21-01-2017, 16:23
|
#33 |
| Po przejażdżce kolejką, nastała pora na konkurs siłacza. Brakowało tylko wielkiego młota. Na szczęście Bradley była zakuta w największy wspomagany pancerz, jaki dało się znaleźć w zbrojowni.
Uporała się z blokadą w błyskawicznym tempie, rozwierając drzwi ze zgrzytem i na oścież. Od razu wywiało część dymu, przez który całą operację musiała przeprowadzać na oślep. Można było odetchnąć z ulgą; dosłownie i w przenośni.
Wygrzebała się na zewnątrz. Słońce uderzyło po oczach, jakby nie widziała go tygodniami; w zasadzie to przez kawałek lotu miała wrażenie, że nie zobaczy go już nigdy więcej. Odrzuciła swój karabin, zaparła się o krawędź włazu i sięgnęła do promu, próbując wymacać kogoś, kto mógł podsłuchać jej wcześniejszego darcia papy.
Było nietęgo, gdy ktoś odezwał się przez komunikator. Zbliżały się jakieś ptaszyska, a wspominając odprawę, nic na księżycu, co nie miało dwóch nóg, rąk i jednej głowy, nie powinno być do nich przyjaźnie nastawione.
Jedynka zeskoczyła z promu i sięgnęła po broń. Sprawnie przymocowała narzędzie zagłady do pancerza, sprawdziła amunicję, elektroniczne podzespoły, blokadę... wszystko wydawało się być w jednym kawałku i sprawne. Szybkie oględziny nie ominęły również granatnika, który przy okazji posmakował ładunku zapalającego. Chciała przetestować, jak to cholerstwo działa, a okazja sama się nawinęła.
— Nie stójcie przy wejściu do promu — odezwała się przez radio — ustrzelę kilka kormoranów. Grzechem byłoby nie skorzystać, jak się zebrały. Padre by się wściekł — nie omieszkała dodać na końcu kąśliwą uwagę.
Oceniła odległość, ustawiła czas eksplozji, a na koniec wystrzeliła śmiercionośny fajerwerk. Sama nie spodziewała się takiego efektu, trafiła chyba w sam środek stada. Nie dało się ukryć, że granaty zapalające były zajebiste i będzie musiała zamówić ich więcej przy punkcie kontrolnym.
Mogłaby tak stać i przyglądać się swojemu dziełu, ale nigdy nie było wiadomo, co ptaszyskom odbije. Podniosła karabin i wycelowała w powietrze.
„Tylko się ruszcie w moją stronę, to nadzieję was jak indyka na Dzień Dziękczynienia.” |
| |