Kiedy dowódca oddziału przechadzał się po polu walki Wolfgang podszedł do stojących towarzyszy.
- Musicie coś zobaczyć. Szczególnie Ty Bernhard.- Cicho powiedział do kompanów tak by jeźdźcy nie dosłyszeli.
- Panie von Athersdorf. Może pomożemy?- Zaproponował mag w zbieraniu trupów do postawionego przed chwilą dyliżansu i dał znak reszcie by za nim poszli do ostatniego ciała.
Kiedy doszli do ciała sobowtóra mag się pochylił.
- Zobaczcie.- Przewrócił na plecy zwłoki mężczyzny.
- Toczka w toczkę. Lepiej by inni tego nie widzieli i Bernhard lepiej unikaj kontaktów ze nimi by nie zauważyli podobieństwa.- Popatrzył na zbierających trupy żołnierzy i chwycił za jedną rękę sobowtóra.
- Przenieśmy i wrzućmy go twarzą w dół by nie spostrzegli a któryś z was niech zagada dowódcę by nie chciał sprawdzić gęby.- Zaproponował towarzyszom.
Gdy ruszyli w drogę wyjął papiery i je zaczął czytać. Uśmiech pojawił się na jego twarzy. Schował szybko kartki i do zainteresowanych powiedział.
- Na postoju wam powiem co znalazłem. Nie uwierzycie w nasze szczęście.- Od tego czasu mag miał dobry humor mimo sąsiedztwa trupów.
Gdy zasiedli do jedzenia z dala od reszty podróżnych wyjął kartki i przeczytał by go tylko towarzysze słyszeli.
*Mniejsza, opatrzona dwoma podpisami - Oskara Helma, Mistrza Gildii Kupieckiej i Ingrid Zichermann, Kapłanki Sigmara stwierdza, że jej posiadacz to Kastor Lieberung.*
*Duży papier ma nadrug kancelarii prawniczej Lock, Stock & Barl z Bogenhafen i jest informacją dla Kastora Lieberunga, że ów jest jedynym żyjącym spadkobiercą zmarłego baroneta Borisa Lieberunga. Wolą zmarłego jest aby jego dwór w okolicach Ubersreik trafił w ręce Kastora, wraz z dobrami ruchomymi, rozległą nieruchomością i dwudziestoma tysiącami koron w gotowiźnie. Dietrich Barl prosi o szybki kontakt w biurach kancelarii przy Gartenweg w Bogenhafen*.
- No to jak Panie Leiberung?- Uśmiechnął się do Bernharda.
- Pofatygujemy się po Twój spadek?- Mówił cicho i patrzył po reakcjach druhów.
Gdy dojechali wreszcie do stolicy Imperium i wysiedli na Konigplatz Wolfgang Zeszedł z dyliżansu i zaczął się rozglądać.
- Myślę by zobaczyć kiedy Książę zamierza ruszyć w góry. Bogenhafen jest po drodze więc dwie pieczenie na jednym ogniu może ogarniemy?- Zaproponował zbierającym się towarzyszom wokół niego.
Nagle pojawił się dziwny typ i zaczął dziwnie zachowywać się do Zinggera. Techler przyglądał się to dziwnemu człowiekowi i jego plecowemu. O co im chodziło? Nie wiedział no ale to stolica a tu wielu dziwnych ludzi zjeżdża. Może to jeden z nich? Może, ale lepiej mieć się na baczności. Sprawdził czy ma sakiewkę i schował ją głębiej w poły ubrań.