Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2017, 21:08   #17
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Gdy stała i czekała na płycie lotniska, aż prywatny odrzutowiec wyłączy silniki i pasażer opuści pokład, miała chwilę by zastanowić się nad wydarzeniami ostatnich kilkudziesięciu godzin. Były dwie rozmowy, które nie dawały jej spokoju i które odtwarzała w głowię raz po raz. Tamto wspomnienie zupełnie nie chciało jej zostawić.


Siedemnastometrowy Obdarzony przyleciał w jej kierunku od razu, gdy tylko zauważył jej sylwetkę. Podnosiła busa, w którym uwięziona była rodzina z trójką dzieci. Dean ostrożnie odbierał je z rąk rodziców i odnosił na bok, w bezpieczne miejsce.
Temperatura okolicy nagle podniosła się o kilkanaście stopni celsjusza. Smaug unosił się w powietrzu, napędzany strumieniami płomieni. Ustawił się oczywiście w taki sposób, żeby przypadkiem nie zrobić nikomu krzywdy. Krople deszczu, który siąpił od godziny, wyparowywały z sykiem kiedy tylko dotykały jego pancerza.
- Dove - jego tubalny głos rozniósł się po okolicy. - Jakiro informował, że to ty jako pierwsza dowiedziałaś się o Desolatorze. - użył pseudonimu pod jakim krył się Lovan. - Podaj więcej szczegółów.
Mimowolnie czytała jego myśli. Miała wrażenie pędzenia niczym francuskie TGV. Od jednego punktu do następnego, analizy, wnioski, plany na następne godziny… Wszystko to tak szybko, że kobieta nie mogła za nim nadążyć.
Na dźwięk swojego imienia odwróciła się. Skinęła głową potwierdzając, to informację jaką obdarzony uzyskał od Davida. Chwilę jednak zajęło Jack uporanie się z pędzącymi myślami mężczyzny, dlatego nie odpowiedziała od razu.
-Zgadza się. -jej głos był bardziej elektroniczny, niż mechaniczny, jakby ktoś przepuścił go przez zepsuty syntezator mowy - Rozmawiało o nim najprawdopodobniej dwóch NO. Jeden z nich był mężczyzną, drugim była kobieta wysławiająca się z francuskim akcentem.
- Użyli jakichś pseudonimów, nazwisk? - dopytał. Tymczasem zgromadzeni nieopodal ludzie zaczęli się przyglądać ich rozmowie. Stojący najbliżej Dean aż ściągnął kurtkę i przetarł czoło, na które wystąpił mu pot.
- Tylko Desolator..tak mi się wydaję - dodała niepewna, czy pamięć nie płata jej jakiegoś figla. - Szukali kogoś, jednak nie zastali tej osoby. Śmiem twierdzić, że szukali obdarzonego - była wdzięczna, że w formie zbroi nie miała oczu, bo Dean od razu zorientowałby się, że patrzy z lekkim przestrachem na niego. Jack miała swoją teorię, którą jeszcze z nikim się nie podzieliła.
- W Chicago oprócz ciebie było jeszcze dwóch zarejestrowanych Obdarzonych. Obaj znajdowali się poza miastem w momencie ataku. Pamiętasz miejsce ataku tej dwójki? - widać było, że nie przyleciał tutaj na nomen omen żywioł, tylko przygotował się do swojego zadania.
- Noth Avenue 1143 - dobrze zapamiętała adres, zapewne gdyby wówczas nie podała by go dyspozytorce numeru alarmowego, nie byłaby go sobie w stanie przypomnieć. Nie chciała patrzeć na młodego w tym momencie, bo on musiał skojarzyć te fakty - Jak się nad tym zastanawiam to kobieta zwróciła się do mężczyzny Vic, ale poza tym nie padły żadne imiona.
- Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wciąż trzymała pusty autobus, ostrożnie odłożyła go na bok i popatrzyła na “piątkę”.
Skinął jej głową.
- Pod tamtym adresem nie zamieszkiwał żaden Obdarzony. Przynajmniej nikt nam znany - mruknął, co przypomniało warkot olbrzymiej maszyny budowlanej. - Dobrze, że tyle zapamiętałaś - pomimo tych słów, nie wyczuła od niego zadowolenia. Raczej skrupulatne odhaczanie kolejnych punktów w rodzącym się w jego głowie planie. - Za pięćdziesiąt minut pojawią się tutaj pierwsze jednostki służb ratowniczych. Proszę cię o współpracę z nimi.
Wzbił się w powietrze zostawiając ich samych. Temperatura ponownie zaczęła opadać.
- Huh - Dean był pod wrażeniem, czemu zresztą trudno nie było się dziwić. - Znasz go? - spojrzał na nią.
Nic już nie wyrzekła w kierunku Smauga, tylko skinęła głową przyjmując jego polecenia.
- Znam to dużo powiedziane. Mało kto go nie zna..- głos jej się załamał na chwilę. Nie był z niej zadowolony, czemu w sumie nie mogła się dziwić, w końcu nie zrobiła nic i pozwoliła NO odejść.
- To tak zwany Smaug. Piątka, jeden z najsilniejszych obdarzonych - dopiero teraz skierowała płaską głowę w kierunku Deana.
- Duży - pokiwał głową. Przygryzł wargi, a w głowie brzmiały mu jej słowa. - Czemu nazwałaś go piątką? - był tego szczerze ciekawy. Zresztą każda wymiana zdań z Jack sprawiała mu przyjemność. Lubił jej słuchać.
- Ty jesteś jedynką - przykucnęła, bo w formie zbroi mocno górowała nad blondynem, w taki sposób odrobinę zbliżyła się do jego poziomu - Masz jedną moc, którą poznasz, kiedy będziesz gotów, on ma ich, aż pięć. Są oczywiście jeszcze dwójki, trójki i czwórki, ale nie można być szóstką. Pięć mocy, to maksimum jakie możemy posiadać. Smaug ma ich właśnie pięć.
Pokiwał głową.
- Rozumiem. Czyli każdy zaczyna jako jedynka, a potem się rozwija i budzi nowe moce? - założył z powrotem czapkę i narzucił na nią kaptur. Ciepło, które przyniósł ze sobą Smaug, już się ulotniło.
Mechaniczne, dziwne westchnięcie wydobyło się z piersi Jack.
- Nie do końca. Właściwie, to wcale nie tak. Zdobywanie mocy jest… to coś, co nie jest dla wszystkich. - powiedziała w końcu nie wiedząc, czy chce kontynuować ten temat. Dla Jack był on wyjątkowo trudny - By stać się dwójką jedynka musi zabić innego obdarzonego, gdy ten jest w postaci zbroi.
- Acha... - zszokowała go. Próbował pozbierać się, złapać czegoś, ale wszystkie myśli mu uciekały. W końcu zapytał cicho - A ile Ty masz mocy Jack?
- Dwie. - odpowiedziała równie cicho i zamilkła. Chciała dobrze usłyszeć myśli młodego. Wstydziła się liczby swoich zdolności, nawet przed samą sobą i od dawna chciała zapomnieć o wydarzeniu sprzed, wcale nie tak dawna.
Bardzo trudno było wyczytać emocje z postaci zbroi. Jednak Dean wyczuł, że nie była dumna z siebie samej.
- Broniłaś się, prawda? - oczekiwał potwierdzenia.
Jack dobrze wiedziała, że gdyby postanowiła przytaknąć skłamałaby. Zobaczyła jednak coś w jego oczach co nie pozwoliło jej odpowiedzieć prawdziwie, a przynajmniej nie do końca.
- Nie miałam wyjścia.
 
Lunatyczka jest offline