Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2017, 14:57   #13
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zejście nie mogło mieć mniej niż 10 metrów, przez co zdawało się ciągnąć i ciągnąć. W połowie drogi Sophie dostrzegła światło na dole. Tak oto w pełnej gotowości znalazła się w pomieszczeniu piwnicznym, które kiedyś mogło służyć jako zbiornik na paszę lub coś w tym stylu. Pomieszczenie, którego szczyt był ledwo widoczny w cieniu miało przekrój około 3-4 metrów. Było też jedno boczne wejście - obecnie zamknięte. Na środku pomieszczenia ustawiono stolik, a na nim nakrycie dla dwojga.

[MEDIA]http://vonssteakhouse.com/images/dinner_for_two.jpg[/MEDIA]

Wtem Sophie wychwyciła coś jeszcze - ruch za swoimi plecami. Gdy obejrzała się, obracając gwałtownie, nieznajomy mężczyzna uśmiechnął się i uniósł dłoń w geście powitania.

[MEDIA]https://media.giphy.com/media/1xwlrrd1qXju8/giphy.gif[/MEDIA]

- Witaj piękna.
- powiedział, a Sophie doszła do wniosku, że skądś zna ten głos. I te oczy... ten facet musiał być przebierańcem, który wręczył jej krwawą łezkę!
Gdyby mężczyzna nie odezwał się wystarczająco szybko Sophie by mu przywaliła.Teraz powoli opuściła rękę.
- Witam… - niepewnie przyglądała się mężczyźnie, rozwiązując sukienkę, z której na podłogę wypadły buty. - Czy wszystkie zadania na tym balu są takie? - Powoli wsunęła nogi w buty, cały czas uważnie obserwując kuriera, gotowa w każdej chwili zareagować na atak.

Mężczyzna uśmiechnął się, ale nie odpowiedział. Podszedł do stolika, odsuwając jedno z krzeseł i swoją postawa dając znać Sophie, że na nią czeka.

Sophie nie ruszyła się z miejsca.
- Wybacz ale przed chwilą starano się mnie udusić nie zamierzam siadać z obcym za plecami.
- A jeśli sam usiądę?
- powiedział zajmując miejsce naprzeciwko i czekając wymownie.

Sophie zajęła miejsce naprzeciwko mężczyzny. Milczała przyglądając mu się uważnie. Uśmiechnął się zawadiacko, po czym klasnął w dłonie. Jakiś służący w masce zaczął wnosić jedzenie i ustawiać je przed Sophie, zaś jej towarzyszowi nalał jedynie wina do kieliszka.
- Jak myślisz, dlaczego się tu znalazłaś, Sophie? - zapytał, przyglądając się zawartości swojego kieliszka.

Dziewczyna uśmiechnęła się słysząc swoje prawdziwe imię. Nawet nie zwróciła uwagi na jedzenie. Opcja bycia otrutym w tym momencie też za bardzo jej nie odpowiadała.
- Gdyż tu przyszłam, panie kurierze. - Sophie zerknęła na kielich swojego rozmówcy, była ciekawa czy to rzeczywiście wino czy może krew.
Gęstość sugerowała to drugie.
- To prawda. Przyszłaś, bo szukałaś króliczej nory. I jak myślisz, co w niej znalazłaś? Wroga czy przyjaciela? - wciąż się uśmiechał, a uśmiech miał doprawdy cudowny.
- Gdybyś był wrogiem zabiłbyś mnie, gdy schodziłam po drabince. - Sophie spoważniała i przeniosła wzrok na jedyne drzwi prowadzące do pomieszczenia. - Ale nie rozdaję tak łatwo tytułu “przyjaciel”.
- I słusznie. Zatem przejdźmy do konkretów.
- powiedział mężczyzna odstawiając kieliszek. - Chciałbym zawrzeć z tobą umowę. Wiem, że ochraniasz Andre Burtha, który... no właśnie, moim przyjacielem nie jest. Chciałbym żebyś na umówiony sygnał przyspała w swoich obowiązkach. W zamian za to dostaniesz 10 milionów euro i... dowolne życzenie. - znów ten uśmiech.

Sophie zareagowała bez namysłu. Poderwała się z krzesła, wyciągając broń i celując ją prosto w głowę siedzącego naprzeciwko mężczyzny.
- Jednak się pomyliłam… jest pan moim wrogiem, panie kurierze. - Nim mężczyzna zdążył coś odpowiedzieć, odbezpieczyła broń, gotowa oddać strzał reagując na najmniejszy jego ruch.
- Myślisz, że masz ze mną jakieś szanse, śmiertelna istoto? - zapytał facet, a uśmiech z jego facjaty bynajmniej nie zniknął - Zastanów się. Co cię łączy z tym krwiopijcą, który wykorzystuje wszystkich dookoła i traktuje jak marionetki? Nie każę Ci go zabić, mówię tylko, byś... nieco przysnęła. W zamian zyskasz bogactwo i święty spokój. Nie będziesz potrzebowała żałosnej roboty u kapryśnego wampira, bo będzie cię stać na każdą broń i każde pozwolenie. Pomyśl o tym.

Teraz to Sophie uśmiechnęła się.
- Zawsze chciałam sprawdzić jak bardzo nie mam szans z wampirem. Co ty na to?
- Chcesz umrzeć dla tego pajaca?
- Ah… nie zauważyłeś? To jak, co powiesz na kulkę w głowę?
- Czuła jak się napina, gotowa na to, że w każdej chwili wampir może na nią skoczyć. Czuła, że gadając z nim przegrywa, ale miała pewne obawy jeśli chodzi o zabijanie nieśmiertelnych.
- A nim zaczniemy, wytłumaczysz mi dlaczego? - mężczyzna wyglądał na szczerze zaintrygowanego - Naprawdę. W zamian za to zabiję cię dopiero, gdy skończą ci się pomysły na ataki. Co ty na to?
- Może mam słabość do facetów, którzy mnie wykorzystują?
- Mógłbym cię wykorzystać na wiele przyjemnych sposobów, wiesz?
- mężczyzna puścił oko do dziewczyny.

Sophie westchnęła i poprawiła chwyt na broni.
- Obawiam się, że wykorzystuje mnie pajac, którego nikt w tym nie przebije. Zaczynamy już tą zabawę? W przeciwieństwie do ciebie nie mam całej wieczności.

Mężczyzna skinął głową, po czym powoli podniósł się z krzesła.
- To mi wystarczy. Gratulacje. Zostałaś zaakceptowana, by przejść trening w ramach ćwiczeń elitarnej jednostki Ankh. Nazywam się James Rossell. Będę twoim instruktorem od tej chwili. - powiedział z tym swoim uśmiechem, a w trakcie gdy mówił drzwi uchyliły się i wszedł przez nie Andre.
- Wiedziałem, że sobie poradzisz. - powiedział, patrząc na Sophie.

Gdy tylko otworzyły się drzwi, Sophie wycelowała w nie broń i dopiero widząc Andre opuściła ją jednocześnie blokując spust. Patrzyła na Burtha tak jakby drugiego wampira nie było w pomieszczeniu. Cieszyła się… chciała walczyć i oto miała szansę. Tylko gdzieś wciąż czuła nutkę goryczy. To znaczy, że to był ich ostatni bal? Że to koniec jej służby? Było jej smutno… była nawet trochę zła. Mimo to z uśmiechem spojrzała na Jamesa.

- To zaszczyt.
- Zgadza się.
- powiedział mężczyzna, który widać do skromnych nie należał. - W ciągu dwóch tygodni codziennie będziesz uczestniczyć w naszych ćwiczeniach. Ponieważ w dzień większość jednostek pełni służbę, ty również pozostaniesz przy swoim Panu. Spotykamy się o 18. Szczegóły lokalizacji będziesz dostawała przez kuriera. I żeby było jasne, bądź gotowa na wszystko, to nie będą ćwiczenia w stylu 100 pompek i do domu. Do końca drugiego tygodnia przejdziesz też test, który średnio zdaje 8% kandydatów. Tych, którzy zdadzą przyjmujemy do oddziału. Jakieś pytania?

W trakcie przemowy Jamesa, który nagle zaczął zachowywać się jak wojskowy z krwi i kości, Andre podszedł do Sophie i stanął za jej plecami. Nie dotykał jej jednak.

Sophie skłoniła się lekko.
- Oddaję się w wasze ręce. - Wyprostowała się, patrząc wprost w oczy Rosellego. Zapowiadało się dobrze. Dawała z siebie teraz niemal wszystko i było za mało, a teraz będzie musiała dać jeszcze dużo więcej.
- Nie za chętnie? - usłyszała z tyłu znajomy głos, a potem na jej ramionach pojawiły się dłonie Bortha.
- No to ja was zostawiam - James uśmiechnął się pod nosem - Czekaj na instrukcje jutro, mała. - powiedział jeszcze nim wyszedł z piwnicznego pomieszczenia.

Sophie powoli obróciła się w stronę Andre i spojrzała wampirowi prosto w oczy. Zaczekała, aż James opuści pokój.
- Wybacz, powinnam spytać o pozwolenie. Tylko… - uśmiechnęła się. Musiała przyznać, że poczuła ulgę widząc, że jest cały. - ... nie wolno mi zadawać pytań. - Spoważniała i patrzyła na wampira oczekując przyzwolenia.
- Nie musisz już czekać na moje pozwolenia. - rzekł wampir, przybliżając twarz do jej twarzy. Powoli wciągnął w nozdrza jej zapach,kierując wargi w stronę ucha. A gdy już tam dotarł, szepnął - Wiem, że mogę ci zaufać. Dziś raczej to ja chciałbym cię nagrodzić…

Dziewczyna przymknęła oczy ciesząc się jego bliskością.
- Cieszę się, że jesteś cały. - Odsunęła się i uśmiechnęła do wampira. Sięgnęła dłonią do jego ramienia i pogładziła tak jak przy tańcu. Nagle, wszystkie tamte uczucia powróciły, zupełnie jakby je odblokowała. Tamten gorąc, potrzeba bliskości… - Myślisz, że jesteś w stanie mnie jeszcze jakoś inaczej wynagrodzić?
- Myślę, że tak.
- szeptał, wodząc nosem po płatku jej ucha - Powiedz tylko czego pragniesz... I proszę, ten jeden raz nie bądź skromna.

Sophie przysunęła się do jego ucha. By to zrobić musiała stanąć na palcach i oprzeć się całym ciałem o wampira. Delikatnie przejechała nosem po jego uchu. Czuła, że mięśnie jej twarzy odmawiają jej posłuszeństwa. Uśmiechała się, szczerze niemal od ucha do ucha.
- Pragnę ciebie Andre. Byś mnie wypełnił. - Pozwoliła ustom ocierać się o jego ucho. Czuła jak jej ciało całe pulsuje w rytm szalejącego serca. - Chcę byś się ze mną kochał, aż padnę wykończona, byś znów zanurzył we mnie te swoje cudowne kły. Co ty na to?

Nie odpowiedział. Po prostu chwycił ją i zdecydowanym ruchem wziął na ręce, dosłownie wpijając się ustami w jej usta.Pocałunek wampira był dziki i zachłanny, nie miał w sobie ani odrobiny subtelności, jaka na co dzień cechowała Andre. Sophie odpowiedziała na jego pocałunek równie mocno. Jej dłonie trzymały pewnie twarz wampira. Nogi zaplotła za jego plecami. Irytowała ją zbyt długa suknia i pasek z kaburą, który ocierał się o ich uda.

Jednym ruchem dłoni zmiótł naczynia ze stołu, po czym usadził na nim Sophie.

- Madame Inge będzie musiała mi wybaczyć - szepnął wampir pomiędzy pocałunkami. Gwałtownym szarpnięciem po prostu rozpruł dekolt sukni. Jeszcze jedno szarpnięcie wystarczyło, by tkanina pękła aż do kolana i po prostu zsunęła się z dziewczyny.
- A ja już się nie liczę? - Sophie jednym ruchem rozwiązała jego muszkę i wysunęła ją do kieszonki marynarki. Jedną ręką rozpięła najwyższy guzik jego koszuli.
-Zdążyłam polubić tą sukienkę.- Pociągnęła gwałtownie dwoma palcami w dół, sprawiając że wszystkie guziki poleciały na różne strony pomieszczenia. Jej palce zatrzymały się dopiero w spodniach Andre. Pociągnęła przyciągając go do siebie. Z zaciekawieniem przyglądała się jego blademu ciału. Nieraz je już widziała - szczupłe, ale silne, przywodzące na myśl raczej modela zwybiegu niż pakera z siłowni. Teraz jednak sytuacja miała się trochę inaczej, mogła go dotknąć. I to nie mimochodem, lecz z pełną premedytacją centymetr po centymetrze kosztować opuszkami palców jego skórę.

- Wybacz, ale nie liczysz. Tak mnie uczono w szkole dla wykorzystujących pajaców - wymruczał jej do ucha wampir, po czym jego język ześlizgnął się po jej szyi na dekolt, by dotrzeć do piersi. Tutaj jednak bardziej zainteresował się szramami z przeszłości niż jej sutkami. Raz po raz nakreślał je od nowa dotykiem swoich warg.

Sophie zsunęła mu z ramion marynarkę. Czuła zapach krwi, którą nalał Jamesowi kelner i którą jednym ruchem rozlał Andre. Czuła jak jej ciało drży. Gdy wampir dotykał jej blizn niemal czuła ból, który wyrył je w jej ciele. Z drugiej strony wszystko przesłaniała jej przyjemność, która od jego dotyku rozlewała się po jej całym ciele.

- Jak tak dalej pójdzie zostanę masochistką. - jej głos był cichy, po dotykiem wampira zamieniał się w pomruk.

Zsunęła z niego koszulę i sięgnęła do spodni. Nie zdjęła ich, ale wysunęła palce pod materiał przesuwając nimi po gładkim ciele.

Wampir oderwał się od jej piersi, skubiąc ustami sutki, jakby się z nimi żegnał.
- Zostaniesz? Sophie... - imię dziewczyny w jego ustach nagle stało się jakieś takie rozkoszne, niemal perwersyjne. Andre wyprostował się na tyle, by jego twarz znalazła się na wysokości jej twarzy. Chwilę drażnił się z nią, zbliżając usta, jakby chciał ją pocałować, po czym znów cofając. Wreszcie, nie pozwalając sobie nawet na lekki pocałunek, przesunął wargi na jej szyję - wciąż nie dotykając jej skóry. Usłyszała przy uchu jego szept.
- Och Sophie, jeszcze nie zauważyłaś? - zapytał, obejmując ją w pasie.
Oczekiwanie na jego dotyk sprawiało jej potworną przyjemność.
- Co miałam zauważyć, Andre? - Smakowała jego imię, cieszyła się nim jakby było kostką czekolady rozpływającą się na języku.
- Ty już jesteś masochistką. - wymruczał do jej ucha i nim dotarł do niej sens tych słów, mężczyzna chwycił ją w pasie i obrócił na brzuch. Piersi Sophie dotknęły zimnego blatu, umorusanego krwią. Ta krew to nie było byle co - to była vitaę wampira. Czuła to. Andre tymczasem ściągnął jej majtki, kąsając przy tym zmysłowo w wypięte pośladki. Delikatnym acz zdecydowanym ruchem zmusił ją, by stanęła w lekkim rozkroku.

Czuła się dziwnie. W tych wysokich obcasach jej tułów był pochylony do dołu. Zupełnie jak wtedy… przygryzła wargę i zacisnęła dłonie na stole. Czuła jak aromat krwi ja podnieca, jak każde ugryzienie przyprawia ją o dreszcze. Nie była w stanie oprzeć się wampirowi… nie chciała.

- Właśnie tak... - pochwalił ją Andre, a jego ciało pełzło teraz do góry, by przycisnąć swoim torsem dziewczynę do blatu stołu. Czuła jak jego męskość ociera się o wewnętrzną stronę jej uda. Nawet nie zauważyła kiedy zdążył się rozebrać.
- Poddaj się chwili, Sophie, szeptał do jej ucha, całując je i ssąc rozkosznie - Zostaw za sobą przeszłość. Ona już odeszła. Teraz jesteś Sophie. Moją Sophie. - to rzekłszy wszedł w nią powoli - tak, by czuła każdy milimetr jego członka, który ją teraz rozpychał od wewnątrz. Mężczyzna nie przestawał pieścić ustami jej karku i szyi.

Sophie jęknęła głośno gdy poczuła go w sobie, ale nie drgnęła nawet o milimetr. Chciała by poruszał się w swoim tempie. Zniecierpliwienie doprowadzało ją do furii, ale też nakręcało.
- To dzięki tej przeszłości jestem tutaj… jestem twoja. - Szepnęła cicho, bardziej do siebie niż do Andre.

Wampir zaśmiał się, a jego ruchy bioder stały się gwałtowniejsze. Wypełniał ją raz za razem, nie mając litości dla jej kobiecości. Szczupłe, chłodne dłonie drapieżnie błądziły po ciele wypiętej kobiety, raz za razem smagając jej pośladki klapsami - bardziej jednak dla zabawy niż na poważnie.
- Nawet w takim momencie musisz się buntować... moja Sophie. - zamruczał, drapiąc jej plecy aż do krwi.

Kobieta trzymała się stołu, by wampir mógł w nią wejść mocniej. To było dziwne, te ciepłe kropelki krwi, które spływały po jej ciele były takie przyjemne.
- Lubisz mnie taką... - Przygryzła wargę by powstrzymać jęknięcie. Nie odpowiedział, liżąc rany na jej plecach i w ten sposób karmiąc się. A gdy rany się leczyły, znów szarpał jej skórę paznokciami, wciągając Sophie w niekończące się pasmo bólu i rozkoszy. Teraz, gdy przywykła do jego wielkości, czuła już tylko przyjemność, za każdym razem gdy ją wypełniał, a jej soki wypływały strużkami na zewnątrz, ściekając niespiesznie po nagich udach.

Jak żywa stanęła przed oczami wyobraźni dziewczyny scena zza baldachimu, gdzie anonimowy mężczyzna w podobnej pozycji brał kobietę w masce. Pamiętała jej jęk, jej ciało, które bezwstydnie prężyło się pod samcem, wypychając w jego stronę pośladki nawet gdy była obserwowana... Pewnie tutaj też były jakieś kamery. Może nawet jej przyszły trener właśnie na nią patrzył...

- Sophie... - głęboki głos Andre wdarł się w jej myśli. Znów położył się na niej, przygniatając do blatu, by szeptać do jej ucha - Moja Sophie... nikt nie da ci tego, co ja i dobrze o tym wiesz.

Ten wampir mieszał jej w głowie. Od kiedy wizja bycia obserwowanym sprawiała jej frajdę? Zadrżała na myśl, że gdzieś tam mógł być inny mężczyzna. Jęknęła głośno, a jej głos poniósł się echem po niewielkim pomieszczeniu. Gdy Andre położył się na niej odchyliła do tyłu głowę.
- Yhym. - Przytaknęła słysząc jego słowa. Puściła stół pozwalając by miednica boleśnie oparła się o kant blatu. Rozciągnęła się na nim jak kot. - Chcę ciebie więcej, chcę cię całego.
Sama nie wiedziała skąd w niej ta zachłanność, to musiał być sen. Bardzo dziwny, ale przyjemny sen.

Wyznanie kobiety chyba spodobało się wampirowi. Obrócił ją teraz na plecy i znów w nią wszedł mocno, niemal brutalnie, patrząc jej przy tym prosto w oczy. Widziała iskry w jego oczach, gdy tak ją pieprzył,uśmiechając się z obnażonymi kłami. Na ustach Kainity dostrzegła plamki własnej krwi, która teraz zlizał ze smakiem. Widziała... nie, wiedziała, że chce więcej.

Uśmiechnęła się i odchyliła głowę do tyłu eksponując szyję. Sama sięgnęła do niej i powoli wbijając paznokieć rozcięła skórę do krwi. Cały czas patrzyła Andre w oczy szukając w nich… głodu?

I zobaczyła to, zobaczyła pożądanie, które stało się odbiciem bestii. Twarz Bortha zmieniła się w oblicze dzikiego stwora, który właśnie upolował ofiarę i nie myślał o niczym innym by ją pożreć. Ruchy bioder mężczyzny stały się jeszcze silniejsze, jeszcze szybsze. Sophie czuła, że po tym wieczorze chyba przez tydzień będzie chodzić kowbojskim krokiem. To już nie był zwykły seks, to było ostre rżnięcie, którego momentem kulminacyjnym była nagła napaść wampira. Andre bez ostrzeżenia wpił się kłami w szyję dziewczyny, penetrując teraz jej ciało w dwojaki sposób.

Objęła go, jednocześnie odchylając głowę bardziej, tak by było mu wygodnie. Jej nogi owijały się wokół jego bioder, trzymając się resztkami sił. Nagle stanął jej przed oczami klęczący przed wampirem Eliot. To z jakim głodem ich obserwowała.. To jak bardzo jej tego brakowało. Bolało… bolało ją chyba wszystko. Jej przeorane wnętrze, pokaleczone plecy, szyja, na której wciąż czuła ślad po garrocie. Jednak ten cały ból był teraz taki przyjemny. Spała krótko… za krótko. Prawie nic nie zjadła. Andre pił z niej zachłannie. Była ciekawa czy się powstrzyma. Choć… co za różnica.

Przed jej oczami pojawiły się mroczki. Zamknęła je i ostatkiem sił podniosła głowę by wtulić twarz w ramię wampira. Ból zniknął, nie czuła już nawet ruchów wampira. Rozlewająca się po ciele przyjemność otępiała ją… a może to ubytek krwi? Tylko pod czołem czuła jak ciało Andre pulsuje od świeżej krwi.. jej krwi. Dla niego mogła być masochistką. Po tej myśli zapadła ciemność i bardzo przyjemna cisza.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline