Kompania łowców pognała do celu. Maximilian wiedział, że było to trochę nie rozważne ale nie mógł się powstrzymać, biegnący za Bernhardem Mendoza i Pierre pociągnęli go za sobą niczym kolejnego psa ze swory. Maximilian opamiętał się dopiero zaraz przed celem, okazało się po chwili, że wóz był ledwie za rogiem i wychamował towarzyszy tak, że gdy wyszli zza rogu byli już po prostu trójką przechodniów, a nie pędzącmi za ptakiem szaleńcami.
Mendoza poszedł sprawdzić domostwa Maximilian więc postanowił obejrzeć wnętrze wozu. Jako, że go zabrali to towar z przemytu nie mógł być zbyt mały i lekki, wzrok łowcy więc po wstępnych oględzinach podniósł się od wózka i zaczął krążyć po najbliższej okolicy. Może gdzieś tu był kolejny zapuszczony magazym, a może ślady w błocku ulicy zaprowadzą go znowu do celu ?