Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2017, 22:33   #14
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Minął tydzień a Dominika zdążyła się całkiem nieźle urządzić. Uzależniwszy od swojej krwi kierowcę taksówki, a potem jego żonę, wampirzyca wprowadziła się do państwa Cebulaków jako bardzo szanowana, nieco podupadła na zdrowiu ciotka. Wszystko szło świetnie, a jak wiadomo... kiedy idzie zbyt dobrze - coś musi się spaprać.

Tego wieczora, jak każdego poprzedniego, Dominika po obudzeniu i ogarnięciu się na piętrze domku, które teraz zajmowała sama (bo przecież Cebulakowie mogą z dziećmi mieszkać na razie w salonie, co by gówniarzeria nie przeszkadzała cioteczce), postanowiła zejść na dół by podkarmić małżeństwo ghuli i samej się nieco pożywić. Jednakże tym razem poza Krystyną żoną taksówkarza, który jeszcze nie wrócił z nocnych kursów, na Nosferatkę czekał ktoś jeszcze. W pierwszej chwili nie poznała mężczyzny, choć wydawał jej się znajomy, dopiero po chwili skojarzyła, że poznała go na imprezie u księżnej - niejaki Thomas z Tremere.
- Dobrý večer Dominiko, mam nadzieję, że mnie pamiętasz? - przywitał się uprzejmie.
Oczy Nosferatki rozszerzyły się tak szeroko i tak gwałtownie, że zważywszy przynależność klanową, zachodziła poważna obawa iż sfatygowane powieki, gałek zwyczajnie nie utrzymają. Dłoń odruchowo powędrowała do ust. “Smierć!” - pomyślała. Ducheskova zamrugała “chociaż… co by mu zależało”
- Dobry, ako sa maš? - odbiła piłeczkę małego czeskiego chit-chatu i spojrzała na Krystynę, która do walki się nie nadawała, no chyba że z mężem…
- Krysiu, weź zabierz maluchy i sprawdź czy cię na górze nie ma, dobrze? dziękuje. - powiedziała do ghulicy nie żałując jej dominacji - Dominika nigdy jej nie żałowała nowej “rodzinie”
Kiedy ludzie zniknęli z pola widzenia, Ducheskova w milczeniu usiadła na brzegu sofy, złączyła nogi i położyła dłonie na kolanach. Miała zbyt sucho w gardle by się odezwać.
- Nie było łatwo cię odszukać... Dobrze zatarłaś ślady i upozorowałaś wypadek... jak na młodzika. Zasłużyłaś na pochwałę. - powiedział Tremer bez uśmiechu - Niemniej to będzie jedyna pochwała. Złamałaś przyrzeczenie dane Kvetoslavowi. Czy pomyślałaś o tym? Czy masz świadomość, że jeśli sama nadasz swojemu słowu honoru wartość ścieku, to będzie się to za tobą ciągnąć nie przez lata, ale przez dziesiątki i setki lat?
- Nic nie złamałam. -
broniła się piskliwym głosikiem Nosferatka - musiałam się ratować! nikogo nie interesuje moje słowo, ani życie, wręcz przeciwnie, wszyscy szukają jedynie sposobu by zabawić się moim kosztem i narazić mnie na śmierć! dobrze wiem jak się to robi... Bardzo chętnie się ze wszystkiego wywiąże, ale jak wszyscy chcą mnie tylko zabić? to co mam robić? - poprawiła kaptur szlafroka - ale przecież tu znów nie chodzi o moje dobre imię czy zdrowię, lecz o potrzeby mojego Ojca nieprawdaż? więc już nie przeszkadzam i nie przerywam proszę pana.
- Zawsze tak użalasz się nad sobą? -
zapytał mężczyzna - Wiesz, że twój ojciec mógł zrobić z tobą to samo, co ty zrobiłaś z tymi ludźmi. I nie miałabyś wyboru. On ci ten wybór dał. Wierzył w ciebie. A teraz to on nie żyje.
Dominice opadła szczęka, a kiedy Nosferatu szczęka opada, to opada.
- J… k to? - wydukała wreszcie.
- Obchodzi cię to? Przecież go zostawiłaś. - Tremere wyraźnie napawał się jej szokiem.
Co nie uszło uwadze Ducheskovej.
Czy ją obchodziło? chyba tak. Tylko dlatego, że się nie oddycha, nie oznacza że się nie czuje. Kvetoslav dał jej swoją krew, a to mistycznie łączyło z nim Dominikę na zawsze. Kobieta musiała też przyznać, że stary wampir traktował ją dobrze, w zasadzie nie mogła się skarżyć. Tylko ta pierdolona koteria pięknisiów, bufonów i pojebów, zwyczajnie nie dawała jej żyć, od samego początku chcieli ją udupić. A żeby ich wszystkich rakowina pojebała.
- Proszę Pana…- zaczęła pretensjonalnie - kiedy już odebrałam od Pana kondolencje, jaki jest następny ruch? - zakończyła rzeczowo.
- Kvetoslav był moim przyjacielem. Od wielu, wielu lat. - mężczyzna mówił spokojnie i tylko mocniej zarysowana zmarszczka na czole sugerowała zmianę nastroju - A że nie zginął łagodną śmiercią podobnie jak Ramona, która była jego miłością i... naprawdę dobrą kobietą... chcę poznać zabójcę... i chcę zemsty. Poza tym Kvetoslav pozostawił pewne dziedzictwo. Teoretycznie ty jesteś spadkobierczynią, lecz... nie wiem czy jesteś godna. I chciałbym się tego dowiedzieć.
Dominika odruchowo zerknęła na aurę wampira. Przepełniała go gorycz, ale był też spokój.
- Koteria praska nie służy tym razem “pomocą” w poszukiwaniu sprawcy i wymierzeniu kary? - z Dominiki zaczęły wypływać ociekające cynizmem pytania retoryczne, oznaka narastającej w niej wściekłości. - rozumiem, że jest Pan czarownikiem i… proszę mnie poprawić jeśli się mylę, ale chyba potrafiłby pan dowiedzieć się o sprawcach dość wiele, badając samo miejsce zbrodni - Ducheskova wiedziała, że magia daje takie możliwości. Dominika nigdy nie była pięknością…. (choć teraz zabiłaby za swoją dawną dupę i cycki!) nigdy nie była silna czy bogata. Nie była też odważna. Cechami, jakie trzymały ją tak długo przy życiu i na powierzchni (choćby ledwo) były spryt i inteligencja, oraz wola przetrwania.
- Proszę Pana, to że nie mam żadnych powodów by kochać praską koterię jest oczywiste, jednak mój Ojciec, jak Pan zauważył traktował mnie dobrze. Jego zabójca nie musi być automatycznie zagrożeniem dla mnie, ale może być. Jeśli zaś miałbym możliwość przyczynić się do upadku tej osoby lub osób, zrobiłabym to. Odnoszę też wrażenie, że Pan doskonale wie co chce Pan uczynić, a to co ja powiem, ma tu niewielkie znaczenie.
- I tu się mylisz. Może twój intelekt człowieka był wybitny, ale na spokrewnionych wciąż się nie znasz. Cieszę się jednak, że zaczęłaś mówić otwarcie. I wystarczy Thomas. Tytuły są kłopotliwe. Powiedz, czy słyszałaś o tym, że twój ojciec miał kiedyś być księciem?
Dominika pokiwała głową.
- Jedna Brujaszka rozgadywała się o tym i innych rzeczach w czasie balu, Pani Helga też wtrąciła kilka słów. Odniosłem wtedy wrażenie, że mój Ojciec nie jest zbytnio poważany przez tych którym udzielił poparcia.
- Przypuszczam, że został do tego zmuszony. Co więcej, teraz te same osoby zajmują się “śledztwem” i nie chcą dopuścić nikogo spoza miasta. Ty jednak jesteś córką Kvetoslava. Nikt inny nie ma większego prawa, by poznać szczegóły dotyczące jego śmierci... i innych, bo z tego co udało mi się dowiedzieć, ostatnio kilku spokrewnionych “zaginęło” w Pradze lub nagle wyjechało.

“Prażaki pierdolone w dupe kopane” - klęła w myślach Duszewska.
- Prawa dyktują silni, Pa… - spojrzała ostrożnie - wróć, Thomasie. Do Pragi to ja bym mogła wrócić na kolanach, z kołkiem w sercu, przechodzącym wpierw przez dupę, a najlepiej to wszystko na raz i do tego w świetle dnia… toteż, przeprosić muszę za mój post-ludzki intelekt i powtórzę: jaki jest następny ruch?
- Jest sposób... by zmienić twój wygląd na stałe. -
w aurze Tremera pojawiła się niepewność jakby sam nie wiedział, czy nie mówi zbyt wiele.
- Jako mała dziewczynka nigdy nie wierzyłam w Gwiazdora czy Mikołaja, jako wampirzątko nie wierzę w pozbycie się klątwy Kaina, doceniam też, że nie silisz się na komplementy dotyczące mojej urody… Rozumiem, że chodzi więc o jakąś magię, która zmieni mnie z brzydkiej nosferatki w inną, brzydką nosferatkę?
Thomas uśmiechnął się tajemniczo.
- A czy słyszałaś o głównej dyscyplinie klanu Tzimsce i słynnej przemianie Mycy Vykosa w Sashę Vykos?
Dominika złapała się za klatkę piersiową gdyż właśnie jej martwe serce dostało zawału! Jej ród służył spokrewnionym, Tremerom, dla których zdradził swoich dawnych panów, którzy ukształtowali przodków Dominiki, za sprawą swoich diabelskich mocy Zniekształcenia. Każdy ród ma swoje demony, diabły z przeszłości. Dla Ducheskich to. byli Tzimisce.
Dominikę zatkał strach do tego stopnia, że poruszała bezdźwięcznie ustami dłuższą chwilę. Jej umysł podsuwał jej jeszcze straszniejsze opcje, a co jeśli mówiący do niej Thomas to tak naprawde jakiś Tzimisce, który tylko udaje Tremera…?
- A...le..ja...k? k...kto? - nie potrafiła sobie wyobrazić, że ma stanąć przed jakimś Diabłem a ten powykręca magią jej ciało.
- A to bardzo boli?
- Podobno. -
odparł spokojnie Thomas - Cóż, liczyłem, że nie chcesz spędzić wieczności z taką facjatą... zwykłe kobiety dałyby wiele za możliwość wyglądania tak, jak tylko sobie to wymarzą, a co dopiero Nosferatu. Ale... chyba się pomyliłem. - wampir wstał ze swego miejsca niespiesznie.
Inteligencja Ducheskovej starała się wypłynąć na powierzchnię tonącego w strachu umysłu ale łatwe to nie było.
- Bardzo śmieszne, Thomasie - udało jej się w końcu trzeźwo dobrać słowa. - to doprawdy urocze, że Tremere pofatygował się tyle kilometrów by postraszyć kogoś Tzimisce. Kładąc na bok, moje preferencje estetyczne, jaki jest plan? załóżmy, że wyglądam inaczej, co wtedy?
- Wracasz i przedstawiamy cię jako pierwszą potomkinię Kvetoslava z czasów, gdy pracował jako archont. Ten czas jest objęty tajemnicą, więc nikt nie będzie mógł tego kwestionować. Test aury i krwi potwierdzi Wasze więzy. Poznajesz szczegóły morderstwa, pomagasz mi znaleźć winnego i... zostajesz dopuszczona do dziedzictwa ojca. Zresztą już sam spadek materialnych dóbr powinien cię zainteresować. Kvetoslav ma w swojej bibliotece prawdziwe perły, za które mogłabyś kupić zamek czy nawet własną wyspę i mieć spokój od całego świata. Przestałabyś uciekać. - mówił, spoglądając teraz za firankę.
- Dobra, mogłabym się spytać dlaczego widzę same plusy, ale minusy i tak zauważę sama szybciej niż chcę i gorsze niż bym mogła sobie wyobrazić. - stwierdziła sucho. Przetrwanie polegało na ciągłym podejmowaniu szybkich i dramatycznych decyzji a nie czekaniu aż ktoś zrobi to za ciebie. - to kiedy zaczynamy?
- Jak ci zaufam. -
odparł Tremere, znów przenosząc wzrok na Nosferatkę.
Bawił się nią jak kot myszą. Zdechłą myszą. Irytowało do Ducheskovą.
- Co zważywszy na pierwsze twoje stwierdzenie może szybko nie nastąpić, kiedy więc mam się spodziewać następnej wizyty? za rok? za sto? a może masz już w zanadrzu jakiś “test” zaufania?
- Są inne sposoby. -
Kainita podszedł bliżej. Kłami rozorał skórę na lewej ręce i podsunął Dominice swój krwawiący nadgarstek pod twarz. Zapachniało cudownie, przywodząc na myśl ciasto jabłkowe z dzieciństwa,które mała Ducheskova po prostu uwielbiała.
- Oż ty kurwa mać… - wyrwało jej się tym razem na głos. Jednak zanim mężczyzna mógł się ustosunkować do tej wypowiedzi, Ducheskova dziabnęła wyciągniętą do siebie rękę, dokładnie tak jak to robi jamnik. Nikt nie chciał być sam i choć ze wszystkich znanych Dominice istot, kto jak kto ale wampir powinien, to i tak nie chciała. W tym mrocznym świecie, było zwyczajnie zbyt wiele zagrożeń, zbyt wielu wrogów. Nie było czasu, trzeba było podejmować decyzje natychmiast.
Czegoś takiego nie doświadczyła w życiu i nieżyciu zarazem. Dopiero co wydawało jej się, że odkryła prawdziwą rozkosz jaką jest picie z żywych śmiertelników, a teraz... teraz wiedziała, że to było nic. Każda kropla vitaę Thomasa była niczym pieszczota, która sięgała najgłębszych zakamarków jej ciała. Dominika poczuła, że robi się... mokra, tak jak kobieta, która pragnie miłości.
- Starczy. - powiedział miękko, acz zdecydowanie Tremere.
Dominika siorbnęła ostatni raz i zalizała dłoń wampira. Jednak mając wciąż słodki smak martwej krwi na języku, Ducheskowa postarała dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Czyniąc to, spojrzała z ciekawością na stojącego przed nią kainitę. Jego krew była “gęsta”, mógł mieć 8 a nawet 7 pokolenie. Wyczuwała w jego diecie jakiś powtarzający się schemat - kobiety? Owszem... i to dziewice. Wszystko wskazywało na to, że wampir niedługo będzie musiał się posilić.
- To co teraz?
- Pakuj rzeczy, droga Dominiko. -
po raz pierwszy użył jej imienia - Osoba, która może zmienić twoją powierzchowność mieszka dość daleko, dlatego dobrze żebyśmy już dziś wyruszyli. No i... myśl nad nową tożsamością.
- To zajmie dziesięć minut! -
powiedziała Ducheskova biegnąc na górę jak w ukropie. Oczywiście kłamała… to nie zajęło dziesięciu minut.
Zajęło osiem.
Dominika była zorganizowana i nauczona ostatnimi wydarzeniami była przygotowana do drogi w każdym momencie. Szybko narzuciła na siebie ubrania, które przygotowała sobie u Cebulaków, ewentualnie kazała im kupić. Takie same szaro ciemne, tudzież czarne ubrania jakie nosiła zawsze, krótko mówiąc nie rzucające się w oczy. Miała jednak także wygodne skórkowe rękawiczki oraz kominiarkę i okulary, a także pastę do butów. Do walizki włożyła książki wypożyczone z biblioteki. Cóż, Krystyna będzie musiała się wytłumaczyć z podręczników do tresury zwierząt, Albumów przyrody, gramatyki polskiej, sztuki przetrwania, medycyny dla studentów pierwszego roku oraz wielu innych. Najtrudniej zaś będzie pewnie wytłumaczyć te szmaciane erotyki w miękkiej oprawie… były jeszcze oszczędności Cebulaków, jakie za namową Dominiki, podzielili na dolary, marki i kilka innych ościennych walut. Wszystko schowała w plastikowej tubce do miejsca, którego nikt nie chciał oglądać - odbytu Nosferatu. Z tobołkiem pod pachą kiwnęła głową wampirowi.
- Idąc sama, łatwiej mi będzie się ukryć.- powiedziała i ruszyła za wampirem.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline