Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2017, 19:48   #8
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Karczmarz skłonił się nisko:
- Jaśnie panie. Uboga „Czerwona smoczyca” jest do usług waszej dostojności – zaczął, przypuszczając, że włodarzem tego zestawu pięknych powozów jest jakiś bogaty mężczyzna. Ślinił się nieco, zaś jego zapach, czy raczej smród przypominał dawno nie czyszczony garnek łoju.
Wampirzyca dała znać ruchem ręki by Gilla odsłoniła okno. Spojrzała na karczmarza niechętnie.
- Oczyść ją z tej hołoty zajmiemy całą. Moi ludzie muszą się posilić i odpocząć.
Gdy tylko odezwała się, jej służba w okolicy ucichła. Momentalnie przy powozie znalazł się Borso z kilkoma ludźmi, za nimi biegli już słudzy. Ghul skłonił się nisko.
- Pani zajmę się przygotowaniami. - Skłonił się nisko, a Gilla zasłoniła z powrotem okna karety.

Karczmarz chyba się zdziwił widząc szlachetnie urodzoną panią. Ale jej życzenie wprawiło go właściwie w drżączkę.
- Jaśnie pani, szlachetna, tego księżno, nie mogę, to banda maruderów, oni spalą mi karczmę. Oni, wybacz, ja nie mogę, ja jaśnie pani – wił się niczym piskorz, ale wiadomo skąd jego obawa. Nawet dobra zapłata mogła nie wyrównać zniszczeń, które mogli spowodować wyrzuceni bandyci. Dla takich obwiesiów karczmarz stanowił coś mniej wartego, niźli splunięcie. Tak jak wcześniej mężczyzna liczył na zarobek, tak chyba teraz przeklinał powód, który spowodował, iż właśnie ta kobieta stanęła przed drzwiami jego karczmy.

Borso wyprostował się.
- Pozwól karczmarzu, że pomożemy ci przygotować miejsce. - Wojownik, był człowiekiem o pogodnym usposobieniu, życzliwym i raczej lubianym. - Zadbamy o to by nikt nie spalił tej karczmy.
Z karety wyszła Gilla, ubrana w suknie, miała przypasany miecz.

Wynajęta ochrona siedziała na dachach pozostałych wozów. Widać było, że są sprawni oraz potrafią się bronić. Nawet kiedy powozy zatrzymały się, nie zeszli, poza swoim dowódcą i z kuszami w dłoniach śledzili okolicę. Dopiero kiedy wydano im polecenie oczyszczenia. Tymczasem mości Kowalski nieco przedtem zlazł z góry podchodząc do wampirzycy. Zwykle wesoły mężczyzna wydawał się niezwykle poważny.
- Pani, nie wiem dokładnie, kto i co, ale jestem przekonany, że od bram Florencji byliśmy śledzeni.
- Rzucił ci się w oczy, ktoś? - Wampirzyca opuściła powóz, nakładając na głowę kaptur płaszcza. Odruchowo wyostrzyła zmysły. Z karczmy dobiegły do niej odgłosy podniesionych rozmów. - Nikt nie powienien wiedzieć, o moim wyjeździe.
- Gwarantuję, że ktoś nas śledził. Teraz już nie. Moja córka wie. Ona zawsze wie - uśmiechnął się. - Ja widziałem tylko latające nad nami ptaki, które nagle odlatywały, kiedy mierzyliśmy do nich. Nic nie wiem na temat ewentualnie jadących za nami ludzi, ale radzę uważać. Jeśli Wilenna coś mówi, nauczyliśmy się jej słuchać.

Tymczasem paru ludzi wampirzycy, w tym bracia Wikingowie, weszli do środka i zaczęło się.
- Co jest, kurwa? – odezwał się jakiś zachrypnięty od przepicia głos.
- Wychodzicie stąd – zaordynowała Gilla. – Nie chcemy jatki, ale nasza pani nie lubi jadać z hołotą
- Pierdol się - słodko rzucił ktoś odpowiedź po czym napierdział bardzo głośno.
- Ta, ty albo ta twoja dziwka - dorzucił inny.
- Co ty, niech przyjdzie i my ją wypierdolimy - poprawił go ktoś spośród nich. - Zobaczy chuje dzielnych żołnierzy, to od razu zrobi się milusia – chciał chyba rozpiąć spodnie oraz wywalić swojego koguta na wierzch.
- Dawać dziwkę! – wrzasnął jakiś, który spojrzał na zewnątrz dostrzegając Agnese wyglądającą przez okienko karety. To było jedyne, co zobaczył. Gilla miał zwyczaj uciszać tych, którzy obrazili jej panią. Błyskawiczny ruch sztyletu, którego końcówka biła się prosto w gardło. Rzężenie wulgarnego pijaczyny, który zdziwiony próbował jeszcze chwycić kufel, jeszcze rzucić nim w kobietę, ale nie zdołał osuwając się pod stół.
- Kurwa, chłopaki, ona zabiła Ignazio!

Ktoś się zerwał. Ktoś ruszył. Ktoś inny chwycił za broń i zaczęła się jatka. Dokładnie jatka, bowiem popici żołdacy nie stanowili żadnego kłopotu dla zaprawionych siepaczy wampirzycy. Zabijali. Nie bawili się w jakieś oszałamianie, tylko normalnie niszczyli wojskowych bandytów, jak się pleni szarańczę.
- Agh!
- Kurwa!
- Nieeeeee!

Okrzyki, upadanie ciał, naczyń, świst oręża. Chwilę potem nastało milczenie. Tylko gwałtowne jęki przerażonego karczmarza, który wpatrywał się w pełną krwi izbę. Gdzieniegdzie leżały rozrzucone kubki, albo półotwarte butelki od wina.

Nie zwracając uwagi na krzyki Agnese zwróciła się do Kowalskiego. Gdy tylko zapadła cisza, jej służba ruszyła do pracy. Kobiety i mężczyźni z akcesoriami do sprzątania, mijali ich. Wampirzyca nawet na nich nie zerknęła.
- Chciałabym z nią porozmawiać.
Kowalski skinął. Krzyknął coś w swoim szeleszczącym języku i Wilenna podeszła.
- Pani, chciałaś mnie widzieć? - spytała lekko skłoniwszy głowę przed wampirzycą.
- Podobno ktoś nas śledził, co dokładnie widziałaś? - Agnese uśmiechnęła się do kobiety. Obecność kobiet wśród wojowników, była rzadkością i nawet cieszyła ją ta nietypowa sytuacja.
- Pani - dziewczyna mówiła włoskim z przecudowną miękkością, głosem, który jak pomyślała Agnes, zachwycałaby na salonach, gdyby na nich bywała. - Śledzono nas. Ptaki, które wspominał ojciec, obserwowały nas. Rozmawiały niewątpliwie ze sobą o nas oraz o naszej drodze wśród gór. Im bardziej w góry, tym było ich więcej. Sprawdzały, gdzie jedziemy, potem odlatywały, za nimi zaś przylatywały kolejne. Nie było ich wiele, ale sprawdzały nas niemalże od bram miasta. Inne ptaki bały się ich, odlatywały na bok, odsuwały się, czekając aż odlecą - wyjaśniła Wilenna.
- Zaniepokoiłaś mnie tymi wieściami. - Agnese obserwowała Gillę opuszczającą karczmę. Rękawice ghulicy znaczyły plamki krwi. Wampirzyca poczuła dziwny głód. Przeniosła wzrok na stojącą obok kobietę. Najchętniej by się z niej napiła, ale uważała, że byłoby to nierozsądne. - Zdaję się na twoje bystre oczy.
- Dobrze pani - skłoniła się leciutko. Zaś jej oczy, duże oraz piękne, mieniące się wszystkimi barwami tęczy błysnęły wesoło.

Tymczasem chwilę później podeszła Gilla.
- Do głównej sali można już wejść. Zabijając ich staraliśmy się nie brudzić zbyt wiele - powiedziała.
- Daj karczmarzowi sakwę z czymś co poprawi mu nastrój. Niech nasi kucharze wejdą i przygotują coś dla wszystkich. - Wampirzyca ruszyła w stronę karczmy. Gdy znalazła się w ciasnym wnętrzu od razu znalazła miejsce, które przygotowano dla niej. Z powozu przyniesiono fotel, który ustawiono na dywanie. Wokół rozesłano tkaniny, a stół nakryto. Agnese zajęła miejsce. Widziała jak Gilla rozmawia z karczmarzem, a chwilę później do budynku wchodzą jej ludzie.
 
Aiko jest offline