Bernhardt zrobił co mu przykazano. Opuścił włócznię i trzymał grzecznie ręce z dala od swego oręża. Podczas swojej bytności w Middenheim widział jak konni strażnicy miejscy spacyfikowali rozentuzjazmowanych kibiców snotballu. Nie było później czego zbierać z ulicy. Wtedy to Zingger nauczył się należytego respektu dla władzy. Postanowił zatem się nie odzywać dopóki strażnicy dróg nie zdecydują co z nimi zrobić. W najgorszym wypadku po pysku od zbrojnych za gadulstwo zbierze imć Essing. - Lepiej on niż ja, niegodnie urodzony - uśmiechnął się półgębkiem Bernhardt.
Gdy rozpoznał Maximiliana przyjaźnie pomachał dłonią na powitanie. "Później go wyściskam" - postanowił rezolutnie Zingger. |