-
I znów ta zapobiegliwość - Catalina uśmiechnęła się promiennie i z torby ułożonej na stojącym pod ścianą tapczanie wyciągnęła zwój pergaminu oraz węglowy rysik. Rozłożyła plan domu na stole, na rogach stawiając puste szklanki i ociekające tłuszczem talerze.
-
Ta dziwka wszeteczna pewnie będzie w domu, podobnie jak dwoje służących, którzy są dla Thedipidesa oddani niczym psy. W nocy wszyscy powinni spać w swoich łóżkach, tak to się do tej pory odbywało - rysikiem wskazała dwie sypialnie. -
Sam Thedipides spotka się ze swoim gościem w pokoju gościnnym lub przylegającym do niego ogrodzie - znowu wskazała wspomniane miejsca. Zaraz też zakreśliła kilka z pomieszczeń. -
Tutaj sprawdzałam. Jestem niemal pewna, że tam nie ma nic ukrytego. Stajnię, stoiska na zewnątrz i przedsionek można sobie odpuścić. Na pewno tam nic nie ukrył. Do środka spróbujcie wedrzeć się przez stajnię lub od tyłu, przez ogród. Mur tam jest najniższy, ma dziesięć stóp wysokości. Z obu stron do domu Thedipidesa przylegają podobne dworzyszcza, a ulica biegnąca od frontu jest w nocy patrolowana. Ale patrole nie pojawiają się za często. Żadnych piwnic ani kanałów nie ma. Nieczystości trafiają przez ceramiczne rurki, gdzieś pod główną ulicę. Chyba tak to działa.
-
Brythunce możecie skręcić kark. Proszę bardzo - w głosie Zamoryjki pojawiła się wściekłość, oczy nabrały złego blasku. -
A z Thedipidesem zróbcie co chcecie. Możecie go nawet zakneblować jego własną przepaską i wystawić w jednym z stoisk. Niech go tak rano znajdą. Niech ma za swoje! Spotkajmy się po wszystkim tutaj. Rozliczymy się i rozstaniemy w zgodzie.