Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2017, 10:43   #8
Cooperator
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
Gajusz Erekcjusz, znaczy Erucjusz, miał wiele za uszami. Przeciwnik nie lada, znany w środowisku prawniczym, jako Pijawka. Ale niewątpliwie należał do tych spryciarzy, którzy przed obliczem majestatu Rzeczypospolitej zielone pokażą jako czerwone, zaś pomarańczowe, jako niebieskie. Tytus obawiał się starcia z takim złotoustym łajdakiem, aczkolwiek rozumiał Cycerona. Takie zwycięstwo zostałoby odnotowane na pewno, zaś gospodarz obecnego spotkania potrafiłby dzięki temu zdobyć wiele intratnych zamówień.

- Hm, drogi przyjacielu - zwrócił się do Marka Tulliusza o czymś intensywnie myśląc - osiem dni, niewiele czasu. Mam pytanie, jeśli Askaniusz - wskazał na obecnego niewolnika - cieszy się twoim tak wielkim zaufaniem, że jest z nami, pozwól, że poproszę też swoją towarzyszkę, żeby wzięła udział i wypowiedziała się w tej sprawie. Mówię o tej niewolnicy, która przyszła ze mną. Ma głowę na karku, bystre spojrzenie, przy okazji jest dobrym medykiem, ale przede wszystkim kobietą. W tej sprawie spojrzenie z jej perspektywy byłoby może czymś innym oraz nowym. Ponieważ cieszy się ona, podobnie jak twój Askaniusz, moim wsparciem, będzie moim pomocnikiem w owym śledztwie. Bowiem oczywiście pomogę ci wedle swych sił. Mam pewne propozycje, ale przedstawię je za chwilę. Teraz odpowiedz tylko, czy mogę ją tutaj wezwać.

Crastinus przeklął w myślach, akurat brakuje im tu jeszcze kolejnego niewolnika. Dobrze, że Juba ma swój rozum i zna swoje miejsce. Marcus upił nieco wina i ponownie wstał z siedziska.

- Nim odpowiesz Cyceronie, wybacz mi, proszę, moje uniesienie. Jestem prostym człowiekiem, żołnierzem, kupcem. Nienawykłym do tego typu rozważań. Jeśli zaś chodzi o twą sprawę, mam u Ciebie dług wdzięczności i z ochotą go spłacę. W Rzymie jest teraz mnóstwo weteranów Sulli, a kto wie, może i w owej Amerii ktoś się znajdzie. Mogę zasięgnąć języka, przecież nie odmówią dawnemu towarzyszowi broni!

- Nie mam Ci czego wybaczać przyjacielu. Moja mowa mogła Cię zwieść co do prawdziwych intencji spotkania. - Cycero uśmiechnął się cokolwiek szelmowsko - Sądzę, że odwiedzenie Amerii to dobry pomysł. Ale to daleka podróż i cóż chciałbyś tam spytać?

Askaniusz spojrzał na Tytusa z wyjątkowym oburzeniem. Nie mógł nic powiedzieć na ten temat, jednak wyraźnie nie spodobała mu się propozycja gościa.

- Szlachetny Pan, ma na myśli tę...:”barbarzynke”? Z całym szacunkiem, jednak wiedza medyczna tamtejszych ludów, może być ciekawym tematem do dyskusji… Jednak dzisiaj, nie zajmujemy się magią oraz wierzeniami. - Słychać było, że powiedział to z lekką drwiną. - Mój Panie, decyzja należy do Ciebie, jest jednak sens sprowadzać osobę, która nieobeznana jest z tematem? - Oracja nigdy nie była mocną stroną Askaniusza, był jednak szczery.

- Askaniuszu jeśli prosimy naszego gościa o pomoc, to czyż możemy mu zabronić, by nam pomagał w sposób jaki uzna za stosowny? - zadał Cycero retoryczne pytanie.
- Z drugiej strony sprawa jest poufna i wymaga pewnej dyskrecji. Wolałbym abyśmy nie wprowadzali do dyskusji nikogo prócz naszej małej grupki.
Gospodarz wstał ponownie i zaczął się przechadzać. Co najwidoczniej pomagało mu myśleć:

- Oczywiście drogi Tytusie możesz używać umiejętności swej niewolnicy w sposób jaki uznasz za stosowny. Jeśli wpadnie na jakiś godny uwagi pomysł, który uznasz za przydatny chętnie go od Ciebie usłyszymy. Prosiłbym Cię jednak o daleko idącą ostrożność, jak i Was wszyscy moi drodzy. Nie tylko my się interesujemy tą sprawą.
- [i]Szanowny Marku Tulliuszu[/] - spojrzał przygryzając wargi Tytus, ale jego mowa była dalej niezwykle gładka, jak przystało na prawnika - to jest twój dom, twoje życzenia i jeśli zapraszasz na spotkanie swojego niewolnika, zaś odmawiasz mi mojego, to oczywiście twoja decyzja. Pozostaje mi jedynie ją całkowicie uszanować. Ponadto wskazana sprawa jest twoja, więc ty określasz warunki.

Co prawda średnio sympatyczne było, że niewolnik odpowiadając najpierw za swego pana, obecnego, raczył gościa owego pana pouczać, ale Tytus nie chciał kontynuować owego wątku. Zresztą faktycznie słyszał o sytuacjach, w których niektórzy niewolnicy wręcz uzależnili od siebie psychicznie swoich panów i pozwalali sobie na bardzo wiele, choć oczywiście było to zawsze ryzykowne z ich strony. Tutaj jakiś nieznajomy przyjaciel Cycerona zaczął zarzucać pozostałym, że obmyślają morderstwo, potem zachowanie niewolnika … dlatego stanowczo nie było sensu podkręcać atmosfery. - Skoro jednak tak nakreśliłeś sytuację, ale na pewno sam to wiesz, należy sprawdzić po pierwsze: czy są jakiekolwiek dowody winy twojego klienta? Po wtóre, kto wynajmuje prawnika drugiej strony oraz kto będzie dziedziczył w razie skazania twojego klienta? Po kolejne, trzebaby pójść drogą, którą szła lektyka. Wbrew pozorom, ktoś coś na pewno widział więcej, niż mu się nawet zdaje, oraz słyszał. Tam możnaby poszukać dowodów. Po następne, istotna byłaby lista wrogów. Ojca oraz syna. Inne miejsca, to miejsca owych uczt oraz burdeli, przepytanie ludzi, mających styczność. Pytanie jedynie, czy da się to zrobić w ciągu ośmiu dni. Ponadto wierzę ci, Marku Tulliuszu, że skoro uważasz, iż twój klient jest niewinny, to jest niewinny, ale dlaczego tak sądzisz, rozumiem bowiem, że jakieś przesłanki wskazują na niego, oprócz czyjejś osobistej niechęci. Osobiście chciałbym się najpierw spotkać z owym synem, jeśli to możliwe, jutro oraz zadać mu kilka pytań. No, trochę więcej niźli kilka.

Marcus milczał dłuższy czas przysłuchując się rozmowie. Brzmiało to z pewnością dość ciekawie i może byłoby interesujące dla kogoś znudzonego przebywaniem w mieście, ale Arata z jakiegoś powodu nie widział tam siebie. Oczywiście zawsze można było pomóc staremu przyjacielowi, jednakże w wypadku tak śmierdzącej zdawało się sprawy, trzeba było pozostać ostrożnym. Wolałby nie wpakować się w jakiś spór polityczny, który mógłby się źle skończyć.

-Zgadzam się, że należałoby prześledzić drogę, którą podążał zamordowany, aczkolwiek po tylu miesiącach żadnych dowodów tam nie będzie. Możemy co najwyżej obejrzeć miejsce zasadzki. Sposób ataku, oraz otoczenie które dobrali może nam o nich coś powiedzieć. Po drugie … Kto go ochraniał? Z twojego opisu Cyceronie wynika, iż człowiek ten nie miał powodu do obaw podróżując po Rzymie. Zachowywał się ktoś, kto mając za plecami potężnego patrona, wie iż nie musi obawiać się losu. 14 lat przebywałem poza miastem, dlatego jeżeli znasz kogoś, kto mógłby w ten sposób załatwić mu bezpieczeństwo dobrze byłoby go odwiedzić

- Myślałem nie tyle o dowodach senso stricto, lecz że po prostu jakiś żebrak, czy mieszkaniec coś widział. Czy to był klasyczny napad, a może tamten się z kimś owej nocy spotkał? Tyle miesięcy to wprawdzie dużo, pamięć się zaciera, ale szczerze mówiąc bez odrobiny farta ciężko będzie cokolwiek zdziałać - odparł Tytus.

Słuchając planów Vasco, Crastinus z uznaniem pokiwał głową. Widać było, że człowiek ten posiadał pewną wiedzę, co do tego jak rozpocząc takie śledztwo. Jednocześnie były centurion zdał sobie sprawę, że pominięto jeden element. Może nie był on kluczowy, ale z pewnością mógł bardzo pomóc w sprawie.

-Przepytanie okolicznych mieszkańców to rzeczywiście dobry pomysł i powinno nam to przynieść jakieś informacje o feralnej nocy. Zastanawia mnie jednak coś innego, Cyceronie. Wspominałeś, że ów nobil zwykł podróżować w towarzystwie dwóch niewolników. Czy wiadomo gdzie obecnie przebywają? Co prawda ich słowo nie jest wiele warte, a sąd uzna zeznania dopiero po torturach, lecz to jedyni pewni świadkowie- Marcus zwilżył gardło winem - Zaś co do Amerii i mojej ewentualnej tam podróży. Wspominałeś, Cyceronie, że nieboszczyk miał wielkie posiadłości ziemskie i był dość bogaty. Jeśli miałbym wskazać powód zabójstwa to byłaby właśnie chęć przejęcia całości majątku przez syna. Z drugiej strony już je przecież posiadał, zarządzał nimi. Nie mówiłeś, Marku Tulliuszu, o żadnym innym dziedzicu, wobec czego motyw ten jest dość...dziwny. Dlatego chciałbym pojechać do Amerii, do tegoż majątku, i popytać zarządcę o jego pana, jaki był przed zabójstwem, może z kimś się spotykał? Popytać także miejscowych o sąsiada. Może mają tam jakąś rodzinę?

-Jeżdżenie tam i z powrotem to strata czasu, którego po prostu nie mamy. Dowiemy się, kto jest miejscowym legatem. Ewentualnie może, któryś ze znanych mi oficerów został tam urzędnikiem. Wyślemy list z prośbą o sprawdzenie tego. Oszczędzi to nam parę dni, które powinniśmy jednak poświęcić na poszukiwania w Rzymie.

- Doskonały pomysł - zgodził się z obydwoma Tytus. - Im więcej się dowiemy, tym lepiej, jednak z drugiej strony musimy się mocno śpieszyć z odkryciem tej tajemniczej sprawy. Erucjusz właściwie to sprytna sztuka. Obawiam się, szanowni panowie, że istnieją jakieś poszlaki wskazujące na klienta Marka Tulliusza, które zostaną wykorzystane. Musimy się dowiedzieć, jakie oraz przedsięwziąć kroki do ich neutralizacji.

-Zbyt wiele wiary pokładasz w urzędniczą rzetelność, trybunie- odparł Marcus uśmiechając się.

-Jeśli oczywiście wszyscy pozostali uważają, że wyprawa do Amerii jest zbędna, nie będę wracał do tematu. Chętnie zaś potowarzyszył bym Tytusowi Vasco w wyprawie na miejsce zbrodni. O ile, Tytusie, nie masz nic przeciwko...

- Nie mam oczywiście, ale najpierw planuję przejść się jutro rano do klienta Marka Tulliusza. Bez szczegółowego wypytania go, trudno cokolwiek zaczynać. Czy podasz mi, gdzie mieszka ów pan oraz czy jest w Rzymie teraz? - spytał gospodarza spotkania, bowiem nie wyobrażał sobie, żeby go nie było na miejscu tutaj. - Później rzeczywiście odwiedziłbym miejsce zabójstwa. Potem zaś jego dom. Formalnie bowiem chyba należy do twojego klienta Marku Tulliuszu. Czyli służba oraz niewolnicy powinni być tam dostępni. Także ta dwójka, która wtedy go niosła, bowiem oczywiście istotne jest przepytanie ich, jak wspomniał dostojny przedmówca. Natomiast ktoś spośród was, panowie, powinien odwiedzić miejsca, gdzie chadzał wtedy wspomniany patrycjusz. Zapewne ktoś coś będzie wiedział - wspomniał Tytus.

Rosa w zamyśleniu przysłuchiwał się rozmowie. Widać było, że niezbyt pasuje mu temat. Od takich właśnie spraw chciał uciec, kiedy wyjeżdżał na Rodos.

-Na razie, Marku Tulliuszu, więcej u ciebie retoryki niż szczegółów sprawy - odezwał się w końcu.-Odmalowałeś czarny obraz ojca i bardzo jasny obraz syna. Ojcu dorzuciłeś wiele wad i bardzo słabe prowadzenie się, a jeszcze, z tego co rozumiem, jakaś kanalia jest oskarżycielem. Brzmi to wielce zajmująco i sensacyjnie, ale bardziej na deski teatru niż na prawdziwe życie. Komuś zależało na tym, by stary człowiek zginął. Skoro nie są to kwestie polityczne, to pewnie majątkowe. Odczytano, jak sądzę, testament zmarłego. Czy były tam zapisy, na których szybkiej realizacji komuś by zależało? A skoro relacje między ojcem a synem były takie, a nie inne, to może kogoś innego adoptował i chciał go obdzielić majątkiem? Bardzo zagadkowa to sprawa i twoja, niewzruszona, Marku, wiara w twojego klienta jest zastanawiająca. Jeśli zatem to kolejny test, to racz przejść do kolejnego zwrotu akcji, zanim my w roli chóru zaczniemy przerzucać się kolejnymi pomysłami.
 

Ostatnio edytowane przez Cooperator : 10-01-2017 o 11:16.
Cooperator jest offline