Fortel Zinggera się nie udał. Na pierwszy rzut oka wręcz pokpił sprawę. "Pan Lieberung" w jego wykonaniu nie przekonał tajemniczych jegomości. Co więcej spłoszył ich.
Bernhardt odwrócił się do kompanów i wskazał dyskretnie domostwo, gdzie schronili się nieznajomi. - Może sprawdzimy co się dzieje w środku, hmm. Rozpytam czyj to dom. Może ktoś nam coś wyjaśni. Ktoś chętny do pomocy?
Na widok Josefa Quartijna wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Taki człowiek to skarb, Herr Szkiełko. Zapoznaj nas, proszę. Jam jest Bern Zingger. Razem popijemy, ale... - zastrzegł się, wskazując ponownie palcem kompanom na domostwo - najpierw robota, później okowita jak mawiają Kislevici. |