Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2017, 20:43   #16
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Obdarzony szedł zdecydowanym krokiem, starając się znaleźć drogę w gęstym tłumie. Na zachodzie targi nie były tak ludne jak na bliskim wschodzie, ani nie były tak ważne. W końcu w bogatszych krajach na każdym kroku były supermarkety i centra handlowe, które pozwalały zaspokoić każdą potrzebę w niemal dowolnym momencie, natomiast tutaj była to jedna w tygodniu okazja na zrobienie większych zakupów, czy też kupienie sobie czegoś ładnego. Widział dosłownie wszystko, od miejscowego mięsa, owoców i chleba, przez żywe zwierzęta i różne mniej, lub bardziej, wysokoprocentowe napoje, po biżuterię i jakiś złom zachwalany jako starożytne artefakty. Oczywiście jako europejczyk natychmiast przykuł uwagę miejscowych którzy próbowali wcisnąć mu dosłownie wszystko, ale gdy głośno oznajmił w ich ojczystym języku że nie ma pieniędzy dano mu spokój.


Przebijając się przez tłum starał się uporządkować w głowie to co wiedział na temat Gilgamesha i Enkidu, bohaterów interesującego go dzieła. Oboje byli bardziej bóstwami niż ludźmi, choć sformułowanie półbóg nie leżało mu zbyt dobrze na języku. Zgodnie z przekazami Gilgamesh “powstał” pierwszy i władał miastem Uruk po samodzielnym zbudowaniu gigantycznych murów które miały je chronić. Enkidu był jego przyjacielem i równocześnie całkowitym przeciwieństwem, gdzie Gilgamesh był okrutny, tam Enkidu był łagodny, gdy Gilgamesh zabijał, Enkidu leczył, a przy tym byli sobie całkowicie równi. Takie polarne przeciwieństwa kojarzyły mu się z wpływem jaki odcień Kryształu miał na swojego właściciela, a historie ich wyczynów zdecydowanie odpowiadały temu do czego zdolni są dzisiejsi Obdarzeni. Tak naprawdę było to oczywiste rozwiązanie tej tajemnicy gdyby nie dwa problemy. Pierwszy, żyli oni dobre pięć tysięcy lat temu. Drugi, Obdarzeni pojawili się przed trzema dekadami. Oczywiście istniała też możliwość że to Theo jest Enkidu, ale była zbyt absurdalna by ją brać pod uwagę.
W końcu dotarł do centrum targowiska.
Docierając na miejsce opisane przez Edgara, można było poczuć zawód. Kamienna budowla pozbawiona dachu i jednej ze ścian, służyła jako wiatrochron dla kilku stołów z przyprawami.
Jednak on wiedział, że to tylko wierzchołek zigguratu...
Wiatr miotał drobinami piasku, lecz uspokoił się na jeden jego gest. Wyprostował się i rozejrzał ze szczytu budowli wzniesionej na jego cześć.
[media]http://www.national-geographic.pl/media/cache/photo_view_big/uploads/media/userphoto/0005/58/a8596f030ec34e5eca5a3e258e5bf7a8f798d708.jpeg[/media]
Tysiące oddawały mu pokłon. Był dla nich bogiem jak jego przyjaciel, jego gospodarz, król-bóg Gilgamesh. Ich przyjaźń zapewniła pokój każdego z poddanych i uchroniła świat przed wojną.

-Theo? - poczuł szarpnięcie. Nagle wizja się skończyła, a on oprzytomniał. - Nic ci nie jest? Wyglądasz jakbyś wziął jakieś prochy. Ci najemnicy cię czymś poczęstowali? - profesor Massashi był wyraźnie zmartwiony jego stanem. Musiał do niego podejść, jak Obdarzony doświadczał tego... wspomnienia.
Theo potrzebował kilku chwil żeby zogniskować wzrok na Edgarze i opanować irytację. Mógł się tyle dowiedzieć gdyby wizja trwała choć chwilę dłużej!
- Ja tutaj byłem! - powiedział i szybko skierował się w kierunku szczytu budowli, ciągnąc za sobą profesora - O tutaj stał Gilgamesh, a tutaj i tutaj - wskazał punkty które nie wyróżniały się absolutnie niczym - była straż honorowa... - nagle urwał wracając do rzeczywistości. - Niczym mnie nie częstowali, pilnowałem też jedzenia i wody. To co mówię jest prawdą. Przynajmniej tak myślę. - mruknął i kontynuował wspinaczkę. - To jest sam wierzchołek, dużo więcej znajduje się pod ziemią. Może z góry jest jakieś przejście w dół...
- Tam jest przejście - Edgar powoli skinął mu głową. - Tam też się zamierzamy udać - bardzo uważnie się mu przyglądał. - Chodźmy już, zbyt dużo osób się na nas patrzy - była to słuszna uwaga. Europejczycy zwracali tu powszechną uwagę.
Na szczycie budowli czekał na nich około pięćdziesięcioletni irakijczyk który najprawdopodobniej nigdy nie widział w swoim życiu golarki. Gęsta, czarna broda przetykana była pasmami srebrzystej siwizny i sięgała mu niemal do pasa. Para bystrych oczu spokojnie taksowała otoczenie, czy to w poszukiwaniu zagrożenia, czy też może zdobyczy. Były to oczy łowcy. Głowa owinięta była czarnym i wyraźnie nowym turbanem, nosił również dość dobrej jakości ubrania, widocznie musiało mu się powodzić. Wyciągnął bez słowa rękę w kierunku profesora, a ten uprzejmie położył na niej dwa banknoty studolarowe. Wyraźnie musieli umówić się zawczasu, bowiem nie towarzyszyły temu typowe dla arabskich nacji targi. Przewodnik podniósł z ziemi dwie lampy elektryczne i wręczył je europejczykom. Z odrobiną zaskoczenia Theo zobaczył na boku swojego urządzenia napis “Made in USSR”.
- Panowie pójdą za mną. Nie schodzić na boki bo się zgubią. - powiedział w łamanej angielszczyźnie i ruszył w głąb budowli.
Poprowadził wąskimi korytarzami. Co chwila schodzili trochę niżej, czasami pokonywali kilka stopni w górę.
- Idziemy do sali chwały - mruknął tonem wyjaśnienia Edgar.
W tym momencie Theo zorientował się, że droga tam jest bardzo prosta i nie powinna zająć więcej niż minuty. Stary irakijczyk prowadził ich bardzo okrężną drogą, wyglądało na to, że chciał zrobić otoczkę do tego jak to trudna droga i że można się tutaj samemu zgubić.
- Tędy. - powiedział Theo po arabsku i wskazał jedną z odnóg korytarza w którym byli, przykuwając uwagę przewodnika - Pieniądze wziąłeś tak czy inaczej, a my nie mamy czasu na zabawę.
- Panie, trzymaj się blisko, tam śmierć! - jednocześnie przystawił latarkę do swojej twarzy nadając jej straszny wygląd.
Mężczyzna westchnął donośnie.
- Niech będzie po twojemu. - po czym zatrzymał na moment profesora - Mam złe przeczucia, w razie czego kryj się za mną. - wyszeptał po angielsku.
Ten nie protestował. Na szczęście skończyło się jedynie na przedłużaniu drogi i czasu, który musieli poświęcić. Dwa razy niepotrzebnie przeciskali się przez przejścia dla służby.
Kiedy wreszcie dotarli na miejsce do szerokiej, okrągłej sali ich przewodnik powiedział.
- Dobrze, że się słuchali. Inaczej porwałyby was duchy strzegące tego miejsca.
- Jasne. Czekaj na zewnątrz. - odparł Theo wskazując korytarz, po czym przyjrzał się uważnie pomieszczeniu. Lampą zaczął szukać czegoś charakterystycznego, co mogłoby wyzwolić kolejną wizję.
Z pomieszczenia było tylko jedno wyjście. Całą resztę pokrywały malowidła postaci i napisy w starożytnych językach. Większość była już mocno wytarta.
- Rozumiesz coś z tego? - Profesor nie udawał, że Theo jest ich jedyną nadzieją na rozszyfrowanie tego.
Problem był taki, że sam Obdarzony miał problemy. Oczywiście język był mu znany, ale wyglądało na to, że ta sala musiała kiedyś przejść renowację. Renowator był kiepskiej jakości i teraz większość tekstu była bardzo nieczytelna.
- Tekst jest nieczytelny. Rozpoznaje większość znaków, ale nie układają się one w nic sensownego. Minęło zbyt dużo czasu... - nagle Theo się zatrzymał - Czas. Profesorze, proszę stanąć w wejściu. - poprosił Edgara, a sam zaczął się rozbierać - Mówił pan że to co zrobiłem wyglądało jakbym cofnął czas. Może mogę cofnąć tę salę. O ile wcześniej nie zemdleję.
- Poczekaj! - Edgar położył mu rękę na barku. - Wtedy ledwo wyciągnąłeś kulę. Reszty zmian w organizmie nie dałeś rady cofnąć. Wysiłek w takiej skali może cię zabić! - odparł nie bez trwogi.
- Musiałem robić to wcześniej. Inaczej jak wyjaśnić znaki na znalezionych przez ciebie ruinach? Zresztą mam wrażenie że ciało jest trudniejsze niż materia martwa. - odparł zdejmując bokserki. - Będę ostrożny. - dodał i przemienił się na środku sali.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=m3fVDCtc0OY[/MEDIA]

W formie złotego kolosa znowu czuł się wszechmocny. Oparł swoje masywne dłonie na ścianie i skupił się na tym jak czas płynie. W przeciwieństwie do tego co ludzie mówili nie był rzeką. Był wzburzonym morzem, wiecznie rozszerzającym się w każdym kierunku, a to co śmiertelnicy uważali za jego upływ było tylko falą niosącą ich ku krawędzi która była teraźniejszością. Inne kierunki były innymi rzeczywistościami, gdzie rzeczy potoczyły się inaczej. Z odrobiną wysiłku można było stawić temu opór. To było spowolnienie czasu. O wiele więcej wymagało stanie w miejscu, zatrzymanie czasu. W końcu z tytanicznym wysiłkiem Theo zaczął “płynąć” pod prąd.
Najpierw z sufitu przestał sypać się piasek. Wręcz przeciwnie, zaczął płynąć ku górze. Jeden z kamieni które potrącił gdy wchodził do sali powoli zaczął toczyć się w tył, by zająć miejsce w którym był przed jego pojawieniem się. Theo skoncentrował się mocniej i naparł na stawiające mu opór mury. Niemal zemdlał z wysiłku, ale coraz szybciej sala się zmieniała. Przypominało to w pewnym sensie przyspieszony film z kiełkowania rośliny. Z murów spłynęła farba którą użyto do restauracji, gruz zaczął wskakiwać na miejsce które zajmował w otaczających go ścianach nim stał się gruzem. Starożytne znaki zaczęły się pogłębiać i stawać coraz to czytelniejsze. Nagle pociemniało mu przed oczami, zachwiał się i opadł na kolano. Wziął kilka głębokich wdechów i kontynuował swoją pracę, nie otwierając przy tym oczu. Dla świata zewnętrznego minęła godzina gdy Theo poczuł że skończył. Odetchnął głęboko i otworzył oczy.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 09-01-2017 o 20:48.
Zaalaos jest offline