Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2017, 09:37   #11
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Rozmowy przy ognisku u stóp wzniesienia z widokiem na

- Dwalin, chodź. - powiedział Rond. - Co będziesz sam siedział? Zjemy coś i pogadamy z Abalem.
- Zatem chodźmy bracie. Ogrzejemy się przy ogniu i coś zjemy. - Dwalin szybko przyszykował ognisko. Potem podszedł do Abala. - Zapraszam do ognia towarzyszu. - po tych słowach sam przysiadł wyjął z bandoletu (Wilderness Harness) ostrzałkę i miarowymi ruchami zaczął ostrzyć miecz, czekając z rozmową, aż Abal się do nich dołączy.
- Zdolnyście, tak szybko rozpalić ognisko, kiedy powietrze wilgotne - nowy znajomy przysiadł się do kuzyństwa. - Abal, jestem... byłem woźnicą, nim ta udręka się zaczęła - wyciągnął zapracowaną dłoń na powitanie.
Dwalin pokiwał głową, krzepko uja podaną dłoń i uścisnął, potem ujął symbol Chantueai.
- Dwalin kapłan i wojownik Chauntei, to mój kuzyn Rond wojownik. Z ogniem zaś musiymy umieć się doskonale obchodzić. Obaj zajmujemy się rozgrzanym metalem. Prowadzimy zakład płatnersko-zbrojmistrzowski. Co myślicie o tej zasranej sytuacji. Zawsze niszczyliśmy hobgobliny i gobliny, a teraz oni chcą nas wyrżnąć, lecz mówię wam, tak się nie stanie, póki choćby jeden krasnolud żyje na tych ziemiach.
- Przydałby się nam teraz porządny płatnerz - Abal obrócił gwardyjny buzdygan w dłoniach - ta broń nie wydaje się zła, jednak nie chciałbym rzucać się z czymś tak krótkim na cały szereg goblinoidów.
- Dlatego potrzebna ci kusza - pouczył Rond. - Każdy w tej grupie powinien mieć kuszę. Jak nie umie strzelać, to przynajmniej nosiłby bełty dla mnie! Ha, co nie? - szturchnął Dwalina.
- Przepraszam, jeżeli zasmucam - dodał Abal, zanim Dwalin zdążył odpowiedzieć - ale... zostawiliście coś za sobą, zanim trafiliście do obozu nad klifem?
Zgodnie z obawami, twarz jednego z krasnoludów wyraźnie posmutniała. Rond wziął kawałek pieczonego mięsa i zaczął przeżywać, żeby nie musieć odpowiadać.
Dwalin wzruszył tylko ramionami.
- Każdy z nas coś zostawił, lecz nie czas i miejsce by o tym rozmyślać.
Kapłan tylko pokręcił głową. Skończywszy ostrzyć miecz zajął się po kolei sztyletami wyjmowanymi z bandoletu.
- Jeśli będzie potrzeba możemy przygotować broń i pancerze, o ile znajdziemy kuźnię lub ją nam wybudują. Wszak jesteśmy krasnoludami i wyrób broni idzie nam, dzięki łasce bogów, szybciej niż ludzkim zbrojmistrzom.
Potem pokręcił głową i szybkim sprawnymi ruchami skończył ostrzenie pierwszego z sztyletów
- W chwili obecnej, przy mule w obozie, mam tylko najpotrzebniejsze narzędzia, pozwalające na naprawę bron i zbroii, oraz niewielką ilość materiałów.
- Bardzoście pewni swojej profesji - zaśmiał się Abal. - Ja nie potrafię nawet gwoździa wykuć, co dopiero broń czy pancerz. Dobrze, że chociaż tyle mamy, co narzędzia i trochę materiałów. Znaczy, że Tymora się do nas życzliwie uśmiechnęła i wciąż dostrzega. Jeżeli będziecie potrzebowali pomocy przy swoich pracach, powiedzcie, ostatecznie też żem krasnolud - ponownie się zaśmiał, najwyraźniej żarciki się go trzymały tego dnia. - Lepsze to, niż bezczynność. Plątać się wam pod nogami nie będę, o to się obawiać nie musicie.
Abal wyciągnął niewielki bukłak z wnętrza którego wydobył się zapach piwnej goryczki. Wziął łyk, po czym wręczył go Dwalinowi.
- Zdrowie. Golnijmy sobie, póki możemy.
Dwalin przyjął bukłak pociągnął, podał Rondowi. Przeciągnął jeszcze kilka razy po ostatnim sztylecie i wsunął go bandoletu. Potem podniósł się znad ognia.
- Nie lubię takiej bezczynności. Idę do tego niby dowódcy. Zamelduję - przy tych słowach splunął - że idę na patrol wzdłuż obozu by przepatrzyć teren. Nie ma co siedzieć tu jak zające w bruździe. Może lepsze miejsce na obóz znajdziemy. Idziecie ze mną?

Kapłan wojownik podszedł do Albina.
- Nie ma co siedzieć tu jak zastrachane trusie. Idę przepatrzeć teren na południe od tego miejsca, może znajdzie się lepsze miejsce na obóz.
- Nie. Za chwilę ruszamy dalej w stronę wioski - odparł Albin spoglądając na rysujące się w oddali zabudowania. - Chciałbym dotrzeć tam jeszcze dziś przed zachodem słońca. Jeżeli nam się to uda, to tam założymy obozowisko. Trochę forsownego marszu i będziemy mieli bezpieczne miejsce na noc. Jeżeli opadniemy z sił przed wioską, to trudno, ale to nie zrobi nam większej różnicy.
Dwalin pokręcił tylko głową.
- Nim czarodziej z niziołka zlezą z tej górki będzie zmierzchało. Wszak czarodziej miał chyba posłać chowańca na przeszpiegi do wioski. Oni tak lubią szpiegować dobrych ludzi swymi chowańcami.
- Nie znam się na tym. Ale wiem na pewno, że jeszcze daleko do zmierzchu. Jak wyruszymy w ciągu kilku minut, to powinniśmy dotrzeć tam na styk - odparł Albin. - Jak tylko tamci wrócą to wyruszamy. Nie wolno nam marnować czasu jeżeli chcemy jutro dotrzeć z powrotem do Bastionu.
Kat skinął na stojącego nieopodal gwardzistę.
- Nie wychylając się za bardzo, sprowadź tych naszych zwiadowców. Coś długo ich nie ma, a nie mamy za wiele czasu. Postaraj się zawołać ich tak, by nie zwrócić na nas przypadkiem uwagi jakiejś bandy hobgoblinów.
Gwardzista przytaknął i poszedł po trójkę.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 03-02-2017 o 17:09.
Cedryk jest offline