Były takie momenty, kiedy powołanie się na stan senatorski mogło uratować życie. Zakrzyknięcie "Senatorus romanus sum", nawet w środku barbarzyńskiej dziczy wzbudzało szacunek, a nawet powstrzymywało wyciągnięte miecze. Niestety, Rosa nie znajdował się na półdzikich rubieżach imperium.
Znajdował się w Rzymie.
Tutaj powołanie się na stan senatorski zapewne by spowodowało, że jeszcze by zarobił w pysk - co, pójdzie poskarżyć, zresztą - na kogo?
Najgorsze, co można było zrobić, to się rozdzielić. Zdecydowanie więc przeciskał się przez tłum, by znaleźć się jak najbliżej Cycerona. Razem powinni przedostać się poza pole rażenia. |