Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2017, 16:00   #27
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Szajba doszła do wniosku, słusznego zresztą, że gdy się jakiś palant nawinie, to bez dwóch zdań zaprosi do zabawy Piotrka. W końcu co to za zabawa, rozwalać łby solo? Nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie lubiła grać tą dobrą, przynajmniej z początku. Dawało to ową specyficzną satysfakcję gdy prawda wychodziła na jaw. Z tego też powodu z ochotą pokiwała głową, wyrażając tym samym pełną entuzjazmu zgodę. To jednak, że ruszać na poszukiwania w tym akurat momencie zamiaru nie miała było widać gołym okiem. Trza było w końcu graty pozbierać, a chociaż Szajba nigdy oporów nie miała przed wykorzystaniem swoich walorów do tego, żeby ta robotę ktoś inny za nią zrobił, nadmierne gadanie reszty grupy skłoniło ją do wyższego poświęcenia.
Graty, które to były własnością Szajby, leżały w zadziwiającym porządku, biorąc pod uwagę bałagan, jaki często panował w głowie kobiety. Większość, w tym pokaźnych rozmiarów maczeta, znajdowało się przy Sokole, gotowe do dalszej drogi. Jagódka zawsze dbała przy tym o to, by jej posłanie za daleko kochanego dwukołowca się nie znajdowało. Jakby na to nie spojrzeć, czasem trzeba było brać dupę w troki ciut szybciej niż zwyczajne gramolenie, które grupa nagminnie stosowała. W związku z tym, jedyne co tak po prawdzie miała do roboty, to zwinięcie koca. Nawet jednak i ta robota zabrała jej sporo czasu, bowiem Jagódka nie miała w zwyczaju spieszenie się nigdzie i do niczego. No, chyba że szło o tornado. Albo rozwalanie łbów. Albo… miała akurat ochotę.

Paskuda, skoro już miał za sobą zwyczajowe dręczenie Przecinaka, zdążył usadowić się na siodełku Sokoła i w najlesze wylizywał właśnie brud z miejsca, do którego ludziom zwykle słońce nie zaglądało. Skoro jednak była kotem to i sobie mogła, Szajba jej z tego powodu problemów robić nie zamierzała.

Gdy już wszystko było tak, jak być powinno, czyli spakowane, także Jagódka zajęła swoje miejsce na siodełku, czekając cierpliwie aż reszta przestanie pieprzyć. Nie, żeby uważała, że nic ciekawego do powiedzenia nie mają czy też że racja stoi po innej stronie. Nie… Ot, dla Szajby było obojętne gdzie pojadą, kiedy pojadą czy w której kolejności będą mordy obijać, byle to ostatnie prędzej czy później miało miejsce, a że zwykle miało to i wiara Szajby w decyzje reszty była wystarczająca by darować sobie wtrącanie. No, chyba żeby ją wena naszła, albo Dziadunio czy twardowski wpadli na jakiś genialny pomysł i truli dupę, dopóki by się owym pomysłem z resztą nie podzieliła. Wtedy nie było że boli, że się nie chce i że akurat robi coś innego, trza było w gadaninę innych się włączyć. Jako jednak, że konieczność taka się nie pojawiła, Szajba zajęła się głaskaniem Paskudy i nic nie robieniem. Przynajmniej do momentu, w którym Piotrek postanowił zrobić jej przyjemność i odstrzelić striptiz z dodatkami. Pozycja Jagódki, którą zajmowała na siodełku, od razu się zmieniła by zmaksymalizować pole widzenia i tym samym dostarczyć sobie więcej rozrywki.
- Popcorn by się przydał - rzuciła do niezbyt zainteresowanego całą sprawą kota. Jako jednak, że popcornu nie miała, wystarczyć musiała fajka, którą to zaraz wyjęła z plecaka i wsadziła ustnik tam, gdzie było jego miejsce. Fajka ta była pozostałością dobytku Dziadunia i częstym rekwizytem Jagódki, gdy ta potrzebowała nad czymś podumać. Teraz właśnie taka okazja się trafiła więc i fajeczka wylądowała tam, gdzie jej miejsce było.

Gdy skończył skrzywiła się, wyraźnie niezadowolona.
- Byle byśmy wreszcie ruszyli - przymarudziła pod nosem, pochylając się i obejmując bak motoru. Kot, którego przy okazji zrzuciła z kolan, z wielce oburzoną miną przysiadł przy przednim kołem, dokładnie poza zasięgiem jej rąk, jednak nie na tyle daleko by nie była w stanie dostrzec lśniącej w jego złotych ślepiach urazy. Zupełnie jakby ją to cokolwiek obchodziło. Gdzie tam, zdmuchnęła kosmyk włosów z nosa i wbiła tęskne spojrzenie w stronę przeciwną tej, z której nadjechali. Miała dość i prawie tego placu zabaw. Gadać się jej nie chciało, no i Rysio się pieklić już zaczynał, co jak nic nie wróżyło nikomu niczego dobrego. Trzeba było jechać, rozwalić jakiś łeb, pokazać że się jest żywym, a nie trupkiem.
- Trzeba, trzeba - mruknęła potakująco, zadowolona z tego, że reszta siedzi cicho. Nawet Twardowski mordę przymknął, co mu się rzadko zdarzało. Jedynie słychać było jego ciche pogwizdywanie bo go ochota na ten bar, o którym Karyna coś wspomniała. Zapowiadało się wesoło, głośno i hucznie, czyli tak jak Jagódka lubiła. Naszła ją nawet ochota by znowu odpłynąć na fali, tyle że nie chciała staruszkowi się narażać. Jeszcze w niej trochę rozsądku zostało, chociaż raz go więcej, a raz mniej było.
By podkreślić swoje wcześniejsze słowa, odpaliła swojego Sokoła, który grzecznie zaryczał między jej nogami. Cokolwiek Dziadunio swego czasu z nim zrobił, sprawiało że działała cholera bez zarzutu i to przy minimalnym wkładzie, co Szajbie bardzo odpowiadało. Na dźwięk pobudzonego silnika, Paskud rozsądnie ruszył dupę od koła łaskawie pozwolił się wziąć na ręce i usadowić pod kurtką, gdzie to zwykle podróżował. Miał tam nawet wszytą byle jak kieszeń, co by mu owa dupa nie wypadła przypadkiem i nie skończył jako naleśnik na asfalcie.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline