Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2017, 23:00   #15
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Podróż godzin: 9/8, odległość od obozu: 0km / 0 godziny

Po krótkiej naradzie z konstablem, jeźdźcy wyruszyli bez kolejnej zwłoki. Parli przed siebie, pośród gąszczu trawy i okazyjnie spotykanych drzew. Zatrzymali się na dłużej dopiero, kiedy młody gwardzista zauważył liczne ślady stóp. Można było określić w przybliżeniu, że zostawiono je wczoraj w trakcie deszczu, kiedy grunt zrobił się nieco bardziej mulisty i pozwolił na odbicie się butów oraz gołych stóp. Bez wątpienia, były to ślady goblinoidów, zmierzających na zachód. Wedle opinii gwardzisty, były ich dziesiątki; zbyt liczni, by jednoznacznie określić.

Rordik zszedł z konia i obejrzał ślady wraz z gwardzistą, po czym w zamyśleniu pogładził się po brodzie - czyli wiemy, że przynajmniej jeden oddział hordy wyruszył niedawno na zachód, to użyteczna informacja...kontynuujmy na razie zwiad na północ -stwierdził.
- Banda goblinów dwie godziny od obozu? - Zastanawiał się głośno Edisson - Ta informacja mogłaby być cenniejsza jeśli dowiedzieliśmy się jak liczna jest ta grupa i czy nie zbliżyła się zbytnio do garnizonu.
- Sugerujesz, żebyśmy poszli ich śladem? - zapytał gwardzista.
Rodrik przerzucił kalkującym spojrzeniem pomiędzy niziołkiem a gwardzistą, z jednej strony mówili z sensem, lecz musiał uważać na podważanie jego autorytetu.
- To może pojedźmy dwie godziny na północ, potem odbijemy dwie godziny na zachód i akurat na noc wrócimy do obozu.
- Wtedy zgubimy ten ślad. - Zauważył niziołek. - A jutro może zmyć go deszcz. Północ może zaczekać… moim skromnym zdaniem.
- Ślady nie znikną tak szybko, a grupa goblinów może być jedną z wielu - powiedział Rodrik z nutą wyższości, widać było, że jego ludziom brakuje prawdziwej wiedzy o wojskowości. - Pojedziemy tak jak powiedziałem - stwierdził teraz już kategorycznym tonem.
- Jak sobie wielmożny książę życzy. - Odparł z uśmiechem Edisson. - Prowadź.
Rodrik westchnął, ignorując uwagę niziołka, dobrze, że ten przynajmniej w działaniu się potrafił podporządkować.

***

Jeźdźcy ruszyli dalej, zgodnie z planem Rodrika. Najpierw pojechali prosto przez około dwie godziny, by następnie odbić na zachód. Dojechali do wygodnego miejsca, które pozwalało z wysokości zbadać odległy teren. Chociaż nie widzieli dokładnie Hoemoor, nie umknęła ich uwadze unosząca się z tamtego kierunku chmura czarnego dymu. Zbliżenie się do krawędzi wzniesienia i rzucenie spojrzenia nieco niżej ujawniło liczne zastępy Hordy. Dzieliło ich ponad pięć kilometrów, ale wydawali się jednocześnie znajdować zastraszająco blisko. Armia rozbiła obozowisko niedaleko miasta, koczując na pobliskich terenach. Wyglądało na to, że Hoemoor - wraz z jego rozległymi, uprawnymi ziemiami - przepadło pod naporem hordy Tazoka. Gwardzista spojrzał na rycerza ze zgrozą w oczach.
Rodrik zastygł bez ruchu, wpatrując się w płomienie. Po chwili odezwał się ponurym głosem
- Miasto chyba właśnie upada, zakładam, że Angton będzie następnym celem. Gdybyśmy natrafili na jakiś niewielki patrol, moglibyśmy wziąć jeńca na przesłuchanie, ale lepiej nie zbliżać się zanadto do tej armii, możemy trafić na wargów...zdobyliśmy użyteczne informacje, powinniśmy wracać do obozu.
Rodrik nie chciał zostawiać Długopalcego na długo, a to co widział utwierdziło go w przekonaniu, że Złoty Kłos jest stracony i należało próbować przebić się do Królestwa.
-Paskudne ścierwo. - Przeklął pod nosem niziołek. Świnia na której siedział zaczęła ryć gwałtownie ziemię swoimi racicami. - Uspokój się berta. Nic im nie zrobimy. No może połowę byśmy wybili ale potem i tak by przerobili nas na szaszłyki. A to mała strata dla tej choroby bo gobliny mnożą się gorzej niż króliki. Wracajmy.

***

Zwiadowcy ruszyli w drogę powrotną. Natknęli się drugi raz na ślady, które wydawały się nie być świeższe od poprzednich. Oprócz tego, okolica była bezpieczna i nie spotkali niczego wrogo do nich nastawionego.
Kiedy na horyzoncie rysował się Bastion, wierzchowce dawały pierwsze oznaki zmęczenia. Na szczęście dla nich, dojeżdżały w bezpieczne miejsce i będzie im dane odpocząć po wyczerpującym dniu pracy.

Grupie na powitanie wyszedł konstabl, osłaniany przez oddział kuszników za plecami i trójkę gwardzistów przy boku.
- Witajcie - machnął ręką i powiedział zadowolony, widząc tylu ludzi ilu wysłał. - Oddajcie konie moim ludziom i chodźcie odpocząć. Opowiecie, coście widzieli. *
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 25-01-2017 o 23:03.
Lord Melkor jest offline