- Ahhh, Altdorf. - westchnął Maximiian - Miasto które, jak zapewni was każdy mieszkaniec jednocześnie się kocha jak i z całego serca nienawidzi. - powiedział i jakby w samo spełniającej się przepowiedni z ledwością ominął obrzydliwego zachlej mordę który padł mu do stóp prosto w mieszaninę błocka i końskiego łajna które porywało tą część placu. Wtedy jednak zauważył też dwóch chłopów wyraźnie dybiących na Bernharda i zmienił ton.
- Chyba ktoś ma do Pana sprawę Panie Leiberung - powiedział do towarzysza. W trakcie podróży Maximilian rzuci prośbę by nazywać Bernharda jego nowym imieniem i nazwiskiem nawet jeszcze z dala od miejscowości jego potencjalnego spadku. Ściany mają uszy, a tu w stolicy to powiedzenie było wyjątkowo prawdziwe.