William Praudmoore wychylił się przez okno i wskazał palcem na stojący pod blokiem samochód i odezwał się:
-
O ten, ten tu mogę dać. - a karzeł łypnął złym okiem, a nagle tuż przy palcu Holiłuda przeleciał fortepian, w którym był uśmiechnięty, acz zdechły, jeleń. Dosłownie padlina, że aż zaśmiardło. Fortepian rozstrzał się o trotuar. Z najwyższą ostrożnością Praudmoore spojrzał na góry, ale nic tam nie zobaczył nadzwyczajnego - ktokolwiek zrzucił fortepian to najwyraźniej nie miał więcej padliny w domu. W momencie, gdy jego wzrok ponownie skierował się na dół to spostrzegł, że auta już nie było. Opierdolili razem z padliną jelenia - ostał się jedynie zniszczony fortepian. Przybysz z Zasranych Stanów wówczas odwrócił się do pokoju, ale ten został całkowicie przemeblowany.
Ajej siedział półprzytomny, acz nieruchomy, na fotelu dentystycznym. Jego czaszka była otwarta brzytwą, a karzeł borował mu coś w mózgu. Czarny student robił za murzyna przy tym procederze. William Praudmoore zareagował tak jakby zareagowała każda normalna osoba po wielokrotnych podróżach w czasie, przestrzeni i piątym wymiarze...
[media]http://www.youtube.com/watch?v=NzlG28B-R8Y[/media]
... krzyknął:
-
Co do chuja pana?! - murzyn odwrócił się do niego i wskazał palcem, żeby zachował ciszę. Holiłud już miał klamkę wyjmować, gdy Ajej odezwał się:
-
Wszystko gra. Czuję się lepiej. - jego odpowiedź była jakby mechaniczna, jakby to był jakiś cholerny twór Molocha. Jedyna pozostająca przy zdrowych zmysłach osoba w tym pomieszczeniu - znaczy Holiłud jeżeli można tak o nim powiedzieć - przyjrzała się wszystkich procedurom i nic tu nie wyglądało na dzialanie Molocha. Żadnych implantów, żadnych innych wstawek biomechanicznych, a te całe wiercenie w mózgu to właściwie niewiadomo było czemu służy, bo zaraz wsadzano plomby. Po wszystkim głowa Ajeja została zamknięta i nasmarowana jakąś podejrzaną maścią nałożoną na banknot dwustuzłotowy. Później karzeł obandażował głowę Ajeja w ten sposób, że jedynie została dziura na oczy, na nos i taka mała na usta, że wystarczy do picia wódki z butelki, ale nie do jedzenia hotdoga.
Wtem Holiłud zwrócił uwagę:
-
Ja pierdolę! Przecież miał w bebechach ranę od noża! - jak najbardziej z tamtego miejsca krew nadal leciała. Te całe leczenie to było gówno warte.
-
Eee... - powiedział karzeł drapiąc się po głowie lateksową rękawiczką (to ciężkie, bo taka rzecz nie ma ostrych krawędzi) -
Pojebało mi się. Ale już naprawiam! - po czym sięgnął pod fotel, wyciągnął zwitek dwustuzłotówek (będzie z 20.000 zł) i przyłożył do rany.
Po godzinie medytacji Ajej był całkiem poskładany i na nogach. Nawet kamienie czekały z niecierpliwością na następne, fascynujące ruchy tej dwójki przebojowych osób. No i mieli ze sobą czarnego studenta - choć oczywiście jak chcieli go porzucić jako murzyna od dentysty to ich wybór. Przynajmniej ma fach w ręku. Choć z tego karła to taki dentysta jak z koziej dupy trąba. Kto to widział, żeby borować w mózgu!
Ajej zyskuje nowego pałera! W stanie upojenia alkoholowego może o czymś kompletnie zapomnieć, a wtedy i to coś o nim zapomni.