Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2017, 14:39   #13
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Znów była w zakonie. Szła pustym, kamiennym korytarzem, wiedziona pragnieniem, by odetchnąć świeżym powietrzem. Tak, oddychała! Mniej więcej w momencie, gdy to sobie uświadomiła i zrozumiała, że śni, na końcu korytarza pojawiła się ona. Pierwsza wampirzyca, którą zobaczyła, poznała. To była Honorata.

- Chodź do mnie, dziecko. - powiedziała szczupła kobieta.

Dominika nie tylko uświadomiła sobie, że to sen, ale również, że to straszny sen który mimo wszystko nie kończy się. Nie pozostało nic jak tylko grać dalej. Ducheskowa ostrożnie podeszła do wampirzycy. Czy raczej chciała podejść, bo przed nią nagle podłoga urwała się. Pod nią, w przepaści snuły się ogromne węże,przywodząc na myśl biblijne bestie.

- Czekam na ciebie. - ponaglała tymczasem wampirzyca.

Stojąc nad przepaścią Dominika przeklinała dzień w którym przeczytała coś Lovecrafta, gdyby nie to nigdy jej wyobraźnia nie płatalaby jej teraz takich figli.

- Ale ale… nie mam jak Proszę Pani - paplała jak dziecko.
- Czekam na ciebie Dominiko. - mówiła tymczasem chuda Tremerka - Przy mnie nie będziesz musiała się bać. Pamiętaj, nie do tego, by uciekać, zostałaś stworzona.
“jasne… zawsze można się po prostu bać mnie…”
- Dominika wejrzała w mackowaty wir przed stopami. Węże syczały i kłębiły się, a na dodatek zaczęły płonąć! Tak, to było morze płonących, gibkich ciał... zaraz... czy to na pewno węże? Dominika zaczęła rozpoznawać wśród kształtów ludzkie kończyny i... na boga... węże miały teraz jej własną twarz!

- Dominiko... - Honorata wciąż ją przyzywała, choć głos był jakby odleglejszy, a kształty bardziej rozlane.

Uciekać, uciekać uciekać! Dominika odwróciła się na pięcie. Za nią jednak też już nie było podłogi, za to była otchłań pełna wijących się Dominik i coś pomiędzy nimi. To Kvetoslav w ludzkiej odsłonie - taki, jakim go poznała. Mężczyzna zachowywał się, jakby naprawdę tonął w morzu łuskowatych ciał.

- Proszę... potrzebujemy cię... wróć... - jęczał, a wężowate Dominiki lizały go i gryzły po całym ciele.

I wtedy sen się urwał. Wampirzyca obudziła się, lecz zamiast na plantacji marihuany, znajdowała się w zimnym, metalowym pudle, które przypominało... trumnę!

“Oż ty kurwa w pizdu w dupe kopana jebana mać!” - Panika! Dominika dyskretnie zmacała się po całym ciele, starając się dowiedzieć jak najwięcej o sytuacji. Czy ją związano, poćwiartowano, czy co. Czy ma coś przy sobie? Wyostrzyła też zmysły, wszystkie jakie tylko miała, by posłyszeć, wywęszyć, coś poza jej metalowym więzieniem.

Była zupełnie naga. Pomieszczenie, w którym musiała znajdować się skrzynia, pachniało natomiast śmiercią i środkami dezynfekującymi. Chyba już mogła się domyślić, co to za pomieszczenie, zważywszy na to, że skrzynia okazała się bardziej “przegródką” w dużym regale. Karteczka przyczepiona do prawej stopy na sznurku tylko utwierdziła wampirzycę w teorii, dotyczącej miejsca. To była kostnica.

“Pięknie, kurwa pięknie” - pomyślała. Za złamanie maskarady będzie ją ścigać każdy spokrewniony w województwie, czy kraju. Dominika przeanalizowała fakty, nie miała przy sobie żadnych dokumentów, policja musiała zrobić nalot na wytwórnie trawy, że też akurat tego dnia… Wyniesiono ją w worku czy coś w czasie dnia, sekcja wykazała tyle że jest martwa, pewnie dziwne było że jej ubranie jest w lepszym stanie niż ona. No ale… jeśli zniknie ciało, to i zniknie cały problem. Skoro nie było słychać żadnych głosów, możliwe że nikogo tu nie było. Polska to jednak nie ameryka i w sumie w opinii samych europejczyków, jeszcze nie europa. Na takiej zabitej dechami prowincji, w kostnicy nie pracuje się nocą, pewnie miejsce jest puste. Z takim przekonaniem, Dominika zaczęła kopać nogą w nadziei wydostania się z “szuflady”
Po chwili zawiasy puściły.

[MEDIA]http://media.carbonated.tv/133646_story__32108567920a29399454z.jpg[/MEDIA]

Ledwo jednak Nosferatka wyjechała na swojej “ladzie”, a w pomieszczeniu o surowych, białych ścianach z zaciekami od wilgoci (co mogło wskazywać na pomieszczenie piwniczne) pojawił się stróż nocny. Mężczyzna stał z latarką skierowaną wprost na Dominikę i rozdziawioną gębą. Nie poruszał się, szok musiał być zbyt ciężki dla jego delikatnych “obwodów”.
Nie było czasu, trzeba było działać natychmiast.

- Stop! ty budesz stać! - wysyczała Dominika mając na myśli “stój, masz stać”

Mężczyzna nie poruszał się już wcześniej, dlatego ciężko było stwierdzić czy jej posłuchał, czy po prostu dalej jest zbyt zszokowany, by się poruszyć.
Toteż Dominika nie marnowała ani chwili by się nad tym zastanawiać, jak zawsze kiedy się ucieka, ucieka się w biegu a nie kurwa stojąc i pytając o drogę. Jednym susem znalazła się na flance stróża i dziabła go w szyję, nawet bardziej niż się pożywić (wiadomo - przez stres można było popaść w otyłość nawet!) chciała go usnąć. Nie miała z tym najmniejszego problemu. Vitae była rozkoszna jak zawsze, gdy piła ze źródła - nie to co zupka u Kvetoslava. Po chwili ciało mężczyzny straciło napięcie mięśni i gdyby nie uścisk Nosferatki, pewnie osunęłoby się na ziemię.

“Bedzie” - stwierdziła i zalizała ranę facia. “zalizanie - fajna sprawa” - pomyślała. Nie tracąc czasu strzeliła mu pyrkę po kieszeniach w poszukiwaniu wszelkich użytecznych rzeczy od kluczy, dokumentów, broni po paczkę miętówek i ołówek czy prezerwatywy. I choć tych ostatnich nie znalazła, to stała się bogatsza o długopis, latarkę, nóż traperski, telefon nokia 3310, 3 pęki kluczy oraz skórzany portfel z 56 złotymi, dowód osobisty, kartę debetową Visa, kartę rowerową, kartę wstępu na siłownię, członkostwo w klubie miłośników polskiej kinematografii oraz zniżkowy bon do Mc’Donalda. Zamknęła swoją szufladę a faceta przesunęła w inne miejsce by nie kojarzyło się z oglądaniem trupów… zaraz…

Dominika postukała palcem o usta zastanawiając się nad czymś - eureka! Po krótkich oględzinach zawartości innych “przegródek” znalazła względnie kompletne zwłoki 48-letniego zawałowca.

Wylewając dosłownie krwawe poty, Ducheskova najpierw wtargała denata na stół, a potem jeszcze ułożyła na nim strażnika, opuściła jego spodnie i bieliznę. Chłopina może opowiadać co chce, ale nekrofilowi i tak nikt nie uwierzy. Taki był przynajmniej plan.

Dominika rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu za jakąś dokumentacją, katalogiem, jakimkolwiek dowodem jej obecności tutaj. Tutaj jednak niczego nie znalazła poza starym komputerem.

“Jacy się kurwa zrobili nowocześni...” - pomyślała odpalając “maszynę” i wsłuchując się w pierdy dyskietkowca.

W porównaniu z czasem, jak zszedł maszynie na uruchomienie się, odnalezienie pliku rejestru było ekspresowe. Okazało się, że wampirzyca poza przywiezieniem i wpisaniem w rejestr nie miała żadnych uwag w swojej karcie - prawdopodobnie dopiero na jutrzejszy dzień planowano więc jej “sekcję zwłok”.

Wykasowała się więc z rejestru po czym wyczyściła kosz i wyłączyła komputer. Poszukała w pomieszczeniu jeszcze jakiegoś fartucha, może nie będzie musiała z gołą czerstwą dupą wychodzić na korytarz, no i miała by gdzie schować fanty jakie wyniuchała w kieszeniach “nekrofila”.

Zbrojna w nie i swoją determinację, Wypełzła po cichutku, po kryjomu na schody i ruszyła do góry. Tam, w półmroku korytarza, do którego prowadziło przejście dostrzegła jasny punkcik diody na kamerze. Ta też nie była może cudem techniki,ale spełniała swoją funkcję i na półobrotowym ramieniu powoli przeczesywała teren.Po prawej stronie korytarza było kilka okien, rozmieszczonych w równych odstępach, za którymi w pewnym oddaleniu Dominika mogła dostrzec drogę i pomykające nią światła samochodów. Po lewej stronie były natomiast 4 pary drzwi. Na wprost zaś znajdowało się przejście, które wyglądało jak zejście do holu budynku.

Dominika najchętniej wyskoczyłaby od razu przez okno. Wątpiła by tak ważne miejsce jak prowincjonalna kostnica… posiadało więcej pracowników ochrony. problemem było jednak to, że była naga… trupio naga… Nosferatka nauczyła się już co prawda magii ukrycia, lecz daleko jej wciąż było do kunsztu jaki reprezentował jej ojciec, tworzący kompletne iluzje. Dobrze byłoby więc znaleźć jakieś ciuchy. Wytężając wszystkie zmysły, śledząc ruch kamery ruszyła w stronę najbliższych drzwi.

Okazały się zamknięte. Kolejna próba z następnymi drzwiami i tym razem powodzenie. Trafiła na szatnię. Niestety poza czyimś zgubionym szalikiem nic nie znalazła “luzem”, zaś szafki pracowników były pozamykane na kluczyki.

“Bil bi cia rakowina pojebala” - zaklęła w myślach. No nic, przynajmniej jest szalik… Dominika nie zamiarowała krzątać sie po budynku z monitoringiem więcej niż to konieczne. Spróbowała otworzyć okno, jeśli to się nie powiodło obwinie dłoń szalikiem i dzięki temu, dość dyskretnie pęknie szybę. A wtedy hyc, na zewnątrz. Otwieranie okien od środka nie stanowiło zazwyczaj problemu i tak było również w tym przypadku. Nosferatka bez trudu wyszła na zewnątrz.

[MEDIA]http://s5.ifotos.pl/img/JELENIAgi_aexarpw.gif[/MEDIA]

Po tej stronie budynek wydawał się nawet spokojniejszy. Żadnej drogi, jedynie nieduży plac z kontenerami na śmieci i podjazdem dla karetek i samochodów pogotowia do garażu.

Dominika schowała się za jednym z kontenerów i zaczęła przeszukiwać jego wnętrze w poszukiwaniu czegoś co mogłaby na dupę założyć. Kiedy myślała już, że jej łup ograniczy się do worków plastikowych, na dnie kontenera zobaczyła walizkę, a w niej całą wyprawkę szpitalną dla ciężarnej kobiety łącznie ze szczoteczką do zębów i laktatorem.

Ducheskova pośpiesznie zaczęła się ubierać, samą walizkę też zabrała, mogła wsadzić tam fanty jakie wyniuchała strażnikowi. Tak przygotowana, ruszyła w miasto. Było późno, już samo jej ubranie wyglądało podejrzanie, Trzeba było znaleźć jakieś schronienie z prawdziwego zdarzenia. Do tego potrzebny był transport, miała trochę grosza po strażniku, na taksówkę wystarczy. Dominika szła ulicą takowej wyglądając. Jak można się było spodziewać koło szpitala nie trudno było znaleźć postój taksówek, a złotówom aż się zapaliły oczy na widok zgarbionej, zbliżającej się postaci. Nawet kilku wykazywało się taktem, by nie patrzeć szczególnie natrętnie na zasłoniętą facjatę wampirzycy, dopowiadając sobie zapewne, że coś jej się tam musiało stać, skoro odwiedziła szpital. Trzy auta były gotowe na jedno jej skinienie: czarny polonez, czerwona brava i stary, zielony mercedes benz.

Dominika wgramioliła się na tylne siedzenie za kierowcą tego ostatniego. Nie miała pojęcia nawet w jakim mieście się znajduje ale czytała kiedyś artykuł o najpopularniejszych nazwach ulic w Europie w tym w Polsce. Otóż, według autora, w Polsce najbardziej popularną nazwą ulicy była:

- Polna - powiedziała z pokerowym spokojem i dodała jeszcze - prosim.

Brzuchaty mężczyzna po 40-stce uśmiechnął się do lusterka, po czym powiedział.
- Oczywiście, szanowna pani.

Samochód jechał dobrych 15 minut, by dotrzeć do terenów działkowych, umiejscowionych - żeby było śmiesznie - u podnóża elektrowni, opalanej węglem.

- Rozumiem, że wejście na działki, czy jakiś konkretny numer? - odezwał się kierowca, starając się mówić wolno i wyraźnie - Tylko, że z tego co wiem tu już same magazyny i składy budowlane.
- Djalki, wejscje na djalki… - przytaknęła Dominika znajdując się dokładnie za oparciem kierowcy, łypiąc na okolicę oraz szyję mężczyzny.

Ducheskova nie miała w zasadzie problemów z biernym rozumieniem polskiego, trochę gorzej było jedynie z dobieraniem słów i tworzeniem skomplikowanych wypowiedzi kiedy samemu trzeba było coś stworzyć. Potrzebowałaby trochę praktyki.

Kiedy mężczyzna zaparkował pod wejściem na tereny działkowe i już miał się odwrócić, by zaśpiewać jakąś kwotę, Dominik sprawnie capnęła go w szyję. Tego jej było trzeba! Ciepła vitae rozlała się wewnątrz jej ciała,wyścielając je niby atłas. To była poezja smaku,której śmiertelnik nigdy by nie zrozumiał. Zdecydowanie zakosztowała w polskiej “kuchni”.
Dominika pomlaskała “mmm… knedliczek”. A kiedy facet przysnął wampirzyca wytargała go na tylne siedzenie i przeszukała mu kieszenie. Interesowało ją czy ma farta i facet jest samotny. Nie wskazywało jednak. Po pierwsze na palcu miał obrączkę, a po drugie znalazła w jego portfelu zdjęcie dwóch rumianych bobasów. Co warto jednak zauważyć, wzbogaciła się o gaz pieprzowy i 370 złotych w gotówce.

Gdy skończyła, przesiadła się za kółko, wyciągnęła mapę i położyła ja sobie na desce, ruszyła w drogę, ku odludnemu miejscu, gdzie nikt nie zwróci uwagi na zaparkowany w krzakach samochód.

Ducheskova wyłączyła światła i wjechała w zagajnik. Obszar był oznaczony na mapie jako tereny zielone, czyli krótko mówiąc zadupie, gdzie co najwyżej czasem wyrzuca się starą pralkę. Dominika otworzyła bagażnik taksówki i wyciągnęła saperkę. Zaczęła grzebać w ziemi dół, taki na pół metra głęboki. Miała zamiar położyć się do niego i zagrzebać. Nad dołem, zaparkowała samochód. I teraz nastał czas na poważną decyzję. Otóż Dominika potrzebowała pomocy. Kierowca miał rodzinę, więc jeśli zaginie to będą się o niego martwić. Z drugiej strony, przez dwa dni policja nawet nie zacznie go szukać. Ducheskowa rozebrała faceta do gaci, samej pożyczając sobie jego spodnie buty, sweter. Taksówkarza ułożyła na tylnym siedzeniu i przykryła kurtką. Odłączyła cb radio, schowała je razem z innymi fantami do “swojej” walizki, którą zamierzała zagrzebać wraz z sobą pod mercedesem. Wampirzyca wszystko sobie przemyślała. Poczekała do późnej godziny, Mężczyzna był już nieprzytomny bardzo długo i za czas jakiś, powinien się wybudzić. Do tego Ducheskova dopuścić nie chciała. Po pierwsze rozgryzła sobie palca i pozwoliła ścieknąć swojej własnej krwi głęboko do gardła mężczyzny. Po drugie, podpiła go jeszcze trochę, by wydłużyć jego śpiączkę. Przy odrobinie szczęścia, prześpi teraz do zmroku, a że strzeżonego pan bóg strzeże, Ducheskova zwichnęła mężczyźnie kostki u obu nóg. Gotowe, facet wyglądał na takiego co śpi sobie w aucie. Wampirzyca zamknęła go w samochodzie (kluczyki zabrała ze sobą) i wlazła pod auto. Zagrzebawszy się, zmówiła jeszcze zaciemniający rytuał.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline