Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2017, 15:16   #19
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mieli plan… dość skomplikowany plan Eryka. Dość dalekosiężny i bardzo… bardzo ryzykowny. Kłótnia między Zinbi a Lyre mająca przyciągnąć uwagę wszystkich. Silke pilnująca niezdarnie orka i wreszcie ork mający uciec. Co mogło pójść nie tak?
W zasadzie to… wszystko niestety.
Zinbi dawała z siebie wszystko obrzucając Lyrę “mięsem” i niewątpliwie czerpiąc z tego obrzucania satysfakcję. Elfa, choć się starała… nie mogła w żaden sposób dorównać wyszczekanej druidce. Była dosłownie zaganiana w kozi róg i zakrzykiwana, I mogła tylko bezradnie rozglądać się po reszcie drużyny w poszukiwaniu pomocy. A Zinbi coraz częściej sięgała po wymyślne obelgi, które trójka krasnoludów nagradzała aplauzem… jako że konkursy obelg były tradycyjną pijacką zabawą brodaczy.
Orka… zgodnie z planem pilnowała Silke. Biedna niepozorna Silke, która zgodnie z planem miała się okazać mało spostrzegawczą “ofermą”, która pozwoli mu ujść bez wywoływania planu. Silke zdrajczynią… która chyłkiem podała mu klucz.

Tyle że, oczywiście ork miał własne plany, wśród których znalazło się miejsce dla samej Silke. Zamierzał bowiem ją bowiem porwać ze sobą, bo i czemu nie ?
Dziewczyna oczywiście się temu opierała, a Pogwizd przyleciał powiadomić resztę, że Urgoth ją porwać zamierza. Co oczywiście wywołało tumult ogólny i trzech wnerwionych krasnoludów z toporami pędzących w kierunku orka z wyraźnymi zamiarami ubicia niedoszłego więźnia.
Urgoth także dostrzegł te zamiary, puścił oporną dziewkę i gwizdnął głośno przywołując wsparcie. Trzy złowieszcze wilki… w tym owego basiora z którym rozmawiała Zinbi. Najwyraźniej stara lojalność pana i jego wierzchowca nie wygasła. Ork dosiadł swego wilka i ruszył do ucieczki, wraz z dwoma wilkami.
Udanej niewątpliwie… wszak drużyna nadmiarem wierzchowców nie grzeszyła. Ot Zinbi ostał się szary, a i może dałoby się załatwić jakieś inne, acz… wszystko poszła zgodnie z planem. Mniej więcej w każdym razie.
- Nuuuuu… dobra. Tak więc… zbieramy się. - zarządził Gram.- Ruszamy natychmiast. Nie mam zamiaru czekać, aż powróci tu z kumplami… w takiej liczbie, że nas zgniecie. Bo oczekiwać honoru po orku, to jak oczekiwać litości po czarcie.
Miał rację. Drużyna ruszyła więc mrok prowadzona przez Yearana do miejsca które wedle jego słów było najbezpieczniejszym na świecie.

Doszli w jego okolice nad ranem. Po całej nocy mozolnej wędrówki.


- Za tym przesmykiem mgła trwa wiecznie i żaden wiatr rozproszyć jej nie zdoła. Pośrodku doliny stoi wieża, do której dotrzeć na nogach nie sposób, jeśli się tam ani razu nie było.-
zaczął wyjaśniał bard.- W innym przypadku będziecie się błąkać w mlecznobiałym oparze dochodząc zawsze tutaj. Ponoć to jedna z opuszczonych twierdz kapłanów Leiry, Pani Mgieł.. tej co ją Cyric zabił.-
Gdy padły te słowa kruk siedzący na ramieniu Silke rzekł cicho i poufale słowa przeznaczone tylko dla niej.- Ona nie wszystek umarła.
- Inni twierdzą że rodowód owej wieży jest starszy. Tak czy siak obecnie służy ona siłom dobra jako kryjówka.-
wyjaśnił bard. Wyszli z mgły na kamienną drogę prowadzącą do górującą nad okolicą wieżą. Wzgórze po którym szli nie było otoczone mgłą. Nie było też widać oparów z których wyszli, choć przecież te nie wydawały się rozpraszać jak szli. Więc kryła się za tym jakaś stara magia. Sama zaś wieża wyglądała na solidny budynek, dość niepasujący do okolicy. Była niczym jako baszta w zamku… ta przez którą się wjeżdżało. Lecz więc gdzie była reszta tej budowli?
I gdzie był jej właściciel? Bowiem na krzyki Yearana nikt nie odpowiedział.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline