Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2017, 09:55   #9
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Temperatura w pokoju powoli podnosiła się i nie tylko za sprawą dyskusji. Po prostu dzień robił się coraz bardziej upalny. Po wypowiedzi Rosy nastąpiła chwila ciszy przerywanej jedynie ćwierkaniem ptaka gdzieś w perystylu. W tej ciszy pokój zdawał się znów oddychać, a w każdym razie próbował, na próżno chwytając powietrze. Zasłona nieśmiało wsuwała się do środka, potem znów na zewnątrz, nigdy na tyle, by wreszcie uwolnić powiew, jak gdyby – ciepły i namacalny – uwięziony był pod jej haftowanym brzegiem.

Cycero zerknął na tacę i sięgnął po kawałek suszonego jabłka. Trzymał go w dwóch palcach i przyglądał mu się, jak gdyby zastanawiając się, czy jego delikatny organizm zdoła znieść choćby tak mizerny okruch strawy w upale dnia. Skrzywił się i odłożył jabłko z powrotem na tacę. Nagle zasłona załopotała wyraźnie, ciepłe powietrze zakręciło się nad posadzką i wokół stóp zebranych. Pokój nareszcie wypuścił długo wstrzymywany oddech.
- Drogi Roso zapewniam Cię, że to żaden test. Sądzę, że na większość Waszych pytań i wątpliwości znajdziemy odpowiedź w domu Cecylii Metelli, w którym obecnie znajduje się Sekstus Roscjusz wraz z rodziną. Tak zatem i z nim będziecie mogli się rozmówić.
W nagłym przypływie energii Cyceron wstał i klasnął w dłonie.
- Nie ma co zwlekać. Ruszajmy, to niedaleko, a robi się coraz upalniej. Skoro i tak wcześniej, czy później tam traficie lepiej, abym to ja Was tam wprowadził.
Na wezwanie Cycerona do pokoju wkroczył młody, dwudziestokilkuletni niewolnik kłaniając się nisko, ale z pewną wrodzoną elegancją.
- Tironie przynieś mi kapelusz z szerokim rondem … w sumie przynieś dla wszystkich
Wkrótce ponaglani przez gospodarza wszyscy z większym lub mniejszym zapałem przygotowali się do drogi.

Wyszli na ogrzaną słońcem ulicę. Upał stawał się coraz bardziej nieznośny i nie nakłaniał do gwałtownych ruchów. Początkowa dziarskość ruchów Cycerona ulotniła się w słońcu i zaczął powoli iść oddychając ciężko. Podjął pod ramię Marka Crastinusa i to oni obaj szli na czele małego pochodu.

Ryzykując to, że gorące powietrze wedrze mu się do płuc zaczął spokojnym głosem tłumaczyć swemu młodemu przyjacielowi, jednak w sposób by i inni mogli usłyszeć.
Najwyraźniej nawet upał nie był wstanie przeszkodzić jego zamiłowaniu do przemawiania.
– Muszę cię prosić o jedno, Marku Crastinusie – odezwał się Cycero. – Doceniałem twoją szczerość wypowiedzi w moim domu. Ale w domu Cecylii trzymaj język na wodzy. Jej rodzina od dawna sprzyja Sulli, jego czwarta żona była z Metellów. Sama Cecylia przypuszczalnie nie obraziłaby się na ciebie, cokolwiek byś powiedział, ale nigdy nie wiadomo. Jest starą kobietą, nie wyszła za mąż i nie ma dzieci. Ma swoje dziwactwa, jak to się przytrafia kobietom pozostawionym samym sobie przez tak długi czas, bez męża i rodziny, zatem pozbawionym zdrowych zajęć. Dzisiaj jej pasją jest każdy nowy kult orientalny, wchodzący w modę w Rzymie. Im bardziej egzotyczny i dziwaczny, tym lepiej. Nie przejmuje się zbytnio pospolitymi ziemskimi sprawami. Jest jednak prawdopodobne, że w jej domu będzie ktoś z lepszym słuchem i bystrzejszym wzrokiem. Myślę o moim dobrym młodym przyjacielu Marku Messali, nazywamy go Rufusem, od jego rudych włosów. Jest częstym gościem Cecylii Metelli. Ona zna go od dziecka i jest dla niego jak ciotka. Porządny młodzieniec, chłopiec właściwie. Nie ma jeszcze szesnastu lat. Rufus bywa u mnie dość często, na spotkaniach, wykładach i przy tym podobnych okazjach, i potrafi już poruszać się w sądach. Jest skory do pomocy w sprawie Sekstusa Roscjusza, ale jego koneksje rodzinne czynią go niebezpiecznym. Jego starsza siostra to właśnie młoda Waleria, którą Sulla ostatnio wziął za piątą żonę. Biedny Rufus nie bardzo kocha nowego szwagra, ale to małżeństwo istotnie stawia go w niewygodnym położeniu. Chcę cię prosić, byś w jego obecności powstrzymał się od krytycznych uwag co do naszego czcigodnego dyktatora. – powiedział Cyceron do Marka Crastinusa jednocześnie odwracając głowę i spoglądając na idących za nimi. Pot perlił się na jego czole pomimo cienia jakie zapewniało rondo kapelusza.




Wkrótce dotarli do Forum Romanum, które było opustoszałe. Jednak opustoszałe w przypadku Rzymu oznaczało, że było tam o połowę ludzi mniej niż zwykle, a tłum nie był tak gęsty by się przez niego przeciskać. Znajdowali się w pobliżu Rostry, gdy z północy od strony Subury wtoczyła się na forum gromada gladiatorów z wygolonymi głowami i barbarzyńskimi warkoczami na ich czubkach. Gladiatorzy wydawali się zadowoleni. Poczłapali przez siebie podtrzymując się wzajemnie i wrzeszcząc nieskładnie jakąś pieśń, która najwidoczniej miała tyle melodii, ile głosów ją śpiewało. Byli pijani po zapewne bardzo długiej nocy rozpusty.

Jeden z nich bardziej podchmielony od innych zatoczył się w wpadł na Cycerona potrącając go. Marek Tuliusz zapewne upadłby, gdyby nie przytrzymał go Crastinus.
- Wybacz szszszigodny Panie. – wybełkotał gladiator i chwiejąc się próbował się ukłonić, co nie bardzo mu wychodziło – Moja wina. Ca … całyś?
– Z drogi! –
zawołał nagle jakiś głos. – Dajcie drogę umarłej!
Rząd biało odzianych balsamistów wszedł na forum od strony Eskwilinu. Pchali wąski, długi wózek, na którym spoczywały spowite w gazę zwłoki, zdające się płynąć w wonnym kokonie z zapachu róż, maści goździkowej i nieznanych orientalnych kadzideł. Ich odzież jak zwykle przesiąknięta była dymem zmieszanym z odorem palonych ciał z rozległych krematoriów na wzgórzu.
– Z drogi! – krzyczał ich przywódca.
Wymachiwał cienką drewnianą pałką, jakiej można by użyć do łagodnego skarcenia psa czy niewolnika. Przecinała ona tylko powietrze, nie trafiając nikogo, ale gladiatorzy poczuli się znieważeni. Jeden z nich wytrącił pałkę z dłoni balsamisty.

Zamiast dyskretnie się wycofać, jak nakazywały okoliczności, ludzie na forum przystanęli, czując w powietrzu awanturę i bojąc się, że stracą rozrywkę. Nie doznali rozczarowania.

Balsamista był niskim mężczyzną, z dużym brzuchem, porytą zmarszczkami twarzą i łysiną na czubku głowy. Wyprostował się na całą wysokość i nawet wyżej, stając nieco na palcach. Przysunął wykrzywioną wściekłością twarz do gladiatora. Zmarszczył nos, poczuwszy jego oddech – nawet do grupki przyjaciół Cycerona doleciał odór czosnku i zepsutego wina – i zasyczał nań jak wąż. Widok był absurdalny, żałosny i niepokojący. Olbrzymi gladiator odpowiedział głośnym beknięciem i kolejnym ciosem, który tym razem posłał w powietrze balsamistę. Poleciał do tyłu i uderzył o wózek ze zwłokami. Dał się słyszeć suchy trzask łamanej kości czy też drewna. Wózek i balsamista przewrócili się na ziemię.

Ładunek z wózka wysypał się na ulicę. Ciało przetoczyło się twarzą do góry, odwijając się po drodze z gazy. To były zwłoki młodej kobiety, dziewczynki właściwie. Miała jasne włosy i bladą cerę, jak wszystkie zwłoki, z których wypłynęła krew. Pomimo woskowego wyglądu skóry widać było, że za życia była piękna. Przy upadku jej szata rozerwała się, obnażając jedną pierś, białą i twardą jak alabaster, z brodawką barwy wyblakłej róży.

W tej chwili można było dosłyszeć ów nie do pomylenia metaliczny odgłos wyciąganego z pochwy noża, Aratus kątem oka spostrzegłem błysk stali. To nie żaden z gladiatorów dobył broni – postać z nożem stała po przeciwnej stronie wózka, pomiędzy balsamistami. Strażnik? Krewny zmarłej dziewczyny? W ułamku sekundy mężczyzna znalazł się po przeciwnej stronie. Dał się słyszeć dziwny dźwięk, jakby dartej materii, cichy, ale w jakiś sposób złowrogi. Gladiator zgiął się wpół, chwytając się za brzuch. Mruknął, potem jęknął, ale zagłuszył go głośny, zbiorowy krzyk. Po czym zwalił się na bruk Forum Romanum.

Cycerona i Crastinusa oddzielało od reszty grupy kilku pijanych i na razie zszokowanych po ataku na kompana gladiatorów. Na razie. Bowiem za chwilę, jak nietrudno się domyśleć ruszą na członków orszaku pogrzebowego by pomścić kolegę, a Cycero i jego przyjaciele znajdą się w samym sercu bójki.
 
Tom Atos jest offline