę. Kobieta zachwiała się nad dziurą i tylko dzięki dłoniom, którymi cały czas dotykała ścian nie spadła w dół. Choć narobiła nieco hałasu - głównie z powodu braku doświadczenia, by w takich miejscach poruszać się na 13-centymetrowych szpilkach - udało jej się utrzymać na krawędzi. Mogła teraz dłońmi wymacać, że ów otwór miał jakiś metr na metr szerokości i tak naprawdę był zejściem na dół. W ścianie od lewej strony były wszak umieszczone co kilkadziesiąt centymetrów szczeble drabinki.
Sophie poważnie biła się z myślami czy w ogóle powinna iść dalej. Miała pilnować Andre a nie bawić się w Alicję zwiedzającą króliczą norę i to po ciemku. Był tylko jeden problem… była ciekawa co jest dalej. Zawiązała dół sukienki wokół pasa i wrzuciła na plecy buty. Ostrożnie wymacała drabinkę i już na bosaka zaczęła schodzić na dół. Teraz zaczynała żałować, że nic nie przegryzła. Jeśli ktoś ją tu zamknie to padnie z głodu…

Zawsze może strzelić sobie w głowę. Z tymi pozytywnymi myślami posuwała się w dół.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 09-01-2017 o 18:21.
Aiko jest offline