Wolfgang patrzył trzymając kurczowo kij na zbliżających się jeźdźców. Gdy ci stanęli i rozpoznał w nich żołnierzy czy strażników dróg wyszedł z cienia dyliżansu.
Nie robił problemów i puścił kij, który upadł na ziemię kilka razy się odbijając. Lothar przemówił pierwszy i dobrze. Miał gładki język i był szlachetnie urodzonym. Takich się słucha nim się powiesi, więc była szansa.
Nagle jeden z jeźdźców zszedł z konia i podszedł do dowódcy zbrojnych. Techler miał wrażenie, że skądś zna tego człowieka.
- Shimerfeld?- Zapytał do Maxa. Twarz rozpromieniła się z lekka u maga, ale nic nie dodał czekając na rozwój wypadków.