Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2017, 21:58   #261
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację


Andrzej Nowak zaczął kręcić się przy ladzie recepcji. Próbował użyć swojego gwizdka co właśnie "wyczarował" z gaci. Trochę brudny, a nawet trochę bardziej śmierdział. Gwizdek też. W każdym razie łącze USB było stosownie zabezpieczone przed brunatnymi zabrudzeniami, więc nie można było powiedzieć, że znalazł się w nim jakiś faszyzm. Jedynie dużo elektronicznych nieczystości, które po penetracji gniazda jakiegokolwiek komputera spuszczały się w ustrojstwa jak nie przymierzając pięćdziesięciu uczestników bukkake.

Nowak zaszedł od lewej, ale nic z tego. Zaszedł od prawej i znów dupa. W końcu wypróbował pierwotne taktyki skradania. Jak zamknął oczy to wydawało mu się, że jest niewidzialny, więc przystąpił krok do przodu. Potem jeszcze jeden. A potem jeszcze pięć, aż uderzył w ladę i wypizgał się głową do przodu spadając po drugiej stronie. Zrobił się rwetes, awantura i w ogóle akcja pod tytułem "płacą mi za zlewanie pacjentów, a tu jakiś petent się ładuje za recepcję - to pewnie zbrodnia, po policję trzeba dzwonić". W każdym razie w całym tym zamieszaniu Złomokleta zrealizował swoją misję. Zawsze to jakiś sukces. Po chwili już go wywleczono, ale gliniarze mieli większe problemy więc po pouczeniu olali sprawę. Złomokleta udał się na miejsce siedzące obok Luidżiego. Ten coś tam bełkotał, ale w sumie to nadal był nieprzytomny. No tak półprzytomny. Powiedzmy, że w piątej części był przytomny, w dwóch piątych średnio, a w pozostałych czterech piątych nie bardzo. To ponad sto procent, ale Luidżi już taki był - zawsze bił rekordy w szczególności jeżeli chodzi o rzucanie spojrzeń. Nie bardzo dało się z nim dogadać, więc Złomokleta wstał i przemieścił się do automatu z coca-colą i innymi takimi duperelami. Ku zdziwieniu Nowaka ten zwrócił uwagę na pendrive schowany za jednym batonikiem. Szybki test na inteligencje zdał, więc przystąpił do wyjmowania znaleziska. Udał, że wkłada monetę, a potem udał, że nic nie wypada. W końcu zaczął potrząsać maszyną - ludzie, a w tym i psy zaczęli się patrzeć - a gwizdek po prostu wypadł (batonika skurwysyństwo nie puściło, ale z drugiej strony to dobrze, że maszyna jest odporna na takich chamskich przekręciarzy). Pendrive nie bardzo pasował za batonik, dlatego zdołał się wysunąć. Jeszcze Andrzej Nowak nie sprawdził co w nim jest, ale już miał dobre pojęcie. Ściśle tajne plany jeszcze tajniejsze organizacji! Tylko idiota albo debil mógł w taki sposób je schować. Takie osobie można byłoby spokojnie zadać pytanie "czy ty jesteś głupi, czy jesteś głupi?" i obie odpowiedzi byłyby prawidłowe. W każdym razie chuj mu w dupe - pomyślał Złomokleta chciwie chowając swój nowy nabytek w łachmany, które miał na sobie.

Dopiero wówczas włączył się alarm. Wirus zaczął działać. Z jednego z pomieszczeń wypadła jakaś lekarka z czymś białym na ustach. Bez sensacji jednak - Złomokleta wszedł do opuszczonego przez nią pomieszczenia i zobaczył na stole niedojedzoną bułkę z szynką i majonezem. Zasiadł na krześle i w końcu dotarł do internetów i bazy danych szpitala. Wszystko sobie zgrał na już kolejny gwizdek, który sobie wyciągnął z miejsca, o którym lepiej nie mówić (i nie była to dupa!). Przy okazji - zanim kazano mu wypierdalać - odczytał następujące wiadomości:
- w jego ciele jest pięć czipów
- zostało mu zaprogramowanych w mózgu kilka rzeczy
- miniaturowe chomiki pływają w jego krwi
- miał syndrom obcej ręki, ale obcość wdarła się w jakiegoś doktora Mende-le, a potem rozsadziła mu bebechy i uciekła w formie obcego
- przez jego prawe oko szpiegują każdy jego ruch
- w zębach ma dodatkowe czipy służące do lokalizowania go w czasoprzestrzeni
 
Anonim jest offline