Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2017, 12:12   #19
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Uśmiech i spojrzenie jakim Cecylia Metella obdarzyła Tytusa Vasco można było wręcz uznać za zalotne. Najwidoczniej matrona była łasa na komplementy.

Trwało to jednak chwilę i wkrótce na jej oblicze powrócił, jakże stosowny w tych okolicznościach wyraz smutku i zatroskania. Przyjmowała kolejne pytania niczym ciosy dla swej zbolałej duszy.
– Byłam jedną z ostatnich osób, które widziały ojca Roscjusza żywego. – westchnęła, a wargi jej lekko zadrżały Ostatni posiłek spożył w tym właśnie pokoju. Och, jak on lubił ten pokój. Kiedyś powiedział mi, że wcale niepotrzebne mu otwarte przestrzenie. Pola, łąki i wiejskie życie w Amerii nudziły go śmiertelnie. „Więcej ogrodu nie potrzebuję”, powiedział.
Wskazała ręką na malowidła ścienne.
– Widzicie tego pawia na południowej ścianie, z rozpiętymi skrzydłami? Tam, pada na niego teraz światło. Pamiętam, jak nazywał go swoim Gajuszem i chciał, bym tak o nim mówiła. Gajusz też lubił ten pokój.
– Gajusz? –
spytał Rosa.
– Jego syn. – odparła Cecylia.
– Myślałem, że zabity miał tylko jednego syna. – wtrącił się Aratus.
– Och, nie. To znaczy, miał tylko jednego, odkąd Gajusz umarł.
– Kiedy to się stało? –
dociekał Tytus.
– Niech pomyślę. Trzy lata temu? Tak, przypominam sobie, bo była to właśnie noc triumfu Sulli. Na całym Palatynie odbywały się przyjęcia. Ludzie chodzili od domu do domu. Każdy świętował, wojna domowa wreszcie się skończyła. Ja też wydałam przyjęcie, w tym pokoju, z drzwiami otwartymi na ogród. To była taka ciepła noc... pogoda taka, jak tej wiosny. Sam Sulla był u mnie przez chwilę. Pamiętam, jak zażartował: „Dzisiaj każdy, kto jest kimś w Rzymie, bawi się – albo się pakuje”. Naturalnie niektórzy spośród świętujących powinni byli się pakować. Któż mógł sobie wyobrazić, że sprawy posuną się tak daleko? – zakończyła z westchnieniem, unosząc brwi.
– Czy więc to tutaj zmarł Gajusz Roscjusz? – spytał Crastinus.
– Och, nie, nie o to chodzi. Mówię o tym, bo dlatego pamiętam. Gajusz i jego ojciec powinni byli tu być... och, jakże drogi Sekstus byłby podekscytowany, mogąc się otrzeć o Sullę, przedstawić mu Gajusza! Gajusz był urodziwym młodzieńcem. Jasnowłosy i przystojny, inteligentny, o dobrych manierach. Miał wszystko, czego drogi Sekstus oczekiwał od syna.
– Ile Gajusz miał lat? –
zadał pytanie Rosa.
– Niech pomyślę... jakoś niedługo przedtem nałożył togę. Mógł mieć dziewiętnaście lat, może dwadzieścia.
– Więc znacznie młodszy od swego brata? –
spytał Tytus Vasco.
– O tak, biedny drogi Sekstus musi być dobrze po czterdziestce. Ma dwie córki. Starsza to prawie szesnastolatka. Bracia nie byli sobie zbyt bliscy. Nie bardzo sobie wyobrażam, jak mogliby być. Prawie się nie widywali. Gajusz spędzał cały czas w mieście u boku ojca, kiedy Sekstus zarządzał posiadłościami w Amerii.

Cecylia obdarzyła Tytusa uśmiechem. Była szczęśliwa i bardziej niż chętna do rozmowy o swym zmarłym przyjacielu. Zastanawiające było jaki właściwie stosunek łączył ją kiedyś z lubiącym zabawy i przyjęcia starym Sekstusem Roscjuszem.
– Nie, Gajusz Roscjusz nie umarł w Rzymie. – Cecylia westchnęła. – Owej nocy mieli być u mnie, spędzić wczesny wieczór na moim przyjęciu, a potem wszyscy mieliśmy się udać do posiadłości Sulli na triumfalny bankiet. Zaproszonych były tysiące. Hojność Sulli nie miała granic. Sekstus Roscjusz wielce się niepokoił o dobre wrażenie, nie dalej jak parę dni przedtem zjawił się u mnie z młodym Gajuszem, pytając o radę w sprawie jego stroju. Gdyby wszystko potoczyło się jak należy, Gajusz nigdy by nie umarł...

Jej głos gasł stopniowo. Podniosła wzrok na oświetlonego słońcem pawia.
– Ale fatum się wtrąciło. Jak to ma w paskudnym zwyczaju. Dwa dni przed triumfem Sekstus pater otrzymał wiadomość z Amerii. Sekstus filius wzywał go do powrotu do domu. Jakieś wydarzenie, pożar czy powódź, nie jestem pewna. Wieść tak nagląca, że Sekstus pospieszył do rodzinnej posiadłości, zabierając z sobą Gajusza. Miał nadzieję wrócić do Rzymu na świętowanie. A zamiast tego pozostał w Amerii na pogrzebie.
– Jak to się stało? –
zaciekawił się Marek Crastinus.
– Zatrucie pokarmowe. Zepsuty słoik marynowanych grzybów, jednego z przysmaków Gajusza. Sekstus opisał mi w szczegółach, jak jego syn upadł na podłogę i zaczął wymiotować żółcią. Sekstus wsadził mu palce do gardła, myśląc, że syn się dławi. Gardło chłopca było gorące. Kiedy wyjął palce, były pokryte krwią. Gajusz wykrztusił więcej żółci, tym razem gęstej i ciemnej. Zmarł po paru minutach. Bezsensowna, tragiczna śmierć. Drogi Sekstus nigdy już potem nie był sobą.
– Powiedziałaś, pani, że Gajusz miał dziewiętnaście czy dwadzieścia lat, sądziłem jednak, że jego ojciec był wdowcem. Kiedy umarła matka chłopca? –
spytał Tytus.
– Och... ale prawda, skąd mógłbyś wiedzieć. Umarła przy porodzie. Myślę, że między innymi dlatego Sekstus tak kochał chłopca. Był bardzo podobny do matki. Sekstus myślał o nim jak o jej ostatnim darze dla niego.
– A dwaj synowie? Musiało ich dzielić dwadzieścia lat. Czy urodziła ich ta sama matka? –
spytał Aratus.
– Nie. Czy nie mówiłam? Gajusz i młodszy Sekstus byli braćmi przyrodnimi. Pierwsza żona zmarła na jakąś chorobę przed laty. – Cecylia wzruszyła ramionami. – Być może również dlatego chłopcy nigdy nie byli ze sobą blisko.

Cecylia odwróciła ze smutkiem wzrok.
– Niestety ta tragedia nie zbliżyła obu Roscjuszy. Obawiam się, że wprost przeciwnie. Czasami tragedia tak wpływa na rodzinę, pogłębia dawniejsze rany. Czasami ojciec kocha jednego z synów bardziej... któż może to zmienić? Po śmierci Gajusza ojciec obarczył winą jego brata. To był oczywiście wypadek, ale stary człowiek w spazmach żalu nie zawsze ma odwagę obwiniać bogów. Powrócił do Rzymu i zaczął trwonić swój czas i majątek. Powiedział mi kiedyś, że skoro Gajusz nie żyje, nie ma nikogo, komu chciałby pozostawić spadek, więc był zdecydowany przepuścić wszystko przed śmiercią. Okrutne słowa, wiem. Podczas gdy Sekstus filius prowadził gospodarstwo, Sekstus pater ślepo wydawał wszystko, co mógł. Możecie sobie wyobrazić, jacy obaj byli rozgoryczeni.

Cecylia ze znużeniem wzruszyła ramionami. Ożywienie zupełnie ją opuściło. Maska z henny i makijażu jakby opadła, odkrywając pomarszczoną, starą kobietę. Po chwili zaczęła mówić cicho, zbolałym głosem:
– Tamtej wrześniowej nocy, podczas id, Sekstus był u mnie na kolacji, na kolacji... przed śmiercią. Wyszedł wcześnie, pamiętam. Miał w zwyczaju pozostawać długo, ale tamtego wieczoru wyszedł przed ostatnim daniem. To było godzinę po zmierzchu.
– Wiesz, pani, dokąd poszedł? –
spytał Rosa.
– Przypuszczam, że do domu... – mówiła coraz ciszej i urwała.

Cecylia Metella, przeżywszy tyle lat w samotności, nie miała przynajmniej jednej ze zdolności wszystkich rzymskich żon: nie potrafiła kłamać.
– A może Sekstus Roscjusz nie udawał się do domu, wychodząc od ciebie? Może miał jakiś powód, by wyjść tak wcześnie. Jakaś wiadomość? Umówione spotkanie? – dociekał Rosa.
– Prawdę mówiąc, tak … – odpowiedziała, marszcząc brwi. – Zdaje się, że istotnie przybył jakiś posłaniec. Tak, całkiem zwyczajny, jakich każdy może wynająć na ulicy. Przyszedł do drzwi dla służby. Ahausaurus odszukał mnie, wyjaśniając, że przed kuchnią czeka jakiś człowiek z wiadomością dla Sekstusa Roscjusza. Tamtego wieczoru wydawałam małe przyjęcie, było nas sześć, może osiem osób i kolacja jeszcze się nie skończyła. Sekstus odpoczywał, prawie drzemał. Ahausaurus szepnął mu coś do ucha. Sekstus wyglądał na zaskoczonego, ale powstał natychmiast i opuścił pokój, nawet nie pytając mnie o pozwolenie.
– Co to była za wiadomość? –
spytał dość obcesowo Marek Crastinus.

Cycero jęknął, choć ledwo dosłyszalnie. Cecylia zesztywniała, a na policzki wypłynął jej rumieniec.
– Młody człowieku, Sekstus Roscjusz i ja byliśmy bardzo starymi, bardzo bliskimi przyjaciółmi.
– Rozumiem, Cecylio Metello. –
odparł Marek Crastinus.
– Doprawdy? Stary człowiek potrzebuje kogoś, kto by pilnował jego interesów i okazał nieco zaciekawienia, kiedy przybywa doń obcy posłaniec i zakłóca mu noc. Oczywiście, poszłam za nim i słuchałam.
– Ach. Zatem możesz mi powiedzieć, czyj to był posłaniec? –
dociekał nieubłaganie.
– Oto, co powiedział, co do słowa: „Elena prosi, byś natychmiast przyszedł do „Domu Łabędzi”. To bardzo ważne”. A potem pokazał Sekstusowi znak. Kobiecy pierścionek. Mały, srebrny, bardzo prosty. Taki, jaki ubogi człowiek mógłby dać ukochanej albo bogaty swej...
– Rozumiem. –
wtrącił się Tytus Vasco.
– Rozumiesz? Po śmierci Gajusza Sekstus zaczął spędzać wiele czasu i wydawać wiele pieniędzy w tego rodzaju miejscach. Mam na myśli lupanary, naturalnie. Sądzisz, że to żałosne, w jego wieku? Ale czy nie rozumiesz, że to z powodu Gajusza? Jak gdyby obudziło się w nim przemożne pragnienie spłodzenia jeszcze jednego syna. To absurd, oczywiście, ale czasem mężczyzna musi ulec naturze. Uzdrawianie chadza tajemniczymi ścieżkami.
– Wiesz pani coś o tym „Domu Łabędzi”? –
tym razem spytał Crastinus.
– Nic poza tym, że to gdzieś w pobliżu Łaźni Pallacyńskich, niedaleko domu Sekstusa przy Circus Flaminius. Nie sądzisz chyba, że uczęszczałby do jakichś podejrzanych przybytków w Suburze?

Cycero odkaszlnął i rzekł:
– Myślę, że czas już, byśmy poznali młodszego Sekstusa Roscjusza.
– Jeszcze tylko parę pytań –
uspokoił go Aratus. – Sekstus opuścił przyjęcie od razu potem?
– Tak.
– Ale nie sam?
– Nie, wyszedł z dwoma niewolnikami, którzy zawsze mu towarzyszyli. Jego ulubieńcy. Wszędzie brał ich ze sobą.
– Pamiętasz może ich imiona? –
dociekał Marek Aquila.
– Oczywiście, że tak. Od lat bywali w mym domu. Chrestus i Feliks. Bardzo lojalni, Sekstus ufał im bezgranicznie.
– Nadawali się do obrony?
– Przypuszczam, że nosili jakieś noże. Nie mieli jednak budowy gladiatorów, jeśli o to chodzi. Nie, ich zadaniem było głównie nieść latarnie i doprowadzić swego pana do łoża. Nie wyobrażam sobie, by byli wielce użyteczni w walce z bandą uzbrojonych zbirów.
– A czy ich pan wymagał pomocy w doprowadzeniu do łoża albo w chodzeniu po ulicach?
– Pytasz, czy był aż tak pijany? –
Cecylia uśmiechnęła się. – Sekstus nie był skłonny ograniczać się w przyjemnościach.
– Przypuszczam, że miał na sobie dobrą togę. –
stwierdził Aratus.
– Najlepszą.
– Nosił klejnoty?
– Sekstus nie był skromny w ubiorze. Z pewnością było na nim widać złoto.


Aratus potrząsnął głową. Cóż za zuchwałe kuszenie losu – stary człowiek, spacerujący praktycznie bez eskorty rzymskimi ulicami po zmierzchu, pijany i obnoszący się ze swym bogactwem, spieszący na tajemnicze wezwanie nierządnicy.
W idy wrześniowe szczęście w końcu opuściło Sekstusa Roscjusza.


***


Sekstusowi Roscjuszowi i jego rodzinie przydzielono pokoje w odległym skrzydle wielkiego domu. Eunuch Ahausaurus powiódł Rufusa, Cycerona i jego przyjaciół poprzez labirynt coraz bardziej wąskich i skromnych korytarzy. W końcu wkroczyli w rejon, gdzie farba na ścianach bardzo się łuszczyła, a potem zniknęła zupełnie, ustępując miejsca surowym tynkom, także spękanym i łuszczącym się. Posadzka pod stopami stała się nierówna i porysowana, z dziurami wielkości męskiej pięści. Byli daleko od eleganckiego ogrodu i kameralnej jadalni, w której przyjęła ich Cecylia, daleko za kuchniami, a nawet kwaterami służby. Zapachy były tu mniej przyjemne od woni gotowanych ryb i pieczonych kaczek. Znaleźli się gdzieś blisko wewnętrznej kloaki. Jak przystało na prawdziwą rzymską matronę, Cecylia Metella zdawała się chętnie znosić zakłopotanie, a nawet skandal, by chronić swego protegowanego, lecz było jasne, że nie życzy sobie towarzystwa młodego Sekstusa Roscjusza, ani też nie zamierza rozpieszczać go luksusem.
– Jak długo Roscjusz przebywa pod dachem Metelli? – spytał Cycerona Rosa.
– Nie jestem pewien. Rufusie?
– Niedługo. Może dwadzieścia dni. Nie było go tu wcześniej niż w nony kwietniowe, tego jestem pewien. Często ją odwiedzam, ale nie wiedziałem o jego pobycie, dopóki nie postawiono tych straży i Cecylia poczuła się w obowiązku wyjaśnić, o co chodzi. Wcześniej się nie kwapiła, by mi go przedstawić. Nie sądzę, aby jej na nim bardzo zależało, no i jego żona jest bardzo prostą kobietą.
– A cóż on tu robił w mieście, skoro tak bardzo kocha wieś? –
spytał Crastinus.
– Nie bardzo wiem. – Rufus wzruszył ramionami. – Cecylia chyba też nie wie na pewno. Pojawił się po prostu wraz z rodziną u drzwi, błagając o wpuszczenie. Wątpię, by znała go wcześniej, ale naturalnie zorientowawszy się, że jest synem Sekstusa Roscjusza, przyjęła go od razu. Zdaje się, że ten problem wokół śmierci starego nabrzmiewał już od jakiegoś czasu, jeszcze w Amerii. Myślę, że wygnano go stamtąd. Przybył do Rzymu praktycznie bez niczego, nawet bez domowego niewolnika. Jego posiadłości w Amerii w większość sprzedano, a resztą zajmują się jacyś kuzyni. Poproś go, by rozwinął temat, a wpadnie w jeden z tych swoich ataków.

Ahausaurus z gracją odegrał akt wprowadzania gości do pokoju, odchylając zasłonę w drzwiach.
– Sekstusie Roscjuszu, synu Sekstusa Roscjusza – przemówił oficjalnie, robiąc ukłon w stronę postaci siedzącej pośrodku. – Czcigodny kliencie mojej pani, przyprowadzam ci gości. – Niedbałym gestem wskazał w stronę przybyłych.
– Młodego Messalę, Cycerona adwokata, którego już poznałeś i jego przyjaciół.

Ellę i Askaniusza oczywiście zignorował, podobnie jak kobietę, która siedząc ze skrzyżowanymi nogami, szyła coś w jednym rogu pokoju, oraz dwie dziewczynki, klęczące w świetle z sufitowego okna, zajęte jakąś grą. Dokonawszy prezentacji, wycofał się. Pierwszy wysunął się Rufus.
– Wyglądasz dziś lepiej, Sekstusie Roscjuszu.
Siedzący skinął niemrawo głową.
– Może dzisiaj będziesz miał więcej do powiedzenia. Cycero musi zacząć przygotowywać obronę, do twego procesu pozostało już tylko osiem dni. Dlatego właśnie przyszedł tu z pomocnikami.

Sekstus, wlepił w przybyłych wyzute z nadziei spojrzenie.
Miał oblicze prostego człowieka, jakie rzymscy politycy uwielbiają wychwalać, twarz ogorzałą od słońca, wiatru i czasu. Roscjusz mógł być bogaty, był jednak włościaninem. Żaden mąż nie może rządzić wieśniakami, sam nie nabierając wieśniaczego wyglądu; nie może siać i zbierać zbóż, choćby robił to rękami niewolników, i uchronić się od brudu za paznokciami. Sekstus Roscjusz był grubo ciosanym, nieokrzesanym człowiekiem, roztaczającym aurę uporu i bezwładności niewzruszonego głazu. Oto był syn pozostawiony na wsi, by chłostać opornych niewolników i doglądać wołów, podczas gdy młody i piękny Gajusz wyrastał jako rozpieszczany miejski chłopiec, nabierając ogłady w domu ich ojca sybaryty. W jego oczach nie było urazy, rozgoryczenia, zazdrości bądź chciwości. To były oczy zwierzęcia schwytanego w pułapkę, które już słyszy nadchodzących myśliwych.
 
Tom Atos jest offline