Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2017, 17:35   #17
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
***

Tym razem przyjęcie odbywało się w rezydencji jakiegoś bogacza, usytuowanej poza miastem.

[MEDIA]http://www.privatehomesandvillas.com/phv/Upload/Villa/gallery/F/URID12447551-ShantiResidence-Bali-Villa-at-night2.jpg[/MEDIA]

Tym razem przyjęcie... było koszmarem dla Sophie. Andre wyraźnie faworyzował Selmę raz po raz składając na jej ramionach lub szyi pocałunki. To ją też jako pierwszą przedstawiał swoim znajomą. Wydawało się, że Sophie trzyma przy sobie bardziej z konieczności niż chęci.

Mimochodem dziewczyna zauważyła, że towarzystwo było tu całkiem inne niż na balu. Miała pamięć do twarzy, a tu praktycznie żadnej nie kojarzyła. Za to Burth znał wszystkich i często rozmawiał z nimi w językach, których Sophie nie rozumiała.

Dziewczyna postanowiła trzymać się, w związku z zachowaniem Burtha, na dystans. Jeśli nie zabrał jej tu by była jego partnerką, więc zabrał ją z innego powodu. Albo rzeczywiście czuł, że może mu tu coś grozić i w związku z tym Sophi cały czas była bardzo skupiona. Trochę ułatwiało to przetrwanie tych wszystkich czułości kierowanych w stronę Selmy.

Ewentualnie zabrał ją tu by jej coś pokazać. Sophie uważnie przyglądała się twarzom obecnych. Zapamiętywała je. Przysłuchiwała się rozmowom, starał rozpoznać języki jakimi posługiwali się obecni, zapamiętywać pojedyncze słowa, by to ewentualnie potem sprawdzić. Miała jednak poważną obawę, że jedyne co chciał pokazać jej Andre, to to że czas jaki poświęcał jej swoją uwagę przeminął, a ona aż nadto zdawała sobie sprawę, że nadal go pragnie.

Żałowała, że nie uprzedził ją o trzeciej osobie. Mogła się tu pojawić równie dobrze w garniaku. Toż i tak nikt przy tym absolutnym braku zainteresowania z jego strony nie uważał jej za jego partnerkę. Jakby było mało cały czas po głowie chodził jej tamten tekst Johna. Stwierdzenie, że pod wpływem wampira, często robi to na co nie ma ochoty… Gdyby nie ten wampir już by była martwa, więc jakie ma to znaczenie czy robi coś na co ma ochotę czy też wprost przeciwnie. Była jego ochroniarzem i miała go pilnować choćby miała stać pod drzwiami gdy będzie się pieprzył z Selmą. Toż setki razy robiła tak w Paryżu.

Ciekawie zaczęło robić się około północy. Muzyka ucichła. Jakaś szczupła, blondwłosa kobieta weszła na piętro, by z uśmiechem ogłosić:

- I jak wam się podoba domówka? - zapytała ze śmiechem, a z wielu stron odpowiedziały jej wiwaty. - Super! Sami jednak wiecie, że nie tylko zabawą czło... wróć, wampir żyje, więc czas na ucztę. Pochwalcie się co tam przynieśliście i oddajcie jedzonko w ręce naszej służby. Gwarantujemy, że zostanie podane tak, jak lubicie! Za 10 minut spotykamy się przy basenie!

Po tych słowach do Andre podszedł służący domu i wyciągnął zapraszająco dłonie w stronę obu kobiet.

- Nie, ta nie. - zagrodził ręką Sophie, podczas gdy Selma ujęła podaną dłoń z uśmiechem i przytuliła się do kelnera.
- Ale... zna pan zasady. - uśmiech z twarzy służącego znikł.
- Oczywiście. Ta jest specjalnym prezentem dla pana tego domu. Wszak wiem, że... jest na diecie.
- Och, ale ta pani nie wygląda na dziewicę.
- Nie musi wyglądać.
- rzekł z naciskiem Burth, patrząc mężczyźnie w oczy - Ona nią JEST.
- Em... to może pozwoli pan, że spróbuję jej krwi? Żeby ocenić czy pan Casper będzie kontent.


Sophie wiedziała do czego to zmierza. Objęła ramię Andre lekko się za nim chowając. Jego bliskość momentalnie obudziła wspomnienia seksu, nie powstrzymywała jednak rumieńca. Opuściła wzrok jakby była zawstydzona.

- To ta sukienka, prawda? - wyszeptała to cicho. - Jest za bardzo… - udała, że walczy z sobą by powiedzieć to słowo. W końcu wydusiła to z siebie szeptem. - ... wyzywająca?
- Spokojnie malutka
- Burth rzekł do niej uspokajająco,po czym warknął na służącego. - Śmiesz kwestionować moje słowa?
- Nie no, po prostu zalecenia są...
- zaczął kręcić mężczyzna.
- Zalecenia są takie, by przyprowadzić przynajmniej jednego człowieka na ucztę główną, tak? Zrobiłem to. A ta mała to prezent powitalny dla Caspra. Zamiast mleć ozorem prowadź do niego, niech się też pożywi w trakcie uczty na basenie, a nie siedzi o suchym pysku!

Służący zaczął się wyraźnie łamać.
Sophie nie miała pojęcia co kombinuje Andre. Dziewicą nie była od wielu lat. Cokolwiek wymyślił wampir mogło się to dla nich źle skończyć. Spojrzała przepraszająco na służącego.

- Przepraszam jeśli jestem nie wystarczająco ładna.

Ten tylko prychnął w odpowiedzi, ale widać przestraszył się trochę Andre, bo przyjął pozycję zasadnicza kamerdynera i skłonił się lekko.

- Proszę za mną
. - powiedział.

Kiedy ruszyli za mężczyzną, Andre szepnął Sophie do ucha.
- Casper jest tym, któremu zawdzięczamy wspaniały lot do Wiednia.

Sophie poprawiła torebkę na ramieniu i wtuliła się w ramię wampira. Zerknęła na niego lekko poirytowana. Co ma niby z tym zrobić? Pomachać mu z wdzięcznością? Może chociaż dowie się czemu Andre jest zdrajcą.

- To tutaj powiedział służący - wskazując zdobione w czaszki drzwi. - Zapowiem państwa.
- Och, proszę tylko powiedzieć, że prezent czeka. Chciałbym żeby Casper nie czuł się wobec mnie zobowiązany potem.
- A... no oczywiście.
- odparł służący i wślizgnął się do pomieszczenia.

Wtedy Andre objął Sophie i szepnął jej do ucha.
- W twojej torebce jest niebieska pomadka, to strzykawka. Wbij mu ją i go sparalizujesz na 2-3 minuty. Za obrazem Moneta znajdziesz miecz. Odetnij mu głowę. Z pozdrowieniami.
- Nie jestem twoim zabójcą, tylko ochroniarzem.
- Sophie warknęła, jednak bardzo cicho. - Co ty sobie w ogóle myślisz?
- Myślisz, że to była jego ostatnia próba? W ciągu ostatnich 5 dni, 2 razy przecięto przewody hamulcowe w moim samochodzie. Raz znaleźliśmy bombę. To się nazywa prewencja. A nie mogłem ci wcześniej powiedzieć, żebyś nie wygadała Jamesowi w trakcie ćwiczeń.
- Prędzej strzeliłabym sobie w głowę niż zdradziła informacje od ciebie. Myślałam, że na tyle mi ufasz.
- Sophie wyswobodziła się z jego objęć. Uśmiechnęła się na wypadek gdyby służący miał zaraz wrócić. - Jeden strzał… wystarczyłby jeden strzał, a tak ryzykuje to na czym najbardziej mi zależy. - Zerknęła na niego.
- Myśl dziewczyno!
- złapał ją znów za ramiona i potrząsnął nią lekko - Pod wpływem dyscyplin paplałaś pewnie jak nawiedzona. Nie mogłem zaryzykować, że zadadzą nieodpowiednie pytanie. - pocałował ją w nagłym zrywie namiętności - Zajmę się służącym. Wszyscy będą przy basenie, więc po wszystkim idź do mojego auta. Jakby nigdy nic. To trochę potrwa, ale dołączę do ciebie, gdy będę mógł opuścić tę chorą zabawę.

Andre odskoczył od dziewczyny, gdy drzwi znów skrzypnęły.
- Zapraszam panią - powiedział służący do Sophie.
- Liczę na ciebie. - szepnął do niej jeszcze Burth.

Gdy Burth ją chwycił spojrzała na niego rozgniewana. Czy to przez takie zagrywki nazywali go zdrajcą? Że też musiał się jej trafić tak wampir… Jej myśli przerwał pocałunek. Przegrywa… przegrywa z Andre na każdej linii. Zbyt dobrze wiedziała, że i tak to zrobi.

Gdy służący wrócił, a wampir od niej odskoczył udała, że szuka czegoś w torebce. Na szczęście pomadka była w bocznej kieszonce. Choć tyle jej ułatwili.

Sophie uśmiechnęła się do służącego jakby była najszczęśliwszą kobietą na świecie, całkowicie ignorując Burtha. Poprawiła torebkę na ramieniu, jednocześnie chwytając ją od spodu i wysuwając pomadkę lekko na wierzch w kieszonce. Pewnym krokiem weszła do pokoju.

Jeszcze kątem oka zauważyła, jak Andre objął za szyję służącego.
- Wyświadczyłeś mi prawdziwą przysługę... - usłyszała jego głos i była niemal pewna, że służący stanie się teraz ofiarą jego nieodpartego, nadnaturalnego czaru osobowości. Kiedy jednak przeszła przez drzwi, poczuła się tak, jakby przeszła jakiś portal - w innym świecie.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/1f/f3/fc/1ff3fc4a84831bed27f6e151414192d8.jpg[/MEDIA]

Znalazła się w apartamencie pełnym skór i metalu. Tu nic nie było wykonane z plastiku. Wszystkie konstrukcje wydawały się natomiast niesamowicie ciężkie,jeśli nie wręcz - przymocowane do podłoża/ ścian.

Zza futurystycznej kotary wysunęła się postać. Sophie zamarła. Słabe oświetlenie pomieszczenia nie było w stanie ukryć jego przerażającego oblicza.

- Dziewica? W tym wieku? Z taką urodą? Aż nie chce się wierzyć... - w jego oczach wyraźnie było widać szaleństwo.

[MEDIA]http://38.media.tumblr.com/bbff0d01221db459b0ca2db7e1b39269/tumblr_nuimw5cncv1rp0vkjo1_500.gif[/MEDIA]

- Podejdź bliżej, dziewczyno. - wysyczał.

Sophie gdy tylko weszła do pomieszczenia rozejrzała się za Monetem. Zaniepokoiło ją to co poczuła. Oby nie utrudniło jej to wyjścia z tego pom…

Zjawienie się wampira momentalnie przerwało jej myśli. Chwyciła torebkę i nawet nie musiała udawać zdenerwowania. Idąc w stronę Caspra sięgnęła do małej kieszonki. Zatrzymała się tuż przed mężczyzną, jednocześnie otwierając jednym ruchem pomadkę.

- Oooo chcesz być dla mnie ładna? To miłe... - wampir błyskawicznie złapał Sophie za rękę i przyciągnął ją do siebie. Choć błyszczyk wciąż miała w dłoni, ręka kobiety była teraz unieruchomiona w uścisku szponiastej łapy. Casper zaciągnął się jej zapachem.

Sophie tylko napinając lekko rękę starała się ocenić siłę wampira. Miała obawę, że pozostanie jej liczyć na jego osłabienie gdy się w nią wgryzie… i że chwilę mu zajmie zanim się zorientuje, że nie jest dziewicą. Uśmiechnęła się.

- Wszystko co najlepsze dla gospodarza.
- Ach tak?
- wampir znów się zaciągnął jej zapachem, po czym bez ostrzeżenia rzucił o ścianę. Uderzyła ramieniem, przez co błyszczyk wypadł z jej ręki i potoczył się pod fotel -jakiś metr od niej - To czemu pachniesz jak kurwa? Nie jesteś dziewicą! - Casper darł się jak opętany, zamierzając uzbrojoną w szpony łapą na leżącą dziewczynę.

Sophie przetoczyła się, by złapać błyszczyk. Stanęła na prostych nogach trzymając go w ręku. Ramie którym rąbnęła o ścianę bolało ją potwornie, ale wolała jeszcze nie marnować krwi na zregenerowanie sił.

- Może za dużo jest kurw na tej imprezie? - Wyszczerzyła się do wampira. Czekała na dobry moment by wykonać atak, jakiekolwiek otwarcie. Co Andre sobie myśli… jakie ma szanse z tym czymś?

Zachowanie dziewczyny zwróciło uwagę Caspra, który zamarł, nie podchodząc bliżej. Patrzył na błyszczyk w dłoni Sophie.
- Co to jest? Kto cię przysłał? Jeśli odpowiesz teraz, nie będziesz cierpieć.
- Eh.. żeby starszego wampira wdrażać w tajniki damskich kosmetyków.
- Pokazała zawartość ręki. - To jest błyszczyk.

Odkręciła skuwkę jeszcze jej nie zdejmując i zaczęła się poruszać szukając otwarcia.
- Podobno jestem masochistką, więc cierpienie brzmi całkiem nieźle. - Uśmiechnęła się. - Wszystko co najlepsze dla gospodarza. - Mrugnęła do niego.

To wyraźnie zaintrygowało wampira.
- Masz rację, może się nie napiję, ale myślę, że możesz mnie uszczęśliwić w inny sposób, robaku. Kładź się na fotelu i rozłóż nogi - rozkazał - Jak mi się spodoba, to może ocalisz swoje beznadziejne życie.

Cóż… była to jakaś opcja na zbliżenie się. Czemu tylko czuła, że na serio może zaboleć? Podeszła do fotela i rzuciła obok niego swoje rzeczy. Odpięła dwa guziki i sukienka zsunęła się pokazując jej nagie ciało. Usiadła na fotelu w rozkroku, opuszczając dłonie, tak, że dotykała torebki i leżącej na niej błyszczyka.

- Zapraszam, chciałabym powalczyć o swoje nędzne życie.
- Nie brzydzę cię?
- zdziwił się wampir tym jak szybko kobieta poddała się jego woli - Może faktycznie jesteś moim prezentem. Kto cię przysłał? - powiedział podchodząc bliżej.

Kiedy wreszcie się napatrzył, usiadł na ziemi i zbliżył twarz do łona kobiety. Wkrótce poczuła na skórze jego zimny, obślizgły jęzor, który kształtem bardziej przypominał gadzi niż ludzki organ.

Sophie poważnie rozważała co było gorsze, pręty czy jego język. W sumie to chociaż było miękkie.

Był obrzydliwy. Poważnie się zastanawiała czy jest więcej wampirów takich jak Caspar? Jeśli tak to Andre naprawdę ją rozpieszczał. Na myśl o jej… panie, zrobiło się jej ciepło. Kojarzył się jej z tymi wszystkimi facetami z więzienia. Lewą dłoń zanurzyła we włosach wampira, drugą odkręcając błyszczyk. Przejechała palcem po boku igły uważając by się nie skaleczyć.

- Co za różnica? - Rozsunęła szerzej nogi by było mu wygodniej. - Wydusisz to ze mnie później.
- Wyduszę... to dobry pomysł.
- wampir zachichotał, po czym natarł na pyskiem na nią. Poczuła jak trupiozimny jęzor wpełza do jej wnętrza.
Sophie skupiła się na tym by wykorzystać nagromadzona w sobie krew na jeden szybki ruch. Zamachnęła się wbijając strzykawkę w szyję wampira.

- Aaaaaarghhh! - zawył potwór, a jego pazury wbiły się w nogi kobiety, raniąc ją do krwi. Na szczęście serum działało praktycznie natychmiastowo - Co sze...

Casper padł na podłodze na plecy zrządzeniem losu dokładnie pod obrazem Moneta.

[MEDIA]https://uploads6.wikiart.org/images/claude-monet/the-summer-poppy-field.jpg!Large.jpg[/MEDIA]

Sophie szybki krokiem podeszła do obrazu i ostrożnie go odsłoniła. Wolała nie sprawdzać jak długo działa ten specyfik. Jeśli tego miecza tam nie będzie to strzeli mu kulkę w łeb czy to się Andre podoba czy też nie.

Na szczęście Burth się nie mylił, pod obrazem został zawieszony srebrzysty miecz półtoraręczny - zdecydowanie dobra robota sprzed lat. Musiał też być warty fortunę.

Dziewczyna westchnęła jednak nie ominie jej machanie mieczem. Szybko schowała swoje rzeczy za kotarą, Zerwałą inną i się nią owinęła. Dopiero w takiej tunice sięgnęła po broń. Był ciężki… bardzo. Ale niewiele cięższy niż snajperka z wyposażeniem. Kobieta stanęła nad wampirem. Miecz był paskudny do takich rzeczy. Kiedyś widziała te wszystkie barokowe egzekucje itd. Powinna mieć chociaż pniak, a i tak skończy się na przepiłowywaniu szyi. Kopniakiem obróciła go na drugą stronę. Uniosła miecz pionowo nad szyją wampira. Wątpliwości… nie miała ich wcześniej czemu ma je mieć teraz. Wytężając wszystkie swoje siły cięła. Z gardła wampira buchnęła brudna krew, a on sam zaczął podrygiwać i wić się jak ryba wyjęta z wody. Miecz niestety nie przeciął od razu karku i zaklinował się gdzieś na kręgach. A mogła po prostu strzelić… Naparła całym swoim ciężarem na miecz, mając nadzieje że te trochę ponad 60 kilo wystarczy do rozerwania kręgów. Szło naprawdę opornie, a posoka chlapała na prawo i lewo - pomysł z kotarą był bardzo dobry. Wreszcie jednak brutalna siła i determinacja pokonały ostatni opór, a ciało Kainity nagle wyschło i rozsypało się w proch na perskim dywanie.

Sophie zrzuciła z siebie zachlapany materiał i przetarła twarz. Tak z wojskowego stała się rzeźnikiem. Teraz tylko Andre powinien wystawić ja do wiatru. Podeszła do torebki i wyjęła mokre chusteczki. Szybko, na tyle na ile się dało przetarła twarz i włosy. Szybko wcisnęła się w sukienkę. Po chwili namysłu wróciła i wytarła jeszcze rękojeść miecza ze swoich odcisków. Już jak chcą ją znaleźć niech szukają jej włosów.

Podeszła do drzwi. Przypomniała sobie to uczucie gdy wchodziła do pokoju. Ciekawe czy uda się jej teraz wyjść… Nacisnęła na klamkę.
Znów jakby przeszła przez portal. Nikt na nią nie czekał, nikt nawet nie kręcił się w pobliżu. Gdy zeszła na parter, usłyszała od strony basenu za domem odgłosy muzyki, a także piski, których ta muzyka nie zagłuszyła. Przez chwilę poczuła chęć, by zobaczyć jak bawią się Kainici na “domówce”. Musiała też przyznać, że trochę martwiła się o Andre.

Przygryzła wargę i ruszyła dalej w stronę wyjścia. Trochę ogarnęła się przy jednym z luster i wyszła z rezydencji. Skoro już została bez zająknięcia rzeźnikiem, może też posiedzieć w aucie.

Czekała na Andre dobrą godzinę, gdy wreszcie do niej dołączył. W tym czasie Sophie przejrzała najnowsze wiadomości oraz sprawdziła czy znów nie rozwalili im hamulców lub nie podłożyli bomby. Kiedy mężczyzna wreszcie usiadł obok niej, poczuła od niego woń krwi i alkoholu. W dodatku jego ubranie było w zdecydowanym nieładzie, a ciało pod spodem posiadało kilka krwistych smug. Na szyi wampira Sophie dostrzegła ponadto malinkę... czy wampiry mogły mieć malinki?!

Sophie tylko na niego zerknęła i odwróciła wzrok. Przynajmniej jedno z nich bawiło się dzisiaj dobrze.

- Mam nadzieję, że miałeś lepszych partnerów niż ja. - W jej głosie nie było cienia żalu czy pretensji. Był równie oschły co przed imprezą.
Przytulił ją do siebie, gdy samochód ruszył.
- Wybacz, że musiałem cię o to prosić. Jesteś najlepsza. - powiedział po prostu - Pomijając fakt, że ci debile nie doceniają cię, bo jesteś też atrakcyjną kobietą, już teraz bijesz na łeb Eliotta. A przecież dopiero tydzień temu zaczęłaś treningi. Zresztą już przed nimi byłaś lepsza, tylko ten idiota jeszcze tego nie widział. - pocałował ją delikatnie w usta, ujmując twarz dziewczyny w dwie dłonie - Naprawdę doceniam to, co zrobiłaś. I postaram się ci to wynagrodzić.
- Eliott jest doskonałym ochroniarzem.
- Chwyciła jego twarz i pocałowała go mocno. - Przestań gadać i spraw bym przestała czuć w sobie ten jego obrzydliwy język.
- Włożył ci język... Tam?
- Andre zamarł, a na jego twarzy przez moment pojawiła się prawdziwa zimna wściekłość.
- Troszkę nie miałam wyboru. - Sophie posmutniała. Na same wspomnienie przeszły ją ciarki. Teraz już ich nie powstrzymywała. Miała dość udawania na tą noc. - Że tak powiem, wyczuł mnie.
- Połóż się skarbie na plecach
- Andre spojrzał na nią łagodnie, delikatnie gładząc jej policzek.

Kobieta bez zająknięcia wykonała polecenie wampira. Już sam jego widok poprawił jej nastrój. Z przyjemnością czuła jak obraz Caspra znika z jej pamięci, tak bardzo chciała by stał się tylko ciemną plamą.

Andre był zupełnie inny. Nawet jego chłodny dotyk wydawał się raczej seksowną torturą niż czyms odpychającym. Patrząc Sophie prosto w oczy, wampir usiadł na drugim końcu siedzenia i delikatnie zaczął całować jej stopy, potem łydki, kolana... gdy poczuła jego usta na udach, wyczuła lekkie wahanie. Andre odkrywszy rany, zadane przez Caspra, zaczął lizać intensywnie każde ze skaleczeń aż całkiem się nie zabliźniły. Potem jego usta ruszyły w dalszą wędrówkę, wyżej. Sophie zamknęła oczy ciesząc się przyjemnym dotykiem. Czuła jak po jej ciele rozlewa się gorąc, jak robi się coraz bardziej mokra. Ostrożnie sięgnęła do głowy wampira.

- Moja dzielna Sophie... - szeptał czule, całując jej łono bez pośpiechu, delikatnie składając wargi na coraz bardziej rozpalonej skórze - Mów czego pragniesz…
- Chcę cię poczuć w sobie.
- Sophie delikatnie gładziła włosy wampira. - Chcę byś wszedł we mnie bardziej niż on, głębiej niż on. Wymaż go ze mnie, proszę.

Wampir ściągnął koszulę przez głowę, a potem rozpiął spodnie, pod którymi nie miał tym razem bielizny.

- Zapomnij... to nie miało znaczenia. Tylko to co teraz ma. - szeptał, podciągając się na rękach wyżej i całując Sophie w usta. W trakcie długiego, namiętnego pocałunku wszedł w nią. Tym razem nie był jednak gwałtowny. Powoli, zmysłowymi ruchami kochał się z Sophie, nie przerywając całowania jej.

Sophie objęła go mocno, owijając swoje nogi wokół jego bioder. Skupiła się na jego zapachu, dotyku, na tym jak porusza się w niej. Czuła jak ciemnoskóry wampir znika. Andre wymazywał go każdym swoim ruchem.
Kiedy ostatnio kochała się z kimś tak delikatnie? Ukuło ją gdy zdała sobie sprawę, że nie pamięta. Zabolało… bardzo. Bardziej niż gwałt, tortury. Poczuła na swoim policzku coś gorącego i mokrego. Zaskoczona, aż przerwała pocałunek. To była łza… to była jej łza. Zdezorientowana sięgnęła do swojej twarzy.

- Przepraszam. - Wytarła ją szybko, ale za nią popłynęła kolejna. Wampir chwycił jej dłonie i położył na oparciu siedzenia, po czym zaczął scałowywać płynące łzy. Nie przestawał się jednak poruszać we wnętrzu kobiety, skupiając bardziej na tym, by jego ruchy były pełne, niż gwałtowne. Czuła, że robi to dla niej i dla jej przyjemności.

Czuła się dziwnie. Była potwornie rozpalona, zupełnie jakby się miała zaraz rozpłynąć. Do tego te łzy, które nie chciały przestać płynąć. Kiedy ostatnio płakała z powodu innego niż ból… kiedy płakała z bólu? Czuła jak jej ciało coraz bardziej zaciska się na poruszającym się w jej wnętrzu wampirze. Czuła jak policzki zaczynają ją coraz bardziej palić.

Chciała by przerwał, to było tak inne. Jednak gdy tylko spróbowała poruszyć dłońmi poczuła, że Andre trzyma ją dosyć pewnie, delikatnie ale pewnie. Poczuła dreszcze i wtedy przeszył ją ten impuls. To było tak zaskakujące, że jęknęła głośno… tak naprawdę krzyknęła w ekstazie. Zaskoczona, lekko wystraszona spojrzała na Andre. W odpowiedzi wampir tylko uśmiechnął się, a jego kły wydłużyły się. Sam skaleczył się jednym z nich w palec, po czym włożył krwawiący opuszek do ust Sophie, pozwalając jej ssać swoją vitaę, w trakcie, gdy on wciąż penetrował jej wnętrze. Dziewczyna zaczęła powoli spijać krew wampira. Czuła jak jej głowa się wyłącza. Teraz liczyła się tylko przyjemność, którą dawał jej wampir. Piła coraz zachłanniej, mocno ssąc palec Andre.

- Zaraz to ja poczuję się pokrzywdzony - szepnął jej do ucha z uśmiechem, zabierając palec. Dopiero wtedy też zorientowała się, że wyszedł z niej, a auto od pewnego czasu stoi zaparkowane na podziemnym parkingu hotelu.

Sophie uśmiechnęła się i odchyliła lekko głowę.

- Jest jeszcze jedna przyjemność, której mi nie sprawiłeś.

Andre uniósł się nieco na rękach. Spojrzał z rozbawieniem na dziewczynę.
- No teraz to się robisz zachłanna. Prawdziwa kobieta. Słucham, moja bogini? - rzekł usłużnie.
- Napij się się ze mnie. Proszę.

Wampir pokiwał tylko głową, ale w jego oczach zapłonęła żądza.
- Gdzie sobie życzysz, moja bogini? - pogładził jej skórę na szyi... - Tutaj? - jej ramię... - Tu? - a potem jej nagie udo - A może tutaj?

Gdy tylko poczuła jego dotyk na swoim udzie, jęknęła cicho. Powoli rozchyliła nogi. Uśmiechała się do wampira. Pragnęła go, a tuż przed sekundą... Przesunęła dłonią po wewnętrznej części uda.

- Tutaj będzie doskonale.

... i było. Nawet nie zorientowała się kiedy odpłynęła do krainy snów.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline